imprecha napisał(a):Blanko,zacytowałam wyżej jak obie ewka z małgoś piszą o rozwodzie,ale nie umiem kilku cytatów w jednym
ewka napisał(a):A pewnie, że niech dokończy. Małgoś jak na razie rozwodu nie potrzebuje, więc ta kwestia z jej strony na tę chwilę odpada całkowicie.
Kwestia alimentów też ma czekać na jego kroki? A ustalenia widzeń z dzieckiem? A może ma sobie przychodzić jak do siebie o każdej porze dnia i nocy? I kasy dawać tyle ile chce i kiedy chce? Noooo... przy takim braku zdecydowania u tego pana... no ja tego bym nie odpuściła.
Malgoś napisał(a):Będę chciała poruszyc temat alimentów i na sztywno ustalić kontakt z dzieckiem, ponieważ chciałąbym żeby był bardziej zaangażowany w opiekię na naszym dzieckiem a nie tatą który się widzi w sumie jakieć 7godz śr w tyg.
Malgoś napisał(a):Ewa w kilku postach miałaś rację że brak z mojej strony zdecydowania, który wynika że podświadomie liczę że jednak zdecyduje się na ciężką drogę naprawy związku a z drugiej strony uniki od rozmowy mówią mi jednoznacznie - nie chce naparwiać tego związku
ewka napisał(a):Co masz na myśli, pisząc "opiekę"? Żeby się nim po prostu zajmował, bo nie ma nikogo innego i potrzebujesz w tym względzie pomocy, czy aby spędzali ze sobą czas?
Nie zapominaj Małgoś, że to on jest odpowiedzialny za ilość spotkań, ich jakość i zaangażowanie - nie bierz jej na siebie.
Pisząc o opiece nad dzieckiem chciałabym żeby 2 weekendy w miesiącu aktywnie spędzał czas a nie że w tygodniu po godzinie spędzi czas i kilka godzin w jedn dzień w weekend i to zazwyczaj są godziny popołudniowe, bo przecież musi się wyspać a dzieciak od rana zazwykle czeka na tatę.Malgoś napisał(a):Ewa w kilku postach miałaś rację że brak z mojej strony zdecydowania, który wynika że podświadomie liczę że jednak zdecyduje się na ciężką drogę naprawy związku a z drugiej strony uniki od rozmowy mówią mi jednoznacznie - nie chce naparwiać tego związku
Hmm... na rozmowę jakąś konkretną (pomijam w tej chwili jego deklarację naprawy Waszych relacji) to chyba już nie ma co liczyć, boć przecie miga się od tego, jak tylko potrafi. Dlatego nie wydaje mi się, że uda Ci się cokolwiek z nim ustalić na zasadzie jakiegoś porozumienia jak między dwojgiem dorosłych ludzi... i w tym miejscu byłabym za stawianiem jasnych i konkretnych oczekiwań: chcę tego, tego i jeszcze tego. Zgodzi się lub nie. Kwestii TY-ON nie ruszałabym.
Sansevieria napisał(a):W moim odczuciu Małgoś to ewidentnie należało by jak najszybciej wnioskować o separację. Nic nie wskazuje na to, żeby inicjatywa dokonania jakichkolwiek wiążących ustaleń wyszła od Twojego męża. A życie w takim stanie zawieszenia jest wykańczające i nic dobrego z tego nie wyniknie. Separację można znieść na zgodny wniosek stron w każdej chwili, natomiast w czasie jej trwania będziesz miała zapewnione to, czego sama nie jesteś w stanie uzyskać czyli jednoznaczne określenie kwestii finansowych oraz organizacyjnych. Czyli pewne rzeczy (na przykłąd konieczność uczestniczenia w utrzymaniu dziecka) małżonek będzie musiał "zauważyć". Separacja daje małżeństwu w kryzysie czas potrzebny na podjęcie ostatecznej decyzji i mnie się wydaje, że ten czas jest Wam obojgu potrzebny. Ale codzienność nie daje się "nie zauważyć" i w moim odczuciu ujęcie w ramy formalne stanu faktycznego byłoby dla Ciebie i Dziecka bardzo dobre. Wniosek o separację jest prosty i możesz skorzystać z jakiegoś internetowego "gotowca", choć ja bym jednak do prawnika poszła, przynajmniej po jedną poradę prawną.
Małgoś, nie jesteś odpowiedzialna za wszystko. W tym za częstotliwość i formę kontaktów ojciec - dziecko. On jest jakimś człowiekiem i tego Ty nie zmienisz. Chciałabyś żeby dwa weekendy spędzał z dzieckiem aktywnie, ale to jest Twoja wizja, nie jego. I wcale nie jest powiedziane, że jest to jedyna dobra wizja. Dziecko czeka na tatę, Ciebie serducho boli... znam to. Ale pamiętaj, to tata się wyprowadził z domu. I z perspektywy wielu lat powiem Ci, że dziecko lepiej, jak pozna swojego tatę takim jakim jest i samo go oceni. Dla dziecka lepiej. Samo sobie ustali miejsce taty we własnym życiu. Zgodzie z tym, jakim tata w Dziecka postrzeganiu jest i będzie. Czyli na swój wizerunek w oczach potomstwa niech mąż sam sobie zapracuje. Nie jest Twoją rolą tworzenie tego obrazu.
