Małżeństwo a internetowe znajomości

Problemy z partnerami.

Postprzez limonka » 27 sie 2009, o 03:40

biscuit napisał(a):
Tymczasem1972 napisał(a):[color=red][size=9] Najlepszą drogą według niego na zerwanie z nałogiem jest absorbujące zajęcie np. budowa domu.


wg mnie to jawna, czysta manipulacja z jego strony

za chwilę powie, że Ty go wpędziłaś w nałóg znajomości netowych, żałując mu podpisu na wniosku kredytowym

wg mnie jesteście obecnie w fazie jakiegoś tam kryzysu w związku

w takich momentach nie podejmuje się poważnych decyzji finansowych, które z założenia obciążą Ciebie

NIE PODPISUJ KREDYTU, na tym etapie waszej relacji, kiedy nie masz do niego pełnego zaufania
jeśli ma być dobrze między Wami, to będzie i bez budowy domu, jeśli ma być źle, to będzie i z budową domu
na razie nie wiadomo, jak będzie, jesteście w stanie rozchwiania relacji
więc nie ma co zaciągać poważnych zobowiązań, które z racji narosłych obowiązków i odpowiedzialności mogą jeszcze bardziej pokomplikować sytuację

ja jestem po rozwodzie (jego zdrada i odejście), mieliśmy wspólnote majątkową, zarabiałam zawsze więcej, zostałam oszukana finansowo i emocjonalnie

emocjonalnie sobie poradziłam, finansowo mam teraz b. duże kłopoty

NIE PODPISUJ KREDYTU, taka jest moja rada i przestroga



podpisuje sie pod tym !! :cry: najpierw trzeba odbudowac zwiazek, zaufanie a z domem zawsze sie zdazy....po co sobie jeszczebardziej zycie komplikowac? slyszakam ze uzaleznienie od internetu czy panienek ciezko sie leczy...jest dluge i wymaga nielada zaparcia...dom tu nic nie da!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Tymczasem1972 » 27 sie 2009, o 08:32

"najlepszą drogą od odciągnięcie mnie od nałogu będzie absorbujące zajęcie, np. budowa domu, ale musisz najpierw podpisać wniosek, bo sam nie mam zdolności kredytowej na spłatę kredytu

odwraca uwagę od problemu internetowych znajomości?
chce ja zatrzymać przy sobie zobowiązaniami, bo boi się, że związek się sypnie?
chce utrzymywać związek dla korzyści materialnych, bo sam nie jest przedsiębiorczy i nie radzi sobie finansowo, a w razie rozwodu majątek dzieli się na pół?
imponuje mu życie w wyższym standardzie materialnym i chciałby poprawić sobie swój status, żerując na zarobkach obrotnej żony?
chce wykazać swoje staranie się dla związku, żeby mieć przeciwwagę, jak się go będzie dalej czepiać netowych znajomości?
mieszanka wyżej wymienionych plus innych? "

Buiscuit zmroziło mnie po przeczytaniu........ Kolejny kubeł zimnej wody na głowę. Niestety może to być prawda..... ;-(

Dołączając do tego to co napisała Abssinth o uwiązywaniu sobie kogoś w celach czysto nazwijmy to "gospodarczych" daje niewesoły obraz.

Co do budowy w liście do mojego męża napisałam, że dom nie jest i nie może być lekarstwem na problemy małżeńskie, czyli dokładnie to co mi radzicie.

Boże jak dobrze, że nie byłam jeszcze tak zaczadzona, żeby podpisać papiery..... Jakiś tam wewnętrzny hamulec załączył się w odpowiednim momencie. Sprawa kredytu ciągnie się zresztą od marca, kiedy mój mąż pierwszy raz zaczął mnie namawiać na niego. Sądził nawet, że będąc w ciąży łatwiej mi będzie się zdecydować na podpisanie papierów i tu się pomylił. Bo kobiety ciężarne chcą zapewnić 100% maksymalnego bezpieczeństwa również finansowego sobie i dziecku. A poza tym na moim stanowisku nie było wiadomo czy szefowie zechcą poczekać czy nie przyjmą kogoś nowego do pracy. Dopiero miesiąc temu otrzymałam zapewnienie od dyrekcji o przyjęciu mnie na to samo stanowisko po macierzyńskim.

