przyszedł...

Problemy z partnerami.

Postprzez Szafirowa » 25 cze 2008, o 21:22

Wiem, że to nie są zwykłe sprawy Zizi ... i szczerze wolałabym poprosic kogokolwiek, choby sąsiada.
Masz przecież sąsiadów ?
Swoich rodziców, rodzeństwo. jego rodziców nawet, a nie jego !
On nie jest jedyny na świecie.

Jeśli się już zdecydowałaś, to nie dopuszczaj go do swego wnętrza - nie pozwalaj, żeby widział Cię w takim stanie, bo on nie zasługuje na takie zaufanie i otwarośc.
Jeśli chce - niech pomaga w zwykłych sprawach, ale od tych niezwykłych każ mu trzymac się z daleka.
To nie jest przyjaciel.
Czy i Ty będziesz gotowa w takiej sytuacji nieśc mu bezinteresowną pomoc, kiedy będzie wypłakiwał zawód miłosny na Twoim ramieniu ?

Co Twój terapeuta mówi wobec tego o Twoich stanach, odczuciach ?
Jak ocenia postępy terapii ?
Jak ocenia Twoją równowagę ?

Zizi - boję się, że stoisz na skraju przepaści, mówisz nam: ach jaki piękny widok, a w głębi ducha planujesz postąpic jednak krok naprzód.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez zizi » 25 cze 2008, o 23:18

Szafirowa nie bój sie.Nie planuję skoku.....

Jest mi smutno,jestem wypompowana...ale podnoszę się.

Dziś podjęłam trudną decyzje......i chce w niej wytrwać.

Szafirowa masz rację ....kaktus nie zasługuje na moje zaufanie!
Już do niego nie zadzwonię gdy będę smutna.Nie dopuszczę go do siebie.

Niestety na rodzinę nie mogę liczyć.Nie ma nikogo kto chciałby i mógłby mi pomoc :cry: Ale do tego przez lata już się przyzwyczaiłam.
Po sąsiadach tez głupio chodzić i mówić co sie ze mną dzieje...

Muszę sobie poradzić sama.
"Umiesz liczyć....licz na siebie"


A terapeuta co ma mówić?....po prostu towarzyszy mi w moich zmaganiach.
Trzy miesiące od rozstania po dwudziestu latach razem to nie jest długi czas....

Agik rozprawy nie było.....odwołałam....nie napisze tu dlaczego.Na razie tak będzie dla mnie lepiej....Kaktus płaci systematycznie.
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Orm Embar » 25 cze 2008, o 23:35

Cześć Zizi,

Dawno nie czytałem co tam u Ciebie - ale stale jak widziałem Twój nick, słałem Ci tony życzeń rozwiązania problemu...

Zizi, przychodzi taki dzień, że ból mija - jakoś wszystko się wypala, kończy, blednie, rozwiewa jak siwy dym. Pewnego dnia przebolejesz, odpuścisz sobie, pogodzisz się z rzeczywistością (ale NIE poddasz się jej z rezygnacją!) i po prostu pójdziesz dalej w swoje życie.

Niewykluczone, że już teraz masz chwile, kiedy jaśnieje Ci niebo i myślisz sobie "OKej, poszedł w cholerę, ale życie się nie kończy i tyle jeszcze piękna na tej ziemi do przeżycia" - a potem wraca ból... Wiem, że ja tak miałem - najpierw miałem tylko chwile spokoju, potem całe długi okresy, potem tylko chwile powrotu do Ciemnicy ;-) a teraz ... pamięć zostaje, ale nabieram szalonej odwagi i chęci, żeby wgryźć się w życie i o nie powalczyć...

3mam kciuki!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez agik » 25 cze 2008, o 23:41

Zizi

Nie wiem już co powiedzieć :(
Tyle czasu minęło odkąd piszesz na forum, a jesteś w tym samym miejscu. No prawie tym samym...

Ciagle od niego zalezna, ciagle z nadzieją. Masz rację,ze nadzieja Cię niszczy. To jest właśnie tak przerażajaco smutne. Niszczy Cię, a Ty sie jej trzymasz.

Zizi, a co Ci da, ze nie wystąpisz teraz o rozwód? Kolejne dni, tygodnie i miesiace przeradzające się w lata? :( Czekania?
że cud, ze cos, ze obudzisz się, ze zaśniesz? :(

Broń boze nie namawiam Cie do rozwodu. Tylko ile chcesz czekać? Odbierasz sobie możliwość ułożenia sobie zycia. Spokojnego zycia może bez innego męzczyzny u boku, ale spokojnego! A nie przesyconego czekaniem na kaktusa i powolnym więdnieciem. :(

Dobrze, zę spotykasz się z psychologiem.
Tylko tyle dobrze.

:serce:

I iwesz, co jest jeszcze cholernie smutne? że od pierwszego postu, który napisałam do ciebie na tym forum mało co się zmieniło. Pogubiliście się i tak oboje zakręcili, ze zadne z Was nie umie znaleźć drogi do domu. Zamknęliscie się zupełnie na siebie. Nie tylko on jest jak ślimak. Ty równiez komunikujesz mu zupełnie inne stany, niz przezywasz.
Szkoda tylko, ze mineły az 3 lata, bo to przepaść chyba nie do przeskoczenia. Nie da się kochać za dwoje :(
I tylko w filmach miłośc zawsze zwycięża.
Pretensje, wołanie o docenienie, poczucie winy- chyba oboje to przeżywacie.
Każde z Was boi sie odsłonic

Jak się macie dogadać? Tyle czasu minęło bezpowrotnie...

