Być z...

Problemy z partnerami.

Postprzez Abssinth » 21 gru 2009, o 00:48

hej Iksiaku...jest WIEEEEEEELKA roznica pomiedzy uzaleznionym, ktory sam dla siebie chce sie zmienic....

....a uzaleznionym, ktoremu jest wygodnie w jego zacpanym/pijanym/hazardowym/seksualnym/jakimkolwiek innym swiatku....i ktory wciaga w to pieklo innych,manipulujac ich i czyniac ich nie tylko wspol- ale w pelni odpowiedzialnymi za jego zycie.

i moze o to rozroznienie tutaj chodzi....

sciskam,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez carita » 22 gru 2009, o 12:39

Trudno napisać krótko, dlaczego moje zdanie jest takie a nie inne i udowodnić, że nie ma w tym braku troski o osobę chorą. Nie wiem, ile osób z Was było kiedykolwiek z kimś uzależnionym. Napiszę tylko tyle, że na podobne słowa do tych: „A jeśli ta osoba wyraża chęć poprawy i stara się? Jeśli ta osoba jest mężem lub żoną? Jest ojcem lub matką? Może jest tak, że jeśli ma się zmienić... to może właśnie KTOŚ musi mu pomóc? Zaufać mu? Uwierzyć? Może się nie zmieni (nigdy), gdy każdy będzie odtrącał i odpychał? Czy bycie z takim człowiekiem ZAWSZE prowadzi do współuzależnienia? I zatracania własnych granic? To zawsze jest takie jednoznaczne?” – usłyszałam od trzeźwych alkoholików słowa: „Jeśli w ten sposób myślisz, to znaczy, że jesteś już współuzależniona i wcale nie pomagasz partnerowi. Jeśli go kochasz, to odejdź, pozwól mu zejść na dno, z którego będzie miał szansę się odbić. Bo tylko tak może sam sobie pomóc. Jeśli będziesz go głaskać, to dasz mu przyzwolenie na jego picie”. Jeśli ktoś chciałby poznać temat dogłębnie, porozmawiać z trzeźwymi alkoholikami i innymi osobami, które ten temat znają z autopsji, zapraszam do poczytania postów lub dyskusji na forum „nie piję”.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez ewka » 22 gru 2009, o 13:19

Generalnie się zgadzam... czy bycie z tym kimś jest jednoznaczne z głaskaniem i przyzwalaniem? Czy tego dna sięgnie tylko wtedy, kiedy jest porzucony?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez carita » 22 gru 2009, o 14:26

Można by rozpocząć dywagacje nad tym, co oznacza "być ze sobą" i co oznacza "porzucony". Być ze sobą oznacza być odpowiedzialnym za druga osobę, za związek. Człowiek uzależniony, który nie jest odpowiedzialny za siebie, za swoje decyzje i nie kieruje nimi w sposób wolny, nie może i nie jest odpowiedzialny za drugą osobę ani za związek. Więc bycie ze sobą w związku, w którym jedno jest "czynnym uzależnionym" już tak naprawdę nie jest dojrzałym byciem ze sobą. I drga sprawa. Kto tak naprawdę porzucił? Chyba ktoś, kto zdradza partnera z nałogiem. Kto porzuca budowanie na rzecz rujnowania itd. A więc to nie jest porzucenie. To odejście od kogoś, kto już dawno porzucił. Odejście po to, żeby wspólnie (może z dziećmi) nie dotykać dna, żeby właśnie uzależniony mógł poczuć, że jest sam odpowiedzialny za swoje decyzje i żeby sobie pomógł (bo można sobie pomóc tylko wtedy, kiedy samemu się tego chce, a nie kiedy chce tego partner czy rodzina). Pierwszy krok z 12 AA brzmi: "Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem".
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Bianka » 22 gru 2009, o 18:47

a to wszystko zalezy jak byc, bo mozna byc na różne sposoby. Jesli być i wspierać w byciu uzalezionym, zbierac z chodnika i wkładac pod cieply kocyk to lepiej juz nie byc wcale, bo to jest po prostu wspieranie choroby, dawanie komfortu do picia czy uzywania czegos tam innego, stajac sie tym samym samemu chorym i wspoluzaleznionym...
A mozna tez byc inaczej, rozsadniej, nie zbierac z podlogi, rozmawiac, nie wyręczac w leczeniu, nie sluchac obietnic bez pokrycia, stawiac granice i warunki..jesli ten czlowiek uzalezniony faktycznie wie ze jest uzalezniony i chce sobie pomoc, ale nie tylko mowi ze chce ale robi cos w tym kierunku to jest szansa, a jesli tylko mowi a nic nie robi, albo nawet zaprzecza ze ma problem to lepiej uciekać:( smutne ale prawdziwe...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez wuweiki » 22 gru 2009, o 19:27

