przez mergen » 6 lip 2014, o 22:45
Batman, Ona 32
Obie pytacie jak to zrobiłam... nie wiem stało się. Spędziłam wiele godzin szukając na tym forum odpowiedzi jak odejść z toksycznego związku i ciągle w nim trwałam. Teraz wiem, że jedna osoba dobrze mi poradziła. Ktoś napisał, ze jeszcze widać nie jestem gotowa, jeszcze mam zyski większe niż straty. A zyskiem była nadzieja, że on się zmieni, że będę miała dom i rodzinę. A nadzieja potrafi dać ogromną siłę, żeby znosić wszystko, łącznie z przemocą. I nagle miałam okazję skonfrontować swoje marzenia z rzeczywistością. Poznałam byłą żonę mojego partnera. Zobaczyłam porządną, zaradną, pracowitą i ciepłą kobietę. I dotarło do mnie, że mój partner ją porzucił, bo mu się znudziła, zostawił córkę i żonę ot tak dla kochanki (to nie ja jestem tą kochanką, tamta miała trochę oleju w głowie, pobawiła się i rzuciła go natychmiast). Zaczęło do mnie docierać, że nigdy z nim nie stworze domu, bo on go już miał i go nie chciał. I tak przez kolejny miesiąc on się nade mną znęcał, a ja miałam coraz mniej siły, żeby to znosić, bo już nie było nadziei, która mnie napędzała. I pewnego dnia, po kłótni, jak na nasze standardy nawet niedużej, po prostu tak jak stałam wyszłam z domu i już nie wróciłam. Coś we mnie pękło. Myślałam tylko, że muszę się z tego wydostać, że już mam dość, że dłużej nie dam rady. Nie wróciłam już, wynajęłam mieszkanie, żyję sama, jest ciężko, często mam załamania, ale chodzę na terapię i bardzo dużo pracuję. Staram się o tym myśleć jak najmniej. Nie zawsze wychodzi. Ale jakimś cudem daję radę. Bywa okropnie, różne myśli przychodzą mi wtedy do głowy, ale nie rozważam już powrotu, to już nie jest opcja. I to jest moja wygrana po 3 latach, jestem wolna od uzależnienia. I w końcu się nie wstydzę tego jak żyję.