A życie toczy się dalej...

Problemy z partnerami.

Postprzez julkaa » 30 paź 2008, o 15:01

Który to już raz: "naprawde"?
Moim zdaniem zbyt emocjonalnie reagujesz na wszystko. Koniecznie musisz sie wyciszyć i uspokoić bo się wykończysz na takiej huśtawce emocjonalnej. Dla Twojego dobra..
Jakoś nie chce mi sie wierzyć, ze tym razem na\prawde. jemu pewnie tez, za bardzo go przyzwyczaiłaś do takich reakcji, ze jak cos nie po Twojej mysli, to: "koniec. naprawde"
JAkos jeszcze nie mozesz sie od niego oderwać.
nic na siłe. nikt nie zmusza cie do podejmowania radykalnych decyzji, króków. olej. co bedzie to będzie. nie musisz nic.
głową muru nie przebijesz i takie tam bla bla. zatem:
Wyluzuj i olej i nie rozstrząsaj i daj sie ponieść losowi.albo chociaz spróbuj inaczej niż dotychczas.
powodzenia i pozdrwiam cieplutko!! [/b]
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Sanna » 30 paź 2008, o 16:07

---------- 14:46 30.10.2008 ----------

Ladorado, jeśli wyrzucimy te wszystkie toksyczne matki, kocha/nie kocha, jak kocha itd. to chodzi o to, że Ty chcesz takiego modelu żeby on z Tobą zamieszkał i pracował razem i to od zaraz , a on nie ma zamiaru się przeprowadzić,tak?
Bo już się zgubiłam...
A jeśli chodzi o święta to już się zaczęłam zastanawiać czy ja jestem normalna... Bo wiesz- ja spędzę święta ze swoim dzieckiem i moimi rodzicami , a mój narzeczony spędzi święta ze swoim dzieckiem i swoimi rodzicami. Uznałam, że to normalne że jak się spotykają ludzie po przejściach czyli z dziećmi z poprzednich małżeństw to te święta będą tak wyglądały i trudno... Do tego jeśli rodziny ulokowane są kilkaset kilometrów od siebie to nie wymagam od mojego narzeczonego żeby spędzał święta w samochodzie. Uważam, że najważniejsze jest żeby w święta był ze swoim dzieckiem. Tak że jeśli między Wami doszło do dyskusji świątecznej to przyznam że ja tego nie rozumiem.

---------- 15:07 ----------

A może moja postawa świadczy o mojej głupocie? Może powinnam stwierdzić kategorycznie ,, w święta wybieraj- albo twoje dziecko, rodzice i dziadkowie albo ja i moja rodzina" ? :shock:
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Szafirowa » 30 paź 2008, o 16:14

A ja już niczego nie rozumiem, bo już tysięczny raz czytam, że tym razem to już na pewno, ostatecznie, nieodwołalnie koniec.

I rzeczywiście jest tak, że życie nie toczy się dalej i nic nie idzie odmiennym torem, a fakt Lady, że tkwisz ciągle w tych samych schematach a nadajesz im inne nazwy, nie zmienia absolutnie niczego.

Uważam, że jesteś heroicznie silną kobietą, zaradną przedsiębiorczą, żywiołową a on przy Tobie jak kwiatek przy kożuchu ... ni przypiął ni przyłatał.
Nieważne zresztą.

Powiem jedno - mężczyzna, który szczerze i prawdziwie (i co najważniejsze - świadomie) kocha, jest w stanie zrobić wszystko dla wybranki swojego serca. Jak dla mnie, gość, który stawia Ci warunki - że możecie zamieszkać razem, kiedy będziesz ustawiona finansowo, tak żeby on nie musiał w Twoich przedsięwzięciach brać udziału, gość, który na propozycję wspólnego życia z Tobą a co się z tym ściśle łączy - wspólnej pracy, odpowiada, że on nie będzie parobkiem, jest zwykłym, marnym, wstrętnym pasożytem.
Jak dla mnie - R. nie ma żadnej cechy, z powodu której mogłaby się go kurczowo czepiać jakakolwiek kobieta.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Abssinth » 30 paź 2008, o 17:06

a czy to nie jest czasem to, o czym na jakims watku wspominal Forsaken?

chodzi mi o ten 'wykret' mozgu - kiedy nie ma nic, co obiektywnie by przemawialo za dana osoba lub sytuacja, czasem mozg probuje sobie znalezc usprawiedliwienie, dlaczego dalej ciagniemy to wszystko...

