wsparcie

Problemy z partnerami.

Re: wsparcie

Postprzez ambrela » 19 lis 2014, o 18:27

Kilka razy próbowałam tutaj napisać, ale nie miałam siły, trochę to musiałam rozgryźć w swojej głowie, nadal staram się to zrobić. Jakiś miesiąc temu rozstaliśmy się, około 1,5 tygodnia temu wyprowadził się ode mnie. Próbuję cały czas przekonać samą siebie, że podjęłam jedyną, słuszną decyzję, aczkolwiek gdzieś tam pośród tego całego bałaganu w mojej głowie ciągle pojawia się ta głupia myśl, że może to jest największy błąd mojego życia i że warto jeszcze było walczyć i coś naprawić... Staram się jednak mocno wierzyć w jedyną solidną podporę mojej decyzji - że w zaistniałej sytuacji, mimo tego, że powiedziałam mu tylko pół prawdy jest to jedyny sposób na zachowanie jakiejś uczciwości wobec niego...

Boli mnie to, że stałam się takim człowiekiem, którym nigdy nie chciałam być, kimś kto zdradził i okłamuje kochaną osobę... Jednak czuję, że moje uczucia do niego się zmieniają i wiem, że nie mogłabym z nim dalej żyć, chociaż na jakiś swój popaprany sposób kocham go i wiem, że przez te poprzednie lata wszystko co robiłam było szczere. To nie jest tak, że go nie kochałam/okłamywałam od początku, zawsze...

Potrzebuję teraz czasu, żeby to wszystko jakoś zabliźnić i ugruntować, bo P. powiedział, że na pewno przez jakiś czas będzie na mnie czekał i liczy na to, że zmienię zdanie. Najgorsze jest to, że ja nie jestem na 100% pewna, że dobrze robię i on to chyba czuje i stąd ta chęć oczekiwania... A ja obwiniam się o to, że daję mu jakieś złudne nadzieje.
Avatar użytkownika
ambrela
 
Posty: 177
Dołączył(a): 4 wrz 2011, o 20:39

Re: wsparcie

Postprzez Księżycowa » 19 lis 2014, o 21:40

witaj,
zastanawialam sie ostatnio co u ciebie. Teraz krotko bo nie mam czasu; pamietaj ze nic nie dzieje sie bez powodu. czegos ci bylo brak i nadarzyla sie okazja... nie wtrzymalas, trudno. Pamietaj ze obie strony pracuja na to by zwiazek przechodzil kryzysy i sie rozwijal a nie jedna. Ty walczylas sama i mialas prawo miec dosc kiedy ignorowal twoje komunikaty...

teraz tyle wiecej jak wroce Trzyman sid j nie poddawan :cmok:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: wsparcie

Postprzez ambrela » 22 lis 2014, o 18:32

Dziękuję :kwiatek: staram się nie poddawać. Pierwszy tydzień mieszkania samej jakoś lekko mi minął, czasem też tyle bywałam sama w pustym domu, jak jeszcze byliśmy razem, więc byłam przyzwyczajona. Teraz zaczyna się już robić trochę gorzej... wiem, że powinnam zacząć wychodzić z domu do ludzi, ale jakoś ciężko mi trochę. Ci najbliżsi mi ludzie, z którymi miałabym ochotę pospędzać trochę czasu, za wiele go nie mają, albo niestety są dosyć daleko ode mnie, a spotykać się byle z kim, byle się spotykać, to jakoś nie mam ochoty.
Zbieram się w sobie, żeby zacząć biegać, robić coś ze sobą, bo póki co, to po pracy tyle co posprzątam coś w domu, poczytam książkę, pooglądam serial na kompie, zjem coś i idę spać. Całymi dniami siedzę sama w domu... Zawsze, jak za dużo ludzi się wokół mnie kręciło, to uciekałam, bo z natury jestem troszkę bardziej samotniczką, niż jakąś duszą towarzystwa, ale teraz brakuje mi kompana takiego na codzień... Kogoś, do kogo można by otworzyć usta po przyjściu do domu. Chciałabym, żeby już była wiosna :) Wtedy wszystko jest takie jaśniejsze i chyba łatwiejsze troszkę...

Przez dwa lata nie paliłam papierosów, teraz znów popalam i to całkiem sporo.

Ale mimo wszystko, czuję, że mi trochę ulżyło. Nie wiem, czy to dobrze, ale mimo tego, że w kółko i w kółko zapętlam się w swojej głowie między "słuszna decyzja/niesłuszna decyzja" to czuję ulgę.
Avatar użytkownika
ambrela
 
Posty: 177
Dołączył(a): 4 wrz 2011, o 20:39

Re: wsparcie

Postprzez Księżycowa » 22 lis 2014, o 22:47

ambrela napisał(a):Ale mimo wszystko, czuję, że mi trochę ulżyło.