Ech...


Wczoraj po przyjściu z pracy mój mąż wziął się do pracy zamiast za tradycyjną popołudniową drzemkę. Posprzątał w domu, naprawił kompa - byłam w szoku. Potem skasował konto na NK i włączył prywatną komórkę (dotąd wyciszoną) na normalny tryb. Chwilowy przejaw dobrej woli czy rzeczywista odmiana- zobaczymy. Jeden dzień to za mało, żeby cokolwiek powiedzieć.
Dziś rano już nie był taki pracowity - nie poszedł do pracy bo był zdołowany i zmęczony całą sytuacją (sic)....

Za to u mnie lepiej - pierwszy raz od wielu dni poszłam spać bez chlipania w poduchę i przespałam ciurkiem 5 godzin w nocy. Rano obudziłam się bez bólu głowy. Wraz z wysłaniem listu zrzuciłam z siebie spory ciężar i czuję się teraz znacznie lepiej.

Taka prosta a skuteczna terapia.......

Pozdrawiam

T.
Tymczasem1972
 
Posty: 45
Dołączył(a): 10 sie 2009, o 10:50

Postprzez cvbnm » 27 sie 2009, o 08:52

czyli dom to jest wylacznie jego pomysl?

swietnie sie zachowal. fair. (usunal konto itd)
ma zbytwiele do stracenia... zeby teraz ryzykowac
cvbnm
 

Postprzez Abssinth » 27 sie 2009, o 08:53

osszz kurna biedaczyna....:ironia doglebna:

dobrze, ze Tobie lepiej :)

trzymaj sie cieplo,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Tymczasem1972 » 27 sie 2009, o 09:34

Dom to nasze wspólne marzenie, tyle że on jest bardziej "napalony" niż ja na budowę. Dla mnie to była raczej "pieśń przyszłości" a nie sprawa na już. On od początku załatwiał wszystkie formalności związane z działką i budową, projektem, uzgodnieniami, pozwoleniem na budowę itd. Nabiegał się za tym nie powiem dlatego był bardzo rozczarowany, kiedy nie zgodziłam się na kredyt sugerując budowę etapami w miarę własnych możliwości finansowych.
Tymczasem1972
 
Posty: 45
Dołączył(a): 10 sie 2009, o 10:50

Postprzez woman » 27 sie 2009, o 09:35

biscuit napisał(a):nie mówię, żeby odeszła od męża, żeby go skreśliła całkowicie

ale mają kryzys w związku, ona nie ma do niego zaufania, bo on szuka rozrywki poza związkiem, w necie, ona jest w ciąży, a budowa domu byłaby finansowana kredytem spłacanym głównie z jej środków

wg mnie zaufanie należy najpierw odbudować
skoro go nie ma, to po prostu nie ma

spektakularnie akcje podpisywania wniosków kredytowych go nie stworzą
stworzyć go może wzajemna bliskość, intymność, troska, uważność i inne DARMOWE całkiem rzeczy

a nawet jeśli jego intencje są z założenia dobre
chce zerwać z nałogiem rozrywek netowych, chce zrobić coś dobrego dla rodziny, zrekompensować niedostatki i urazy i wybudować dom

to jego wiara, w proponowaną przez siebie metodologię "odbudowy" relacji małżeńskiej, jest wręcz szkodliwa
metoda dosłownie pojmowanej budowy relacji poprzez łopatę i cegły jest wg mnie iluzoryczna i złudna
być może określa też poziom jego świadomości problemu

zaufanie odbudowuje się bowiem całkiem innymi środkami, jak już napisałam powyżej, wg mnie wystarczyłyby same DARMOWE, których potencjał nosi w sobie

