Jak dalej żyć?

Problemy z partnerami.

Postprzez netks77 » 13 paź 2008, o 16:38

---------- 23:24 09.10.2008 ----------

Raczej nie...zalezy mi by tu zostac.Najgorsze to uczucie,ze mimo,ze jest jak jest...czyli nieciekawie,to wiem ze jest tu ze mna...Czuje Jego obecnosc ,a co bedzie gdy sie wyprowadzi?Jak dalej dam rady?Boje sie tej pierwszej, a moze i drugiej nocy bez niego...swiadomość,ze bedzie spał juz w innym miejscu,nie bede miala go w zasiegu wzroku i niewiadomo kiedy sie odezwie.Wiem tylko,ze ja nie bede szukac kontaktu,a przynajmniej bede sie bronic...Juz teraz jestm zimna i oschła,ale On nadal jest...A potem bedzie płacz,żal i świadomosć,ze juz go stracilam...

---------- 16:38 13.10.2008 ----------

Ludzie,nie umiem sobie z ta sytuacja poradzic.Szału dostaje jak widze,ze planuje wyprowadzke.Jest mi coraz cieżej,najgorsze to ta głupia nadzieje,ze cos może sie zmieni...że zrezygnuje z tego pomyslu.I wielkie rozczarowanie........z eniestety tak nie jest.To,ze on ze mna rozmawia spokojnie i sie o różne rzeczy pyta to wcale nie jest przejaw tego,ze moze sie polepszy.Wiec dlaczego on tak chce??? Dlaczego chce sie ze mna dogadywac?Nie kłócić sie?Daleczego?nie rozumiem........
Z reguły wiem,ze jak sie ludzie rozstaja to są krzyki,wypominanie,a u nas?spokoj...Czy tak powinno byc?
Juz powiedzialam jak mnie to boli,on powiedzial,ze wie ze mnie rani,mowi,ze wyprowadzajac sie daje nam szanse...Mozecie to zrozumiec?
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez ewka » 14 paź 2008, o 11:16

Tak patrzę, że to już dwa tygodnie... dlaczego jeszcze się nie wyprowadził? Rozumiem Twoją nadzieję, że zrezygnuje... ale to by i tak nie załatwiło sprawy, bo sama obecność ciałem tylko (z nieuporządkowanym tym "czymś") chyba nie byłaby zadowalająca? Mnie by chyba nie zadowalało.

netks77 napisał(a):Dlaczego chce sie ze mna dogadywac?Nie kłócić sie?Daleczego?nie rozumiem........
Z reguły wiem,ze jak sie ludzie rozstaja to są krzyki,wypominanie,a u nas?spokoj...Czy tak powinno byc?

Naprawdę chciałabyś w kłótniach? Są reguły i są wyjątki, Kochana... nie ma się co zastanawiać, czy tak powinno być, skoro jest właśnie tak, jak jest.

Coś długo szuka tego mieszkania... jak ma sobie iść, to chyba lepiej, żeby to było już? I niechby Ci oszczędził tej sytuacji.

Ściskam
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez netks77 » 14 paź 2008, o 15:44

Masz racje w stu procentach,juz nawet poiwedzialam,ze jedyna mysl ,ktora mi chodzi po głowie to taka,zeby juz sobie poszedl...Tak tylko popatrzyl.Codziennie szuka i chodzi jakies lokum ogladac,a nic nie moze zalapac,albo nie ma odpowiedzi,albo juz zajete.A ja...jestem tu...To boli i ta głupia nadzieja we mnie tkwi.Wiem tez jedno,ze tz sytuacja sie nic nie zmieni,on sie nie zmieni dopoki tu jest.Bo jest jak jest,ale ja jestem,on jest...jestesmy...Wracajac do domu wiem,ze on jest.Kiedy on wraca tez ja jestem,wiec nie ma takiej opcji by zrozumial jak jest beze mnie.... a ja chce by on to juz poczuł!!!Jest mily,zagaduje,normalne zycie tylko ze z wielkim problemem.Mamy ta swiadomosc...Najgorsze to to,a moze najlepsze,ze jestem juz troszke spokojniejsza,juz tylko czasami mam napady strachu :co dalej! Juz sie przyzwyczaiłam do tej sytuacji,ale ona jest przeciez chora.....
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez ewka » 15 paź 2008, o 07:11

netks77 napisał(a):Najgorsze to to,a moze najlepsze,ze jestem juz troszke spokojniejsza,juz tylko czasami mam napady strachu :co dalej!

Na początku się zastanawiałam, dlaczego tak to przeciąga?Teraz pomyślałam, że może chciał tego Twojego (jako takiego) spokoju.

Eh...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez netks77 » 27 paź 2008, o 18:14

---------- 08:15 15.10.2008 ----------

Tyle rozmawialismy o tym,tyle ja sie namyslalm i próbowalam zrozumiec i nie moge.Tego sie po prostu nie da...Dla mnie to jest tak,ze chce sie wyszalec,bo po 30 juz nie bardzo wypada,no nie?To taki czas na powazne decyzje,powazne zycie,a nie na hulanki.A potem wrocic?O ile nie spotka kogos fajniejszego :o[[
Jak mam zyc,wiem,ze dla siebie,ale to takie trudne...

