Trudny związek

Problemy z partnerami.

Postprzez Zimna » 28 lis 2008, o 19:52

aga30 wydaje mi się że nie ma co trakizować, uważaj żeby ci się "zazdrośnik" i "wyszukiwacz" nie włączył, okaż mu troszkę zaufania, ale i powiedz, że ci przykro, że nie dzwoni bądź też nie napisze. A może ty zrób pierwszy krok i napisz lub zadzwoń do niego, może on tak samo czeka jak ty :?:
Avatar użytkownika
Zimna
 
Posty: 74
Dołączył(a): 30 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: z doliny chłodu

Postprzez hespera » 28 lis 2008, o 20:12

---------- 19:10 28.11.2008 ----------

przepraszam,z esie tak wtracam, ale ma potrzebe wyrazenia tu swojej opinii na zadany temat... jestescie kompletnie rozni jezeli chodzi o okazywanie emocjii- to dosc oczywiste. chcesz, zeby on zrozumial Ciebie, ale czy Ty rozumiesz jego punkt widzenia? byc moze Twoj mezczyzna wychodzi z zalozenia, ze sam fakt , ze jestescie razem jest wystarczajacym dowodem uczucia... nie wiem jak wyglada doklladnie cala sytuacja, ale kurcze, moze on ma faktycznie poczucie, ze na nim calyczas wisisz w jakims sensie, ze jestes uzalezniona od niego. moze chce miec wlasne zycie, a nie opowiadac o kazdym szczegole...
nie wiem czy pisalas na ten temat, bo przyznaje nie przeczytalam watku dokladnie, a jedynie przejrzalam, ale czy masz poza nim jakies inne zycie? zainteresowania, prace, czy cos w ten desen? bo to faktycznie w dlugim zwiazku moze nurzyc, jezeli dzwonisz do niego tylko po to , zeby powiedziec, ze tesknisz... on juz o tym wie... czy jak bardzo kochasz itd...

pozdrawiam.
hsp.

---------- 19:12 ----------

a i jeszcze jedno- tak szczerze to nie wierze, ze rozmowa w tym wzgledzie wiele zmieni... najwyrazniej taki jest... czemunie mozesz tego zaakceptowac? czy potzrebujesz stale potwierdenia, ze jestes kochana i doceniana? jezeli tak, to nie w nim lezy problem...
hespera
 
Posty: 419
Dołączył(a): 15 paź 2008, o 00:57
Lokalizacja: z krainy przyszlych muszkarzy

Postprzez aga30 » 29 lis 2008, o 00:41

---------- 23:12 28.11.2008 ----------

Kaycee, on od kilku lat mi nie mówi że mnie kocha, a przytulanie nie jest mu do niczego potrzebne, nawet jak się domagam o przywitanie, to zawsze!cmocka gdzieś w powietrze, jego usta nie dotykają mnie..

---------- 23:41 ----------

a i jeszcze jedno- tak szczerze to nie wierze, ze rozmowa w tym wzgledzie wiele zmieni... najwyrazniej taki jest... czemunie mozesz tego zaakceptowac? czy potzrebujesz stale potwierdenia, ze jestes kochana i doceniana? jezeli tak, to nie w nim lezy problem...

Hespera być może........
w takim wypadku musiałabym zaakceptować też życie w takim oschłym związku z facetem, który ciągle gdzieś ode mnie ucieka

tak, pracuję i mam małe dzieci, jest dość samodzielna i większość spraw załatwiam sama; brakuje mi partnera do życia, do sklepu sama, z dziećmi na spacer sama, w domu sama, jak chcę wyjść to mogę ale on nie ochoty więc siedzimy w domu, każde przed swoim telewizorem, itp.
Avatar użytkownika
aga30
 
Posty: 92
Dołączył(a): 19 paź 2008, o 19:08
Lokalizacja: lubelskie

Postprzez hespera » 29 lis 2008, o 00:56

kurcze... :pocieszacz:
a czy masz jakies zycie poza domem i dziecmi i mezem? bo generalnie jak dla mnie , a mam nadzieje, ze sie myle , jestes na prostej drodze by sie uzaleznic od meza...
hespera
 
Posty: 419
Dołączył(a): 15 paź 2008, o 00:57
Lokalizacja: z krainy przyszlych muszkarzy

