to już jest koniec... :(

Problemy z partnerami.

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 18 lip 2012, o 10:20

i już po wizycie ;)

pani psycholog nie dała mi rad jak zyc ale uświadomiła mi coś naprawdę ważnego- ja nie mam jakiegos wielkiego problemu z rozwodem- bo jestem swiadoma, ze zranię mojego męża ale jestem tez zdecydowana, że nie chcę dalej tak zyć- i ona widzi, że prędzej czy później ja to zrobię a to że się tego boję to normalne bo każdy boi się zmian w swoim życiu. Zresztą powiem szczerze, że temat mnie i mojego męża nie byl najważniejszy.
Najważniejsza kwestia to toksyczna relacja z moją mamą... gdy zaczęłam jej o tym opowiadać momentalnie zalałam się łzami bo takie emocje mną targały- moja mama cały czas próbuje mnie kontrolować, krytykuje mnie, uzależnia od siebie, wpędza w poczucie winy i to tak naprawdę boje się rozwodu ze względu na nią.

Mi samej terapia nie jest na razie potrzebna bo najlepiej by było gdybym na taka terapie chodziła z mamą bo to przede wszystkim ona musi się zmienić, teraz mam się uporać z rozwodem a później zobaczymy.

Powiedziałam jej tez, że obawiam się opinii środowiska bo wiem jak to będzie z zewn. wyglądało- młoda gówniara, rok po slubie i nagle jej się odwidziało- na to ona powiedziała, że pewnie ludzie beda tak myślec ale nie mam się tym przejmować bo ludzie nie wiedzą jak tak naprawdę ja się czuję- to bardzo mnie podbudowało ( zobaczymy na jak długo)
Zapytałam sie co sądzi o tym, żeby męzowi napisać w liście, że chcę sie z nim rozwieść- czy to nie jest nie fair zalatwiać to listem- odp. że ona nie moze oceniac czy to jest fair czy nie fair bo muszę to zrobić w zgodzie z własnym sumieniem a jego reakcji i tak nie uniknę jednak dzieki listowi będe mogła mu przekazać wszystko co chcę.
Postanowiłam, że napiszę ten list.

Cieszę się, że tam poszłam :)
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 18 lip 2012, o 20:42

fajnie to brzmi, co napisałaś
a więc
powodzenia w dalszych krokach :kwiatek:
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Ali'a » 19 lip 2012, o 06:17

Fajnie, fajnie. Tylko jakoś mnie kuje po oczach to:
Sandrine napisał(a):Mi samej terapia nie jest na razie potrzebna bo najlepiej by było gdybym na taka terapie chodziła z mamą bo to przede wszystkim ona musi się zmienić, teraz mam się uporać z rozwodem a później zobaczymy.

Mamy nie zmienisz. Ona ma problem, ale nie Ty go naprawisz. A przez to, że mama ma problem, to i Ty go masz, bo jej zachowanie nie pozostało (jak zresztą sama mówisz) bez wpływu na Ciebie.
Teraz uporasz się z rozwodem, ale problem nie zniknie. Bo kolejny partner, który się "pojawi" najprawdopodobniej też będzie z "problemem". I koło będzie się daje toczyć... W końcu kilka stron wcześniej pisałaś, ze jesteś kobietą, która kocha za bardzo.
Avatar użytkownika
Ali'a
 
Posty: 44
Dołączył(a): 14 lip 2012, o 18:37

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 07:36

o, to ja przeczytałam nieuważnie :(
życząc powodzenia w dalszych krokach
miałam na myśli również to
że w dalszej terapii

to nie mama ma problem z sobą
to Ty masz problem z nią
a skoro Ty masz problem z nią
to terapia potrzebna jest Tobie

jak również
potrzebne Ci będzie wsparcie
w trakcie rozchodzenia się z mężem
jeśli nie będziesz go miała, możesz się poddać
pod naporem choćby najmniejszej przeszkody
jak na przykład matczyna krytyka

ale właśnie
KTO orzekł
że Tobie samej terapia nie jest na razie potrzebna?
Ty czy psycholog?
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 07:45

a wogóle
orzekanie po jednym spotkaniu
czy terapia jest potrzebna czy nie
podczas gdy osoba przychodzi z takimi problemami
jak Ty opisałaś swoje tutaj na forum
sorry
ale wydaje mi się nieprofesjonalne
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 19 lip 2012, o 08:12