...i znajduje - glupie, bo glupie, ale jakos trzeba... 'bo on jest taki wspaaaaaaaniaaaaly'....'bo moj ci oooon'.....

ehh
Lady, dajesz soba manipulowac kolesiowi, ktory jest nikim. no po prostu nikim - oprocz bycia uzaleznionym od mamusi pijakiem, pasozytem, ciamajda, poszukiwaczem latwego lupu...


Lady - czy az tak bardzo siebie nie lubisz? Czy nie uwazasz, ze zaslugujesz na cos wiecej?

ja wiem, ze w pewnym momencie zobaczysz, w co sie z nim wpakowalas. I bedziesz sobie plula w brode, ze tyle mu dawalas szans, czasu do przemyslenia, etc etc. Od Ciebie zalezy, ile czasu z nim zmarnujesz....

....
przytulam, mocno.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 30 paź 2008, o 17:15

Sanna napisał(a):w święta wybieraj- albo twoje dziecko, rodzice i dziadkowie albo ja i moja rodzina" ? :shock:

Ale czego ten wybór ma dotyczyć? Samych Świąt? Czy w ogóle? Tak normalnie, to powinno się to wszystko jakoś pogodzić, połączyć... jak Ty zareagowałabyś na takie ultimatum??? Bo ja nie chciałabym, aby ktoś kazał mi TAK wybierać. No serio. Ja myślę, że Twoje podejście Sanno jest jak najbardziej OK... bo to, co zacytowałam, to żart chyba?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Sanna » 30 paź 2008, o 17:22

---------- 16:20 30.10.2008 ----------

Ladybird napisał(a): Napisalam mu ,ze mnie nie kocha naprawde, kocha tylko matke ,bo nie wyobraza sobie swiat bez niej ,a beze mnie ?


Lad, abstrahując od pana R. Ja myślę, że jeśli będziesz myśleć tylko w takich kategoriach jak wyżej tzn. tylko i wyłącznie ja, bez brania pod uwagę faktu, że partner to jest oddzielny, ukształtowany człowiek , który ma swoją rodzinę, matkę , ojca, często dzieci , swoją pracę zawodową, zainteresowania, potrzeby itd. i tego że do wspólnego stanowiska dochodzi się metodą kompromisu , a nie stawiania sprawy ,, będzie tak jak ja chcę, bo tylko ja jestem ważna , a jeśli nie to znaczy że mnie nie kochasz" , to będzie Ci trudno być z jakimkolwiek facetem. Chyba że nastąpi cud i znajdzie się ktoś dokładnie na Twoje zamówienie, kto nie będzie posiadał i potrzebował niczego poza Tobą.

---------- 16:22 ----------

ewka napisał(a):
Sanna napisał(a):w święta wybieraj- albo twoje dziecko, rodzice i dziadkowie albo ja i moja rodzina" ? :shock:

Ale czego ten wybór ma dotyczyć? Samych Świąt? Czy w ogóle? Tak normalnie, to powinno się to wszystko jakoś pogodzić, połączyć... jak Ty zareagowałabyś na takie ultimatum??? Bo ja nie chciałabym, aby ktoś kazał mi TAK wybierać. No serio. Ja myślę, że Twoje podejście Sanno jest jak najbardziej OK... bo to, co zacytowałam, to żart chyba?


Tak, to był właśnie żart :). Też sądzę, że dorośli ludzie są dorośli i potrafią się dogadać i zrozumieć wzajemnie.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez julkaa » 30 paź 2008, o 17:50

Sanna napisał(a):---------- 16:20 30.10.2008 ----------

[]

Lad, abstrahując od pana R. Ja myślę, że jeśli będziesz myśleć tylko w takich kategoriach jak wyżej tzn. tylko i wyłącznie ja, bez brania pod uwagę faktu, że partner to jest oddzielny, ukształtowany człowiek , który ma swoją rodzinę, matkę , ojca, często dzieci , swoją pracę zawodową, zainteresowania, potrzeby itd. i tego że do wspólnego stanowiska dochodzi się metodą kompromisu , a nie stawiania sprawy ,, będzie tak jak ja chcę, bo tylko ja jestem ważna , a jeśli nie to znaczy że mnie nie kochasz" , to będzie Ci trudno być z jakimkolwiek facetem. Chyba że nastąpi cud i znajdzie się ktoś dokładnie na Twoje zamówienie, kto nie będzie posiadał i potrzebował niczego poza Tobą.


