oszukiwanie samego siebie

Problemy z partnerami.

Postprzez mahika » 5 maja 2009, o 17:03

lili. I ja przesżłam przez takie piekiełko.... :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez lili » 5 maja 2009, o 21:06

uhm

co do prazygód na jedną noc to ze mną ciężko... ja w ogóle niekontaktowa raczej jestem, długo się rozkręcam, niespecjalnie ufam ludziom, a żeby tak eloziomowo podejśc do kogos na imprezie, przywitać się i hej może zatańczymy :) To po prostu nie mój styl, ja jestem raczej księgarniowo- muzykopoważna :lol: Nie umiem tak po prostu podejśc do ludzi i być miła. Plus, troche bym się obawiała w kwestiach zdrowotno- higienicznych, przepraszam ale jestem panienka z piany i perfum ;)

I nie chodzi mi zwyczajnie o towarzystwo, o kogoś obok, żeby mieć do kogo zagadać, czy żeby mieć się do kogo przytulić czy obok kogo zasnąć. To przedmiotowe traktowanie ludzi, którego nie lubię i nie popieram, nawet w chwili słabości.

Cóż no... uświadomiłam sobie tyle tylko przez ostatnie dni że nie mam co uciekać przed myślami które mnie dogonią nawet jak wyjadę na weekend majowy na drugi koniec Polski... Ciężko, ciężko, źle, smutno, trudno. Czasem wolałabym nie myśleć, zwyczajnie zasnąć i nie obudzić się.

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Lelula » 5 maja 2009, o 22:18

ja też jestem raczej księgarniowo- muzykopoważna i na tym wlasnie polegalo moje granie kogos innego...

musisz wychodzic do ludzi Lili...bo moze zdarzyc sie tak, ze sie nigdy nie obudzisz, a to co teraz sie dzieje to wlasnie ten "zly sen"...

musisz sie chciec obudzic i wyrwac z tej matni smutku...


a moze po prostu potrzebny Ci teraz czas na "suszenie sieci"...?

Pozdrawiam niezwykle cieplo, trzymam kciuki
Avatar użytkownika
Lelula
 
Posty: 176
Dołączył(a): 14 sty 2009, o 16:40

Postprzez ten_z_przeciwka » 6 maja 2009, o 01:23

mahika napisał(a):jakim mentorem??? jade sie tam wyszalec ze starymi, jak ja przyjaciółmi a nie prawic morały ;)

No to może byś wprowadziła Woodstockowego prawiczka w te klimaty, hm? Byłbym dozgonnie wdzięczny :)

woman napisał(a):Tak to jest po rozstaniu Lili, że mamy wrażenie, iż z czasem jest coraz gorzej, jakbysmy się cofały wstecz <ciach>

A to można się cofać naprzód? ;) Nie czepiaj się, bo możesz trafić na kogoś bardziej czepliwego, niż Ty sama :twisted:


Co do "udawania kogoś innego":
Nie dosyć już tego Wam na co dzień, że polecacie to jeszcze kolejnym osobom? Jak można pragnąc zrozumienia i odrobiny ciepła maskować prawdziwego siebie i zamrażać uczucia? Raczej to niebezpieczne są eksperymenty i niektórzy mogą na tym jedynie ucierpieć.
Znam taką jedną osobę, która po rozwodzie udawała tą twardą, niewzruszoną, z kamienia... Za bardzo wczuła się w rolę, i teraz, 17 lat po rozwodzie, nie jest zdolna do jakiegokolwiek głębszego uczucia, chociaż widzę, że czasem by chciała. Przypadek mojej matki przeanalizowałem dość szczegółowo...

Chyba nie chodzi o udawanie... lecz o coś innego.

"Bawcie się, tańczcie tak, by zapomniał świat o łzach..."

Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
ten_z_przeciwka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 09:14
Lokalizacja: Łódź

Postprzez matylda » 6 maja 2009, o 09:38

lili napisał(a):chyba się stanę taka zimną suką bez uczuć, nie wiem tylko ja tego dokonać:roll:


Ale czy warto grać kogoś kim nie jesteś? Wydaje mi się, że nie!
Kiedyś grałam taką zimną sukę, udawałam twardziela, wyrachowaną, niewzruszoną egoistkę... (taką Korbę z "Lejdis"). Przez to popełniłam wiele błędów w efekcie czego do dziś mam kaca moralnego... A ukojenie przyszło tylko na chwilę.

Przytulam.
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez lili » 6 maja 2009, o 10:13

matylda napisał(a):
lili napisał(a):chyba się stanę taka zimną suką bez uczuć, nie wiem tylko ja tego dokonać:roll:


Ale czy warto grać kogoś kim nie jesteś? Wydaje mi się, że nie!
Kiedyś grałam taką zimną sukę, udawałam twardziela, wyrachowaną, niewzruszoną egoistkę... (taką Korbę z "Lejdis"). Przez to popełniłam wiele błędów w efekcie czego do dziś mam kaca moralnego... A ukojenie przyszło tylko na chwilę.

Przytulam.


jasne że nie warto grac kogoś innego, poza tym trudno tak wiarygodnie udawać a ze mnie jest słaba aktorka. Chodziło mi raczej o to, że takim ludziom jest chyba łatwiej w życiu. Nie angażowac sie, nie przywiazywac wagi, brac zycie lekko, a jak cos sie ewentualnie zepsuje, to wystarczy sie otrzepac i pójść dalej.

pozdrawiam

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez matylda » 6 maja 2009, o 10:24

Nie jestem przekonana, czy jest im łatwiej.
Z pozoru może to tak wyglądać, bo przecież żadna zimna suka nie przyzna się do tego, że jej źle, że coś nie wyszło... Zawsze będzie robić dobrą minę do złej gry. Ja tak to widzę.
I przykład mojej skromnej osoby w pracy. Założę się, że nikt z pracowników nawet nie podejrzewa, co się ze mną dzieje prywatnie. Bo w pracy jestem zawsze konkretna, stanowcza, pewna siebie i stawiam na swoim.

