---------- 08:19 17.03.2011 ----------
Cat ja miałam odwrotnie wydawało mi się że ktoś jest fajny a nie był, to zdecydowanie częściej...a jeśli nawet było tak jak mówisz nie przyszłoby mi do głowy powiedzieć czegoś takiego...wiesz zdarzało się że musiałam powiedzieć mojej koleżance coś o niej, coś od czego mogło jej się zrobić nieprzyjemnie ale tak dobierałam słowa żeby jej nie zabić:)
Cat psychotekst to psychotekst, ja pisałam zdaje się wiele razy że miałam depresję, to że teraz piszę w innym dziale to nie znaczy że tamte problemy znikneły, nawet nie wiem czy nie moment dalej, jedną stronę lub dwie pisałam Mahice że chyba znowu depresja wróciła i np łada pogoda w takim wypadku nijak nie pomoże...
Mnie dziwi takie zakładanie skoro ja mam tak to czemu ona ma inaczej, takie myślenie jest mi obce, skoro ja byłam szczęśliwa jak byłam młoda miałam małe dzieci no to ona też powinna być...
Mówisz że moja reakcja Cię dziwi, a niby jak reaguje człowiek zaatakowany? któremu się mówi Twoje problemy to pierdoły, nie masz prawa się tak czuć już pomijając te minimalizujące problem określenia jak rozkapryszenie i muchy w nosie? każdy w takim momencie przyjmuje postawę obronną...To że ktoś w realu po tzw "dojebce" dalej się uśmiechał i normalnie rozmawiał nie znaczy że tego nie przeżył, nie było mu przykro albo czuł niesmak, ale tego po prostu nie powiedział bo może nie chciał się narazić właśnie na gorącą dyskusje jak tu alboTwoje zdziwnienie...
A szczerość hmm no nie zawsze można zwalać na szczerość bo ja bym to inaczej nazwała...
Wiesz mam taką koleżankę z którą jakbym się nie gryzła w język to bym się ciągle kłóciła, kiedyś się nie ugryzłam i prawie się kontakt urwał!
Otóż ta koleżanka co chwile stosuje takie dojebki i zasłania się szczerością np ale Ty masz nogi takie kołki prawda? albo "zawsze miałaś kawał brzucha"
albo co do dziecka " Wasza nie chodzi no nasza o tym czasie już tuptała"
" macie 5mm obrączki? no my mamy 4mm bo uważamy że 5 są cynolskie"
i tak mogę pisać i pisać i pisać:)
To co ona uprawia jest trochę na inne płaszczyznie ale tak mi się skojarzyło, też ciągle muszę walczyć żeby nie powiedzieć że jest przykra...
No może Limonko ale na to też wpływa każdego indywidualna historia z drugiej strony nie przeginajmy też w tą stronę bo wiem jak ciężko jest innym np moim koleżankom jak nie ma kasy, jakie konflikty rodzą się w związkach sfrustrowanych ludzi którzy ciągle walczą żeby przetrwać...mówimy o pieniądzach ale czy to jedyny mój problem, no nie przecież...
Woman pisze że w kłopotach się mobilizuje i jest silna, nie można też powiedzieć że ja jestem słaba, przetrwałam nie jedne zawirowania, wspierałam męża, a w sytuacjach jakiejś nagłej awarii np mój ojciec pijany pędzący autem w nieznanym kierunku kiedy mama nie umiała nie wrzeszczeć na niego przez fon, tylko ja umiałam zachować zimną krew, kontakt z nim itp
Więc uważajmy żeby znowu nie popaść w skrajność bo Bianka jest słaba i pierdoły ją zabijają...
No a tak swoją drogą Cat naprawdę zastanawia mnie jak Ty i Woman i każdy kto tak odbiera świat mierząc swoją miarą odbiera ludzi kompletnie "ześwirowanych" w sensie aktualnie chorych np w dziale depresji, kiedy nie ma na pozór oczywiście żadnych problemów, chodzą do szkoły, pracy a w domu po prostu zdychają nie wiadomo czemu? ja np wstrzymuje się z pisaniem jeśli nie rozumiem, czytam dalej żeby człowieka zrozumieć, poznać, bo przecież z czasem dopiero dowiadujemy się więcej...
Jeszcze coś co mi się nasuwa to powierzchowność, lizanie problemu z wierzchu np piszę że zle się czuję w jednym miejscu, gna mnie gdzieś, z drugiej strony potrzebuję korzeni... i teraz czytający myśli sobie co ona chrzani JA się czuję świetnie u siebie w domu...no ja nie umiem tak patrzeć na problemy innych...
Skoro takie mam samopoczucie to jasne jest że to coś jest głębiej, że problem nie polega na przytulności mieszkania...nie wiem czy dobrze przekazałam to co chciałam, dużo mi się kotłuje teraz w głowie...
A kotłuje się bo mam chaos wewnętrzny a nie problemy typu nudzi mi się i nie wiem co dziś robić czy pomalować paznokcie czy nie:/
---------- 08:25 ----------
woman napisał(a):Chociaż i tak uważam, że oprócz przykrych doznań moje i Caterpillar "niemilczenie" dało Biance jednak jakiś inny ogląd sytuacji i pokazało jak inni mogą Jej osobę postrzegać.
Woman ja pełnię w rodzinie rolę czarnej owcy i wierz mi że nie było tak iż do tej pory myślałam że wszyscy o mnie dobrze myślą:) zbyt często spotykałam się z niezrozumieniem dlatego Twoje słowa i Cat podziałały tak jak u Sanseviery kiedy jej mąż powiedział coś podobnego do tego jak mówił jej przmocowy ojciec...
Na mnie kopniaki nie działają bo dostałam tak wiele kopnioków, tak wiele stresu, adrenaliny że potrzebuję wyciszenia i czegoś zupełnie odwrotnego...np ekstremalne sporty czy rollercoster na którym wyzwalają się silne emocje to nie dla mnie, bo poziom stresu mam bardzo wysoki...
---------- 08:30 ----------
w domu byłam od zawsze ignorowana , traktowana jak ta mała smarkata ktora nie ma nic do gadania, moje problemy były BAGATELIZOWANE i MINIMALIZOWANE..byłam najmłodsza, rodzeństwo starsze o 9 i 11 lat i wiecznie udziecinniana, no i oświeciło mnie, pisząc to już wiem dlaczego tak Woman mnie to uderzyło! dostałam tu to co dostawałam w domu...
Wiesz że mój brat mi powiedział "że dzieci mają dzieci" czyli ja:) lat 28...a to tak na marginesiku...bo oczywiście nie oddaje zaznaczam w całości jak to było i jest..