:oklaski:


Też to zauważyłam w zachowaniu Lad. niczym rozkapryszona dziewczynka-tak to wiedzę po postach. no i dlatego torszkę spokoju by się przydało, wyciszenia, jak Ewka już radziła
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Sanna » 30 paź 2008, o 17:54

Spokoju, dystansu, rozwagi i jeszcze raz spokoju Ci życzymy, Ladorado nasza rozemocjonowana :).
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez agik » 30 paź 2008, o 17:56

Lad
( najpierw przytulę, zeby było jasne, ze mam pokojowe intencje)
Czytam Twoje tematy, kiedyś się wypowiadałam i pewnie robiłam Ci masę przykrośći. A teraz musiałabym powtarzać wszystko, co wielokrotnie juz pisałam i ja i inne osoby wypowiadające się w temacie.

Widzisz pisałaś jakoś latem, ze wszystko między Wami jest cudownie i nagle w Tobie coś się obróciło i pogoniłaś go w diabły.
To co teraz piszesz ja rozumiem tak, że czujesz, ze brakuje Ci już czasu i chcesz po prostu mężczyzny.
Tylko widzisz- jak jesteś na kolanach i o prosisz o coś, czego bardzo Ci brakuje i czego bardzo pragniesz- to zwyczajnie się nie wybrzydza i nie stawia warunków.

Celowo przywołałam ten czas, kiedy byliście szczęśliwi, planowaliscie małżeństwo! Wtedy Lad Kochana tez miałaś do niego pretensje. Że nie jest taki, jak go sobie wymarzyłąś, ze pije, ze nie dorównuje Ci intelektem, że nie możesz na niego liczyć.

Lad sprawiasz wrażenie, ze jesteś na niego obrażona za to, jaki jest.
Już nie mówię nic o tym, czy Cię kocha, czy nie, bo tego zwyczajnie nie wiem.
Oki- załóżmy, zę on święta zdecyduje się spędzić z Tobą, a nie z matka- uda Ci się postawić na swoim- co to zmieni? Dostrzeżesz w nim partnera równego sobie? Zniknie problem jego picia?
A w ogóle po co?
Przecież zdecydowałaś się odejść?

Jeśli chcesz tylko mężczyzny- byle jakiego, tak na zasadzie " niechby bił, niechby pił, byleby był"- to nie stawiaj mu warunków.

Jeśłi nie chcesz być iecznie na kolanach- to mogłabyś zrobić, to co pisałysmy juz dawno- wyciszyć się, poczekac na efekty terapii, zakońćzyć tę szarpaninę... i się zobaczy. Praca zawsze przynosi efekty- problem w tym, zeby na nie poczekać, chyba.

I tak na koniec- nie rozumiem, dlaczego jego matkę uważasz za konkurencję? Naprawdę nie rozumiem. Jezu, gdyby mnie kazał ktoś wybierac- albo ja albo matka- to w zyciu bym nie pomyślała, zę ma na względzie moje dobro.
Poza tym- jasne, ze możesz się czuć rozżalona, ze nie kocha Cię tak, jakbyś chciała, możesz sobie zadawać pytanie- dlaczego, dlaczego, dlaczego...Ale po pierwsze to nic nie zmieni, a po drugie nie można wymagać od kogoś, zeby kochał- bo to nie jest zalezne od woli.
I jeśli uznałaś, zę Cię nie kocha- to możesz zrobić dwie rzeczy- mimo wszystko wisieć na nim- ale wtedy już bez OBCIĄŻANIA GO SWOIMI STANAMI EMOCJONALNYMI.
Albo odejść.

Obrażanie się, ze mimo płaczu on mnie nie kocha- takie trochę dziecinne jest. :pocieszacz:

Lad- ubolewasz nad upływem czasu, a popatrz sama- ile go już przeciekło, odkąd jesteś z nim. Mozesz zmarnować go jeszcze duuuuużo, dużo. Albo nie.
Odkad jesteś na forum cały czas przewijają się te same wątki- nic nie ruszyliście z miejsca. Ani Ty sama też nie ruszyłaś. On- to nie wiem, ale podejrzewam, ze tez nie.

