straciłem ją, tracę siebie

Problemy z partnerami.

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez mahika » 16 lis 2011, o 15:29

nikt nie powiedział ze to beznadziejne.
Pisz, to pomaga.
Nie doczytałam że idziesz do psychologa.
Trzymam kciuki za powodzenie, żebyś siebie nie stracił :)
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez bubson84 » 16 lis 2011, o 15:40

mahika napisał(a):nikt nie powiedział ze to beznadziejne.
Pisz, to pomaga.
Nie doczytałam że idziesz do psychologa.
Trzymam kciuki za powodzenie, żebyś siebie nie stracił :)


Dzięki :kwiatek: , dobrze, że tu trafiłem... W sumie już drugi raz, ale teraz zostanę na dłużej:) Znalazłem ostatni swoje wpisy sprzed 3 lat - w sumie byłem tak samo zagubiony i chyba się oszukiwałem. Związałem się za szybko nie dopinając spraw związanych ze mną.
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez smerfetka0 » 16 lis 2011, o 18:06

pszyklejony napisał(a):Niczego sobie nie wybierałeś, byłeś zmuszony przez własną psychikę. Alkohol, czy co innego, nie ma znaczenia.



taaa to jest najlepsze tlumaczenie. pij cpaj popadnij w hazard...to tylko twoja psychika to za ciebie wybrala. to nie twoja wina. no matko boska szlag by wzial na takie glupoty. to nie psychika pije ale on pije i to on wybral sobie taka ucieczke i go nie mozna w ten sposob usprawiedliwiac.

bubson no chyba sam sie juz motasz tutaj...sam przedstawiasz od poczatku taki obraz ze masz problem z alkoholem a teraz mowisz co innego. zdecyduj sie. zreszta skoro mowisz ze to my usilujemy wmowic ci ten problem (wnioskuje ze nie uwazasz do konca ze go masz) to po co te postanowienia? to zaden problem nie pic w takim razie, wiec tym bardziej dwa dni to nie jest zaden sukces.


sikorko 2 dni to zaden sukces. moze dla alkoholika ktory dzien w dzien sie upija to jest juz meeeega wyczyn, ale bubson do takich nei nalezy, przedstawia swoj obraz ze pije ale nie az tak notorycznie zeby mu gratulowac po 2 dniach.


co do tego jaki byles w zwiazku i przez co sie oddaliliscie. powiem ci strasznie oschle ale sam zarzekasz sie ze nie potrzebujesz pochwal, widocznie to nie ta jedyna skoro tylu problemow nie wytrzymaliscie i nie przeszliscie przez nie. bo oddalanie sie, pogon za praca i pieniedzmi, brak czasu co wiaze sie z ciaglym podenerwowaniem wystepuje predzej czy pozniej w kazdym dojrzalym zwiazku (MOIM ZDANIEM, z malego doswiadczenia w powaznych zwiazkach). Boli. Rozumiem. Co zlego robiles czy nie nie wazne. Boli i musi bolec. Czas to uleczy (akurat nie odkrylam Ameryki, wiem). Wygadac sie mozna bo to pomaga, wiec smialo.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez smerfetka0 » 16 lis 2011, o 18:10

PS. pisales ze Twoj hulaszczy tryb zycia sprawil ze jestes bez srodkow do zycia (wynikalo ze hulaszczy bedac juz w zwiazku) pozniej o mega dlugach itp. Wiec wynikaly one z hulaszczego trybu zycia rowniez tak? Bo jesli tak to nie rozumiem jakiego wsparcia od niej oczekiwales. wsparcie wsparciem ale przehulac wszystko zeby probley urosly do takiego rozmiaru to przesada i ja sama nie wienm czy bym miala sile caly czas wspierac w tym (bo to zapewne nie byl miesiac czy dwa)


wlasciwie zgubilam watek i nie wiem co jest tu glownym problemem?
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez bubson84 » 16 lis 2011, o 18:50

Problemem jestem ja sam:) A na poważnie, myślę, że nie załatwiona przeszłość i to bardzo daleko przeszłość. Problemy narastały z jednego w inne i trochę się ich namnożyło.

