Nowy wątek, na nowy początek:-)

Problemy z partnerami.

Postprzez Księżycowa » 18 lis 2008, o 00:12

Masz na pewno dużo racji. Dziękuję za przeczytanie tematu. Jest coś we mnie takiego, że bardzo w niego wierzę. Zdaję sobie sprawę i jestem świadoma sytuacji ale nadal wierzę i co najważniejsze Kocham! Czasem tak mnie boli, że nienawidzę, ale tak naprawdę wiem, że kocham. Może powodem jest też to, że wiem dobrze, że on też cierpi a ja nie potrafię opuścić w takiej chwili osoby, która stała mi się tak bliska mimo to, że już dawno nie jest taki, jaki był... Szukam w nim tej osoby i wierzę, że się pojawi a jednocześnie rozważam odejście. Chociaż przyznam, że wolałabym, by przestał mnie odrzucać i zechciał spojrzeć sobie samemu w oczy. Zależy mi na nim i nie mogę sobie wyobrazić, że będzie tak żył. Wiem, że jestem głupia i naiwna, ale za nim z czegoś zrezygnuję, chciałabym chociaż spróbować.

On wyjechał do pracy a ja tęsknię. Lubię się do niego przytulać i lubię jak jest blisko, ale czasem robi mi taką krzywdę. Jak to jest? On tego nie wie? W jaki sposób myśli?

Naprawdę bardzo dobrze patrzeć na Twój optymizm. Podziwiam siłę, jaką masz w sobie. Powodzenia Ci życzę :) .
Księżycowa
 

Postprzez sonata » 18 lis 2008, o 01:11

Kasiorek ............po dwoch tygodniach wzglednego spokoju wewnetrznego nadszedl dzisiaj dzień zły.A spowodowaly to sytuacje w pracy i wracam d domu a tu nie ma komu sie wyzalic..........placz ,smutek...........i wielka chęc zadzwonienia............ale nie zrobilam tego ...........bo wielokrotnie przekonałam się ,że nie potrafi mnie wesprzeć ,że jest skupiony tylko na sobie.......że nigdy nie okazał mi troski i zainteresowania moimi problemami. teraz mam urodziny to i wypisuje na pocztę slodkosci.........ale jakbym sie odezwala poza zwyczajowym dziekuję to i tak by mnie nie ukoił ,tylko zacząl narzekac na swoje życie i na swoje problemy...........jestem tylko konfesjonałem.........nie mogę więcej na to pozwolić...........jak kiedys wyjezdzalam od niego autem mialam 200 km do pokonania ,to mnie wypuscil na noc przez lasy z nadciagającą za plecami nawalnica.......od ktorej zwiewalam szybciutko,żeby zdążyc do domu............jak dojechalam to za 10 minut byla okropna ulewa i lamalo drzewa? Co ja byc zrobila w lasach jakby mnie dopadlo????????100 km same lasy!!!!!! Wiesz ,że nie zadzwonil jak mi sie jedzie ,ani poterm czy dojechalam..........plakalam cala drogę,prowadzilam auto przez łzy.........a jak mu to powiedzialam potem to sie zdziwil i powiedzial ,ze burza byla daleko............i że on nie widzi problemu............i powiedz mi ...czu jest sens z takim nieczułym czlowiekiem utrzymywać kontakt poza zwyczajowymi zyczeniami? Przecież on mi nie da poczucia bezpieczenstwa ,żadnego wsparcia..jemu bylo wszystko jedno czy mnei szlag trafi po drodze czy nie? On sie musial napić z kolegami..........kto kocha alkohol nie kocha nikogo poza tym ...nie maserca do nikogo...........za wodke sprzeda matkę......a tez mowi ,że nie pije.............hahahhaaha od piątku po poludniu do niedzieli po poludniu non stop...........to nie jest alkoholik?
twoj nie jest,ale czułośc ,troska i uwagato jest to co sie nalezy Tobie ,to nie jest jakaś laska od pana.............Ja swojegoteż wspieralam,też plakalam nad jego losem i to trwalo rok.........a on nic nie zmienia w tym kierunku i też nie potrafilam odejśc ,choc wiele razy sie rozstawalismy..........ale zawsze wracal ,bo potrzebowal mojego dobregoserca.i to jest dla nas kobiet pulapka ,bo jesteśmy próżne ...wydajenam sie ,że możemy zbawiać świat i naprawiać ludzi............niestety..........możemy być ,trwać ,wspierać ,ale kogos ,kto sam tego chce............a nie wyżywa się na nas za to ,że mu cos w życiu sie pokiełbasiło............i teraz siedzi z zalożonymi rękami i mówi ...."no cóz taki juz jestem ,nie mialem lekkiego dziecinstwa ,wiec sie nei zmienię"....czyli co? mam być workiem treningowym jego frustracji ?????Nie wolno nam tego robić ..to nasze dobre serca są wykorzystywane na marne....bo z dobrym czlowiekiem mozemy tylko stwarzać dobro ,wychować piękniedzieci ,nieść ludziom ukojenie i radośc naszym pieknym życiem..........a z frustratem tylko wychowamy emocjonalne kaleki ,ktore zasilą gabinety psychologów................myśl kasiu o dzieciach o przyszlosci ...jaki to bedzie zwiazek w ktorym przyjdą dzieci ,a Ty bedziesz ciągle ratowac frustrata ,a dzieci pojdą na bok ,będą osamotnione i przelęknione...........trzeba Tobie dobrego czlowieka na ojca Twoich dzieci ,z ktorym stworzysz dobry związek......i juz go nie usprawiedliwiaj ,bo nei daje sie teog sluchać!!!!!EWA
sonata
 