Poza tym wierzę w karmę; wierzę, że wyrządzone dobro (i również zło) kiedyś do nas powróci ze zdwojoną siłą - taka mała dygresja :)
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez lili » 7 maja 2009, o 23:43

---------- 10:29 06.05.2009 ----------

matylda napisał(a):I przykład mojej skromnej osoby w pracy. Założę się, że nikt z pracowników nawet nie podejrzewa, co się ze mną dzieje prywatnie. Bo w pracy jestem zawsze konkretna, stanowcza, pewna siebie i stawiam na swoim.


podajmy sobie ręce: w moim przypadku dół = uśmiech od ucha do ucha, paznokcie na czerwono długie i wypielęgnowane plus fryzjer plus cokolwiek co mi się pozwoli skupić na sobie. I wcale nie chodzi o podryw czy coś. Po prostu jak o siebie zadbam to mi się podnosi samoocena i nie lubię patrzeć w lustro jak mam doła, że oprócz tego że mam doła to wyglądam jak kupa.

ech trzymajmy się wszystkie
i wszyscy

lili

---------- 23:43 07.05.2009 ----------

uhm!

co za dół i deprecha...

spotkanie ze znajomymi. wszedzie i ciagle przewijaja sie wspomnienia o nim, o mnie, o nas. O tym jacy bylismy smieszni dla wszystkich, jakie zarty wszechczasow zapodawalismy, jakie to bylo fajne kumpelstwo, jakie genialne imprezy w grupie a my oboje animatorzy zabawy... Że najśmieszniejsze sytuacje to my, że tańce na stole i bieganie o północy w majtach na stację benzynową po kolejną zerosiódemkę to my...

To straszne. Faktycznie genialne wspomnienia, jeszcze z czasów kumpelstwa, przyjaźni. Tylko tak ciężko to oddzielic od siebie ten okres przed od okresu po. Ciężko miło i bez bólu serca wspominać miły neutralno-kumpelsko-przedchemiczny okres, kiedy teraz jest jak jest.

Kiedyś udało mi się długi intensywny związek zakończyć neutralną przyjaźnią, która trwa do dziś.
Teraz wydaje mi się to niemożliwe. Wygląda, że muszę wywalić z głowy wszystko, i to dobre i to złe, żeby się nie zapadać w siebie.

:?

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Ladybird » 8 maja 2009, o 09:06

Udawanie kogos innego... jestem przeciwna, choc mnie radza grac( w moim watku).Nie umiem ,bo wychodze naidiotkę. Latwiej w zyciu ,tym ,co to potrafia.
Mnie tez nikt nie zna. Nawet jak mam totalnego dola,zawsze jestem na tip top. Uwazana za silna,przebojowa , niezalezna kobiete, tak i mnie mezczyzni postrzegaja.
Moze lepiej po prostu zmienic wizerunek?Aby potem nie bylo rozczarowan. Choc ja bym zle sie czula ,lubie dobrze wygladac.Lubie byc zadbana i to zawsze. nawet w domu. Dla siebie
Badzmy soba... Takchyba jest najlepiej ...
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez woman » 8 maja 2009, o 09:59

ten_z_przeciwka napisał(a):
woman napisał(a):Tak to jest po rozstaniu Lili, że mamy wrażenie, iż z czasem jest coraz gorzej, jakbysmy się cofały wstecz <ciach>

A to można się cofać naprzód? ;) Nie czepiaj się, bo możesz trafić na kogoś bardziej czepliwego, niż Ty sama :twisted:
.

Masz ci los, przyłapałeś mnie i jest to "fakt autentyczny" :D


Mnie akurat pomaga takie poudawanie przez chwilę, to coś jakby rodzaj afirmacji. Cos sobie powtarzam, wmawiam wiele razy to i zaczynam w to wierzyć.
Jednak na dłuższą metę nie stosowałam, więc nie wiem i nie doradzam nikomu.

Lad, w Twoim wypadku, nikt nie doradza Ci udawania innej niz jesteś. Gdzie to wyczytałaś? Wszyscy proponują Ci zmianę w sobie, nie udawanie.
No chyba, że kazda próba zmiany jest udawaniem kogos innego, jest juz naruszeniem naszej integralności i zbyt dużą ingerencją w szeroko pojęte bycie sobą.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Ladybird » 8 maja 2009, o 10:23

woman,odpowiem Ci w moim watku ,jak to czuje.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez lili » 9 maja 2009, o 20:53

ktoś gdzieś wyżej w innym wątku napisał, że lepiej przeżyć rok pełną piersią niż całe życie na płytkim oddechu.... no to ja chyba właśnie mam taki płytki, bardzo płytki oddech. I już się duszę od tego trzymania się w kupie i bycia dzielną. Uch!
:(
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez matylda » 9 maja 2009, o 20:58

Lili, teraz życie jest w Twoich rękach i od Ciebie zależy, jak je przeżyjesz!
Życzę Ci żebyś przeżyła je pełną piersią właśnie!
:pocieszacz:

PS. Jak ząb? Lepiej?
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez lili » 9 maja 2009, o 21:07

Ssssęba nie ma i pięknie ssseplenie i ucze sssię mówić na nowo:) Coś pięknego ten ból, pozwala mi się ssskupić na czymś innym niż na zamulaniu....
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez matylda » 9 maja 2009, o 21:09

No widzisz, wszystko ma swoje dobre strony :)

Seldecnie posdlawiam ;)
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: akokufocgik i 238 gości