I o to chodzi... to normalne, że masz w głowie pole bitwy ale sama widzisz, że to co Ci podpowoiada gdzieś w tym hałasie zdrowy rozsądek to, że czujesz ulgę to są informacje z Twojego wnętrza więc to znaczy, że to dobra była dla Ciebie decyzja.
Te wszystkie inne odczucia, wątpliwości, to po prostu lęk przed nowym życiem tak na prawdę. Zawsze się boimy zmian, nawet tych na lepsze... to normalne. Tutaj do tego jest mniej przyjemnie, bo rozstanie z kimś do przyjemnych nie nalezy anwet jeśli ma byc dla nas dobre. Zawsze człowiek wie, że krzywdzi drugiego człowieka ale jeszcze gorszą krzywdą jest takie trwanie i nie kochanie, męczenie siebie nawzajem... albo siebie samego kiedy jest się z kimś pomimo, ze jest się nieszczęśliwym.
Ten czas minie i wsyztsko Ci się ustabilizuje... powoli... ;)

ambrela napisał(a):wiem, że powinnam zacząć wychodzić z domu do ludzi, ale jakoś ciężko mi trochę. Ci najbliżsi mi ludzie, z którymi miałabym ochotę pospędzać trochę czasu, za wiele go nie mają, albo niestety są dosyć daleko ode mnie, a spotykać się byle z kim, byle się spotykać, to jakoś nie mam ochoty.


A czemu powinnaś jeśli nie masz ochoty? Gdzie jest zapisane, że powinnaś?? Ja nic na ten temat nie wiem.. ;) rób to czego potrzebujesz.
Ja też jestem typem takim co za bardzo nie lubi wychodzić... Jak mam okazję, to zaszywam sie w domu, pod kocem z książką, czasopismem, muzyką albo filmem. No i z moimi sierściuchami. Uwielbiam tak spedzać czas...
I samo zdarza się, że weźmie mnie na spacer... Lubię jesień bardzo, jeszcze jak się zaczyna i jest taka ciepła... wtedy nagle wylatuję na spacer... idę wolniej do domu... Z ludźmi lubię się widywać ale nie w jakichś duzych ilościach... wolę towarzystwo moich zwierzaków i L.... to są takie istoty co uznałam jako część mnie... i bez nich trudno osiągnąć mi spokój... choć z L czasem dla spokoju wolę pobyć osobno ;) To tez normalne... wszystko jest potrzebne...

Co do aktywności fizycznej, to pewnie... ona pobudza endorfiny... człowiek od razu czuje się lepiej pomimo, ze na początku się nie chce. No i możesz sama w tej aktywności być, muzyki po drodze słuchać... ja wierzę, że towarzystwo drugiego człowieka wcale nie musi być Ci teraz potrzebne... Wiadomo, ze nie jest dobrze się zamykac na nich ale tez nie mozna zmuszać się do czegoś czego się nie chce... pi co taki gwałt na sobie wykonywać?
MOże potrzebujesz wsłuchania sie w siebie bardziej...

Po wielu bitwach wewnętrznnych swoich doszłam do wniosku, że nie ma sensu robić coś, bo się "powinno", bo tak społeczństwo uznało chyba, bo innej przyczyny nie znam :bezradny:

I przypomniało mi się co mi powiedziała moja Pani Doktor jak była ostatnio na wizycie - żeby nie dac się zwieść temu co nam wmawiają, że jeteśmy młodzi, to powinniśmy życ tak a nie tak, że coś tam... wszystko jest jakie jest i to dla własnego dobra dobrze jest zaakceptować... bo w przeciwnym razie zamykamy się w klatce "powinnam" pomimo, że nasze wnętrzne wrzeszczy, że nie da rady tym "powinnościom" podołać, że nie tego potrzebuje...

Nie patrz na innych... patrz na siebie, bo nikt za Ciebie Twojego zycia nie przezyje ;)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: wsparcie

Postprzez ambrela » 23 lis 2014, o 20:53

Księżycowa napisał(a):Wiadomo, ze nie jest dobrze się zamykac na nich ale tez nie mozna zmuszać się do czegoś czego się nie chce... pi co taki gwałt na sobie wykonywać?
MOże potrzebujesz wsłuchania sie w siebie bardziej...


WIesz co, może nie od razu gwałt ;) po prostu trochę czuję, że jest mi to potrzebne, ale już weszłam w taką fazę wycofywania się... Z jednej strony wiem, że spędzenie trochę czasu ze znajomymi, oderwanie się od tego by mi pomogło, bo powoli mam dosyć wsłuchiwania się w siebie, a te wszystkie czynności, które podejmuję, to bardziej po to, żeby właśnie nie myśleć. Boję się po prostu, ze jak nie utrzymam jakiegoś minimalnego kontaktu z istotami ludzkimi, to w końcu się odzwyczaję i znów będę się bała wyjść do ludzi, tak jak kiedyś. Już to raz przechodziłam i wiem, że dla mnie najlepszy sposób, to się przełamać jednak i trochę do tych ludziów wyjść ;) Taka terapia przez zanurzenie trochę ;)

Ale rozumiem o co Ci chodzi. Pierwszy tydzień mieszkania samej dałam sobie własnie na takie poprzebywanie ze sobą, trochę przyzwyczajenie się do mieszkania w pojedynkę. Teraz już jednak zaczyna mi brakować ludzi, ale trochę właśnie jestem wycofana. Ale dobre wieści - dzisiaj właśnie znajomi zaprosili mnie na popołudniową kawkę i ciasto, właśnie wróciłam i cieszę się, że nie spędziłam kolejnego popołudnia sama :)
Avatar użytkownika
ambrela
 
