Mahika najpierw odpowiem tobie.
Dzieci nie są pomostem...uwierz mi,że gdybym tylko mogła to zabroniłabym im jeździć do ojca.
On teraz nie zasługuje na miano ojca...nie robi niczego co robi prawdziwy tato.
JA JEDNAK NIE ZABRANIAM DZIECIOM jeździć do sklepu..NIE ROBIĘ TEGO,BO WIEM,żE ONE...PODKREśLAM ONE...POTRZEBUJĄ JAKIEGOKOLWIEK KONTAKTU Z OJCEM..
a tatuś nigdy nie ma czasu..poza tamtą jedną niedzielą gdy łaskawie znalazł czas i pobył z dziećmi poza sklepem.A to był jeden raz na dwa miesiące!!!!
Przedwczoraj lał deszcz...dzieci chciały pobyć z ojcem...to je zawiozłam.Robie to dla dzieci,nie dla kaktusa!
Gdyby dzieci miały czekać,aż kaktus znajdzie chęć,czas i przyjedzie po nie....to nie wiem ile musiałoby to trwać.Sklep jest jedynym miejscem kontaktu dzieci z ojcem.Miałabym im to utrudniać?
Jak są dni,że one nie chcą tam jechać ja nigdy nie nakłaniam ich do tego...nawet w duchu cieszę się,że mają coraz mniej ochoty i zapału na jeżdżenie do sklepu.
Dzieci nie są głupie i widzą ile ja dla nich robie ,a ile ojciec.
Córka niedawno sama mi powiedziała:Mamo ty troszczysz sie o nas,dbasz o nas..a tato tylko kupuje nam batony....
Taka jest prawda....on nie robi teraz nic dla dzieci...nie troszczy się..nie pyta co u nich...rozmawia tylko o bzdetach!
Buniu z tego co mówi mi ta pinda ..to oni nie są razem....więc nie ma żadnego związku...chyba,że ona kłamie...
Honest .Wielorybico....jak to ona nie jest winna! jest! poznała mnie zanim zaczeła "pocieszać"biednego kaktusa...doskonale wiedziała,że jestem ja i są dzieci!.......mimo to brnęła dalej...pisała w listach...kochany nie możemy być razem....masz zizi masz cudowne dzieci....pisała tak i....kusiła....pisała ,że on pokazał jej co to znaczy czuć całym ciałem....że ich "miłość "nie powinna sie wydarzyć....i kusiła dalej..rzygać mi sie chce...jestem wściekła na nią!!!!!bo gdyby ona potrafiła postawić granicę,powiedzieć nie,dość....to sprawy potoczyłyby sie zupełnie inaczej.
A ona była super,była wspaniała...nie wymagała..tylko pocieszała biednego dupka....
Gdyby nie wiedziała o mnie to nie wściekałabym sie na nią...a tak jestem cholernie na nią zła! chciałabym,żeby cierpiała...po tym co zrobiła...
Jak ktoś ukradnie rzecz to może iść za to do więzienia..a jak pinda ukradnie męża,rozwali rodzinę to co?...nie ma konsekwencji?........
Może macie rację,że nie tędy droga...że zemstą nic nie wskóram...
To co mam zrobić z tą wściekłością,która we mnie narasta?!!!!!
Najchętniej rozszarpałabym ich oboje...ani ona ani on nie byli ubezwłasnowolnieni...wiedzieli co robią!
Nic ich nie tłumaczy!
Co z tego,że w naszym małżeństwie pojawił sie kryzys....
Gdyby nie ta pinda....moglibyśmy z niego wyjść!!!!!
Ona zawróciła kaktusowi w głowie.....odblokowała bariery!!!!on teraz poczuł się "atrakcyjny "dla innych,nie tylko dla żony...
A co niby mogłabym zrobić kaktusowi,żeby poczuł moją złość?
I ja mam się na nią nie złościć!!!!!!mam sie nad nią rozczulać?
Chyba powoli dopuszczam złość na niego do siebie.
Cham jeden...jeszcze pożałuje,że mnie skrzywdził!