Postprzez aga30 » 29 lis 2008, o 01:10

a jakie może być inne życie poza domem, pracą, mężem i dziećmi...??
Avatar użytkownika
aga30
 
Posty: 92
Dołączył(a): 19 paź 2008, o 19:08
Lokalizacja: lubelskie

Postprzez hespera » 29 lis 2008, o 01:30

zainteresowania? jacys znajomi? chodzi mi o cos czego Twoj luby nie jest czescia...
hespera
 
Posty: 419
Dołączył(a): 15 paź 2008, o 00:57
Lokalizacja: z krainy przyszlych muszkarzy

Postprzez aga30 » 29 lis 2008, o 01:55

---------- 00:49 29.11.2008 ----------

nic poza tym, czasu brak
zresztą "mój luby" nie jest za bardzo częścią nawet tego...a chciałabym żeby tak było

---------- 00:55 ----------

znajomi wspólni....oraz jego (zawsze są jacyś koledzy)
a czy inne kobiety mają "takie swoje życie"? myślałam że dzielą wszystko z mężem, przynajmniej takie mam koleżanki, dlatego nawet "na drinka" nie ma się jak umówić bo one zawsze z mężem, a ja bez.............a mąż czasem z kolegami........i tak to wygląda
Avatar użytkownika
aga30
 
Posty: 92
Dołączył(a): 19 paź 2008, o 19:08
Lokalizacja: lubelskie

Postprzez ewka » 29 lis 2008, o 02:16

A ja myślę, że dobrze byłoby coś znaleźć dla siebie... czas da się naciągnąć. Pomyśl o tym.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez hespera » 29 lis 2008, o 03:46

---------- 02:28 29.11.2008 ----------

moj wniosek jest generalnie taki (moze byc zupelnie bledny, zastrzegam; i nie mam na celu w zadnym wypadku obrazenia Ciebie): mam wrazenie, ze zrobilas sie dla partnera zwyczajnie nudna. mam wrazenie, ze jedyne tematy waszych rozmow to dzieci, dom, jego praca, i dlaczego on nie okauje uczuc/ prosze skorygowac jezei bladze. gdzie jestes Ty w tym wszystkim? pomysl o sobie, otym co Ty mozesz dla siebie zrobic, a nie co on moze zrobic zebys czula sie lepiej.
faktycznie chyba dziewczyny maja racje- tzreba sie zdystansowac, ale trudno to zrobic, jezeli nie ma sie czym zajac...
mozwe masz jakies niezrealiowane marzenia? moze czas by je spelnic?
nie pozwol, zeby jedna osoba wypelniala caly twoj swiat...
trzymaj sie
hsp.

---------- 02:46 ----------

jeszcez mam taka kwestie...
tak mi przyszlo do glowy... czy TY sama siebie lubisz? to znaczy czy uwazasz siebie za taka osobe, z ktora sama chcialabys spedzic reszte zycia? sprobuj na siebie spojrzec z boku... czy uwazasz sie za fajna interesujaca babeczke, czy za nudna kure domowa?
hespera
 
Posty: 419
Dołączył(a): 15 paź 2008, o 00:57
Lokalizacja: z krainy przyszlych muszkarzy

Postprzez aga30 » 29 lis 2008, o 17:54

---------- 16:46 29.11.2008 ----------

hmmm, w pracy się lubię i czasem się nawet sobie podobam, mam opinię takiej co wszystko potrafi obrócić w żart, buzia jej się nie zamyka i rozładuje najbardziej stresującą sytuację..
w domu....czuję coraz większą frustrację i jestem coraz częściej: zamknięta w sobie. milcząca lub: rozdrażniona, niezadowolona, zła, czepliwa, złośliwa, wypominająca, sprowokowana kłotnią wyrzucam z siebie jak z armaty zarzuty, pretensję, krytykę i narzekania, lub: zdołowana, płaczliwa, lamentująca, odpychająca wtedy wszystkich- a jednocześnie płaczę że nikt nie przychodzi(?)
oczywiście nie jest tak cały czas i wszystko na raz- tutaj skumulowałam wszystko, ale i tak.......BOŻE, JAKA JESTEM OKROPNA

co ciekawe, jak jestem pogodna i "uchachana", to jakby on przejmuje pałeczkę...może tylko nie lamentuje i nie biadoli, ale wścieka się o byle co, obraża mnie, mówi co o mnie myśli (oczywiście to złe) albo po prostu się na mnie zamyka
kiedyś w rozmowie powiedziałam że musimy ratować ten związek bo się rozpada, a on na to: ten związek jest już jak zgniłe jabłko! i wymagasz żebym je ratował???"

