przez Cyprian » 7 sie 2009, o 15:04
ok, wracając do tematu.
Kiedyś obawiałem się, że ona - jeżeli odejdę - zrobi sobie krzywdę.
Potem, że może nawet i dzieciom. Czasami myślę, że w ogóle z tego mogłaby wyniknąć jakaś rodzinna tragedia na wzór tych które to trafiają od czasu do czasu na łamy prasy.
Choć chyba za daleko się posuwam tak myśląc i pewnie to jest podyktowane właśnie siłą sugestii tv.
Pomijając tak skrajne aspekty, to i ja sam nie chciałbym rozłąki z małymi. Lubię je kłaść spać a jeszcze bardziej być przez nie budzony.
Perspektywa sporadycznych widzeń też nie napawa mnie optymizmem.
Poza tym jeszcze jest poczucie winy i odpowiedzialność. Nie tylko za dzieci. Jestem osobą lojalną i wobec ludzi których łączyło mnie coś więcej niż tylko znajomość trudno mi raz: źle o nich mówić, dwa: kończyć związek.
Myślałem o wyprowadzce, a przynajmniej o tym by podczas napadów szału salwować się ucieczką, ale czy to rzeczywiście jest dobre rozwiązanie?
W tym wypadku nie przejmowanie się opinią innych np sądu jest jednak według mojej opinii czymś nie tylko głupim ale i skrajnie nie pragmatycznym.
NIe lubię pragmatyzmu, ale tu idzie o coś więcej niż własny styl bycia.
Choćby z tego względu, że osoba która nie zawiniła rozkładu małżeństwa może się nie zgodzić na rozwód, a jednocześnie osoba winna nie może o ten rozwód wystąpić. O ile portal z którego korzystałem nie podawał mylnych informacji.
A w praktyce to niestety wygląda tak, że po kilku dniach od awantury mija mi całe oburzenie i już nie chce wracać do złych momentów, co jeszcze nie znaczy że wszytsko jest dobrze. Zwyczajnie mam zbyt dobre i wesołe usposobienie (choć bywam upierdliwy), by cały czas się dręczyć.
Z drugeij strony tez już nie jestem tak otwarty i wesoły jak byłem niegdyś.
Może to kwestia wieku.
Na pytanie jestem tak opanowany czy to już rezygnacja jednoznacznie odpowiedzieć nie mogę. Z całą pewnością jestem opanowany, ale też i trochę zrezygnowany.
Decyzji żadnej nie powziąłem choć podejmuję ja co kilkanaście razy w miesiącu.
Chciałbym mieć psa, ale ...
Decyzja...decyzja właściwie może być tylko jedna - by się rozstać. Decyzja o pozostaniu nie ma większego sensu bo jeżeli nic się już tyle czasu nie zmienia mała jest szansa, ze będzie inaczej.
Może brak mi ikry, a może jestem zbyt odpowiedzialny w dobrym tego słowa znaczeniu. Prawde mówiąc męczy mnie juz rozsądzanie tego...cdn...