mężczyzna po rozwodzie

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 4 lis 2008, o 08:24

nana napisał(a):Ile ja jeszcze z tej beczki soli zjem?

Trudno wyczuć... zobaczy się;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nana » 4 lis 2008, o 09:25

a tak off topic zauważyłam, że lgną do mnie mężczyźni z problemami, którzy potrzbują pocieszenia i ciepła, ale nie są w stanie za to dać mi tego czego ja potrzbuję = uczucia. For example: wczoraj zadzwonił chłopak z którym umawiałam się półtora roku temu przez krótki czas (potem po okresie "żałoby" zostaliśmy znajomymi->kolegami->przyjaciółmi) i poprosił czy mogę go przytulić...

choler! ja nie chcę być Matką Teresą dla wszystkich pokręconych emocjonalnie facetów!
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez sikorkaa » 4 lis 2008, o 11:52

nana napisał(a):
choler! ja nie chcę być Matką Teresą dla wszystkich pokręconych emocjonalnie facetów!

to nie badz :)
sikorkaa
 

Postprzez nana » 4 lis 2008, o 13:24

twoją radę sikorko oprawię sobie w ramki!:))))

aha, zapomniałam wspomnieć, że lgną też do mnie faceci pragnący romansu:) kurde, jakieś skrzyżowanie Matki Teresy z Fame Fatale:)

a wszyscy jak jedem mąż twierdzą, że jestem cudownym materiałem na żonę i matke... zmowa?:)

eh, cudowna to jest woda z Lichenia:)
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez ewka » 5 lis 2008, o 07:45

No niech tam sobie chcą i niech sobie lgną... ważne jest, czego Ty chcesz, Nanuś.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nana » 5 lis 2008, o 13:21

yyy... ja chcę stąłego "zdrowego" związku. ok, może trochę desperacko, ale znam swoją wartość i dlatego kolejne związki się rozpadają, bo wciąż stwierdzam "to nie to". Ale początkowo wchodzę w niewłaściwe "układy".
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez ewka » 5 lis 2008, o 13:28

To może warto byłoby nad tą desperacją się zastanowić?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nana » 5 lis 2008, o 15:37

Próbowałam i wciąż próbuję. Desperacja bierzę się z dzieciństwa (brak bezwarunkowej miłości) oraz aktualnie z rozwodu rodziców (w sumie nie mam teraz rodziny i szukam własnej)...

rozmawiałam o tym sporo na terapii, póki co nic mi sensownego nie wyszło:(
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez ewka » 5 lis 2008, o 18:38

nana napisał(a):rozmawiałam o tym sporo na terapii, póki co nic mi sensownego nie wyszło:(

No... ale wyjdzie;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nana » 6 lis 2008, o 12:49

mi to już chyba nigdy nic nie wyjdzie... :((( znów jestem w tej samej pułapce:((( aż wstyd wszystko opisać. dobrze chociaż, że sie nie zapierałam jak żaba błota.

od mojej przyjaciółki dostałam totalny ochrzan i wiele niemiłych słów padło:( w sumie wiem, że ona ma rację i to, że mnie ochrzaniła jest ok, ale to, że powiedziała "jak sama tak głupio robisz, to potem do mnie nie dzwoń i się nie żal" to już jest nie ok. Przecież od tego są przyjaciele! Właśnie o to chodzi, że można 17 razy popełnić ten sam błąd i potem się wypłakać przyjaciółce!? Oczywiście, przyjaciele powinni się wspierać, żeby nie popełniać ponownie tych samych błędów, ale to co innego niż powiedzieć "nie dzwon i się nie żal, jak znów tak zrobisz".

ja i tak mam wystraczającego moralniaka przed sama sobą. wiem, że spaliłam misję. wsydze sie nawet wam napisac co zrobilam.

znalazłam dziś taki artykuł http://www.kafeteria.pl/namarginesie/ob ... p?id_t=563 i pocieszył mnie on, bo pomyslałam, że może ja jednak nie robię do końca tak źle?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez ewka » 6 lis 2008, o 13:45

nana napisał(a):od mojej przyjaciółki dostałam totalny ochrzan i wiele niemiłych słów padło:(

Zasłużyłaś - dostałaś. Przyjaciele są też od tego, aby ochrzaniać. Przyjaciele też mają granice. Przyjaciół nie można traktować jak maszyny. I mam wrażenie, że się na niej chcesz wyzłościć za... swoją złość.

nana napisał(a):wsydze sie nawet wam napisac co zrobilam.

