choleryk, i co dalej?

Problemy z partnerami.

Postprzez zizi » 10 lut 2010, o 08:57

Płomień.....ja mam dzieci z ex...rozstaliśmy się....

bo nie dało się inaczej :roll: :cry:

też długo walczyłam....nie rozstałam się od razu....

teraz jest spokojniej....żyję :) ... :)

to,że macie dziecko nie znaczy,że musisz z nim być ..... :cry:

rozumię,że nie jest Ci łatwo....

daj sobie czas....

zobaczysz czy on faktycznie chce zmienić się

czy to tylko jakaś zagrywka.....

pozdrawiam Cię ciepło :slonko:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Abssinth » 11 lut 2010, o 03:34

http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3956146

dziewczyno, nie daj sobie robic prania mozgu, prosze....pomysl, ze jesli do niego wrocisz, to w przyszlosci Twoja coreczka bedzie myslec, ze zwiazek wyglada wlasnie tak...pomysl, ze ona znajdzie sobie takiego wlasnie mezczyzne...czy tego wlasnie chcesz?

bylam w takim zwiazku...w zwiazku, gdzie wszystko bylo moja wina, to, ze facet probowal poderwac kazda panne w okolicy, tez bylo moja wina, to, ze mnie traktowal jak szmate tez bylo noja wina....tylko dlatego, ze 'nie chcialam' schudnac 20 kilo (hmm...niewygorowane zadanie, porownujac :P )

forum, do ktorego podaje link, pomoglo mi bardzo...kobiety tam sie wypowiadajace przeszly swoje i mogly sie wypowiedziec z 'lepszego' punktu widzenia...

nie daj sie.
prosze.
zrob to dla siebie, dla Malenstwa, jeszcze raz - dla siebie.

sciskam cieplo,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

ciężko na sercu

Postprzez plomien » 14 lut 2010, o 01:41

Dziekuje,że jesteście tu ze mną w rych teudnych chwilach..Macie rację i w sercu też to wiem,że to nie ma sensu. Z tych siedmiu lat spedzonych z tym ch......mam same niemile wspomnienia. Mam dosyc ponizania mnie przy innych, pilnmowania sie,zeby nie powiedziec, zrobic cos co go wkurzy, a i tak rzadko mi sie udawalo go nie zdenerwowac, bo ciagle cos robilma zle. Mam dosc ingerowania w moje ja, zmieniania mnie. Jesli nie kocha, a nie kocha mnie takiej jaka jestem, to niech spiernicza!!!!!i schudne nawet 40,ale nie dla niego. Zrobie w koncu cos dla siebie tylko i wlacznie.Nie bede jego mamusia ani sprzataczka.Strszanie jestem zła...Jest bezczelny...

Smial mi powiedzie3c wczoraj,ze kupuje sobie lustrzanke i zapisuje sie na skoki spadochronowe, gdzie ja latam po sklepach i patrze, gdzie pieluchy sa w promocji. Krew mnie zalewa!!!!!

Idiota ma tak wiele, ma wszytko o czy mozna zamarzyc i wszytko
odrzuca...W koncu los dobirze mu sie do tylka, bo wierze w zasade,ze wszytko złe wraca do na ze zdwojoną siła. Zostyanie sam jak pies.....


NIE CHCĘ GO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Macie rację dziewuchy, ja o tym też wiem. Zizi czytałam Twoją historię....była dla mnie ku przestrodze. Mi tez się nie uda zejsc z nim, bo nie chce calym sercem. Chce zyc spokojnie, odnalezc siebie nawet, jesli mialabym byc sama...chce SPOKOJU I HARMONII dla sibie i dziecka.