Ostatnia rzecz na temat związku - w praktycznie każdym początki są super i tak było w moim. Później przychodzi do radzenia sobie z codziennością i wspieranie się we wszystkim, życie najogólniej mówiąc. Ja byłem wyzuty z emocji, ona miała mnóstwo swoich problemów. Generalnie musiało chyba dojść do najgorszego.

Teraz wiem, że stało się dobrze i dla mnie i dla niej, ale to tak cholernie boli, szczególnie ta świadomość, że ma już kogoś innego - może to najbardziej.

Smerfetka, bardzo lubię jak się wypowiadasz - walisz prosto z mostu i nie ma problemu, nie chcę uciekać, chować głowy w piasek. Dzięki!

P.S będę Was tu dalej męczył, bo zdecydowanie mi lżej, robię sobie tu niezłą obserwację siebie, przyznaję się do tego, przed czym uciekałem. Jeszcze kilka miesięcy temu nie powiedziałbym o sobie tak wiele... oj nie.. Łudziłem się, że każdy może mieć problem, tylko nie ja.

Dzisiaj też się nie napiję, moje problemy rozwiążę na trzeźwo!

Dowiedziałem się też dzisiaj czegoś ważnego - mam znajomych, mam przyjaciół. Fajnie, kurcze :)

Pozdrawiam
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez smerfetka0 » 16 lis 2011, o 21:28

ja ogolnie nie jestem tu chyba znana z walenia prosto z mostu bez ogrodek :) mam nadzieje ;) ale do tematu podeszlam strasznie emocjonalnie. w pewnym sensie zle, bo nie chcialabym na Tobie wyzywac swoich zlych emocji przez to ze widze powtorzony schemat. i obiektywna tez na pewno nie jestem.

mowisz o problemach z przeszloscia, wiec co to za problemy bo juz nie bardzo rozumiem?

kiedy wizyta u psychologa?
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez mahika » 16 lis 2011, o 22:21

jutro
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez bubson84 » 17 lis 2011, o 01:00

smerfetka0 napisał(a): mowisz o problemach z przeszloscia, wiec co to za problemy bo juz nie bardzo rozumiem?

kiedy wizyta u psychologa?


Wyniesiona z domu niepewność siebie, brak optymizmu, uważanie wszystkich niepowodzeń za klęskę, emocje na poziomie dużo młodszej osoby... Myślę, że to wszystko przedłużało mi okres dzieciństwa i problemy z odcięciem pępowiny.

Kiedyś bardzo liczyłem się ze zdaniem rodziców, od jakiegoś czasu można powiedzieć przeżywam bunt... Tak chyba z 10 lat za późno...

Reasumując kompletny nieład emocjonalny.. Nie umiem sam z tym nic zrobić, dlatego idę na terapię..

Generalnie z natury jestem raczej ciepłym, pełnym oddania człowiekiem, ale boję się strasznie pełnego zaangażowania, boję się zostać skrzywdzony, nie radzę sobie z krzywdą. Teraz sobie nie radzę, bałem się tego zawsze i stało się... Kochałem ją bardzo mocno.

Cóż tyle. Zdam jutro relację jak po wizycie.

Dobranoc.
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez smerfetka0 » 17 lis 2011, o 17:49

i jak wizyta????
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez bubson84 » 17 lis 2011, o 22:27

A więc rozpocząłem terapię...

Po pierwsze - alkohol - całkowita abstynencja do czasu zakończenia spotkań. Mam to wszystko przeżyć bez pomocy środków "znieczulających".

Po drugie emocje - za to się bierzemy. Rozbijamy pociąg z problemami na małe wagoniki i jedziemy z tym koksem. W skład wagonów: rodzice, byłe związki, kontakty międzyludzkie, praca itd.

