przez 7tzu9l » 12 lis 2012, o 11:07
Dziękuję za mega merytoryczne posty!
biscuit
Dobre pytania.. Nie boję się myśli o sobie.. Możesz polecić jakąś książkę o 'analizie' własne osoby? Ponieważ, wczoraj byłem zadowolony że do czegoś doszedłem, a Ty, swoimi pytaniami, pokazałaś, że do niczego nie doszedłem i boję się, że nawet jak znajdę odpowiedzi na zadane pytania to znowu uznam, że wyczerpałem temat, a w rzeczywistości może nie być to koniec.. ba, może się okazać, że to dopiero wierzchołek.. I chyba to jest najlepszy moment, żeby drążyć..
Ani przez moment nie przyszło mi do głowy "wróćmy do tego co było". Wiem, że tego się nie da.. Paradoksalnie, powinienem być zadowolony jeśli w ogóle dziewczyna będzie sie do mnie odzywać, a ja myślę o czymś wiecej, o tym, że ta zdrada może być końcem, ale może być i początkiem.. Początkiem czegoś nowego, jeszcze lepszego..
I właśnie dlatego, muszę wykorzystać ten moment.. Zdradziłem i koniec. Ale co zrobić żeby nie zdradzać całe życie? Sporo mi daje to forum i Wasza wiedza.. Wystarczy mi wędka, nie potrzebuję marchewki..
O wieku też myślałem.. "Chłopie, masz 26 lat, jeszcze młody jesteś.." Tylko, ten związek jest inny.. Od zawsze był dojrzały, bo wydawaliśmy się dojrzałymi ludzmi. I gdy patrzę na związki moich rowieśników, to widzę różnicę.. Oni postępują wg schematu, tak się robi, tak trzeba i już. A my? My się rozwijaliśmy.. Na początku coś zaisktrzyło, ale było wiele kwesti dotyczących życia, w których się różniliśmy.. Tylko przez te 5-6 lat, wspólnie wypracowaliśmy nasz model życia.. Jedynie co mnie martwi, to to, że nigdy nie mieliśmy poważniejszego kryzysu czy okresu dłużzych kłótni - nie mamy doświadczenia w kłoceniu się.. Nasze kłótnie były o 'niepozmywane naczynia', pokrzyczeliśmy na siebie (ale bez obrażania się, tylko zamiast zwykłego tonu, był krzyk), później 5 minut na ochłonięcie dla każdego, a po kolejnych 5 minutach już się przytulaliśmy. I własnie dlatego obawiam się, że może nie udać nam się przez to przejść. Nie dlatego, że jesteśmy młodzi, tylko dlatego że nigdy nie kłociliśmy się na powazne tematy. A zdrada i romans to od razu najcięższy kaliber..
"Odejdź, nie chcę Cię znać" Nigdy tak nie powiedziała. I chyba ja znam ją najlepiej.. Wielu rzeczy nie musiała mówić, bo ja wiedziałem.. I moim zdaniem, ona nie chce (jeszcze nie chce) żebym dał jej spokój, żebym milczał. I wydaje mi się, że akceptuję formę w jakiej wystepuję. Jak się widzieliśmy w piątek, rozmawialiśmy i nie czułem tego dystansu. Gdy przytuliłem, to ona złapała i wtuliła się jeszcze mocniej.. I sama powiedziała, że nie możemy sie widywać, bo dla niej byłoby tak jak wcześniej, a przecież nie może zapomnieć o tym co sie stało..
Innym aspektem jest jej otoczenie, które nawet jeśli ona by chciała do mnie wrócić, to jej na to nie pozwoli.. mama psycholog.. tata choleryk.. przyjaciółki feministki.. Dla nich wszystkich jestem skreślony, tylko mam wrażenie, że dla niej nie jestem..
A może to wszystko to wytwór mojej wyobraźni i widzę tylko to, co chcę zobaczyć...
mahika
Ale statystyka chyba jest jaka jest.. Tak, jak większość związków rozpada się po zdradzie, to większość nie kończy na jednej zdradzie..
Tak, to boli ją najbardziej - że to był cały długi rok.. że dała mi ostatnią szansę w dniu, gdy się dowiedziała, a ja i tak kłamałem..
I masz rację, teraz najważniejsze jest to co ona chce.. jeśli powie, że mam odejść to odejdę.. Tylko teraz wydaje mi się, że nie chce zebym odchodził.. Bo ze mną może być szczera.. może mi powiedzieć, że boli, ale i że nie nienawidzi.. Jeśli będzie chciała ruszyć dalej, to mam nadzieję, że pozwolę jej na to.