---------- 16:49 ----------

więc chyba Twój wniosek Hespera jest trafiony..
nie szukałabym pomocy, gdybym nie chciała tego zmienić, siebie też, tylko potrzebuję rad, nie wiem, brakuje mi wiedzy i może wyobraźni, jak to zrobić..

---------- 16:54 ----------

na pewno spróbuję się zdystansować i trochę odsunąć, pomyśleć o sobie tylko proszę wspierajcie mnie tak jak do tej pory, bo motywacja i siła łatwo maleją. Teraz mam od Was naprawdę duży zastrzyk siły, tylko nie wiem jak będzie jak wróci (jutro), jestem dość emocjonalna i impulsywna
Avatar użytkownika
aga30
 
Posty: 92
Dołączył(a): 19 paź 2008, o 19:08
Lokalizacja: lubelskie

Postprzez hespera » 29 lis 2008, o 21:09

Aga, wierze, ze dasz rade :ok:
"ten związek jest już jak zgniłe jabłko! i wymagasz żebym je ratował???"- chyba jasniej sie nie da postawic sprawy... :( generalnie to faktycznie "olej go", moim zdaniem... i zajmij sie soba, wiem ze sie powtarzam, ale nic innego mi nie przychodzi do glowy... to chyba najlepsza rada jaka moge dac...
pozdrawiam bardzo bardzo cieplo
hsp.
hespera
 
Posty: 419
Dołączył(a): 15 paź 2008, o 00:57
Lokalizacja: z krainy przyszlych muszkarzy

Postprzez aga30 » 29 lis 2008, o 23:57

przyjechał.........nie odzywa się do mnie!.........
Avatar użytkownika
aga30
 
Posty: 92
Dołączył(a): 19 paź 2008, o 19:08
Lokalizacja: lubelskie

Postprzez pozytywnieinna » 30 lis 2008, o 01:50

przeczytalam dokladnie twoja historie i moj zwiazek wygladal niemalze identycznie... tylko zamiast wyjazdow, byly wyjscia z kolegami, kontrola naszego zycia przez jego mame i brata...
probowalam rozmawiac z mezem, ale atakowal, uwazal za pretensje i wyimaginowane problemy... i tez sadze, ze rozmowa tu nic nie zdzialasz... ale zastanawiam sie jakby sie poczul i co zrobil jakby cie np. nie bylo w domu jak wrocil... np. weekend z dziecmi, gdzies w malowniczym miejscu, ja zrobilam to kilka razy i jakbym byla konsekwentna uratowalabym ten zwiazek, a moze i nie...
kiedys mialam okazje darmowego weekendu w gorach, musialam sie natychmiast zdecydowac, zadzwonilam do niego powiedzial, ze nie wie, bo brat, bo mama... ze porozmawiamy w domu, zlapalam za telefon i zadzwonilam do kolezanki i tak na drugi dzien wyladowalam w gorach, a popoludniu powiedzialam mu tylko z usmiechem, ze sie spoznil, obracajac w zart... nie wiedzial jak sie zachowac... nie odzywalam sie caly weekend, nie odpisalam na esy... szalal z niepewnosci.... wrocilam odprezona i zadowolona a on sam dazyl do rozmowy... bylo mu zal...
zrobilam to jeszcze kilka razy, ale niestety miedzy wracalam do roli kobiety nieszczesliwej, wymagajacej czegos od niego...
mysle, ze jedyna szansa jest jego sprowokowac by dazyl do rozmowy... jesli i to zawiedzie to zostaje jedno wyjscie postawic sprawe na ostrzu i zapytac, co dalej z waszym zyciem, bo inaczej sie zameczycie i znienawidzicie... daj sobie i jemu szanse na cos lepszego :wink:
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez Sanna » 1 gru 2008, o 17:21

[quote="aga30'']
a czy inne kobiety mają "takie swoje życie"? myślałam że dzielą wszystko z mężem, przynajmniej takie mam koleżanki, dlatego nawet "na drinka" nie ma się jak umówić bo one zawsze z mężem, a ja bez.............a mąż czasem z kolegami........i tak to wygląda[/quote]

