Tomek, mój podziw dla Ciebie rośnie z kazdym postem...
Jednak postaram się wystąpić tutaj jako advocatus diaboli ( czy jak się to tam pisze...)
Widzisz, byliscie ze sobą tyle lat...Ja jestem krócej trochę ze swoim lubym, ale rozumiem trochę taka bliskość... Gesty, zapach, specjalna sekwencja kroków, która pozwala rozpoznac TE kroki nawet z daleka, piękny język tworzony z dnia na dzień, upodobania, wiedza tworząca jakiś bezpieczny świat- tyle słodzi herbatę, tak grubo smaruje, zostawia wszędzie bałagan, wszystko robi dłuuugo- jakiś porządek, jakis ład w chaosie i niepewności...
Zmierzam do tego, ze to, ze zona jest dla Ciebie miła, to nie swiadczy o niczym...
Miłe gesty, ale nic więcej.
Ta sama beztroska, którą rozpoznaję u niej juz od dłuższego czasu- owsa szkoda, siana żal...
Fajnie miec kochanka, adoratora, który sie stara, fajnie mieć męza, który jest przystanią dla chaosu. Po co wybierać? PO co trudzić się jakąs empatią, w stosunku do kogokolwiek? Przeciez życie może byc cąkiem miłe...
Ehh...
Moge tylko trzymac kciuki, zebys sam się jakoś odnalazł. Masz wielka rację, kiedy piszesz, zę nie możesz za wiele wymagać od niej i ze lepiej zmienić własne podejście. Ona juz pokazała, jaka jest. Pokazała ile warte są jej słowa, jej gesty, jej łaszenie sie... wyprowadzki, przygody, jakies kwalifikacje moralne...
Zyczę Ci tez bardzo, zebyś nauczył sie odróżniac, co jest jakąś wartością w jej zachowaniu, a co jest kaprysem, imponderabilią...
Tomek, jelsiby jej zalezało, znalazłaby do Ciebie drogę, nie miłymi słówkami, miłą gadką....
Piszesz, pisałes o kolejnych sprawach, które ona zrobiła... Nie chcę być niesprawiedliwa, i nie chce juz jej oceniać,( przeciez jej nie znam), staram sie zrozumieć, i mi kurde nie idzie... Nie wiem, może jej odjebało- jakies hustawki nastrojów, moze się wystraszyła, ze jej zycie ucieka i chce złapac ile się da? Nie wiem, ale mi się nóż w kapsie otwiera, jak czytam, jakie konsekwencje ma taka beztroska, kompletna olewka na to, ze ma do czynienia z czującym człowiekiem, a nie bezkształtnym bytem stworzonym do zaspokajania jej kaprysów....
Radzić Ci nic nie będę, będę trzymać kciuki tylko za to, zebyś umiał sam się obronić- zarówno przed uczuciem, jak i brakiem uczucia...
Tak jakoś mi trudno, bo ja Twojej zonie nie wierzę... To nawet nie to, ze mam ja za sukę perfidną, uważam że jest głupia. Nie wiem, moze jje odjebało i sama nie wie, czego chce, może jest bezmyslna, może jej się łańcuch urwał... Ważne mi się wydaje, zebyś Ty umiał się odnaleźć- w ciemni miłych gestów.
Piszesz, ze czujesz się bezsilny nie mogąc pomóc córce, nie wiedząc, co zrobić z matką...
Rozumiem to, bo sama przesadnie się przejmuję moimi bliskimi...
Tylko Tomek, ja dochodzę do takiego wniosku, ze dorosłe osoby powinny same sie zajmować swoimi sprawami- mozna pomó, ale zyć cudzym zyciem się nie da. Co do matki- to nie wiem- nie piszesz o szczególach, ale wiem, zę czasem zostaje tylko zacisnąć zeby i wierzyć, ze się robi własciwą rzecz.
Szczególnie trudne jest rozpoznać w chorej osobie, czesto złośliwej, wyzywającej, trudnej i upartej, osobę, o której pamięc podpowiada, ze to była kiedyś najblizsza osoba na świecie. Mnie pomaga świadomośc, ze być może ja taka tez kiedys będę... i nie chciałabym, zeby mnie wiązano pasami, otępiano lekami, zamykano...
Co do córki- myslę, ze czujesz się winny trochę, ze wplątana została w takie zakręty w akurat takim momencie jej zycia. Tomek- nie uchronisz jej! I nawet nie wiem, czy to takie dobre byłoby... Poradzi sobie. mNie sie zdaje, zę Twoja troska to wystarczający dla niej bodziec. Ważne tez wydaje mi sie, zeby nie zaczęła szukać dla siebie furtki... no wiesz takiej" moi rodzice mają problemy ja mam teraz usprawiedliwienie, że mi nie idzie"... Pewnie to dla niej bolesne, ale nie na tyle, zeby nie mogła pojąć drogi, do której przygotowywała się wcześniej, zanim zaczęly się Wasze problemy...
Jeju, ale się rozpisałam
A w sumie przekaz sprowadza się do tego- " trzymaj się Tomek!!!"...