Kurcze, wyjęłaś mi to z ust! Podpisuję się pod każdym słowem.
Budowa domu na kryzys, to tak jak na kryzys "zrobienie" sobie dziecka.
Przepraszam, że tak mówię Tymczasem, wiedząc o Twojej ciąży :(

Dobrze, że mąż skasował konto, ale jak widać wiele go to kosztowało...nie poszedł do pracy...szok....a na dom zarobić trzeba :roll:
Tymczasem, przytulam Cie mocno..może to dobry objaw, a może tylko chwilowy zryw, nie wiadomo.
Oby szło ku lepszemu :pocieszacz:
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Tymczasem1972 » 27 sie 2009, o 12:51

No niesamowite - właśnie dostałam list od męża w odpowiedzi na mój list. Dziwne to: śpimy w jednym łóżku a komunikujemy się ze sobą poprzez maile.
W każdym razie pisze, że został w domu, żeby wszystko przemyśleć, jest mu bardzo przykro że mnie zranił, chociaż bardzo kocha, obiecuje że postara się być dobrym mężem i ojcem, bardzo cieszy się na narodziny naszego drugiego syna i.............. dalej będzie mnie namawiał na podjęcie wspólnego trudu i budowę domu (sic)

Cieszę się ale do odbudowy zaufania jeszcze daleko. Gdzieś w środku tkwi głęboka rana, która musi się wygoić a na to potrzeba czasu. W każdym razie tali list to swego rodzaju plaster na ta ranę......
Tymczasem1972
 
Posty: 45
Dołączył(a): 10 sie 2009, o 10:50

Postprzez limonka » 27 sie 2009, o 21:32

Tymczasem1972 napisał(a):No niesamowite - właśnie dostałam list od męża w odpowiedzi na mój list. Dziwne to: śpimy w jednym łóżku a komunikujemy się ze sobą poprzez maile.
W każdym razie pisze, że został w domu, żeby wszystko przemyśleć, jest mu bardzo przykro że mnie zranił, chociaż bardzo kocha, obiecuje że postara się być dobrym mężem i ojcem, bardzo cieszy się na narodziny naszego drugiego syna i.............. dalej będzie mnie namawiał na podjęcie wspólnego trudu i budowę domu (sic)

Cieszę się ale do odbudowy zaufania jeszcze daleko. Gdzieś w środku tkwi głęboka rana, która musi się wygoić a na to potrzeba czasu. W każdym razie tali list to swego rodzaju plaster na ta ranę......


to napewno jakis postep..CZEKAJ I OBSERWUJ!!!!!!!!!!! NIE podejmuj jednak zadnych decyzji...dom nie ucieknie...buziaki!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez ewka » 28 sie 2009, o 09:50

Tymczasem1972 napisał(a):Dziwne to: śpimy w jednym łóżku a komunikujemy się ze sobą poprzez maile.

Może i dziwne... ale najważniejsze, że się komunikujecie. Że jest sposób.
Trzymam kciuki
:ok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez caterpillar » 28 sie 2009, o 11:21

Tymczasem tez uwazam ,ze najwazniejsze ,ze sie komunikujecie..ja tez kiedys robilam to za pomoca listow :bezradny: :wink:

nie wiem czy jego zmiana to podstep czy nie ale gratuluje rozwagi i wstrzymania sie z kredytem..bardzo mi sie podobalo czyjes tu stwierdzenie,ze ani dziecko ani nowy dom nie jest sposobem na kryzys.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Tymczasem1972 » 28 sie 2009, o 13:58

Teraz patrząc na całą sprawę coraz bardziej z dystansu choć nie bez emocji (pewnie jeszcze długo nie dane mi będzie spojrzec na to wszystko na chłodno) widzę, że popełniłam mimo wszystko kilka błędów.