Postprzez Księżycowa » 18 lis 2008, o 01:46

Po przeczytaniu Twojej odpowiedzi popłakałam się. Widzę jasno i wyraźne, że mnie nie wspiera. I tak samo jasno i wyraźnie przypomniało mi się jaki był. W życiu bym nie pomyślała, że tak to się wszystko potoczy. Dał mi tyle dobrych i ciepłych chwil, że trudno mi po prostu uwierzyć w to wszystko. To boli. Boję się tego uczucia, gdy go już nie będzie. Nie wiem dlaczego, bo tak jak mówisz krzywdzi mnie. Wiem naprawdę, że muszę się zdecydować, pomyśleć o sobie.

Obiecałam sobie, że moje dzieci nie będą musiały chodzić na sesje z takimi problemami. Potrzebuję spokoju drugiej osoby. Ja to wszystko wiem, tylko bardzo chcę z nim być, chcę, żeby poszedł na terapię. Jak się nie zgodzi wiem, będę musiała odejść. Nie dam rady tak żyć. Zwyczajnie się męczę.

Mój też ma takie zachowania. Brak przejęcia na samopoczucie i zainteresowania, kiedy tak boli co robi, że nie mogę powstrzymać płaczu. A to boli jeszcze bardziej. Jestem po prostu w szoku. Z jego strony się tego nie spodziewałam. Dlatego mi tak ciężko.
Księżycowa
 

Postprzez sonata » 18 lis 2008, o 09:49

---------- 08:39 18.11.2008 ----------

Nie polecam podejmowania żadnych decyzjio ,dopóki nie bedziesz wiedziała jaką chcesz podjąć.najwazniejsza jesteś Ty i teraz nad sobą pracuj .Jak ty sie zaczniesz zmieniać to i związek siłą rzeczy zacznie ewoluować.I.........albo On to zauważy i zechce się zmienic ,albo związek się rozpadnie.Ale Ty przepracowując siebie ,szukając w sobie siły i wiedzy jak chcesz być traktowana zobaczysz ,czy to Ci wystarcza ,czy nie? Uwierz mi ,tak samo jak są tysiące nieudanych egzemplarzy ,tak i są tysiące dobrych ,spokojnych ,ciepłych i opiekuńczych mężczyzn. Tylko dlaczego spośród miliona facetów wybieramy zawsze tych z problemami? To my sie sami o sobie musimy dowiedzieć. Pozdrawiam i życzę siły ,spokoju i nie podejmowania decyzji jeżeli nie wiesz czego chcesz. EWA

---------- 08:49 ----------

I jeszcze jedno tak dla otrzeżwienia................i spojrzenia z dystansem na życie............słyszeliscie o tym wypadku ,że wpadl pod pociąg samochód ,prowadzil mężczyzna i jechały z nim 3 dziewczynki. To mój przyjaciel ,lekarz specjalista chirurg..............wiózl dziewczynki na turniej tenisowy...........córkę i dwie jej koleżanki..............zginął on z córka i jedna dziewczynka............druga jest połamana ,ale wyjdzie z tego bez szwanku większego ,bez powypadkowych skutków. To byla piekna rodzina ,spokojna ,kochająca się ,została żona z dwiema jeszcze córeczkami.............no i co my mamy powiedzieć o naszych problemach?????????Kazdy problem jest ważny ,ale ta tragedia pozwala nam nabierać pokory dla życia i nieprzewidywalności losu ,jaki jest nam pisany...........zaznaczam ,że męzczyzna jechal rano ,trzeźwy ,ale ten przejazd jest niebezpieczny.............ot chwila nieuwagi i dzisiaj całe miasto płacze. W ten sposób 10 lat temu mąż mojej drugiej przyjaciółki ,też lekarz, w wypadku drogowym zginąl sam i zabił dwoje swoich dzieci..........ocalała moja przyjaciółka i jedno dziecko............chciała się zabić!!!!!!!! Mój Boże.........patrzmy na życie szerzej ,dziękujmy Bogu za kazdy piękny dzień ,szanujmy swoje życie i nie dajmy innym szargać swojej godnosci ...............EWA
sonata
 