No i tak z ręką na sercu- a Ty go kochasz? szanujesz?
Widzisz- taka opcja też jest możliwa- jesteście razem, choć w sercu już nic nie dyga. Pomagacie sobie, bo przecież razem łatwiej. Ale w Waszej sytuacji? Oboje jesteście niespokojni, zdesperowani, bez pomysłu na życie.

I już tak na koniec- patrząc na to z obojętnie której strony- jakoś ta przyszłość z nim dobrze nie wygląda. Ok- ulegnie Ci, spędzicie świeta razem,a tak naprawdę, co to zmieni?

No nie wiem, martwię się bardzo o Ciebie.
Jakoś mnie to tak kłuje gdzieś w serce, ze robisz wszystko, żeby NIE BYĆ szczęśliwa.

Przytulam cieplutko na koniec.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Ladybird » 30 paź 2008, o 18:53

---------- 17:40 30.10.2008 ----------

Znowu widocznie niejasno sie wyrazilam. Zupelnie nie o to mi chodzilo, nie o same swieta, ale o caloksztalt. O wszystkie obietnice ,ktore mi dawal ,a ktorych nie spelnil.
Najpierw po naszym powrocie z portugalii mial tylko naprawic samochod i jechac do mnie. Potem okazalo sie, ze maluje tam dom. o zmianie planow mnie nie poinformowal. Dostalam w koncu smsa, jak juz myslalam, ze koniec ,bo nie odzywal sie dluzszy czas - Tylko skoncze malowac jade do ciebie . Mialo to trwac ok. 3 tyg. Ten czas juz dawno minal. Potem mialam jechac tam na sprawe , wiec wymyslil ,ze wrocimy razem samochodem. To bylo 23.10. I nic cisza. Na swieta jego mataka miala przyjechac do nas. Rozumiem ,ze chce byc z nia. Ale mozemy byc razem. Takie byly plany. Potem cos napisal, ze szukuja niespodzianke na swieta i sylwestra.
To jest ta niespodzianka?
Ja to wszystko pamietam, te obietnice bez pokrycia i o to mam zal. Tak z nikim nie mozna postepowac. To brak szacunku, ale on nie umie sie wytlumaczyc z tego ,zmienia temat.
ja rozumiem, ze moga mu sie plany zmienic, ale chyba wtedy powinien do mnie zadzwonic i porozmawiac o ty, a nie zawsze dowiaduje sie ostatnia, to znaczy wtedy jak czekam ,w koncu nie wytrzymuje ,mam pretensje. Przeciez tego nawet Matka Teresa nie wytrzyma.
Mam wrazenie, ze zle mnie odbieracie, moze niejasno opisuje ,co sie dzieje.
Jedynym moim bledem jest to, ze nie umiem tego uciac i odejsc definitywnie. Bo tylko tego on jest wart.
Napisalam mu kiedys ,jak bardzo mi zalezy na wspolnych swietach ,bo 12 lat spedzalam je tylko z dziecmi. Przeciez, jak sie naprawde kogos kocha, to mozna mu zrobic te przyjemnośc. A nie obiecywac, bo wtedy mi odpisal ,ze nie bede sama ,bo cos szykuje. Teraz sie zmienilo, jak zwykle. Tego nie da sie wytrzymac. on po prostu mnie nie szanuje.Matka nie jest konkurencja, ale przy takim traktowaniu mnie ,to naprawde czsaem mysle ,czy on umie kochac kobiete. Bo z matka planuja wszystko ,a ze mna nic. Dowiduje sie ostatnia o zmianach planow ,w ktorych bylam njbardziej zainteresowana osoba.

