A jednak ten człowiek jest "niereformowalny"... Dałam tą szansę wtedy, żeby się przekonać i... Przekonałam się. W tym miejscu już nie ma najmniejszego sensu opisywać co było dalej... Póki co wyjechał i nie ma go w kraju, ale to tylko z korzyścią dla mnie - nie dręczy mnie. A ja wracam do życia, do przyjaciół, którzy mimo mojej nieobecności w ich życiu przez ten czas cierpliwie na mnie czekali i wierzyli, że jednak dam radę wyrwać się z tego toksycznego związku. I oto jestem! Z jeszcze nowszą fryzurą, kiedy mam ochotę to z makijażem (bo zawsze lubiłam się troszkę podmalować), z profilem na NK i powoli odzyskiwanymi kontaktami. Częściej się uśmiecham - więc i moja córcia jest pogodniejsza, jak to mówią zestresowana mama to zestresowane dziecko. Razem malujemy pazurki, chodzimy co dzień na spacerki między dzieci i zaczyna być powoli jak dawniej... Miłość, cóż, w nią wiary nie straciłam - wystarczy, że spojrzę na moją Malutką, która teraz słodko sobie śpi. Miłość jest i kiedyś może do mnie zapuka - prawdziwa, nie ta chora i patologiczna. A teraz przede mną urlop za granicą! Należy mi się jak nigdy. Dziękuję Wam bardzo serdecznie za wsparcie, trochę trwało zanim sama doszłam do tych samych wniosków, ale lepiej pózno niż wcale.