Postprzez ewka » 18 lis 2008, o 13:56

kasiorek43 napisał(a):Ja to wszystko wiem, tylko bardzo chcę z nim być, chcę, żeby poszedł na terapię. Jak się nie zgodzi wiem, będę musiała odejść. Nie dam rady tak żyć. Zwyczajnie się męczę.

Z jednej strony wydajesz się Kasiorku taką kruchą, małą dziewczynką... a z drugiej silną, dojrzałą kobietą. Taka kobieta-gigant. Kiedyś nie dopuszczałaś myśli, by odejść... to myślę, że jeśli dopuszczasz to jesteś coraz silniejsza. :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 18 lis 2008, o 23:07

Zdaję sobie sprawę, że jeżeli on nie zmieni się, to może być źle.

Dziś w pracy, przez cały dzień przypominały mi się chwile, kiedy czułam się przy nim inaczej i patrzałam na niego inaczej. On był inny. Same wlatywały mi do głowy różne sytuacje. Weekend tylko razem w górach. Dwa wspólne dłuższe wyjazdy, ostatnie święta i Sylwester, Walentynki i momenty, kiedy był przy mnie w złych chwilach. Tak mi tego żal, że wiele bym dała, żeby wróciło. Ale co zrobię z własnymi chęciami? Jest mi tak przykro i tak źle. Chciałabym w jakiś sposób go przekonać do terapii ale nie wiem jak w ogóle mu to powiedzieć. Chciałabym, żeby wrócił taki, jak dawniej.

Ja też się zmieniłam, bo też się bałam. Nie wszystko jest jego winą. Chciałabym, żeby też próbował to zmienić. Samej mi tak ciężko.

Wiem, że czasem zachowuję się jak dziecko. Nie mogę zrozumieć przyczyny tego. Domyślam się, że w jakimś stopniu ma to wpływ na wszystko, co się wokół mnie dzieje.

Co do imprezy, miałam różne myśli. Powiedzieć mu, że nie mam ochoty iść, bo źle się czuję z tym co się ostatnio dzieje między nami i tym, że ludzie to komentują a on mnie nawet nie próbuje zrozumieć, tylko obciąża winą mnie. Może nie tak dosadnie, ale jakoś delikatnie bym mu to powiedziała. Wścieknie się na pewno, tylko nie wiem co zrobi dalej.
Z drugiej strony chciałam iść i olać to, ale boję się tego, że coś się stanie nieprzewidywalnego i wtedy na pewno będą to widzieć inni a ja mam dość ponoszenia winy i obwiniania mnie za niego. Jestem rozbita i zmęczona tym wszystkim...
Księżycowa
 

Postprzez sonata » 18 lis 2008, o 23:16

---------- 22:15 18.11.2008 ----------

Kasiorek............obydwoje jesteście juz zmeczni tymi ciaglymi psychologicznymi rozważaniami. Facet jest prosty jak budowa cepa wiec jest skonany rozwikływaniem :):)fajny neologizm mi wyszedł) stanów duszy Twojej i jego.....należy wam sie urlop wypoczynkowy od siebie pozdr.EWA

---------- 22:16 ----------

kolorek ma uswiadomić ,ze coś jest meczące.........a jak za długo trwa to tym bardziej








:):):)
sonata
 

Postprzez Księżycowa » 18 lis 2008, o 23:28

Gdyby było dla niego męczące, to pozwoliłby mi odejść a nie zrobił tego. Sam by odszedł. Więcej zadręczam samą siebie niż jego, więc raczej nie odczuwa chyba, że coś się zdarzy wtedy daje mu do zrozumienia, że mnie to boli i tyle...
Księżycowa
 

Postprzez sonata » 18 lis 2008, o 23:33

Nie jest łatwo odejść...........to jest koniec czegoś..........a konca zawsze sie boimy........
sonata
 

Postprzez Księżycowa » 19 lis 2008, o 19:30

Jestem jeszcze bardzo zagubiona w sobie.

