przez ilaa » 12 lut 2010, o 19:01
Wiem, że nie jestem bez winy. Może każde jego zachowanie jest teraz reakcją na to, co było w przeszłości, tyle że ja na codzien, poza kłótniami nie byłam nigdy taka okrutna, zimna, zdystansowana. Nigdy nie powiedziaąłm na jakiekolwiek jego stwierdzenie : A co mnie to obchodzi!??? bo przecież obchodzi. Nawet w kłótniach kiedy przyszedł i przytulił nigdy nie odepchnęłam. Zawsze sie uśmiechnęłam.. Ale wiem, że kiedy był dla mnie okrutny to wiedziałam co go zaboli i mówiłam rzeczy, które go mogły zdenerwować. Mówiłam np. ze nie zgodzę się na sprzedaż wspólnej działki budowlanej, kiedy on chciał ją sprzedać. A że jest w akcie pół na pól, to i moja zgoda jest potrzebna. Bardzo go to denerwowało. Tyle że to było w kłótniach, a tak naprawde i ja chcę to ziemię sprzedać. Kiedyś kiedy on mi pozyczyl pieniadze i zapytal kiedy mu oddam (to było w kłótni) odpowiedziałam: O jakich pieniądzach mówisz? zdenerwował się. I teraz jak gdyby on mnie denerwuje takimi chwytami. Tyle że kiedy mu zabrakło kasy i zaczęly sie problemy z pieniedzmi to ja nie mogąc patrzeć że tak go to prześladuje pożyczyłam pieniadze od kogoś (ktoś wziął dla mnie pożyczkę z banku), by zwrócic to co mu bylam dlużna. A żeby było śmieszniej naprawdę się zarżnęłam, bo nie miałam wtedy pracy, zadnego zasilku i juz jeden kredyt na glowie do spalcania i nie miałam pojęcia jak oddam komus te pieniądze. Ale najważniejsza nie byłam ja i mój problem. Byle tylko jemu pomóc. Zastanawiam się czy gdyby on teraz był bez grosza i bez pracy to czy by narazil kogos na branie dla niego pozyczki w banku by oddac mi pieniadze ktore mu dalam??? Nie majac szans ze bedzie komus mogl oddac te pieniadze. Nie wiem. Pytania retoryczne...
A więc staram się tu powiedzieć, że pewnw sprawy z przeszlości nakręcily to, co dzieje się teraz. Tyle że eśli przyszło co do czego, fakty, czyny, ja zawsze byłam lojalna, pomocna i oddana.
Jest jeszcze wiele innych problemów, między innymi moj brat, ktorego on nie znosi, bo wmówil sobie ze ten jest podly, zarozumialy i cwaniakowaty. Wiem, ze moj brat nie jest swiety, ale nie ma nic przeciwko nam, nigdy sie nie wtrącał , a moj - niemój facet wrecz na samo jego imię ma złość w oczach. Nie wiem skad w nim tyle pogardy. Nawet jeśli ktoś mnie nie lubi, nie jestem dla tego kogoś zła. Uważam, że nie mnie osądzac i nienawidzić. Każdy sam poniesie karę prędzej czy później, bo takie już to nasze życie jest..
A w nim tyle złości, a tak mało chęci wybczania, akceptacji.. Tyle złych emocji.
A z drugiej strony jego kompletnie odmienne oblicze. Pełen radości, ciepła , uczucia, wrażliwości..
Myślałam nawet czy to nie borderline? kompletnie dwie twarze..