przez imprecha » 28 sie 2011, o 11:04
cytuję
Re: kryzys
Postprzez Malgoś » N 28 sie 2011 09:08
sad moge napisac tyle ze podobną sytuacje miałam we wlasnym związku, kurczowo bylam spieta z dzieckiem w tym momencie efekt jest taki że mąż zadecydowal że chce się rozwieść. Moja propozycja jest taka że powinniście spedzić ochociaż weekend we 2 to pozwoli ci potem na spokojną rozmowy o tym co cię boli, czego potrzebujesz ... Sad a jak u was z sexem ? Jak często rozmawiacie ze sobą? Trzymaj się
Małgoś,martwię się,że będziesz siebie obwiniała,tylko siebie.
To ,że byłaś zwiazana z dzieckiem nie jest wadą,kochający mąż dumny byłby z takiej żony,któa jest dobrą matką ,ale też jako facet chciałby ciebie wiecej.Dał sygnał 1 rok i 8 miesięcy temu ,TY zrozumiałaś i chciałaś zawalczyc i naprawić zwiazek ....ON NIE CHCIAŁ.....dlaczego? Czy popełniłaś jakieś przestępstwo,żeby nie dać Ci żadnej szansy?
Bez przesady,ON wcale nie chciał tego sklejać ,a Ciebie obarczył poczuciem winy ,że za mocno związałaś sie z dzieckiem,bądź sama sie obarczyłas szukając powodu dlaczego mąż Ciebie nie chce jako zony.
Małgoś to jest jego problem,to On rozwalił to małzenstwo,ponieważ nie chciał nic a nic zrobić ,zeby to skleić.
Nie ciagnij za rękaw miernoty do dobrego życia,które z pomocą specjalistów moglibyście mieć ,bo to ON tego nie chce,a więc za ostateczny rozpad związku on ponosi odpowiedzialność.
A dlaczego on nie chce? To on juz sam wie....moze nie kocha Cię ,moze inną pokochał ,moze nikogo nie potrafi kochać i ma problem DDA ,.....ale zrobiłaś co mogłas zrobić i przepłacz ten czas ,ale nie katując siebie,tylko żałując,że na razie nie wyszło Ci w związku,ale miej nadzieję,że to sie zmieni na lepsze.
Bóg kiedy zamyka drzwi to otwiera okno....napisał to piękne i mądre zdanie ks.Twardowski nie będąc ani w zwiazku ani nie mając rodzinno miłosnych problemów,(o co wielu mnie tutaj posądza,że jestem szczęśliwa i ciotka "dobra rada",bo pewnie sie nie nacierpiałam uciemiężonym życiem),a jednak udało mu sie napisać piękne i prawdziwe zdanie.
Uwierz w nie jako nadzieję po obecnej stracie.