---------- 17:53 ----------

Druga sprawa, to ze 7 lat NIKOGO NIE SZUKALAM ,zylam innymi sprawami i jakos nikt sie przypadkiem nie trafil, wiec jakis czas temu przyjelam inna metode - szukajcie, a znajdziecie.
Wtedy nie bylo nic na sile, w ogole nie myslalam o zwiazkach . I co? Nic to nie zmienilo, nikt sie nie znalazl ,wtedy, kiedy nie oczekiwalam tego. To o dupe potluc ,takie teorie. Abss. mialas szczescie i tyle, a ja go nie mialam.
Trzecia sprawa, to chce naprawde od niego odejsc, ale nie umiem.
Nie moge sie godzic ,na to ze mnie oszukuje ciagle i nie traktuje jak partnera. Nie rozmawia ze mna, mam sobie byc w tle. A ja tlem nie chce byc. Moge zrozumiec, jak partner ma swoje plany ,moga sie one roznic od moich, ale o tym sie wspolnie rozmawia, uzgadnia tak, aby dwie strony byly zadowolone. Nie jestem zaborcza, mozna ze mna wszystko ustalic, ale on powinien do mnie przyjechac, jakby mu zalezalo, na trzy dni, porozmawiac i wspolnie ustalic ,co dalej robic. A on powiedzial ,ze w kolko jezdzic nie bedzie. tak mu wlasnie zalezy, tak tęskni. Juz minely ponad dwa miesiace, normalni ludzie sie odwiedzaja ,jak sa zagranica. On nie uwaza tego za konieczne.
Musze odejsc, bo chce sie liczyc w czyims zyciu i byc wazna. Moze jestem dziwnie wychowana, ale np. jak matka mojego ojca nie akceptowala mojej mamy ,to moj ojcec przestal na siweta jezdzic do rodzicow, bo wybral swieta z zona ,a nie z rodzicami. Po kilku latach rodzicom przeszlo i w koncu zaakceptowali mame. Moi rodzice zawsze spedzali swieta ze soba, nawet wyjezdzali w gory, rodzice byli wazni ,ale więz miedzy nimi najwazniejsza.
Moze dziwna jeste, ale tak to rozumiem
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Abssinth » 30 paź 2008, o 19:34

Lady, Sloneczko.....

piszesz, ze szczescie mam....nie o szczescie chodzi...nie wiem, jak to wyjasnic, zeby jasno bylo :P

chodzi o to, ze z samego poczatku znajomosci mozna pewien odsiew zrobic....ktos chleje - nie umowie sie z nim w ogole na drugi raz, ktos ma jakies totalnie przeciwne do moich poglady - moge sie kolegowac, ale nie chodzic za raczki i robic plany....
to nie jest tak, ze wzielam pierwsze, co mi pod lapki podlecialo i to sie okazalo super...

i, wiesz - moj nie jest idealny. Ale na razie mi z nim dobrze, jemu dobrze ze mna, i - zobaczymy, co bedzie...jesli nic, to tez w porzadku, bo wiele z nim spedzilam, spedzam dobrego czasu...

moze sekretem jest, zeby sie nie rzucac od razu z glowa i nogami w zwiazek, nie planowac dopoki sie kogos nie pozna? przynajmniej troche? zeby sie najpierw przekonac, z kim mamy do czynienia?

nie wiem......

przytulam mocno - widze, ze sie miotasz, widze, ze nie jest Ci dobrze....chcialabym, zebys byla szczesliwa, zebys wyszla ze sposobu myslenia, ktory przynosi Ci cierpienie....

miauk...
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez KATKA » 30 paź 2008, o 19:45

w sumei jeszcze coś napisze choc tak naprawdę juz chyba każdy z nas wyczerpał możliwosci....
Ciagle piszesz, ze zroił to a tego nie...że to powinien ...my to wszytsko wiemy pzreciez...dlatego tak staramy sie pomóc....poprostu nie rozumiem twojego toku myślenia...zamiast próbowac wytłumaczyc innym jaki on jest uświadom to wreszcie sobie samej.....To twoje życie...twoja decyzja i przyszłosc.....To Ty coś budujesz bac tracisz szanse na zbudowanie...a pisanie o szczesciu...wychodzi na to, że każda, która ma faceta ma szcescie...no fakt...tylko trzeba na to zapracowac...trzeba sie o to postarac...gdyby mnie nie spotkało ci co spotkało...teraz nie mogłabym mówic o szczesciu...nie mozesz czekac aż on sie zmieni w królewicza na rumaku...trzymasz się go tak kurczowo,z e totalnie oślepłas na to jaka was przyszłosc czeka :( dla mnie to smutne...też byłam zaslepiona....głupia i sobie tego nie wybacze.....ale tłumacze to sobie paroma latami zwiazku...bo an poczatku było ok...a u was...kiedy było...
Nie wiem Lady....ja juz nie umiem nic wymyślic...przeraza mnie to, że od dłuzszego czasu czytam w koło o tym samym...bez zadnego postępu...serio...przepraszam, zę tak pisze ale moze powinnas miec swiadomosc, ze wcale się nie mzieniąłs jak ci sie wydaje...ze tylko probujesz byc twarda...do zmian potzreba czasu i mnustwa wysiłku a nie jednego postanowienia.....Te same błędy swiadczą o ty, ze jestes tą samą osobą, która byłaś pare miesięcy temu :( tylko chyba jeszcze bardziej zagubioną....
Nie wiem...moze z mojej strony to terapia szokowa...choc wydaje mi się, ze i ona nie działa...bo to nie pierwszy raz kiedy pisze dosc ostro.....a Ty i tak swoje...
Lad arnujesz swoje życie...a mogłoby ono byc piekne...szkoda tylko, że nie chcesz w to uwierzyc....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Ladybird » 30 paź 2008, o 20:02