Po pierwsze - kiedy znalazłam zdjęcie rozebranej babki na jego skrzynce trzeba było zamiast się rozklejać i załamywać po prostu postawić sprawę jasno: albo zrywasz z tym albo wynocha z domu. Widok zapłakanej i załamanej żony niestety nie jest dla facetów wystarczająca motywacją do zmiany. Pomimo przeprosin nie powstrzymało to mojego męża (przy najbliższej nadażającej sie okazji) od umówienia się do knajpy z inną laską kiedy byłam na delegacji. Jak również nie przestał wysyłac zaczepnych maili typu "ładne masz cycki" do lasek na NK. Słowem moje cierpienie mu lata nie powiem gdzie.

Po drugie: kiedy dobrałam się do hasła na NK i przeczytałam o planowanym spotkaniu a potem potwierdziłam to jeszcze telefonicznie (nie było go cały wieczór na stacjonarnym w domu, a na komórce nie było zasięgu bo siedział w knajpie z piwnicami, gdzie własnie nie ma zasięgu itd) trzeba było działać od razu: wysłać mu jeszcze z delegacji list z żądaniem, żeby sie wyprowadził z domu zanim przyjadę i już. Udawanie, że o niczym nie wiem było bez sensu, bo on i tak zorientował się, że wchodze na jego konto na nk a brak mojej zdecydowanej reakcji przypisał (byc może) cichemu przyzwoleniu na takie zachowanie.

Po trzecie: kiedy incydent z wyciszoną komórką przelał szalę goryczy trzeba było go pogonić a nie wdawać się w jałowe dyskusje. Potem dopiero pomysleć czy dać szanse czy nie. Jeżeli by mu zależało walczyłby o nas, ale przynajmniej byłoby jasne, że nie żartuję. Samo informowanie gościa, że cierpię raczej nie robi na nim wrażenia, na facetach robią większe wrażenie czyny i bardziej sie przejmują, kiedy kobieta jest chłodna i zdecydowana niż rozklejona i załamana.

To tak na przyszłość (dla mnie i dla innych z podobnym problemem) bo nie wiadomo co będzie dlatego lepiej wyciagnąć wnioski i spisać je od razu niż potem znowu robić z siebie męczennicę.

Pozdrawiam

T.

:-)
Tymczasem1972
 
Posty: 45
Dołączył(a): 10 sie 2009, o 10:50

Postprzez cvbnm » 28 sie 2009, o 14:11

tak. ale mnie jednak dotyka troche fakt, ze meskie wyskoki to wciaz jest 'sprawa kobiety"
jej cierpienie.
mnie troche zalamuje, ze to nie wynika z faceta, ta chec przestania, ...tylko to trzeba wyegzekwoawac, jak u dziecka.

niby racjonalnie sie z tym zgadzam, ale emocjonalnie tego jakas czesc mnie nie akceptuje. nie klei mi sie
pewnie zbyt idealistycznie podchodze do tego, ale zdaje mi sie ze dopoki nie bedzie to jego osobista sprawa, a jakis rodzaj kompromisu zeby zona byla zadowolona, to nie jest do konca fair.
cvbnm
 

Postprzez biscuit » 28 sie 2009, o 14:41

utrzymując pokątną znajomość z żonatym mężczyzną dowiedziałam się jaką inwencję kombinatorską ma inteligentny mężczyzna

ja nie odkryłam zdrady u mojego męża, dowiedziałam się jakiś czas po tym, gdy odszedł

przeraża i zniesmacza mnie kontrolowanie
nie zamierzam tego robić

nie wiem, jakbym się zachowała, gdybym coś takiego odkryła
nie wiem po prostu...

ale wiem, że nie dla mnie mężczyzna kombinator
mężczyzna, którego musiałabym trzymać na smyczy, do którego nie miałabym zaufania, nie umiem wogóle obsługiwać relacji jakichkolwiek, bez zaufania

ja mogłabym chyba tylko prawdziwie porozmawiać, a nie stosować techniki manipulacyjne, czy jakieś skuteczne formy nacisku, a potem weryfikować czy działają

mam nadzieję, że ten Twój list to był ostatni raz, kiedy musieliście ten temat poruszać, że nie będziesz musiała latać za nim z peryskopem, obserwować komórek, kompa, podejrzewać, sprawdzać,

bo taka codzienność mnie przeraża...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez magdi » 28 sie 2009, o 18:27

