przez Płącząca Perła » 21 paź 2010, o 17:15
Cześć dziewczyny, kilka dni mnie nie było, więc dopiero teraz wszystko odczytałam. Mamy wreszcie remont w domu i wszystko jest w takim stanie, że ciężko jest gdzieś spokojnie odpisać.
Ogólnie nawiązując do tego wszystkiego co napisałyście to wszystkie macie trochę racji. Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że ideałem nie jestem, jednak wychowywanie bez miłości w patologicznej rodzinie, śmierć ojca i 5 letni związek, w którym okazało się, że byłam zdradzana zrobiło swoje i nie potrafię do końca zaufac swojemu męzowi. Do tego nie mam na kogo liczyć więc wszystkim się potwornie martwię, bo wiem, że może przyjśc czas kiedy będę zdana tylko na własne siły, a teraz jestem odpowiedzialna za mojego dzidziusia też. To wszystko troszkę mnie przerasta mówiąc delikatnie, a mój mąż mi tego nie ułatwia. Są momenty kiedy jest ok, świetnie się dogadujemy, ale często ma być tak jak on chce i reszta się nie liczy. Co do rozmowy to włąsnie on nie chce normalnie ze mną rozmawiac, bo swoje racje uwaza za jedyne. Nie przyjmuje kompromisów, kiedy to ja często staram się znajdowac alternatywne wyjścia z sytuacji. A najgorsze jest to, że zazwyczaj nie dotrzymuje słowa.. obiecuje inne zachowanie, a za chwilę robi dokładnie to samo, czego obiecywał nie robić. Rozmawiałam ostatnio na ten temat z jego siostrą i potwierdza moje spostrzeżenia. Ale doskonale go zna i boi się wtrącać. Bo sa dni kiedy wydaje mi sie, że mu zalezy na mnie i dziecku, a są takie, że czuje jakbyśmy nie istniały. Ostatnio mu o tym powiedziałam, co oczywiście wyśmiał. Ja mam wrażenie, że brakuje mu trochę takiego życia które wiódł przed ślubem. Wychodził kiedy chciał i gdzie chciał, nikomu z niczego się nie tłumaczył, a teraz jest całkiem inne życie, już w rodzinie, są obowiązki, trzeba z pewnych rzeczy zrezygnować bo przecież nie można mieć wszystkiego... a mój mąż właśnie wszystkie sroki próbuje za ogon łapać i uważa, że nic złego nie robi...