---------- 18:17 22.12.2009 ----------

A ja myslę, że należało by rozróżnić pewną kwestię... Jeżeli ktoś rzeczywiście zna temat uzależnienia, to wie, że uzależnionym pozostaje się już do końca życia, bo obecnie nie znane jest lekarstwo na uniezależnienie się od substancji uzależniającej {troszkę inaczej ma się sprawa z U od czynności}... więc jedynym "lekiem" na uzależnienie od chemii jest całkowite zaprzestanie używania owej substancji... do końca życia... aby to zobrazować jakoś precyzyjniej - to jak z kimś uczulonym np. na truskawki - dla takiej osoby zjedzenie truskawki = śmierć {oczywiście to duże uproszczenie, bo na alergię są leki, no chyba że nie zdąży się, bo nastąpi gwałtownie wstrząs anafilaktyczny - jednak z chemią jest bardzo podobnie, tyle że dramatyczniej ;-) }
więc w czym kwestia? otóż jest różnica, gdy podejmuję decyzję życia z kimś, kto jest uzależniony, ale nie zaprzestaje picia, ćpania, zażerania... bo {i tu sobie wstawić obojętnie co}.... a decyzję życia z kimś, kto uzależniony jest, ale podjął leczenie, trwa w nim i chce nie używać - nie pić, nie ćpać, nie żreć... dba o to, chodzi na terapie, mityngi, stosuje się do zaleceń 12 kroków itd.... czyli podjął się leczenia i osobistego rozwoju, aby żyć w trzeźwości.
Oczywiście - nie ma pewności, że ten trzeźwiejący kiedyś nie zapije, zaćpa, zażre.... ale takiej pewności nikt nam nie da... choćby najbardziej trzeźwy, święty człek :-)... a jeśli twierdzi inaczej to kłamie :-D
"nie znacie dnia ani godziny"
mając 16 lat nienawidziłam alkoholików, bo dzieciństwo mi ich obrzydziło...doświadczenia mi ich obrzydziły, twierdziłam że ja nigdy taka nie będę i nigdy z "kimś takim" się nie zadam...
za kilka lat sama piłam i ćpałam... no i dołączyłam do grona. "witamy w klubie" ..i z sąsiedniego podwórka "serdecznie zapraszamy na wpierdol" :-)
pozdrawiam.

p.s. zaufanie, to nie naiwność... zaufanie, to mądrość i silne poczucie samego siebie... aby ufać, potrzeba dojrzałości - takie jest moje zdanie, z którym się w pełni zgadzam :-)

---------- 18:27 ----------

aha i jeszcze moim zdaniem bardzo ważna sprawa --> bycie z uzależnionym to nie bycie jego podpórką. To bycie dla niego wsparciem.
Wsparcie to nie litość, to nie -> traktowanie przemocowe, to nie -> decydowanie za niego, nie -> ślepe zaufanie i nie "traktowanie" kogoś "jakoś".... wsparcie jest wsparciem wtedy, gdy wypływa z miłości... to miłość, mądrość rodzą współczucie {nie mylić z litością}.... wtedy się wie, że bycie razem oznacza troskę o siebie nawzajem ale i troskę o siebie samego... oznacza wspieranie się nawzajem w osobistym rozwoju, lecz podstawą jest dbanie o swój duchowy/psychiczny rozwój.. to jest prawdziwa wspólnota.
Tak ja to widzę.
wuweiki
 

Postprzez ewka » 23 gru 2009, o 00:02

carita napisał(a):Można by rozpocząć dywagacje nad tym, co oznacza "być ze sobą" i co oznacza "porzucony". Być ze sobą oznacza być odpowiedzialnym za druga osobę, za związek. Człowiek uzależniony, który nie jest odpowiedzialny za siebie, za swoje decyzje i nie kieruje nimi w sposób wolny, nie może i nie jest odpowiedzialny za drugą osobę ani za związek. Więc bycie ze sobą w związku, w którym jedno jest "czynnym uzależnionym" już tak naprawdę nie jest dojrzałym byciem ze sobą. I drga sprawa. Kto tak naprawdę porzucił? Chyba ktoś, kto zdradza partnera z nałogiem. Kto porzuca budowanie na rzecz rujnowania itd. A więc to nie jest porzucenie. To odejście od kogoś, kto już dawno porzucił. Odejście po to, żeby wspólnie (może z dziećmi) nie dotykać dna, żeby właśnie uzależniony mógł poczuć, że jest sam odpowiedzialny za swoje decyzje i żeby sobie pomógł (bo można sobie pomóc tylko wtedy, kiedy samemu się tego chce, a nie kiedy chce tego partner czy rodzina). Pierwszy krok z 12 AA brzmi: "Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem".

Owszem, tak też można.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 185 gości

cron