Sesje uświadamiają mi jakie błędy popełniam w tym związku. Zrobiłam z niego potwora, mówiąc o jego wadach. A przecież ja też nadal mam problemy, przecież chodzę do psychologa. Bardzo się pogubiliśmy i oboje jesteśmy za bardzo uparci. Ale najgorsze jest to, że oboje się siebie boimy. Nie wiem co on chce zrobić, nie wiem co myśli.
Uświadomiłam sobie, że chyba byłam straszną egoistką. Z drugiej strony ja bardzo się boję, staram się bronić. Ciężko jest racjonalnie myśleć w takich momentach a najgorsze, że czasem zachowuję się jak mała dziewczynka i też nie wiem dlaczego. Nie chcę takiego traktowania, ale może gdy ja siebie będę kontrolować, dojdziemy do porozumienia. Prawdą jest, że byłam czasem mało wyrozumiała i źle go interpretowałam. Brak mi okazywania uczuć z jego strony. On przyznał się, że jest mu ciężko z tym. Może gdy przestanę za bardzo impulsywnie i zacznę okazywać mu uczucia, których się bałam coś się zmieni, może go przełamie. Nie wiem dlaczego, ale boję się, że on chce odejść...
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 20 lis 2008, o 09:57

kasiorek43 napisał(a):Nie wiem dlaczego, ale boję się, że on chce odejść...

Strach niczemu nie pomoże... trzymam kciuki :ok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 20 lis 2008, o 23:56

Tak, pewne tylko zaszkodzi, ale wiesz ciężko mi wyobrazić sobie dni bez niego. Wiem, że pewnie, to w każdym przypadku jest tak samo, ten sam schemat. Tylko tak naprawdę, to zdałam sobie sprawę, że jest pierwszą osobą, którą prawdziwie pokochałam. Po ostatniej sesji przemyślałam jej cały przebieg i pomyślałam, że prawdą może być, że nie doceniamy swych starań nawzajem, i że może trzeba inną strategią próbować się dogadać i jego zrozumieć, biorąc pod uwagę to, że powiedział, że nie potrafi kochać.. Tylko problem w tym, że musimy zrobić to RAZEM. A ja teraz nie wiem nawet co się między nami dzieje. Czuję tylko jak bardzo daleko jesteśmy od siebie i zastanawiam się czy coś w ogóle się może zmienić. Za bardzo się martwię. Tak bardzo chciałabym, żeby znów był ze mną. A widzę jakie to skomplikowane. Odpuszczę, poczekam, może się uda, może to jest potrzebne...
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 21 lis 2008, o 10:16

kasiorek43 napisał(a):Za bardzo się martwię.

Też mi się chwilami tak wydaje, Kasiorku. Powtórzę to, co kiedyś... teraz najważniejsza (wg mnie) jest Twoja terapia... całą resztę problemów odłożyłabym na potem - będziesz silniejsza, by wcielić w życie "uzdrawianie" chłopaka lub z nim żyć lub odejść. Teraz stawiaj na siebie, a ja będę trzymać kciuki.
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 21 lis 2008, o 23:13

Wydaje mi się, że rozłąka i to, że w tym tyg jego wyjazdu rzadziej dzwonił wyszło nam na lepsze. Miałam szanse napisać mu coś miłego od czasu do czasu. Miałam nadzieje, że to pozwoli nam inaczej na siebie spojrzeć, dostrzec też coś dobrego w końcu. Ja przyznam szczerze, że miałam w sobie więcej pozytywnych emocji. Dziś wracał z pracy i mieliśmy się nie spotkać ale przyjechał po mnie do pracy. Zawiózł mnie tylko do domu i pojechał do siebie. Był miły dla mnie. Dlaczego zaraz mi się musi wydawać, że to podejrzane? Ciągle czegoś się boję. Powiedział, że nie chce zostać u mnie rano sam jak ja wyjdę do pracy, bo będzie się krępował. Zaczynałam się wkręcać już powoli ale przecież nie mam czym prawda? Przecież równie dobrze mógł powiedzieć, że śpi i posiedzieć z kolegami a on przyjechał i mnie nie okłamał, że tam nie pójdzie. Chyba bardzo często się wkręcałam co? Tak bardzo bałam się, że mnie oszuka, nadal się boję, ale nie mam czego na to wygląda. Może on też chce się postarać. Dlaczego zawsze się boję, że za rogiem czai się coś złego i zaraz wyskoczy...?? To moje zagubienie i brak zaufania? Jaki ja mam w sobie zamęt. Dlaczego nie potrafię uwierzyć w czyjąś szczerość?
Księżycowa
 

Postprzez sonata » 22 lis 2008, o 00:10

Bo chciałabyś być najważniejsza ,a nie koledzy.............
sonata
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 260 gości

cron