K... Gdybyś nie znalazła tych cholernych listów!! :evil:
Tylko czasu nie da się cofnąć.....
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez KATKA » 25 cze 2008, o 23:54

:serce2:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez zizi » 25 cze 2008, o 23:54

:evil: :evil: :evil: co by było gdyby....?

Agik...gdybyśmy umiały cofnąć czas.....ale nie umiemy :cry:
co sie stało to sie stało......

nie martw się,że znalazłam te listy....
co to zmienia?

gdyby kaktus chciał postarać sie to zrobiłby to !





Dlatego teraz olewam go.Zwisa mi co on zrobi.

Zatroszczę sie o siebie.....Poszukam...zauważę zwykle radości dnia codziennego... do tej pory często nie widziałam nawet słońca :oops:

przez to czekanie na kaktusa umknęło mi trochę życia :evil:

Teraz to JA już nie chce kaktusa....niech spada...niech żyje sobie w tym egoistycznym świecie.


Agik myślę,że nie jestem w tym samym miejscu.Uwierz mi..odwaliłam kawał roboty w sobie.......
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez agik » 26 cze 2008, o 00:01

Zizi, ale z Ciebie przekora :)

Musisz zawsze wszystkim pokazać, ze panujesz nad sytuacją, tak? :)
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez zizi » 26 cze 2008, o 00:09

nie o to chodzi Agik.

nie chce pokazać wszystkim ,że panuję nad sytuacją......chcę wyjść z dołka....poradzić sobie sama z sobą.....robie co mogę.....

dlatego skoro nie działają moje łzy...ani przekonywanie kaktusa......to co mogę jeszcze zrobić?

nic.

więc przestaje już walczyć o niego.....
On na to nie zasługuje.

Nie zamykam na klucz wszystkich drzwi......jak kaktus zapuka ....to zobacze co ja zechcę zrobić?

Chcę wreszcie odpocząć.....
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez agik » 26 cze 2008, o 00:14

niby ok...

Tylko czemu jestem zaniepokojona?
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez zizi » 26 cze 2008, o 00:30

nie wiem Agik....może tym,że zmieniłam postawę?

nie martw sie o mnie...powinno być już lepiej :slonko: :tak:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez ewka » 26 cze 2008, o 21:23

zizi napisał(a):Teraz to JA już nie chce kaktusa....niech spada...niech żyje sobie w tym egoistycznym świecie.

Taka zmiana... no no - nie bardzo Ci dowierzam, Zizi. Coś mi mówi, że piszesz to, abyśmy Cię już nie nękały. I bardzo, bardzo chcę się mylić.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zizi » 26 cze 2008, o 23:31

Ewcia uwierz mi...nie pisze tego dla was.

chcę na prawdę uwolnić sie .....

nie wiem co będzie z nami...ale to bez sensu,żebym tak bezgranicznie czekała na kaktusa.....

On nie stara sie teraz nic!

doskonale wie,że ja chciałabym ,żeby wrócił....wyciągałam do niego rękę....znowu odrzucił mnie...

co mogę jeszcze zrobić?

nic.

najlepiej będzie dla mnie jak nie będę już zadręczać sie kaktusem.....

terapeutka powiedziała mi kiedyś,że jetem strasznie lojalna wobec niego....wciąż myślałam o nim...o tym co on czuje...jak mu pomoc ...

tyle czasu męczyłam sie...

Nie powiem ,że teraz skacze z radości.Nie...ale czuje pewną ulgę....że postanowiłam nie czekać już na jakiekolwiek gesty od kaktusa.....

Chciałabym wzmocnić sie....uwierzyć w siebie...

Dziewczyny tak na prawdę na co mi taki kaktus jakim jest teraz?????
Olewa mnie..nie szanuje...nie liczy sie z moimi odczuciami...jest oziębły i daleki...

żeby było ewentualnie dobrze jakby on wrócił...musiałby bardzo chcieć....i postarać się...

prawda?


na pewno jeszcze nie minie cały ból....jeszcze muszę borykać sie z rozmaitymi emocjami...ale bardzo chce odseparować sie emocjonalnie od kaktusa.

trochę mi ciężko...ale pogrzebałam chorą nadzieję.

postaram sie wytrwać.Postaram sie dbać o siebie i dzieci.

dziękuję wam z troskę

:buziaki:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez bunia » 26 cze 2008, o 23:39

Rana sie zagoi chodz blizna pozostanie :pocieszacz:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez agik » 26 cze 2008, o 23:45

Obyś długo wytrwała Zizi....

Zycie czeka...
Czesto to piszę- nikt nigdy nie odda tych dni smutku, zalu i beznadziei...
Trzy lata, to wielki kawął czasu.

Dobrze, ze juz dość. :serce:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 27 cze 2008, o 13:15

zizi napisał(a):Nie powiem ,że teraz skacze z radości.Nie...ale czuje pewną ulgę....że postanowiłam nie czekać już na jakiekolwiek gesty od kaktusa.....

Ja chyba też poczułabym ulgę... myślę, że dzięki temu odkleisz się od niego emocjonalnie, uwolnisz, a to z kolei pozwoli widzieć inne rzeczy i sprawy. W końcu - życie to nie tylko sam kaktus.
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 83 gości