Zostawil mnie...

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 15 wrz 2007, o 23:50

Ale z całości wyczuwam u Ciebie też taką trochę ulgę... chyba Cię ten związek trochę zmęczył. Tak?

Wiesz... ja myślę, że lepiej sobie odpuścić i wyjść "na nowe", niż się dusić w związku, z którego nic nie wynika. No bo w imię czego właściwie? Aby nie być samej - choć pewnie w dużym zakresie i tak sama byłaś.

Wiem, że żal... dla samoleczenia spróbuj szukać pozytywnych aspektów tego, co się stało.

Buziak
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez caille » 16 wrz 2007, o 12:48

---------- 08:02 16.09.2007 ----------

Tak, rzeczywiscie bylam zmeczona zwiazkiem.

Moze powinnam byla dalej czekac az skonczy mieszkanie i nie truc mu glowy ale wtedy i tak nie mialby wiecej czasu- projekty w pracy.
Chcialam mu pomoc przy mieszkaniu aby razem wiecej spedzac czasu bez szkody dla jego planow-odpowiedz nie, bo on sam zrobi. Przez jego projekty w pracy nie widzielismy sie tygodniami.
Ciagle powtarzal, ze nie ma czasu albo glowy do czegos.
Zastanawiam sie, co by bylo gdbysmy mieli dziecko. Tez by nie mial czasu i glowy? No i te tygodnie, czasami nawet miesiace rozlaki...
Nigdy nie byl w Polsce-nie mial czasu.

2 raz spedzilismy razem weekend przez ostatnie 2 lata. Bylam u niego w mieszkaniu moze 6 razy-prawie zawsze odmawial gdy chcialam go odwiedzic.
Nigdy razem nigdzie gdzies dalej nie wyjechalismy. Nigdy ze mna nie zatanczyl-nie lubi. No i ciagle byl zmeczony. Prosilam aby poszedl do lekarza-nie poszedl.

No i najlepsze to, ze on polowe rzeczy, ktore zawalil nie pamieta. No i zauwazylam, ze przypisuje sobie dobre rzeczy, ktorych nigdy nie uczynil...Pamieta tylko to co on zrobil dobrego i jaka ja bylam niewyrozumiala i zla.

No i on mnie po prostu nie kochal...chyba najwazniejszy argument...

Masz racje Ewa, trzeba sie otworzyc na nowe...

no i lepiej niz to sie stalo teraz niz za pare lat....

Musialam sie wygadac.

---------- 12:48 ----------

Odpowiedzialam w koncu na tego maila, w ktorym konczy zwiazek...przeczytalam dokladnie litanie moich bledow...

Wyrzucil mi nawet to, ze chcialam raz na 3 miesiace pojechac do Polski i spedzic czas z rodzicami i dziadkami. W Polsce jestem 3 razy do roku nie wiecej niz tydzien za kazdym razem.
Gdy sie nie widzielismy 2 miesiace bo nie chcial ...o tym nie wspomnial...

Ale hitem jest:
"wycwiczylas sie w ranieniu mnie i wyrywaniu mi serca"..doslownie tlumaczac.

Albo to, ze odlozyl swoje sprawy na bok aby moc do mnie dzwonic codziennie po godzinie, pol godziny. I ze poswiecil tyle rzeczy aby moc sie ze mna spotykac.

To bylo 6 h na tydzien. Nie liczac miesiecy, gdy sie wcale nie spotykalismy.

Myslalam, ze czas w zwiazku jest czyms normalnym a nie "towarem extra".

Nie wiem jak moglam byc taka glupia...
Avatar użytkownika
caille
 
Posty: 121
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 20:11

Postprzez ewka » 16 wrz 2007, o 13:13

caille napisał(a):Ale hitem jest:
"wycwiczylas sie w ranieniu mnie i wyrywaniu mi serca"..doslownie tlumaczac.

To rzeczywiście jest hicior! I w sumie - podsumowanie związku macie oboje takie, że ośmielę się powiedzieć, że może dobrze się stało...???

Tak myślę sobie, że z tego okrutnie wyrwanego mu serca zrobiłaś sobie avatarka;) Hmm... tyle, że ono wygląda jak z kamienia. Takie może było?


:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 16 wrz 2007, o 13:32

Wiesz, tak się zastanawiam, co w ogóle opłakujesz?
Tak nazywaliście Tą dziwną relację między Wami? Związek?
Bo godzinę rozmawialiście przez telefon?
Przyznam też, że nie rozumię, dlaczego nie mogłaś jechać do rodziców, skoro i tak się kontakowaliście tylko przez tel albo neta? Czy On sobie myśłi, że W Polsce nie ma tel... Zresztą mniejsza o to.

Nawet jakiegoś "braterstwa" tu nie widzę, a nawet zwyczajnej życzliwości.