źle to ujęłam. Terapia nie jest potrzebna mi samej- tzn. jeśli ja bede chodziła na terapię to nauczę się radzić sobie z mamą ale mama nie nauczy się radzić sobie z nową sytuacją w której już nie może kontrolować swojej córki. Dlatego jeśli chcę aby nasze stosunki były przyjacielskie powinnam namówić ją na wspólną terapię. To jest zdanie psychologa.
Bardzo chciałabym namówić mamę na terapię ale wiem ze to nie będzie łatwe bo ona się po prostu obrazi.
Co do kochania za bardzo... tak jak wspomniałam wcześniej na spotkaniu nie rozmawiłam za dużo o moim mężu, tylko skupiłysmy się na relacjach z mamą- bo toksyczność naszych relacji miała duży wpływ na to, że męża "kochałam za bardzo"
Psycholog powiedziała, że mój problem jest złożony i trzeba będzie nad nim pracować etapowo.
Na razie w ramach wsparcia około rozwodowego zaproponowała mi konsultacje- a później pokieruje mnie do odpowiedniego terapeuty- najpierw chce mnie lepiej poznać.
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 08:26

no to ja mam zdanie wręcz przeciwne
do tej Pani
wg mnie na tym etapie terapia potrzebna jest przede wszystkim Tobie
masz nie odciętą pępowinę wg mnie to raz
masz sytuację kryzysową związaną z odchodzeniem od męża to dwa
i te sprawy są ze sobą POWIĄZANE
trudno Ci odejść od męża z powodu nie odciętej pępowiny z mamą

terapia wspólna z Mamuśką
w celu nawiązania przyjacielskich stostunków
to wg mnie mógłby być kolejny etap

także ja już pasuję w dalszej ocenie tej sytuacji
zresztą
często mam takie spojrzenie i na inne sytuacje opisywane na forum
ludzie gnają na terapię par
podczas gdy sami w sobie są pozakręcani jak chińskie słoiki
i być może wystarczyłoby, że każdy uporządkowałby się sam
to i relacja nabrałaby odmiennego kształtu
a tak to zaczynają od doopy strony
najpierw wspólnotowość, potem indywidualność
(pomijam tutaj terapie systemowe, gdzie leczy się całe rodziny
jeśli choroba jednego, najsłabszego elementu systemu
jest ewidentnie wynikiem patologii całego systemu -
na przykład dziewczynka - nieletnia córeczka
chora na anoreksję lub bulimię)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 19 lip 2012, o 10:56

ja pójdę na terapię bo wiem że tego potrzebuję, zeby nauczyć się być szczęsliwą

a teraz robię listę wad M., trochę sie tego nazbierało... postanowiłam sobie napisać wszystko co mi w nim przeszkadzało przez tyle lat, co zrobił źle itd. bo są chwile, że ja o tym zapominam i wtedy dręczą mnie wyrzuty sumienia, że chcę od niego odejść- a teraz czytam sobie tą listę i myślę- kobieto po co Ty tyle lat z nim byłas i w ogole za mąż za niego wyszłaś? :?: :shock:
no ale Polka mądra po szkodzie ;)
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 14:05

a czy czasem nie przesadzamy z tymi terapiami? psycholog to lekarz dusz, a u Sandrine widac ze wie czego chce, niepewnosc przy podejmowaniu decyzji jest zawsze ale to nie powod zeby isc i pytac terapeute co z tym zrobic... dlatego sluszne wydaje mi sie zdanie psycholog ze to matka ma przyjsc, bo to ona ma problem nie jej corka.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Ali'a » 19 lip 2012, o 16:56

josi napisał(a):a u Sandrine widac ze wie czego chce, niepewnosc przy podejmowaniu decyzji jest zawsze ale to nie powod zeby isc i pytac terapeute co z tym zrobic...


To czemu była w związku, który jej nie satysfakcjonuje przez 9 lat (dobrze pamiętam)?
Avatar użytkownika
Ali'a
 
Posty: 44
Dołączył(a): 14 lip 2012, o 18:37

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 20:27

Moze teraz dopiero dojrzala do rozstania? ich drogi sie teraz wlasnie rozchodza?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Ali'a » 19 lip 2012, o 20:40

Tylko czemu człowiek, który nie ma problemu jest 9 lat w związku, z człowiekiem, który mu nie odpowiada? Czy to nie problem?
Avatar użytkownika
Ali'a
 
Posty: 44
Dołączył(a): 14 lip 2012, o 18:37

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 20:44

jeśli Sandrine uzna, że nie ma problemu
albo że poradzi sobie z nim sama
to nie będzie po prostu chodzić na terapię 8)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 20:51

wczesniej chyba jej odpowiadalo, czlowiek z czasem do czegos dojrzewa, zmienia priorytety...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Ali'a » 19 lip 2012, o 20:55

W sumie nie nam oceniać czy odpowiadało czy nie, ale ja to odebrałam z pierwszych postów zupełnie inaczej.
Avatar użytkownika
Ali'a
 
Posty: 44
Dołączył(a): 14 lip 2012, o 18:37

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 192 gości