przez marynia » 13 wrz 2007, o 13:12
Hej Californio!
Może mi wyjść trochę nieskładny ten post, bo zmęczona jestem przeokrutnie, będę się starać.
Bardzo wiele mądrych słów, zdań do głębokiego przemyślenia zostało już powiedzianych wyżej. Dodam tylko, że:
Z tego co widzę problem macie WY, ON i TY. Problem WY pewnie wynika z Waszych osobistych, indywidualnych problemów. NIe wiem jaki on ma problem, z pewnością go MA, bo to że zachowuje się dziwnie o tym świadczy. Nie będę gdybać dlaczego, nie wiem, możliwości jest wiele.
Problem masz TY.
I tak sobie myślę, że wiele powyższych postów choć bardzo szczerych, mądrych serdecznych, w jakiś sposób zamknie CI oczy na TWÓJ problem, tylko utwierdzi, w przekonaniu, że to On, przez niego, itp, itd, a Ty biedna.
Nie pogniewaj się na mnie, może trochę to bezczelne, ale napiszę Ci coś na podstawie swojego doświadczenia. WYdaje mi się, WYDAJE, że mam rację.
Przeczytaj sobie jescze raz, uważnie swoje posty. Dobra, uczynna California. Ciągle robi coś dla niego,dla związku pośrednio lub bezpośrednio.
Wypełniona oczekiwaniami - od stóp do głów, coraz większymi.
WYpełniona myśleniem -o nim, o sprawach dla niego, przez niego - od stóp do głów.
Sfrustrowana -od stóp do głów.
Kalifornio!!!
1. NIkt nie jest w stanie spełnić wszystkich Twoich oczekiwań, nazwanych, nieznawanych, wyrażonych czy nie - uświadom to sobie.
2. TY jesteś człowiekiem, niezależną istotą. Musisz mieć swoje życie, swój osobisty Kalifornijski świat, swoje zajęcia, pasje. W Twoim życiu, głowie MUSI znaleźć się myślenie o sobie. Przykłąd z ostatniego postu, trochę niefortunny (bo rozumiem ból i żal).
DOBRE MYŚLENIE: Mam ładne ciało. Kropka. - tak powinno być, tak powinno wyglądać Twoje myśłenie. Może jeszcze jakieś "Podsobam się sobie, dobrze się z tym czuję, kupię sobie to i to- bedę wyglądać i czuć się bosko itp, itd.
TWOJE MYŚLENIE: Mam ładne ciało, ale on go nie chce (i tu pewnie zaczyna się: bo on jest..., inni by chcieli -
Praktycznie, z tego co widzę każda Twoja myśl tak się kończy -złością na niego, gniewem, żalem, frustracją, poczuciem pokrzywdzenia. Jesteś coraz bardziej sfrustrowana, rozgoryczona, zła.
A sama sobie strzelasz samobója.
NIe będę z tłumem powtarzać, że jesteś biedna, bo nie chcę Cię w tym utwierdzać, trochę Ci z tym za dobrze.Jestem brutalna, wybacz mi proszę, ale piszę to dlatego, że chcę Ci pomóc. Absolutnie nie chcę Cię urazić.
Wpadłaś w pułapkę pewnego myślenia. Starasz się robić coś, co wydaje Ci się słuszne, dobre, ogólnie praktykowane i uważane za właściwe (obiadki, dbanie o mężczyznę, czekanie wierne i smutne w porcie na swojego żeglarza). Robisz to, ale nie jest CI z tym dobrze. ROBISZ, ale nie za DARMO -bo oCZEKUJESZ i to bardzo, czegoś w ZAMIAN. A gdy tego nie dostajesz- cierpisz, wściekasz się.
TAk NIE WOLNO!!!
NIE DAWAJ oczekując czegoś w zamian, bo to jest niezdrowe, szkodliwe. Dawaj bezinteresownie, z miłości, troski -nie oczekując. NIe robiąc nic wbrew sobie. Jeśli to co robisz, bycie idealną gosposią, kobietą CIe przerasta -odpuść sobie. Po prostu, zaakceptuj to.DAWAJ TYLE ILE UMIESZ< POTRAFISZ, CHCESZ TAK NAPRAWDĘ.
NIe kosztem swojego czasu, sił, siebie - bo to sięzawsze obraca przeciwko -widziałam to już wiele razy w wielu związkach, relacjach międzyludzkich.
Odkryj swój próg zdolności do poświęceń. Każdy ma, każdy inny. KIedy Twoje działania, dobre, dla drugiego człowieka przestają wypływają tylko z dobrej woli, czystych uczuć. Miej świadomość istnienia tego progu, każdy ma jakiś. Jedni są szczęśliwi "służąc" cały czas drugiemu człowiekowi, dla innych szczytem szczęścia jest ugotowanie obiadu raz w tygodniu, w pozostałe to męka (i na podstawie tego przykłądu - można 1. tak robić, gotować raz w tyg pięciodaniowy posiłek, w pozostałe jeść na mieście lub gotowe byle co 2.można zmuszać się do gotowania codziennego, po dwóch, trzech dniach pojawi się pewnie gdzieś w środku złość, irytacja, frustracja 3. ustalić jakiś kompromis -zaakceptować go i tak też czuć)
Przekroczyłaś swoje granice poświęcania się i chociaż robisz DOBRE rzeczy -obraca się to przeciwko Tobie, w konsekwencji przeciwko WAM.
Nie sądzę też, że sfrustrowana siedzisz cichutko w kącie i pochlipujesz lub smutno patrzysz jak on ogląda TV. NIe "wyglądasz" na cichą i pokorną dziewczynkę, raczej na dynamicznę, temperamentną kobietę, która - jak jej nie pasuje -to wygarnie w twarz. Mam rację?
Tak sobie to wyobrażam z tego co między wierszami. Ty harujesz jak wół, po pracy skupiona wyłącznie na nim -a więc DALEJ pracująca, wśród obowiązków. Zmęczona, zabiegana. A on przychodzi z pracy. Też z pracy. Też zmęczony. Ale na tym koniec, on nie pracuje dalej, jak Ty- dla Ciebie, dla Was, dla Waszego domku. NIe ma obowiązków.Mało tego, nie okazuje wdzięczności za to, co Ty zrobiłaś. CHociaż on może czuje się podobnie -bo w końcu on pracuje u Twoich Rodziców, Twojej Rodziny. Ty masz pretensje. On ma pretensje. Woli zająć się czymś co jest dla niego przyjemne, bezproblemowe nie mające pretensji-np.TV. Twój pierwszy gniew, złość, frustracja cichnie po jakimś czasie, trochę odpoczniesz i chcesz by było już dobrze, by wieczór był przyjemny. A on siedzi dalej przed tym TV, bo jemu tak szybko złe emocje, być może nie wylatują. WIęc Ty zaczynasz żle się czuć, rodzą się nowe pretensje, wzajemne dąsy, urazy -problem się pogłębia...
CZY NIE JEST TAK?