To co mam robic???? I jak to zrobic????
Nie wiem ,tak mi zle. Wczoraj i dzis okropnie sie czuje, a ta rozmowa z nim jeszcze mnie dobila. Ja juz nic nie wiem...
Nie umiem sama sobie pomoc, to kto ma mi pomoc? Wy juz nie macie sily do mnie. nie dziwie sie.
Wlasnie dostalam smsa od niego. Ze jest mu bardzo smutno i mysli o tym wszystkim ,co bylo i jest. Zyczy mi wszystkiego ,co najlepsze i cieszy sie ,ze mi sie uklada w biznesie.
Oczywiscie sie poryczalam i odpisalam mu, a nie powinnam .
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez julkaa » 30 paź 2008, o 20:11

no wy wogóle dogadac sie nie możecie. bo kazdy swoje i zadnego kompromisu, wysłachania drugiej osoby i na wzajem sie meczycie. no chyba, że on jest dranień i tobą manipuluje. tylko po co? co on z tego miałby? skoro i tak jestescie jakby was nie było...bo czy na tym miałby polegac związek-cięgłe pretensje, obwinianie sie, huśtawka emocjonalna?
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez ewka » 30 paź 2008, o 20:35

Ladybird napisał(a):To co mam robic???? I jak to zrobic????

Nie chce mi szukać, bo już to nie raz pisałam... zamilcz, nie odzywaj się, USPOKÓJ się... ale Ty i tak nie posłuchasz, Lad. Jesteś cała rozlatana - współczuje bo wiem, jak to ciężko nie umieć się odnaleźć. Jak nie zaczniesz słuchać rozumu, nie zaczniesz sobie tłumaczyć i uzasadniać, a cała będziesz wisieć na swoich emocjach... to tak będziesz miała z panem R, S, T, U czy W. Jak nie zaczniesz patrzeć na siebie jak na obcą osobę, nie zaczniesz się sama obserwować, analizować... siebie, nie jego, nie jego mamę, siebie! - to ja to marnie widzę, Lad.

Czasami mi się wydaje, że on sobie jaja robi widząc, co się z Tobą dzieje, gdy pociągnie za jedną, maleńką niteczkę.


Ladybird napisał(a):Wtedy nie bylo nic na sile, w ogole nie myslalam o zwiazkach . I co? Nic to nie zmienilo, nikt sie nie znalazl ,wtedy, kiedy nie oczekiwalam tego. To o dupe potluc ,takie teorie.

Może i potłuc... ja tam życzę Ci, aby się jakiś znalazł - a czy wiesz, że mimo desperackiego szukania i tak możesz nie znaleźć? Wiesz, że tak może być, bo może tak masz zapisane w gwiazdach? I nie przeskoczysz tego? DLATEGO TY SAMA JESTEŚ NAJWAŻNIEJSZA, aby złapać pion, odnajdywać szczęście i spełnienie w SWOIM życiu i nie szukać desperacko (taka poszukiwawcza desperacja u kobiet jest żałosna - moim zdaniem, sorry, ale takie mam). Facet może być dopełnieniem życia, może dać dużo szczęścia - ale jeśli bez niego nie potrafimy żyć, to co możemy DAĆ jemu? Przecież bycie razem, to wzajemne obdarowywanie... spokoju, bezpieczeństwa, pewności. No nie wiem, ale tak mi się wydaje, że człowiek ułożony ze sobą, w miarę spokojny ma dużo więcej do zaoferowania... i będzie potrafił żyć solo, gdy tak będą go prowadzić jego gwiazdy.

Ladybird napisał(a):Nie moge sie godzic ,na to ze mnie oszukuje ciagle i nie traktuje jak partnera.

No to już wiesz od dawna. My też. I co???
Ostatnio edytowano 30 paź 2008, o 20:46 przez ewka, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 246 gości

cron