Limonka- dieta ustalona:nic nie jem i biegam:)dał mi czas do lata:),więc jeszcze mam chwilkę...:)
Wiem,z\e on sie nie zmieni,ze ten typ tak juz ma i ciagle, pomimo tego,ze wiem,ze sie znie zmiani, chcę wierzyć w jego metamorfoze...byloby naklepiej, na wyspach znow bylabym skazana tylko na niego. wyznaczalby mi wszytko, pewnie nawet jedzenie. to by mu pasowalo.

abssinth-moja krolewna i mysl,ze moglaby trafic w przyszlosci na takiego czlowieka, jest dlka mnie najwazniejszym argumentem,zeby z nim przestac byc. Balam sie na poczatku, ze brak ojca moze odbic dziecku na psychice, ale czytalam na forum topic zalozony o tej sprawie i teraz wiem, i obserwuje,ze dziecko moze znalezc sobie subtytut ojca. Znalazla go moim tacie:)Strasznie go kocha ze wzjamenoscia:), biedny chlopina:)Bo dziecko powinno sie wychowywac w rodzinie ktora sie kocha i szanujr, co nie jest rownoznaczne z pelna rodzina...


forum , ktore podalas czytam i rzeczywiscie pomaga...bo ciagle lapie sie na tym,ze mysle,ze to rozstanie to moja wina,ze moglam zrobic to, czy tamto inaczej...tego musze sie jeszcze wyzbvc...jedno co zrobilam zle, to to,ze pozwolilam soba pomiatac za bardzo. aaaaaaaabylo to w okresie gdy bylam w ciazy i po urodzeniu dziecka...nie mialam wtedy sil, potrzebowalam oparecia,wiec probowalam wlazic w tylek , nie prowokowac jego zlosci...

straszne co ze mna zrobil...wychodze z tego zwiazku strasznie poturbowana,ale zyje...
plomien
 
Posty: 15
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 04:25

Postprzez zizi » 14 lut 2010, o 01:57

dasz radę :tak: :ok:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

sms

Postprzez plomien » 14 lut 2010, o 02:48

napisał sms-a,ze jeśli źle wychowam jego córkę, to mi porzadnie wpier.... i z przyjemnoscia pojdzie za to siedziec....

chory czlowiek.....z dnia na dzien jest coraz gorszy....nich mi da spokój:(
plomien
 
Posty: 15
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 04:25

Postprzez woman » 14 lut 2010, o 12:06

Zachowaj te smsy.
Mogą się przydać.
Mimo wszystko uważam, że dobrze iż obnażył do końca swoją małość.
A Ty dbaj o siebie i córeczkę.
Trzymaj się.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: sms

Postprzez limonka » 14 lut 2010, o 15:11

plomien napisał(a):napisał sms-a,ze jeśli źle wychowam jego córkę, to mi porzadnie wpier.... i z przyjemnoscia pojdzie za to siedziec....

chory czlowiek.....z dnia na dzien jest coraz gorszy....nich mi da spokój:(


podly czlowiek...dziala w desperacji bo juz nie jestes pod jego kontrola i to go napewno doprowadza do szalu...pierwszy krok juz poczynilas a nawet dwa...1) zrozumialas ze nie ma prawa cie tak traktowac i toba pomoatac 2) wyprowadzilas sie

gratulacje!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

ehh....

Postprzez plomien » 14 lut 2010, o 22:52

dzis znow do mnie wydzwania, chyba z powodu walentynek...

smsy zachowam.nie spodziewalabym sie takich slow od niego, bo nigdy nic mi nie zrobil (fizycznie).

ten proces uwalniania sie trwa juz chyba od jakiegos czasu. tak jak pisala zizi,ktora przezywala rozstanie i zalobe po zwiazku jeszcze w nim będąc. Tak myślę,bo chociaz czasmai napdaja mnie mysli,zeby dac mu jeszcze szanse, to ogółem nie czuje sie z tym rozstaniem najgorzej. Odzyskuje powoli spokoj, bo nawet jak do mnie teraz dzwoni, to jest potulny jak baranek.nie wrzeszczy...