Gratulacje za list i za przemyślenia, jesteś dzielną i według mnie niesamowicie silną osobą :oklaski:

W odniesieniu do Twoich przemyśleń - to wszystko czego nie zrobiłaś wcześniej możesz zrobić teraz, jeżeli znowu wywinie jakiś numer. Może to go zaszokuje, najpierw płacz i załamanie, a potem przełom i silna baba, która nie pozwoli sobie wejść na głowę :nerwus:

Nie podoba mi się to co Twój mąż napisał, że nadal będzie namawiał Cie na podjęcie wspólnego trudu i budowę domu. Ja rozumiem, że to Wasze wspólne marzenie, ale dlaczego masz je Ty finansować, bo tak by było. Jeżeli on również chce budować dom, to niech on weźmie kredyt na siebie, albo najpierw rozdzielność majątkowa, potem Ty bierzesz kredyt, a on niech buduje. Chodzi mi o to, że po jego wyskokach powinnaś się jakoś zabezpieczać, bo nigdy nie wiesz co nowego wykombinuje i jak długo będzie między Wami dobrze.

A jeśli chodzi o to co napisała biscuit, to mnie też przeraża perspektywa życia, w którym musiałabym cały czas sprawdzać męża, ale biorąc pod uwagę dotychczasowe zachowanie Twojego męża, to obawiam się, że nie będziesz miała innego wyjścia, oczywiście na początku pewnie będziesz go sprawdzać często a później coraz rzadziej, aż w końcu przestaniesz, ale będzie to proces długotrwały.

Pozdrawiam i ściskam :pocieszacz:
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Tymczasem1972 » 30 sie 2009, o 21:54

---------- 21:54 30.08.2009 ----------

Rodzinny weekend w górach za nami a wraz z nim nowe przemyślenia i obserwacje.

To wszystko, co przed tą całą historią denerwowało mnie u mojego męża tylko trochę teraz, po tej całej historii doprowadza mnie do szewskiej pasji. Wyraźnie jakby z innej perspektywy zobaczyłam jak funkcjonuje nasze małżeństwo i przeraża mnie to co zobaczyłam, bo uważam, że sama się do tego przyczyniłam. Otóż jestem z tych, co nie rzucają komendami typu: zrób to czy tamto do męża, ale oczekują inicjatywy z jego strony. Niestety kiedy takiej inicjatywy brak (a tak się dzieje najczęściej) wymuszanie działania jest nieodzowne, a ja nigdy tego nie robiłam całą robotę biorąc na siebie w duchu cierpiąc. Efekt jest taki, że weekend spędziłam częściowo na pracach typu gotowanie, zmywanie, pakowanie nie doczekawszy się pomocy a mój mąż tymczasem przesiedział większość czasu przy kompie na grze komputerowej (podobno). W duchu liczyłam, że będzie mi chciał wynagrodzić niedawne krzywdy i wykaże się inicjatywą, ale się nie doczekałam.
I znowu poczułam się oszukana.
Pomyślałam, że w moim życiu już nic się nie zmieni i zawsze tak będzie jak przez ten weekend.

I pomyślałam również, że miałam wielką szansę, żeby coś zmienić w moim życiu, ale jej nie wykorzystałam. Gdybym jednak rozstała się z moim mężem miałabym szanse na nowe życie (on zresztą też). Może spotkałabym na swojej drodze kogoś, komu mogłabym zaufać nie zastanawiając się co właściwie robi godzinami przed komputerem. Może wspólną pracą zbudowalibyśmy nowy dom a ja nie miałabym przy tym poczucia nierówności nakładu pracy i finansów. Może, może może............
Tymczasem1972
 
Posty: 45
Dołączył(a): 10 sie 2009, o 10:50

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 220 gości

cron