Tak sobie myśle- dobrze się stało! Pozbierasz się i spotkasz kogoś, z kim stworzysz naprawdę związek, anie takie dziwadło...

Pozdrawiam Cie gorąco
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez caille » 16 wrz 2007, o 14:13

---------- 14:05 16.09.2007 ----------

Nie wiem, to chyba byla "zemsta" za moje bledy na poczatku zwiazku.
Nie bylo mu latwo ze mna. Zaczelismy byc ze soba gdy caly swiat mi sie zawalil na glowe i mialam schizy do n-tej.
Pomogl mi wyjsc z tego - pierwsze 2 lata. Prawie zawsze moglam na niego liczyc.

Ale problemem od poczatku bylo to, ze mial malo czasu i ze jest typem samotnika zamykajacego sie po klotni na tygodnie.

To braterstwo bylo gdzies kiedys. Rozumielismy sie super...jako przyjaciele.
Dzisiaj uwazam, ze bledem byla decyzja o byciu razem.
On jest starym kawalerem do tego jedynakiem i ma swoje przyzwyczajenia.

Ja potrzebuje kogos obok. Nie umiem mieszkac sama i te 4 lata mieszkalam caly czas sama, do tego w Niemczech. Wiele razy mialam ochote rzucic wszystko i wracac do domu.

Wypominal mi to, ze chcialam wrocic do Polski. Biorac pod uwage moja sytuacje wtedy, nie powinien byl sie dziwic ale on to potraktowal jako grozby.
Jego sytuacja tutaj a moja to dwa rozne swiaty.
Mimo to wypomnial mi w tym pozegnalnym mailu, ze za malo bylo z mojej strony zrozumienia.
2 lata temu zamknelam gebe brzydko mowiac na pol roku. Nie nie wypominalam, 0 krytyki, zadnych wymagan-nic sie nie zmienilo.
Dlatego tez napisalam maila z pytaniem: albo rozmowa, jakies dzialania albo koniec. No i zakonczyl zwiazek.

Agik kontaktowalismy sie tez na zywo ale mnie te 6-8 h nie wystarczalo. 2 lata temu chcialam zamieszkac razem. Ale on remontowal mieszkanie i powiedzial, ze chce tam zamieszkac. Gdybym ja nie chciala to wynajmiemy to pozniej. Remon sie przeciagal-dalej jest nieskonczone a ja czekalam i czekalam.
Poza tym nigdy sam od siebie nie spytal czy chce tam zamieszkac.
Spytalam dlaczego musimy sie koniecznie tam przeprowadzic, to stwierdzil, ze on nie chce wynajac mieszkania, bo tutaj ma garaz pod nosem.

Takich "kwiatkow" bylo wiecej. Ja tez swieta nie jestem.

Ale zawsze to ja pytalam, probowalam rozmawiac, rozwiazywac problemy.
On czul sie czesto atakowany i gdy bylo bardzo zle, gdy poczul sie zraniony, trzaskal drzwiami i wychodzil. Potem nie widzielismy sie czasami miesiac a ja wpadalam w kolejny dolek. Schemat ktory sie powtarzal.

---------- 14:13 ----------

Ewa...hehe...az tak zle chyba nie bylo ale ja jako wiedzma zamienilam serce w kamien ;-)..
Avatar użytkownika
caille
 
Posty: 121
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 20:11

Postprzez ewka » 16 wrz 2007, o 14:35

caille napisał(a):Schemat ktory sie powtarzal

I został przerwany przez kobietę, która serca zamienia w kamienie :D Jejku, swoje też??? Nie :!: :!: :!:

:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez caille » 16 wrz 2007, o 14:38

Moje jeszcze jakos sie trzyma...troche polamane ale jeszcze nie skamienialo do konca :-p.

:)
Avatar użytkownika
caille
 
Posty: 121
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 20:11

Postprzez ewka » 16 wrz 2007, o 14:41

Te połamane też się zrastają, wiesz? No tak :!:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 16 wrz 2007, o 15:06

Ja zauwazylam, ze to moze tez byc wplyw innej mentalnosci i wychowania w odmiennych warunkach rodzinnych i kulturowych (tak zrozumialam, ze Twoj partner jest obcokrajowcem). Dla ludzi wychowanych zwlaszcza na Zachodzie Europy normalna jest wygoda i nie ruszanie sie z miejsca, dla Polakow zagranica taka nieelastycznosc, zwlaszcza jesli wchodza w rachube sprawy sercowe - jest co najmniej nieswoja. Z tego, co zaobserwowalam, Niemcy lub Anglicy potrzebuja duzo niezaleznosci i swobody, co przejawia sie m.in. mieszkaniem na swoim, niekoniecznie z kims. I torza sie pary na odleglosc, nawet w tym samym miescie, kazde w swoim mieszkaniu sobie egzystuja, spotkajac sie czasami. Dlatego byc moze dla niego to bylo takie oczywiste, ze nie musisz z nim mieszkac? Zastanawialas sei nad tym?