Hmm.. różnie bywa, ja np. mam koleżanki zamężne , a ja mam narzeczonego ( gdy byłam zamężna sprawy wyglądały tak samo) i wszystkie mamy tylko swoje aktywności do których mąż/narzeczony jest zbędny: chodzimy na tzw. ,, zajęcia pozalekcyjne ( taniec brzucha, joga czy inne tego typu), jedna dziewczyna nurkuje ( a jej mąż nie), ja biegam ( mój narzeczony nie), ja chodzę na maratony piesze ( mój narzeczony nie) spotykamy się na babskim piwie, chodzimy do kina , ja czytam zupełnie inne książki niż mój narzeczony i to też jest w pewnym sensie tylko moje życie.
Może to jest jakieś rozwiązanie , żeby mąż nie przesłaniał Ci całego świata? Zapisz się na fitness, na angielski, idź sama do kina na romantyczną komedię, wyjedź z dziećmi na weekend?
I jeszcze tak mi przyszło do głowy, zastanawiałam się swego czasu co będzie jak moje obecne narzeczeństwo skończy się niczym a nikogo sensownego już nie poznam . I jest tyle rzeczy które chciałabym jeszcze zrobić:
- osiągnąć mistrzostwo w narciarstwie
- przebiec maraton
- koniecznie zacząć wreszcie podróżować ( córka jest już duża)
- nabrać gracji tanecznej w tańcu brzucha i innych tańcach :)
- zacząc kiedyś mówić a nie tylko czytać po angielsku
- dokonczyć 2-gi fakultet.
Do czego zmierzam- wszystkie te marzenia to moje marzenia, do zrealizowania dla mnie , niezależnie od tego czy będzie przy mnie jakiś facet czy nie. Zycie nie musi składać się tylko i wyłącznie z małżenstwa!
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez aga30 » 5 gru 2008, o 17:58

nie pisałam parę dni bo czekałam jak to wyjdzie, i tak..:
tak jak wiele osób mi radziło (i czułam że mają rację) starałam się trzymać męża na dystans.Muszę przyznać że rozmowy z wami bardzo mnie umocniły (dziękuję); starałam się skupić na swoich sprawach, zajmować się wszystkim tak jakby go nadal nie było i żeby widział że nie narzekam tylko sobie radzę bez niego.Byłam grzeczna i spokojna w stosunku do niego, ale i pogodna, zadowolona.Ale odzywałam się tylko zagadywana, przez pozostały czas zajmowałam się sobą i dziećmi, "żyłam sobie".Widać było że to wyczuł, że nie ciągnie mnie tak do niego jak zawsze, nie jest mi taki niezbędny i....nie ma okazji żeby się ode mnie opędzać! Chodził "ostrożny", grzeczny!, i chwilami próbował złapać kontakt- byłam wtedy nie bardzo dostępna ale nie oschła.
Najważniejsze co dzięki temu zyskałam to spokój, jakieś poczucie niezależności (takie fantastyczne poczucie, że co on nie zrobi i co nie pomyśli to jest to w pewnym sensie poza mną i nie wpłynie na mój dobry humor), i jakąś odrobinę szacunku !! bo nie wiedział jak się zachowywać i co ze mną począć (a szacunku notorycznie brakuje). Poza tym lepiej udało mi się znosić sytuacje konfliktowe i w efekcie przez 5 dni (!!!!!!!) nie doszło do otwartego konfliktu. Gdy próbował mnie obrazić (to takie niby żarty), powiedziałam tylko: koniec rozmowy! on: o co ci chodzi?! ja: nie będziesz mnie obrażał; on:co robisz aferę baranie!! (krzyk), ja: KONIEC ROZMOWY (spokojnie).Wytrzymałam jego wbity wzrok przez minutę, i odszedł...a potem tłumaczył coś, że tylko żartował, ja się w żadne dyskusje nie wdawałam, i znowu zaczął się grzecznie odzywać.
Rany jak ja bym chciała czuć ciągle taką siłe jak wtedy..!! To dzięki Wam, zgóry jestem wdzięczna za Waszą dalszą pomoc. Nie wiem czy da się uratować małżeństwo ale chcę ratować siebie
Avatar użytkownika
aga30
 
Posty: 92
Dołączył(a): 19 paź 2008, o 19:08
Lokalizacja: lubelskie

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: iagihakaga i 271 gości

cron