Posty: 177
Dołączył(a): 4 wrz 2011, o 20:39

Re: wsparcie

Postprzez ambrela » 18 lut 2015, o 20:35

Czytam tak te wpisy z listopada i... w mojej głowie nic się nie zmienia. Czasem przychodzą jaśniejsze dni, ale w ich miejsce wciąż pojawia się tylko samotność i strach. I tęsknota. Nie radzę sobie kompletnie. Ja to się chyba w ogóle nie nadaję do życia, nie wiem, gdzie i jak inni ludzie nawiązują znajomości, bo ja poza takimi :przymusowymi" typu szkoła/praca nie potrafię tak po prostu pójść i poznać kogoś. Większość moich znajomych znam z takich miejsc i dzięki P., bo przedstawiał mnie swoim znajomym.

Chciałabym, żeby był ktoś, ktokolwiek, kto chciałby spędzać ze mną trochę czasu, tak po prostu po przyjacielsku... Iść na spacer i porozmawiać o duperelach, pośmiać się razem z czegoś. I żeby ten ktoś chciał, żebym ja też tak dla niego była. Nie potrzebuję wiele, a moi obecni znajomi nie mają czasu, są czymś innym wciąż zajęci, każdy ma już pracę, niektórzy poważniejsze obowiązki takie jak dzieci i nikt nie będzie mnie niańczył. Nie mam pretensji do nich. Mam pretensje do siebie, że jestem taka jaka jestem. Gdzieś coś zgubiłam i nie potrafię już tego znaleźć.

Jestem cholernie pogubiona. Nadal kupę czasu spędzam sama w czterech ścianach. Dużo płaczę. Nie widzę perspektyw na lepsze jutro i boję się go, a jednocześnie boję się, że zmarnotrawię w ten sposób czas, który mi został na ziemi. Wydaje mi się, że już na zawsze będę sama i nic dobrego w życiu mnie już nie czeka. Co gorsza wiem, że sama sobie na to zasłużyłam. Igrałam z ogniem i mam to, czego chciałam, mogłam być mądrzejsza i przewidzieć, że tak to się skończy :cry:
Avatar użytkownika
ambrela
 
Posty: 177
Dołączył(a): 4 wrz 2011, o 20:39

Re: wsparcie

Postprzez Księżycowa » 19 lut 2015, o 13:38

ambrela napisał(a):
Chciałabym, żeby był ktoś, ktokolwiek, kto chciałby spędzać ze mną trochę czasu, tak po prostu po przyjacielsku... Iść na spacer i porozmawiać o duperelach, pośmiać się razem z czegoś. I żeby ten ktoś chciał, żebym ja też tak dla niego była. Nie potrzebuję wiele, a moi obecni znajomi nie mają czasu, są czymś innym wciąż zajęci, każdy ma już pracę, niektórzy poważniejsze obowiązki takie jak dzieci i nikt nie będzie mnie niańczył. Nie mam pretensji do nich. Mam pretensje do siebie, że jestem taka jaka jestem.



Pisząc "poznać kogoś" co masz konkretnie na myśli? Poznać nowego faceta i kolejny związek czy poznać po prostu osobę niezaleznie czy kobietę czy mężczyznę?
Bo to różnica.

Druga rzecz; a dlaczego uważasz, że jak jesteś sama to życie jest przegrane? Ogólnie jest zrozumiałe, że kontakty z ludźmi są potrzebne nam jako ogólnie ludziom. Myślę sobie, że z tymi znajomościami i trudności w ich zawieraniu może być tak,że Ty teraz potrzebujesz się wygadać a trudno w przypadku nowej znajomości od razu przejść do rzeczy.
Może być tak, że ludzie coś podswiadomie wyczuwają takiego i nie możesz złapać tej wspólnej fali, bo jesteś ukierunkowana na ulżenie sobie a nie na znajomość samą w sobie.
Oczywiście nie musi tak być. Tak sobie po prostu ja pomyślałam.
Ale nawet jeśli by tak było to przeciez nie jest Twoja wina. Masz gorszy okres w zyciu, zdarza sie każdemu :pocieszacz:

Tak pomyślałam, że koniecznie chcesz uciec od tej samotności jakby to była jakaś życiowa porażka a tak przecież nie jest. Poza tym im bardziej chcesz od czegoś uciec tym bardziej Twoje działania powoduja odwrotny efekt niestety.
A gybyś po pracy zacżeła jakąś aktywność? Może jakiś fitness albo wolontariat?
Albo miejsce, w którym jest grupa ludzi, z którymi siłą rzeczy jakieś znajomości zostaną zawarte.

Ja bym jednak zamiast skupiać się tylko i wyłącznie na desperackim szukaniu znajomości (co nie znaczy, że masz się na nie zamknąć), zastanowiła się dlaczego tak Cię boli ta samotność.
Dlaczego uważasz, że zycie jest zmarnowane wtedy?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 180 gości