a tak z drugiej strony to ja tego ojca troche rozumiem...wszystko ma na glowie, biznes (mama wrazenie, ze wspomnialas o tym), zone, dorosle dziecko z mezem i malenstwem, wszytko i wszyscy sa od niego zalezni,glownie finansowo, az w koncu byc moze pomyslal - a mnie sie tez czegos od tego zycia nalezy....
i moge totalnie zrozumiec to, ze ma dosc placzacej i grozacej samobojstwem kobiety, ktora postawila go sobie na piedestale jako boga stworce bez ktorego nie ma zycia w ogole....na rzecz kogos, kto wiele nie wymaga i nie oczekuje od niego dozywotniego utrzymywania...
nie, nie mowie, ze to go totalnie tlumaczy, ze wszystkiego.
Ale po prostu widze, ze tutaj cala sytuacja jest niezdrowa. I byla niezdrowa pewnie od wielu lat.
Tak, ze jedna rozmowa sie nie zmieni ustalonego od wielu lat ukladu.
Smutne to wszystko.