W przypadku zwiazkow dwukulturowych trzeba zawsze brac pod uwage rozne czynniki. Np. brak "szarmanckosci" mezczyzn - wpychanie sie przed kobieta w drzwi, puszczanie drzwi przed nosem, gdy ty z zakupami z tylu idziesz, zajmowanie lepszych miejsc, bez wzgledu, czy to kobieta czy mezczyzna. I to nie jest specjalnie, to po postu roznica kulturowa. No tak juz jest i jesli to ma przeszkadzac, to raczej ciezko pojsc w tej sferze na kompromis. Mozna uczyc i mowic, ale zawsze gdzies sie tam ktos zapomni, bo jest nienaturalnym zachowaniem dazenie do czynnosci nieznanych z dziecinstwa.

Czy nie przeszkadzaly Ci nigdy takie roznice proste, zwykle, codzienne, ktore dla Polakow sa oczywistoscia, a dla Niemcow niekoniecznie? Jak sobie z tym radzilas w zwiazku?
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez caille » 16 wrz 2007, o 19:11

---------- 15:22 16.09.2007 ----------

Nie zauwazylam miedzy nami az tak duzej roznicy o jakiej piszesz.
W naszym zwiazku problemem byly raczej warunki rodzinne, w jakich sie wychowalismy. Jego rodzice nigdy sie nie klocili i on po prostu nie umie sie klocic i inaczej przezywal nasze klotnie. Takze w momencie gdzie dla mnie bylo cos jeszcze wymiana zdan, dla niego byla to juz klotnia.

U mnie w domu ostrzejsza wymiana zdan jest na porzadku dziennym. Nie znaczy to, ze caly czas ktos sie klocil ale u mnei w domu nikt sie nigdy dluzej niz jeden dzien na nikogo nie gniewal.

On jest jedynakiem. A ja zawsze mialam kontakt z dziecmi w dziecinstwie. Takze po zajeciach, na podworku albo z moim rodzenstwem przyrodnim.
Nie bylam jako dziecko specjalnie towarzyska ale raczej tez nie zamykalam sie na 4 spusty.

On jest przyzywyczajony wszystko robic sam, takze jesli chodzi o pomoc, nigdy na nikogo nie liczy. Niespecjalnie wylewny, w granicach rozsadku ale szybko sie zamyka w sobie.

Ja musze zawsze wszystko wyjasnic od razu.

Szarmancki byl dla mnie zawsze i dla mojej mamy tez.
Ma dobre serce ale skrzywiony charakter...ja zreszta tez....

---------- 19:11 ----------

Glupia jestem, zaproponowalam mu zaczecie od nowa... :yyy:

moze przez to, ze czuje sie winna, ze go sprowokowalam i ze tyle mu marudzilam...i mam wrazenie, ze zostawil mnie w zlosci bez przemyslenia tego.

Ktos powinien mnie porzadnie kopnac w zadek :zawstydzony:
Avatar użytkownika
caille
 
Posty: 121
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 20:11

Postprzez Pytajaca » 16 wrz 2007, o 19:23

I Jaka byla jego reakcja?
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 16 wrz 2007, o 19:27

caille napisał(a):Glupia jestem, zaproponowalam mu zaczecie od nowa... :yyy:

Mam nadzieję, że to nie pod wpływem chwili? Tyle niedobrego napisałaś o Was... co on?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez caille » 16 wrz 2007, o 19:27

Nie ma na razie zadnej...bo to byl mail...


jesli da nam szanse, bede sie cieszyla, jesli nie-musze sie wziac w garc.
A pracowac nad soba tak i tak musze- za duzo cech we mnie przeszkadza mi samej...
Avatar użytkownika
caille
 
Posty: 121
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 20:11

Postprzez ewka » 16 wrz 2007, o 19:28

To trzymam kciuki... i niech się dzieje :serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez caille » 16 wrz 2007, o 19:37

Ewka...nie pod wplywem chwili. Ja po prostu czuje sie tez poniekad winna.
Moze to byl wielki blad i tym samym straci do mnie szacunek ale i tak wiecej do stracenia nie mam.

Ja po prostu wiem, co razem przeszlismy i nie jest mi latwo przekreslic te cztery lata, zwlaszcza, ze wiem, ze sama swieta nie bylam.

Jesli napisze, ze nie...zerwe kontakt na zawsze i wezme sie za siebie. Jesli odpisze, ze tak, bede go wspierala w jego planach i tez wezme sie za siebie. Moze przestajac ciagle go naciskac zmienie tym samym nasz zwiazek na lepsze.
Avatar użytkownika
caille
 
Posty: 121
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 20:11

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 65 gości

cron