Co do ostatniego związku doszedłem na spotkaniu do wniosku, że to trochę była wspólna terapia bez przyszłości niestety. Dzisiaj dostałem od niej maila w sprawie książki. Oczywiście musiała napisać, że książka dotyczy Ukrainy na którą wybiera się z nowym facetem... Po co mnie dodatkowo rani?

No i muszę znaleźć pracę - nie na siłę, tylko jak będę gotowy, ale wiem, że to musi być najlepiej już, bo w domu się wykończę.

Będę się spotykał w każdy czwartek aż do uzyskania efektów i wiem, że tym razem się nie poddam.

Poza tym na wstępie powiedziałem, że byłem u niej dwa lata temu, przyprowadziła mnie dziewczyna. Pani psycholog pamiętała to jak przez mgłę, ale pamiętała. Powiedziałem, że nie do końca byłem wtedy przekonany. Powiedziała, żebym potraktował ten związek trochę jak przygotowanie do walki i skoro przyszedłem i mam ochotę się leczyć to wielki plus za odwagę na początek.

AA... cały czas oczywiście nie piję i pić nie będę...

Pozdrowienia:)
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez limonka » 17 lis 2011, o 22:40

powodzenia na "nowej drodze zycia"... pierwszy krok juz robiles, a to bardzo istotne:)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez ewka » 18 lis 2011, o 09:58

Brawo!!! :ok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez bubson84 » 18 lis 2011, o 18:13

... Jak to wszystko okrutnie boli...

Przed chwilą wróciłem od koleżanki, która miała od niej resztę moich rzeczy (książki i jakieś pierdoły) W jedną z książek był włożony mój list do niej mniej więcej sprzed roku ( nie wiem czy znajdował się tam od zawsze, czy go teraz włożyła) W każdym razie znowu wszystko wróciło... W tym liście pisałem o swoich emocjach, miłośni do niej - o wszystkim tym, czego nie umiałem ubrać w słowa wtedy, podczas związku.

Najgorsza jest taka świadomość zniszczonej miłości. Docierają do mnie oczywiście argumenty z zewnątrz, że to nie był związek doskonały, bo w takim ludzie radzą sobie z problemami, ale co z tego?

Może w to ciężko uwierzyć, ale ja naprawdę dobrze jej życzę. Nie chcę, żeby ktoś ją skrzywdził... Myślę jednak ciągle czy ten jej nowy związek to przypadkiem nie jest takie lekarstwo na to, co przeszliśmy.

Walczyć o kogoś, kto już od nowa układa sobie życie nie ma sensu. Trzeba uszanować decyzję drugiej osoby pogodzić się - życie to nie komedia romantyczna... Wiem o tym, ale ból, który we mnie siedzi jest nie do zniesienia. Czas pomoże mówią - oby!

Pozdrawiam wszystkich.
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez Sansevieria » 18 lis 2011, o 18:23

Bubson, o jedną osobę to Ty teraz zaczynasz walczyć, i to ostro. O osobę, z którą spędzisz resztę (oby jak najlepszego i najszczęśliwszego) życia. Tą osobą, wartą bliższego poznania oraz polubienia jesteś Ty sam. Czas jak mówią leczy rany, choć w chwilach cierpienia komuś kto mi to mówił zwykle mialam ochotę urwać łeb. Na pewno jednak czas ma właściwości zmieniające i czasem te zmiany dają ulgę w bólu - i tego Ci życzę oraz zwycięstwa w walce. O siebie. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez bubson84 » 18 lis 2011, o 18:33

Sansevieria dzięki :) Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, co mówisz. W końcu udałem się po pomoc z własnej nieprzymuszonej woli.

Czas leczy rany, i dobrze, ale nie zaszkodzi pisać tu o swoich przeżyciach dzień za dniem, aż będzie lepiej...
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 305 gości