Poprosiłaś go o rękę?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nana » 6 lis 2008, o 15:38

ewka napisał(a):
nana napisał(a):od mojej przyjaciółki dostałam totalny ochrzan i wiele niemiłych słów padło:(

Zasłużyłaś - dostałaś. Przyjaciele są też od tego, aby ochrzaniać. Przyjaciele też mają granice. Przyjaciół nie można traktować jak maszyny. I mam wrażenie, że się na niej chcesz wyzłościć za... swoją złość.

Nie chcę się na niej wyzłościć (przynajmniej nie świadomie). Nie traktuję jej jak maszyny. Poprostu ja przyjmuję moich przyjaciół (mam na myśli takich sprawdzonych od 15 lat) z całym dobrodziejstwem inwntarza i tego samego oczekuję od nich. Zakładam, że nie muszę wszystkiego rozumieć w ich postępowaniu, ani się z nimi zawsze zgadzać, ale staram się zawsze dać wsparcie.
Wiesz Ewka, fajnie jest prawić morały jak się ma od kilku lat kochającego męża (jej mąż jest serio cudowny), zdrowe sliczne dziecko, wspierających rodziców i rodzeństwo, zero problemów finansowych i wogóle zero problemów.
Moja przyjaciółka nigdy nie była sama. Jej rodzice są dla mnie wzorem małżeństwa (chyba jednym jak znam), atmosfera zarówno w jej domu rodzinnym jak i teraz w jej własnej rodzinie zawsze była wspaniała (wiem, bo czasami niemal traktowała jej dom jak swój i jej rodzina też traktuje mnie jak członka rodziny często). Nie zazdroszczę mojej przyjaciółce, ale myślę, że nie chce się wysilić i wyobrazić sobie moją sytuację. Czuję czasami jakby głodny z najedzonym rozmawiał.
ewka napisał(a):
nana napisał(a):wsydze sie nawet wam napisac co zrobilam.

Poprosiłaś go o rękę?

nie. tym pytaniem uświadomiłaś mi, że mogłam zrobić coś gorszego niż zrobiłam. zwyczajnie znów wrociłam do układu:(

tyle, że teraz to jest jeszcze gorszy układ, bo wracajac "godzę się" na brak miłości. w tym sensie, że wiem o tym, a mimo to wracam.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez sikorkaa » 6 lis 2008, o 15:58

nana napisał(a):znów wrociłam do układu:(

tyle, że teraz to jest jeszcze gorszy układ, bo wracajac "godzę się" na brak miłości. w tym sensie, że wiem o tym, a mimo to wracam.

nana - dawno chyba po tylku klapsa nie dostalas :x
dobrze Ci dziewczyno zycze, ale chyba Ty sama sobie to juz nie najlepiej, co?
sikorkaa
 

Postprzez limonka » 6 lis 2008, o 16:04

nana napisał(a):..
Krótko mówiąc - ja póki co widzę pozytywny kierunek znajomości, więc nie odpuszczam.


nana czy dalejwidzisz pozytywny kierunek znajomosci???:) pamietaj tkwiac dalej w tym ukladzie zamykasz sobie inne furtki, gdzyz bedziesz zajeta emocjonalnie:)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez nana » 6 lis 2008, o 16:06

właśnie dlatego mi wstyd.

w sumie po raz drugi wsadzam sobie palec w oko i tylko czekać, a ono zacznie znów płakać i boleć, a przecież już nie muszę sprawdzać czy oko będze bolało, bo już to wiem.

wstyd:(
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: iagihakaga i 249 gości

cron