to już jest koniec... :(

Problemy z partnerami.

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 27 cze 2012, o 12:05

tak macie racje!
znowu wpędzam sie w poczucie winy... nie chce zranic ani jego ani nikogo wkoło, potrzebuje akceptacji której nie otrzymam
dlaczego do cholery ja martwie sie o innych? czemu zapominam o sobie i o tym, że to ja mam być szczęśliwa? czemu nie umiem być pieprz..... egoistką? :|
czemu wciaz mysle ze swoim zachowaniem zawiode tyle osób... :(
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 27 cze 2012, o 12:09

bo Twoim jungowskim cieniem
jest paradoksalnie myślenie o sobie
jako o wspaniałej, moralnej i odpowiedzialnej istocie
w porównaniu z egoistycznymi femme fatale
ale to też przecież pycha...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Abssinth » 27 cze 2012, o 12:28

czemu nie umiem być pieprz..... egoistką?


czyli - 'czemu nie potrafie zadbac o siebie?'

:D
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez ewka » 27 cze 2012, o 16:10

Sand, jesteś pewna, że odkładanie tego psychologa na później, to dobry pomysł? Jeśli nie potrafisz odejść ot tak... to czy tak sama z siebie dasz radę za tydzień? Miesiąc? Porozmawiać - dasz radę? Ten list też dasz radę napisać? Kurczę, wydaje mi się, że nie. Może warto byłoby uporządkować najpierw SIEBIE, "zasilić" siebie, aby potem móc się wziąć za WAS?

Wydajesz się być bardzo porozbijana.


:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 28 cze 2012, o 12:30

jestem porozbijana no ale nie chce iść do byle jakiego psychologa, zresztą nie wiem jak go znaleźć, przecież nie wpisze w wyszukiwarce i nie pójdę do pierwszego lepszego bo z tego co czytam na forum można źle trafić, a może mi potrzebny psychoterapeuta a nie zwykły psycholog?
jakiś czas temu byłam u adwokata dowiedzieć się z grubsza jak wygląda sprawa rozwodu i ten zaczął mnie pouczać, że czemu się rozwodzę, że może nam się ułoży, że jestem taka młoda i nie wiem co robię... terapeuta od siedmiu boleści się znalazł... czułam się jak idiotka i gówniara która ma kaprysy... na pewno juz wiecej nie pójde do niego bo mnie zdołował tylko.
no ale zbaczam z tematu

chciałabym żeby wszyscy postrzegali mnie jako wspaniała i odpowiedzialną kobietę która nikogo nie rani i nie popełnia błędów :haha: no ale na chęciach się skończy :|
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez ewka » 28 cze 2012, o 13:31

Sandrine napisał(a):jestem porozbijana no ale nie chce iść do byle jakiego psychologa, zresztą nie wiem jak go znaleźć, przecież nie wpisze w wyszukiwarce i nie pójdę do pierwszego lepszego bo z tego co czytam na forum można źle trafić, a może mi potrzebny psychoterapeuta a nie zwykły psycholog?
jakiś czas temu byłam u adwokata dowiedzieć się z grubsza jak wygląda sprawa rozwodu i ten zaczął mnie pouczać, że czemu się rozwodzę, że może nam się ułoży, że jestem taka młoda i nie wiem co robię... terapeuta od siedmiu boleści się znalazł... czułam się jak idiotka i gówniara która ma kaprysy... na pewno juz wiecej nie pójde do niego bo mnie zdołował tylko.

Pisałaś wcześniej, że pójdziesz później, po rozstaniu... czy to znaczy, że wtedy będziesz wiedziała, jak go znaleźć?

Może trzeba próbować i jeśli okaże się do niczego - to zmienić? Bo jeśli nawet ktoś Ci poleci kogoś sprawdzonego, to przecież nie znaczy z automatu, że i w Twoim przypadku się sprawdzi. Fakt, szanse może są większe.


Sandrine napisał(a):no ale zbaczam z tematu

A mi się wydaje, że wcale nie zbaczasz. Bo to ten sam temat od innej strony i nie wiem, czy naprawdę jest mniej ważny.

Sandrine napisał(a):chciałabym żeby wszyscy postrzegali mnie jako wspaniała i odpowiedzialną kobietę która nikogo nie rani i nie popełnia błędów :haha: no ale na chęciach się skończy :|

A widziałaś kogoś, kto nie popełnił nigdy żadnego błędu? Bo ja szczerze przyznam, że nie.

:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez ewka » 9 lip 2012, o 09:33

Helo Sand! Jak się masz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 11 lip 2012, o 15:53

świetnie udaje ze jest ok przed otoczeniem. w środku jestem kłębkiem nerwów.
szukam teraz jakiegos psychologa chociaz obawiam się, że mnie potępi... że jestem gówniarą która ma kaprysy i nie wie czego chce ;(
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez ewka » 12 lip 2012, o 10:42

Nie wydaje mi się, aby psycholodzy zajmowali się ocenami... nie od tego są.
Fajnie, że szukasz!

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 12 lip 2012, o 13:39

Sandrine napisał(a): szukam teraz jakiegos psychologa chociaz obawiam się, że mnie potępi... że jestem gówniarą która ma kaprysy i nie wie czego chce ;(

to powyżej, to jest tylko pozornie Twój tekst, Twój głos
bo tak naprawdę, to jest zinternalizowany przez Ciebie
głos kogoś innego, kto wyposaża Twoje "ja powinnościowe"

i pytanie teraz
czyj to jest głos?
Twojej matki, ojca, babki, księdza?
czyj głos zinternalizowałaś w sobie
że masz takie właśnie przekonania?
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 12 lip 2012, o 14:13

głos mojej matki- to ona ma na mnie największy wpływ, absolutnie każdą decyzję jaką podjęłam w życiu podjęłam ze względu na nią- albo jej na złość albo żeby zrobić jej dobrze- szkoda, że dopiero teraz to dostrzegłam. A w oczach mojej matki z niczym sama nie dam sobie rady...
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Abssinth » 16 lip 2012, o 11:50

Sandrine napisał(a):głos mojej matki- to ona ma na mnie największy wpływ, absolutnie każdą decyzję jaką podjęłam w życiu podjęłam ze względu na nią- albo jej na złość albo żeby zrobić jej dobrze- szkoda, że dopiero teraz to dostrzegłam. A w oczach mojej matki z niczym sama nie dam sobie rady...



no coz - 'oczu swojej matki' nie zmienisz.
mozesz za to poracowac nad soba, zeby moc sie oderwac od tej chorej sytuacji.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 17 lip 2012, o 08:15

obdzwoniłam chyba 10-ciu psychologów w mieście i wszędzie wizyty za 2 tygodnie... a ja nie chcę tyle czekać. Ale w końcu udało mi się umówić do babki która była na topie mojej listy i to na dzisiaj na 16:30 więc bardzoooo się cieszę ;) chociaż jedna pozytywna wiadomość :)
trochę się obawiam tej wizyty, że bede musiała się przed kimś otworzyć ale mam nadzieję, że to właśnie początek mojego zdrowienia...
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 17 lip 2012, o 10:00

powodzenia!
pojedź po bandzie na tej wizycie
a potem będzie już z górki :D

ona nie takie rzeczy już słyszała
don't worry
to tak jak z ginekologiem
każdy przeżywa, że ściąga majty i rozkłada uda
a dla lekarza to zwykła robota
bo codziennie ogląda kilkanaście gołych pip 8)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez caterpillar » 17 lip 2012, o 10:36

problem w tym ,ze ta MOJA zawsze bedzie ta wyjatkowa, inna :bezradny:

:wink:


powodzenia!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 210 gości