przez Gaik_Kwitnacy » 20 sty 2008, o 01:54
Sądze że istotna dla rozpadu związkow jest poprostu uproszczona mozliwość,łatwość takiego rozwiazania.Często także niektórzy z Was odnosza sie do jakiejś mitycznej przeszłości w której podobno dozywano ze soba zgodnie końca dni.Z tym że taki model rodziny funkcjonował chyba jakos tak w latach 20 tych,30 stych XX wieku mniej wiecej do rewolucji seksualnej i to głownie w Stanach zjednoczonych.W innych krajach takie przypadki warunkowała zazwyczaj zwykła ekonomiczna konieczność.W czasach naszych dziadków rozwody nie były juz niczym nadzwyczajnym.A sięgając jeszcze dalej w stecz to małżeństwo nie było jakąś deklaracja miłości tylko kontraktem finansowym.Na wsiach to była konieczność.Córki wydawano najkorzystniej jak tylko sie dało pod względem utrzymania statusu majątkowego.no i nikt sie nad swoim losem nie zastanawiał .Przedłużało sie gatunek i zapewniało mu jedzenie.Pewnie rozwój uznaliby tacy ludzie za niedorzeczność z prostego wzgledu że przeciez nikt Jaskowi z Marysia jak ksiądz nie widzi nie broni.d Już arystokracja a potem burżuazja która była bardziej wykształcona rozwodziła się albo po prostu ze soba nie zyła.nikt nie miał nic przeciwko temu żeby latami mieszkali,podrózowali osobno.Wiadomo było też że nie są wierni.To wszystko pisze po to żeby nie mitologizować przeszłości.Wymysł miłości małżeńskiej to tak naprawde cos nowego prawie tak samo jak kult dzieciństwa.A paradoks polega na tym że wobec współczesnej medycyny która pozwala nam zyć bardzo długo taki standard jest totalnie trudny do zrealizowania.No i jak juz wspomnieliście ułatwione procedury.Bieda która kiedys spajała rodzine może teraz raczej przeszkadzać wobec ilości dostepnych dóbr i propagowania konieczności ich posiadania.Dalej ta komunikacja no i zmiana ukladu z patryjarchalnego na jeszcze nie wiadomo jaki..Kryzys męskosci i kobiecości.Nowe wzory nie zdążyły się wykształcić.Ludzie nie wiedza jak zyć i czego oczekiwać...mozna by pisać w nieskończonośc bo sporo o tym kryzysie rodziny jest opracowań.