najgorzej sie boje,ze zostane sama...wczoraj byla impreza u znajomych, na ktora bylam zaproszona i nie poszlam, bo byly na niej 4 małżenstwa i ja na doczepke...moja najlepsza kumpela trafila na super faceta,wyszla za maz,miala super wesele,jest szczesliwa i zycze jej jak najlepiej,ale chyba tak musi byc,ze jedni sa szczslwi,a drudzy nie.musi byc rownowaga w naturze...


o atakuje mnie na skypie

dziekuje,ze jestescie.bardzo mi to pomaga i przepraszam za gledzenie:),ale najblizszym wstydze sie powiedziec calej prawdy...

buziaki i najlepsze zyczenia dla zakocnayhc:)
plomien
 
Posty: 15
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 04:25

Postprzez Abssinth » 15 lut 2010, o 13:32

heja Plomyczku!

znam osobiscie ten lek, ze zostane sama juz na zawsze, jeszcze spotegowany przez Mame moja kochana, ktora pewnego razu rzucila mi 'co tak wybrzydzasz, sama wiesz, ze nie robisz sie coraz mlodsza' (mialam wtedy 27 lat)...nie ma czego sie bac :)

w wieku lat 28, po paskudnym zwiazku, znalazlam wspanialego Mezczyzne...tez po kilku zwiazkach, dobrze 'odchowanego' - co znaczy, ze zna juz kobiety i wie, ze skarpetek sie nie rzuca byle gdzie, i ze jak on ugotuje obiad to kobieta sie ucieszy, i - kiedy nalezy przeprosic za cos co przypadkiem mnie zranilo/urazilo.

Podobnie kolezanka z uczelni...lat 56, ktora maz opuscil dla innej...teraz jest w szczesliwym zwiazku z czlowiekiem, ktory najchetniej by jej platki roz pod stopy rzucal...

Jest wielu dobrych (i wolnych, tez szukajacych) mezczyzn na tym swiecie....tylko, kiedy jestesmy w dolku psychicznym, nie kochamy same siebie, to ich po prostu NIE ZAUWAZAMY....nawet, gdyby taki jeden czy drugi sie w nas kochal i kwiaty wysylal....jakas taka slepa plamka sie nam robi, uwazamy ze taki facet jest nudny, dziwny jakis i w ogole...za spokojny moze, za bardzo domator, zawsze znajdziemy milion powodow, zeby takiego olac i zajac siie tym, ktory najpierw nam naobiecuje gory zlota, a potem potraktuje jak najgorsza...i dlatego, zanim sie zaczniesz rozgladac teraz, najpierw poukladaj sama siebie....pomysl, czy wczesniej w Twoim bylym zwiazku byly jakies znaki, ze tak sie skonczy....jak on traktowal swoja rodzine, przyjaciol, zwierzeta, jak wypowiadal sie o innych? nie ma nigdy tak, ze czlowiek potrafi totalnie ukryc swoja nature....tylko mu czasem (znowu slepa plamka:P ) nie chemy tego zauwazac....

rozpisalam sie :)

sciski,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Wrócił....

Postprzez plomien » 12 kwi 2010, o 20:04

---------- 01:14 16.02.2010 ----------

Ciesz się Abssinth,ze kogos ma kto Cie docenia i o Ciebie dba. Mam nadzieje,ze kiedys moze tez jeszcze spotkam,ale wtedy beda uwaznie przygladac sie. U mojego bylego *ale to brzmi...:)oznaki byly, tylko ja wiecznie wierzac w ludzka dobroc, nie chcialam ich zobaczyc...

na razie nie szukam, bo mam jakąś niechęć do facetów...nie mam ochoty nikogo poznawac, a z drugiej strony treslknie za bliskosica.

Musze odnalezc siebie sama i naprawic samoocene, bo jet z nia kiepsko.


Eh,ciezko...

---------- 23:52 09.04.2010 ----------

Witam wszystkich Forumowiczów!!

