Sansevieria napisał(a):.....Zupełnie innym człowiekiem się nie stanę. Może gdybym była 20 lat młodsza, schemat reagowania byłby mniej usztywniony i dałby się zmienić. A może nie. To kwestia czysto teoretyczna.
W naszym małżeńskim konkrecie też oboje mamy jakieś sztywne schematy. Nasz związek był, jest i pozostanie dysfunkcyjny w porównaniu do "idealnego wzorca związku". Bo tacy oboje jesteśmy. Dla naszego małżeństwa istotne jest, żeby te nasze dysfunkcyjności nas wzajem nie unieszczęśliwiały. Niektóre pozostaną na zawsze, bo tak się ułożyło, że nam (konkretnym) pasują. I dlatego nie tyle istotne jest to, że mam reakcję "JA z TYM coś zrobię" (bo taką mam na pewne sytuacje niczym pies Pawłowa), ile ciąg dalszy. Na ile jestem świadoma swojej bezradności i na ile mi ona dolega, na ile tą bezradnością i wynikającą z niej agesją walnę w obiekty niewinne bądź w siebie, na ile zacznę "ustawiać" życie męża itd.
Sansevieria napisał(a):2. ostre parcie na zmienienie drugiego człowieka, z którym współżyjemy na codzień. Samo parcie po prostu jest. Pojawia się. Jak już napisałam, nie z pojawianiem się mam szansę walczyć, tylko z tym, co dalej z tym robię. Jesli zaakceptuję fakt, że się takie coś pojawia, mogę to skutecznie (coraz skuteczniej - ćwiczenie czyni mistrza) dostrzegać w momencie pojawiania się, nie wprowadzać w życie i mieć nadzieję, że to mi wejdzie w zwyczaj, a w efekcie że sobie może kiedyś zaniknie...
Sansevieria napisał(a):.....Struktura charakteru nie jest aksjomatem. Zatem można spokojne przyjąć, że w ogóle nie istnieje coś takiego, jak neurotyczna struktura charakteru. Bardzo wygodne, ponieważ pozwala się nie zajmować czymś dołującym na wejściu, na co na dodatek nie ma się wpływu....
doduś napisał(a):mam takie poczucie, że slogan "jezyk nienawisci" powstał po to, żeby oderwać oderwać i nadać pozornie "osobne życie" czemuś, co tak naprawdę w moim odczuciu powinno przynależeć do konkretnej osoby. NIenawisć to uczucie, samo nie jest bytem bez osoby, która je przeżywa. "Język nienawiści" to stworzenie bytu na potrzeby powiedzenia "ja się nim nie posługuję" i udawania, ze mnie to nie dotyczy. Dla mnie głębokie bleee. a i jeszcze jedno, w chrześcijaństwie nienawiść to grzech ciężki. Więc jak nienawidzę, to grzeszę, ale jak posługuję się "jezykiem nienawiści" to jakby rozmydla się odpowiedzialność moralna. Jeszcze drugie bleee
Powrót do Problemy w związkach
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 214 gości