Honest,
wiem, ze pewnie odebrana zostane zle, ale ciagle kocham tego czlowieka i tak mnie boli w srodku, ze on mnie nie----nie da sie tego opisac
wiesz dla corki nie byl zly, twierdzil, ze ja lubi. a to zabral ja do kina, a to kupil tablice do rysowania, a to pobawil sie z nia. poszedl raz na wywiadowke (wiecej nie bylo kazji, bo corka chodzi do szkoly od wrzesnia tego roku).
nie wiem co o tym sadzic, zastanawiam sie na soba, swoimi bledami
za pierwsztm razem jak sie wyprowadzil napisal mi w mailu, ze jestem idealna w jego swiecie, ze w pierscionku, ktory mi dal ciagle sa uczucia, ale ja mam ciagle problemy jakies a to, za niska samooocena, a to sprawy w sadzie (z bylym mezem podzial majatku, zwrot nakladow, widzenia z corka etc.).
ktoregos razu byla taka sytuacja, ze postanowilam abysmy na kartce spisali co sie komu w drugiej osobie podoba/co lubi a co nie. Ja napisalam, ze lubie jak gotuje, jak cos robi dla mnie i dla amelki, jak siedzimy rozmawiamy i masuje mi nogi, jak pyta o moich rodzicow etc. czego nie lubie: kiedy wychodzi jak sie nie dogadujemy, kiedy mowi, ze sie wyprowadza, kiedy krzyczy.
On jak to zobaczyl wpadl w szal, bo sam jak twierdzil napisal o moich cechach (ze jestem wrazliwa, ze podzielam te same wartosci co on, ze mam swoje zdanie etc a ze nie lubi jak to co on mowi odbieram negatywnie, ze nie tylko on chce placic za jedzenie, zebysmy wspolne konto zalozyli itp). Powiedzial, ze splycilam go, ze potrzebuje go wyraznie tylko do tego aby mi ugotowac albo co innego. Jak powiedzial o wspolnym koncie i wplacaniu pieniedzy na poczatku bylam zdziwona i troche zla wiec poszlam do lazienki odczekac, ale nic nie mowilam, nie ublizalam nic. On wsunal mi kartke pod drzwi,ze bedzie za 10 minut. Nie bylo go 1,5h wiec polozylam sie do lozka. Pozniej wszedl na chwile przeczytal ta moja kartke jeszcze raz i wyszedl. Wrocil o 4 nad ranem pijany. Zaczal sobie robic tosty jak gdyby nigdy nic. Ja sie pytam, czy on wie co robi, a on ze w ogole nie chce ze mna rozmawiac, ze to koniec, ze to co napisalam na kartce swiadczy jaka jestem glupia i prosta i, ze rownie dobrze on cos moze napisac i napisal "iza robi dobrze loda" i pokazal mi to. Poplakalam sie. Prosilam go,zeby sie uspokoil, ze zle sie zrozumielismy, ze mielismy napisac to, co sie lubi jak druga osoba robi i nie robi a nie cechy charakteru, ze przeciez w negatywach napisalam to co mi sie nie podoba, jak robi, a nie np jaka ma wade charakterologiczna.
To bylo mega trudne bo do 6 30 rano probowalam go przekonac, ale on poszedl spac (mial wtedy urlop) a ja musialam corke odprowadzic do szkoly. Przyszlam (wzielam na zadanie) czekalam az sie obudzi, glaskalam jego twarz, chcialam sie przytulic, on gdy sie obudzil powiedzial "nie iza, ciagle tak samo---czyli, ze zdania nie zmienil.
Znowu staralam sie, zeby mnie zrozumial, ze to nie tak jak mysli, ze przeciez to nie zbrodnia, ze nic okropnego przeciez nie napisalam, ze zle sie zrozumielismy nic poza tym. Jakos w koncu udalo mi sie go przekonac,ale i tak finalnie odszedl
Siedze w domu, odprowadzila corke do szkoly i nie moge sie teraz odnalezc, czuje nicoscs, brak sil do dzialania, nie podoba mi sie moj umysl i moje cialo. uwazam, ze chyba faktycznie nic nie jestem warta, bo kto zostawia cos wartosciowego? nie ma takich glupich