Dziewczynki kochane:), u mnie niezle, chociaz byly mnie ciagle neka..przylatuje w niedziele,a ja zaczynam sie kulic ze strachu... jeszcze nie moge uwierzyc w to,ze juz nic mi nie moze zrobic. Ciagle lapie sie na tym,ze sie nim ciagle stresuje...

z dobrych rzeczy:)w nowej pracy idzie mi b.dobrze i jestem soba pozytywnie zaskoczona. Ja jestem dobra w tym co robie!!!Do tego za ciezko zarobione pieniadze na wyspach,kupilam sobie autko:) i prosze: potrafie prowadzoc rowniez samochod:).Teraz jezdza sobie jak Pani do pracy. A mojego bylego trafia szlag,ze sobie tak dobrze radze:)i jeszcze do tego schudlam 5 kg na diecie Dukana( polecam gorąco).Oczywiscie robia to tylko dla sibie i czuje sie ze soba coraz lepiej. Ale nie o tym chcialam:).Tak jak pisalam...mojego bylego trfia szlag....hihihi..jakk :widzi: jak rozkwitam i zaczyna mi klasc pod nogi klody w zwiazku z nasza coreczka.

Wymyslil sobie mianowcie ,ze w czasie trwania jego urlopu, on sobie bedzie zabieral dziecko z mojego domu. Chce je wozic do swojej mamy. Oczywiscie nie zgodzilam sie na to, poniewaz corcia, ani go tak naprawde nie zna, wiec bedzie sie go bala, a pod rugie on nie znz jej i nie ma pojecia jaki jest jej rozklad dnia, co lubi jesc, jak sie ja usypia itd.Dziecko ma swoje przyzwyczajenia, rozklad dnia. W domu jego matki wszyscy zyja na kupie i nawet nie byloby gdzie jej polozyc spac, a on jeszcze nigdy jej nie usypial i nie umie... Chyba nie musze,wiecej tlumaczyc. Nie bede meczyc dziecka, bo on ma swoje widzimisie...

Powiedzialam,mu to, na co on zaczal straszyc mnie sadem,ze wystapi o uregulowanie widzen, ze nie pozwoli mi brac dzicko za granice na wakacje i co najwazniejsze,ze nie da mi zaswiadczenie z pracy z Irlandii, ktore potrzebne mi jest do rekrutacji do przedszkola dla mojej malutkiej.

Dziecko zostanie przyjete do przedszkola, tylko wtedy,gdy oboje rodzice prtacuja i niby sa razem, lub gdy jest samotna matka. Samotna matka, tyo taka, ktora wychowuje dziecko sama, bo:
-ojciec nie zyje lub
-ojeciec jest w wiecieniu lub
-ma ograniczone lub odebrane prawa rodziecielskie.

Jesli on bedzie ze mna pogrywal i mnie straszyl, to pierwsza pojde do sadu,aby calkowicie nam tego zycia nie spieprzyl...Dzis mu powiedzilama,ze pomimo tego,ze nie jestesmy razem, to mamy ze soba dziecko i powinismy sie spptkac i omowic wszystko w spokoju,ze mi nie zalezy,zeby pchac sie do sadu,ale ze nie bede miala innego wyboru, skoro on bedzie mi wszystko utrudnial...Powiedzialam mu,zeby nie byl taki madry i zeby nie skakal:), bo zaczne z nim rozmawiac inzaczej.

Stad moej pytanie...Czy któras z Was ma dosw. w tej kwestii, a moze fachowa wiedze na ten temat.Bardzo Was prosze o pomoc...
Jak myslicie,czy to co z nim przezylam starczy,zeby ograniczyc mu prawa? Byly Nie wychowuje dziecka, a chce miec na jego temat najwiecej do powiedzenia....Nie chce,zeby blokowal mi wszytkie ruchy, a jest to czlowiek zlosliwy i zrobi wszytko,zeby mi uprzykrzyc zycie.

Cchaialm malutka zabrac w lecioe do Portugalii, bo nie bylam nigdzie 3 lata i musze odpoczac. on mi zabrania, pomimo tego,ze nawet go nie ma w kraju na stale.. Dodam,ze corcia ma weazny paszport.