Pisałaś, że chciałabyś, żeby relacje między dorosłymi nie wpływały na pewne sprawy, to przy okazji wizyty Twojej teściowej. Małgoś, przecież to się nie da zrobić. Dziecko żyje w całym układzie rodzinnym i czuje oraz dostrzega. I samo sobie jakoś to układa. Czasem w sposób znacznie bardziek paskudny niż stan faktyczny. Nie jestem przekonana, czy dążenie do bliskich kontaktów Dziecka z matką męża, osobą jak sama piszesz mocno dysfunkcyjną, to jest to, do czego uparcie trzeba dążyć. I mam takie odczucie, jakbyś uparcie tworzyła obraz "dobrej rodziny" tam, gdzie jest, jak jest...jakąś iluzję "dla dobra dziecka".
Moja córka jest już dorosła. I powiem Ci, że już od dorosłej córki dowiedziałam się bardzo wiele o tym, jak niekuteczne jest udawanie przed dzieckiem, że wszystko jest ok wtedy, kiedy nie jest. Wydawało mi się, że dziecko "nie rozumie" różnych dorosłych spraw i można mu oszczędzić cierpienia. Może i nie rozumie, ale wyczuwa na pewno. I wszelkie zakłamywania daje mu odczucie chaosu oraz uderza w poczucie bezpieczeństwa.
Ciasteczkowa Potworzyca napisał(a):Jezus Maria, dawno nie widziałam tylu mądrych zdań zgromadzonych w jednym miejscu.
Sansevieria napisał(a):W moim odczuciu Małgoś to ewidentnie należało by jak najszybciej wnioskować o separację. Nic nie wskazuje na to, żeby inicjatywa dokonania jakichkolwiek wiążących ustaleń wyszła od Twojego męża. A życie w takim stanie zawieszenia jest wykańczające i nic dobrego z tego nie wyniknie. Separację można znieść na zgodny wniosek stron w każdej chwili, natomiast w czasie jej trwania będziesz miała zapewnione to, czego sama nie jesteś w stanie uzyskać czyli jednoznaczne określenie kwestii finansowych oraz organizacyjnych. Czyli pewne rzeczy (na przykłąd konieczność uczestniczenia w utrzymaniu dziecka) małżonek będzie musiał "zauważyć". Separacja daje małżeństwu w kryzysie czas potrzebny na podjęcie ostatecznej decyzji i mnie się wydaje, że ten czas jest Wam obojgu potrzebny. Ale codzienność nie daje się "nie zauważyć" i w moim odczuciu ujęcie w ramy formalne stanu faktycznego byłoby dla Ciebie i Dziecka bardzo dobre. Wniosek o separację jest prosty i możesz skorzystać z jakiegoś internetowego "gotowca", choć ja bym jednak do prawnika poszła, przynajmniej po jedną poradę prawną.
Małgoś, nie jesteś odpowiedzialna za wszystko. W tym za częstotliwość i formę kontaktów ojciec - dziecko. On jest jakimś człowiekiem i tego Ty nie zmienisz. Chciałabyś żeby dwa weekendy spędzał z dzieckiem aktywnie, ale to jest Twoja wizja, nie jego. I wcale nie jest powiedziane, że jest to jedyna dobra wizja. Dziecko czeka na tatę, Ciebie serducho boli... znam to. Ale pamiętaj, to tata się wyprowadził z domu. I z perspektywy wielu lat powiem Ci, że dziecko lepiej, jak pozna swojego tatę takim jakim jest i samo go oceni. Dla dziecka lepiej. Samo sobie ustali miejsce taty we własnym życiu. Zgodzie z tym, jakim tata w Dziecka postrzeganiu jest i będzie. Czyli na swój wizerunek w oczach potomstwa niech mąż sam sobie zapracuje. Nie jest Twoją rolą tworzenie tego obrazu.
Pisałaś, że chciałabyś, żeby relacje między dorosłymi nie wpływały na pewne sprawy, to przy okazji wizyty Twojej teściowej. Małgoś, przecież to się nie da zrobić. Dziecko żyje w całym układzie rodzinnym i czuje oraz dostrzega. I samo sobie jakoś to układa. Czasem w sposób znacznie bardziek paskudny niż stan faktyczny. Nie jestem przekonana, czy dążenie do bliskich kontaktów Dziecka z matką męża, osobą jak sama piszesz mocno dysfunkcyjną, to jest to, do czego uparcie trzeba dążyć. I mam takie odczucie, jakbyś uparcie tworzyła obraz "dobrej rodziny" tam, gdzie jest, jak jest...jakąś iluzję "dla dobra dziecka".
Moja córka jest już dorosła. I powiem Ci, że już od dorosłej córki dowiedziałam się bardzo wiele o tym, jak niekuteczne jest udawanie przed dzieckiem, że wszystko jest ok wtedy, kiedy nie jest. Wydawało mi się, że dziecko "nie rozumie" różnych dorosłych spraw i można mu oszczędzić cierpienia. Może i nie rozumie, ale wyczuwa na pewno. I wszelkie zakłamywania daje mu odczucie chaosu oraz uderza w poczucie bezpieczeństwa.
Powrót do Problemy w związkach
Użytkownicy przeglądający ten dział: eyureno i 276 gości