z napisał(a):Zaciekawily mnie motywy ludzi, ktorzy uwazaja , ze MUSZA bronic innych. Inni bowiem sami sobie nie daja rady ?
Bronia nawet , jak ich sie o to nie prosi.
A co jesli Ci inni RZECZYWIŚCIE nie daja sobie rady?
Czy mamy mieć społeczność na wzór spartańskiej? Gdzie kalekie dzieci zrzuca sie ze skały- bo nie nadadzą się (w przyszłości) na wojowników?
Gdzie ludzi, którzy RZECZYWIŚCIE nie potrafią się obronić (dzieci, osoby starsze, osoby niepełnosprawne, osoby nieprzystosowane) spycha się na margines?
Osoba, o której mowa, być moze nie nalezy do tej kategorii.
I być może ja nie powinnam sie wypowiadać w tym temacie, bo i ode mnie tej osobie dostało się złosliwosci.
I może właśnie w tym rzecz, że nie potrafię rozróznić- czy ta osoba jest rzeczywiście bezradna, czy beznadziejnie głupia, czy sobie żarty robi.
Podobna sytuacja jest w zyciu- lezy osoba na chodniku... pijana? zasłabła?
eh, może nie będę się w to mieszać, bo bedę miec nieprzyjemności...
chyba pijana... jeszcze mi się oberwie...
starsza sąsiadka nie wychodzi kilka dni z domu?
a czy to moja sprawa? przeciez nie prosiła o pomoc...
gdyby chciała- cos powiedziałaby...
tylko potem ten niesmak kiedy rozkładajace się zwłoki wynoszą w worku...
Jest jakaś niezgoda na znieczulicę.
Nie moge powiedziec "nie rób tego siostro, nie rób tego bracie", ale moge powiedziec- nie podoba mi się to, ja się nie przyłaczę...
( i to właśnie jest wolność słowa)
I jeszcze jedno- znowu podam skrajny przykład- widzisz z okna, ze grupa osób kopie jednego. Mozesz zamknąc okno. Mozesz krzyknąc- widzę was.
Mozesz zadzwonić po policje. Mozesz nic nie zrobić- bo ta osoba przeciez nie prosi cię o pomoc.
Tylko czy to jest świat, w którym chcemy zyć?
Czy gdybym ja znalazła się w sytuacji takiej jak ten kopany- chciałabym, zeby ktoś się za mna ujał?
Obojętne, co zrobiłam- może nie oddałam pieniedzy tym ludziom, może im naubliżałam, może uwiodłam ich partnerów...Czy to ma być tak, że jeśli nie potrafię się sama obronić- to mam być workiem treningowym, albo spluwaczką?
A na koniec- czuję, ze dałam dupy, częstując złosliwosciami Bogi/ Donatę/Dobrusię.
I juz sobie to przemyślałam. Moja irytacja wzięła się rzeczywiście z odczuwania, ze stykam się z cholernym żelbetem. Ale irytacja jest rzeczywiście moja. I już tak nie będę robić.
Złosliwa ironia, sarkazm- to rzeczywiście moja broń.
Tylko to nie ma sensu.
Skoro przeciwnik nieuzbrojony?
Mnie to do niczego niepotrzebne...
Nie mogę obiecać, ze to się nie powtórzy (z mojej strony), ale myślę, ze zawsze będę mieć poczucie poszmacenia się...
Tyle...