Prosze o pomoc.
pozdrawiam serdecznie

---------- 20:04 12.04.2010 ----------

Przyjechał na urlop do Polski. Dopiero teraz widzemże ja się go zwyczajnie boję...Bylma madra na odleglosc,a teraz strasznie boli mnie zoladek z nerwow...Marze,zeby wyjechal i zostawil nas w spokoju....:(
plomien
 
Posty: 15
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 04:25

Re: choleryk, i co dalej?

Postprzez plomien » 26 mar 2015, o 15:17

Hej Kochane!
Dziś mnie naszło na wspominki i stwierdziłam,że zrobię Wam mały Update:) co u nas słychać.
Moja księżniczka ma już 7 lat. Chodzi do szkoły i jest mądra, piękna i cudowna!
Radzimy sobie świetnie.

Co do mnie, to ja jestem jeszcze w trakcie "naprawy".
Nie zawsze jest łatwo, bo nikt nie zdaje sobie sprawy jak taki związek wpływa na własna samoocenę, na postrzeganie siebie i jak długo trzeba później lizać rany.
Na razie jestem sama, bo boję się zaczynać coś nowego. Najpierw muszę naprawić siebie.
Założyłam jednak firmę, trochę schudłam;) i pracuje nad sobą.


Z moim ex widzimy się raz na dwa tygodnie przelotem jak przychodzi odwiedzać M. Mijamy się najczęściej, chociaż czasami dochodzi do jakichś niesnasek.
Denerwuje mnie co mówi do mojego dziecka. Opowiada jej dyrdymały w stylu: "Jak będziesz miała 15 lat, to ja Ci wszystko powiem jak było i wyprowadzisz się do mnie.", albo "Jak będziesz starsza, to jeszcze podziękujesz swojej mamusi". Oczernia przed nią moja rodzinę, która bardzo mi pomogła i stoi za mną murem.Gdyby nie rodzina, to dalej bym z nim tkwiła. Bardzo mi pomogli. Pomogli mi wygrać życie.

Na szczęście mam mądre dziecko, które mi wszystko relacjonuje, a ja staram się jej wytłumaczyć o co chodziło podmiotowi lirycznemu;)
Mówię jej najczęściej,że nie dogadujemy się z tatą i nie możemy żyć razem. Uczulam ja tez na to,ze jak będziesz znowu prawił dyrdymały, to zęby mu powiedziała,żeby nie gadał, tylko się bawił.
A w razie gdyby nie przestawał, żeby szła do mnie.
Teraz jako tako się bawią, ale początki były trudne. Musiałam być obecna na ich spotkaniach, bo w ogóle nie chciała z nim przebywać.
Często tez się kłócił ze mną przy niej, także moja mała M. czuje, bo jeszcze nie wie, że nie do końca jej tatuś jest taki wspaniały.

Było ciężko po rozstaniu. Za wszelka cenę chciał mnie odzyskać. Proponował nawet żebym mu dała 6 miesięcy, aby mógł mi pokazać jak się zmienił.Jeśli się nie uda , to da nam spokój i nie będzie utrzymywał kontaktu z nasza córką! To świadczy tylko o tym w jakim głębokim poważaniu miał nasze dziecko.
Nie zgodziłam się. Złożyłam wniosek do sądu o ograniczenie praw rodzicielskich- co się udało- i o uregulowanie kontaktu. Było ciężko, bo sąd rodzinny nie ma czasu na wgłębianie się w każdą ze spraw. Nie ma co liczyć na sprawiedliwość, bo nikt się nad człowiekiem nie pochyli i nie wysłucha go.
Zresztą co wiedzą o przemocy psychicznej osoby, które jej nie doświadczyły?
Naprawdę nic. Jedynie tylko dziwią się, jaka kobieta jest głupia,ze tkwi w tym przez lata i nie odjedzie.

A co u Was kochane?
Pozdrawiam serdecznie
Płomien
plomien
 
Posty: 15
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 04:25

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 177 gości

cron