nie wiem co dalej robić

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 3 lis 2009, o 10:13

Dasz radę!
:ok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez paskuda » 3 lis 2009, o 10:18

muszę dać rade nie ma innej opcji :)
mój PAN już pisał że albo przyjedzie po swoje rzeczy albo chce porozmawiać czyli znow będzie mi mowil jaką to krzywde chce zrobić itp :x ale koniec co za sens wracać do czegoś co nie ma przyszłości :roll: mąż powiedział do panów policjantów że awantura była przez to że żona jest KUR...Ą :shock: a teraz chce ze mną gadać czubek :?
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez ewka » 3 lis 2009, o 10:24

Nie znam szczegółów, bo mało mnie tu było ostatnio... jakaś wspólna terapia wchodzi w grę?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez paskuda » 3 lis 2009, o 10:27

nie ma mowy o terapii.
po pierwsze od ponad roku żyje w ciągłych awanturach i atakach ze strony męża ciągle mnie oskarża o coś czego nie zrobiłam i nie robie...
po 2 proponowałam mu terapie jakiś czas temu stwierdził że to ja jestem chora i to ja powinnam sie leczyć.
po 3 po tym wszystkim czuje do niego tylko odrazę nie chce już z nim być nie wierzę w jego zmiane już tyle razy obiecywał i nic zmian oczekuje ale u mnie.
nie potrafie zbliżyć sie do kogoś kto mnie tak traktuje...
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez ewka » 3 lis 2009, o 10:41

Rozumiem. Spaliło się. :(
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez paskuda » 3 lis 2009, o 10:43

a jak długo można znosić upokorzenia zastraszanie i manipulacje?? tkwić w takim związku i kochać?? to chyba nie jest możliwe... boję sie go tego co zrobi nie potrafie z nim już żyć...
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez ewka » 3 lis 2009, o 10:48

Podobno zawsze do jakiegoś czasu... potem albo się przyzwyczajasz, albo coś zmieniasz.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez paskuda » 3 lis 2009, o 10:50

wybrałam opcję zmiany bo nie potrafiłam się do tego przyzwyczaić...
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez asuna » 3 lis 2009, o 20:57

Witajcie. Poczytałam i jest mi odrobinę lepiej ,że nie tylko ja tkwię w takim beznadziejnym związku.

Paskudo zarówno Twój mąż jaki mój to niestety psychopaci (poczytaj na ten temat pod hasłem psychopata)

Wcześniej myślałam że psychopaci to zbrodniarze ludzie z marginesu itp.
A tu nie...Masakra. Z tego co wiem to jest to nieuleczalne a jedynym rozwiazaniem jest uciekać jak najdalej.

Ja jestem pewnie troche :wink: starsza od Ciebie i zaczęłam moja walkę już 5 lat temu. Na dobry początek znalazłam pracę ,aby chociaz trochę być niezależną od męża. Niestety mam z nim 3 dzieci ( ostanie to bliźniaki z wpadki ...bo mój mąż musiał zaspokoić swoje rządze)
Wyszłam za mąż z miłości ...tak myślałam mając juz jedno dziecko z innym facetem.
Wtedy pracowałam , miałam mieszkanie ,pomoc rodziców i małą, ale jednak ojca dziecka. Decydując się na związek przekreśliłam większość lub to co było najważniejsze: spokój ,radość z życia i wychowania dziecka.Na żądanie mojego męża musiałam zerwać kontakty z ojcem dziecka-o tyle było to łatwe bo pracował wtedy poza granicami kraju(jest tam do teraz ,założył rodzinę)

Dałam się zmanipulować i zastraszyć .Przestałam pracować aby pomagać w firmie męża a to znaczyło siedzenie w domu , zapieprznie na każde zawołanie a praca w firmie po nocach ... urodziło nam sie wspólne dziecko ...i wtedy stało się najgorsze moje przestało być już potrzebne ...

Poniżanie syna , wyzywanie ,czasem bicie trwa już 12 lat. Mnie tez sie obrywa a wyzwiska typu k.... itp.są na porzadku dziennym

A tam rozpisałam się ...może starczy.Pozdrawiam Was gorąco.
asuna
 
Posty: 2
Dołączył(a): 3 lis 2009, o 20:30

Postprzez paskuda » 3 lis 2009, o 21:04

sporo jest takich przypadków i wszystkie są tak do siebie podobne... manipulacja krzyki wyzwiska...
mnie co prawda jeszcze nigdy nie uderzył poza jakimiś drobnymi przepychankami ale myślę że to wszystko jest do czasu...
był dziś wieczorem i znów była awantura:( bo wszystko to moja wina... ciągle to słysze mam doś nie chce mi się żyć... gdyby nie dzieci to już bym dawno skończyła to chore życie :cry:
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez asuna » 3 lis 2009, o 21:12

Taa...jedynym wyjściem jest ucieczka. Zabrać dzieci i uciekać tylko tak naprawdę nie ma dokąd. Dlaczego to osoby maltretowane psychicznie i fizycznie maja schodzić z drogi psycholom.
Dlaczego to ich sie nie izoluje.
Może jakby posiedzieli sami ze sobą to w końcu byłoby paru mniej...wyniszczyliby sie sami.
Trzymaj się dzielnie.
asuna
 
Posty: 2
Dołączył(a): 3 lis 2009, o 20:30

Postprzez paskuda » 3 lis 2009, o 21:39

brakuje mi sił na to wszystko :(
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez zizi » 3 lis 2009, o 23:36

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez paskuda » 3 lis 2009, o 23:44

tak strasznie mi przykro :cry: jak ktoś kto mówi że kocha tak może krzywdzić :cry: jak może tak traktować osobę którą niby kocha :cry:
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez ewka » 4 lis 2009, o 00:30

:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: iagihakaga i 192 gości

cron