---------- 17:14 27.10.2008 ----------

Minęły prawie dwa tygodnie...i cos sie zmienilo.Serce sie raduje,a rozum boi sie cieszyc...Przestaje mówić o szukaniu mieszkania,jest weselszy,wiecej sie odzywa,rozmawia ze mna ,zagaduje,a nawet mnie przytulil.Tylko jakos nie możemy zaczac o tym rozmawiac,wciaz pozostaje jakis dystans.Tak bardzo bym chciala wiedziec co sie stalo,ze taka zmiana nastapila...Tylko zapytalam,czy to chwilowa słabosc?Uśmiechnał sie tylko,a potem powiedzialam,ze nie wiem co on mysli,ale to ze mnie przytuli,to nie znaczy,ze wszystko bedzie juz dobrze.
Moze nie powinnam tego mowic?
Ale ja tak czuje...Bardzo bym chciala to naprawic,ale nie chce byc taka,ze on kiwnie palcem i wszystko wroci do normy.Znowu pokazywac,ze cala dla niego jestem i tak o,zapomniec?Czy nie bedzie mial wtedy przyzwolenia na takie zachowania?
Co robic?Poczekac,az samo sie rozwinie albo az sam zacznie rozmawiac o tym?Chyba powinien przeprosic...przeciez przykrosc mi zrobil.Jak sie zachowac na takim etapie rozwiazywania problemu? :(
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez tenia554 » 27 paź 2008, o 19:46

Bardzo chciałabym się mylić,ale dla mnie sytuacje urlopu od małżeństwa są jednoznaczne.(Mój pierwszy mąż poprosił mnie o rok.)Każde inne zachowanie mogę sobie tłumaczyć,ale wyprowadzenie się od żony na jakiś czas ,oznacza tchórzostwo ,poczucie winy przed powiedzeniem prawdy,lub pozostawienie sobie furtki jak coś nie wyjdzie.Dla mnie mówienie "jesteś za dobra" oznacza,jest mi głupio,czuję się winny,ale tamta kobieta jest inna,zasługuje na mnie.Przepraszam że piszę wprost,bo napewno potrzebujesz wsparcia,a nie moich konkretów.Ale nie umiem mówić i pisać co innego niż myślę.Bardzo mi zaimponowałaś swoją postawą,dojrzałym sposobem myślenia i dużą mądrością i myślę że on ma rację że na Ciebie nie zasługuje,że dla niego jesteś za dobra.Życzę Ci szczęścia u boku dojrzałego i mądrego mężczyzny,który wszystkie urlopy będzie spędzał z Tobą.Pozdrawiam serdecznie.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez ewka » 28 paź 2008, o 10:06

netks77 napisał(a):Co robic?Poczekac,az samo sie rozwinie albo az sam zacznie rozmawiac o tym?Chyba powinien przeprosic...przeciez przykrosc mi zrobil.Jak sie zachowac na takim etapie rozwiazywania problemu?

Ja bym nic nie robiła i nie specjalnie czekała... może zechce rozmawiać - myślę, że kiedyś na pewno. I chyba starałabym się niczego nie uzależniać od tej rozmowy - będzie to będzie, nie to nie. Wiesz dlaczego? Ponieważ nie znając powodów i tak zaakceptowałaś fakt, że coś mu leży na wątrobie i musi pobyć sam... a skoro pomału wraca do normalności to znaczy, że się z tym uporał. Może to jest coś, o czym nie chce lub nie potrafi mówić. Może potrzebuje czasu. Może nie dowiesz się nigdy. Nie wiadomo. Co zmieni w Waszych relacjach to, że się dowiesz?

A co do przeproszenia... owszem, należy Ci się. Życzę więc okazji (nie wiem, czy teraz jest dobry czas na to?), by się upomnieć.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez netks77 » 30 paź 2008, o 12:27

Masz racje Ewka,moze nie chce rozmawiac,moze potrzeba na to czasu.Sama wiem,ze nie mozna nikogo do niczego zmusic,by bylo dobrze...ta osoba sama musi tego chciec.Moze sam fakt,ze zdecydowal sie zostac,to juz duzo...a moze to,ze sie przyszedl,przytulil,zrobil pierwszy krok i tak duzo go kosztowalo.Niech kosztuje,niech wie ile to potrzeba wysilku,by cos naprawic co sie samemu zepsulo.Tym bardziej,ze ja widze sama po sobie,ze po tym wszystkim ja sie troszke zmienilam na lepsze.Nie trzymam sie go kurczowo,nie planuje calego dnia,by on tez w tych planach byl,robie cos wylacznie dla siebie i przede wszystkim nabralam takiej obojetnosci w stosunku do niego.Kocham,ale bardziej rozsadnie.
Mam taka niepewnosc czy on mnie kocha czy to rozsadek kazal mu zostac.Chcialabym wiedziec,ze jednak kocha.Ale na to moze tez potrzeba czasu.

tenia554, Twoje slowa zawieraja sporo prawdy.Bardzo wspolczuje z powodu Twojego meza,ze cie tak potraktowal,wiem jak to bolalo,kiedy sie slyszy takie slowa...Ja wsrod mojego smutku,żalu i cierpienia,mimo,ze dalam mu droge wolna,to mialam swiadomosc,ze to jest nie w porzadku.Ze jak sie wyprowadzi,to moze nie wrocic,albo ja juz nie bede chciala.Jestem taka,ze jak sie uporam z kims lub czyms,to juz do tego nie wracam,na co mi kolejne klopoty?I dzisiaj nie jestem w stu procentach pewna,ale na 99,ze szanse by mial naprawde znikome na powrot.Jak sie ma problemy,a ludzie sie kochaja,to je rozwiazuja,a nie uciekaja od nich.To żadne rozwiazanie...

Ale on zostal...nie szuka lokum,moze sie uporal z swoim buntem,moze sobie uswiadomil,ze moglo by byc juz kiedys za pozno,zrozumial....kto wie?
Wierze,ze ludzie bladza i jesli w odpowiednim momencie wracaja na dobra droge,to nie jest zle.Nigdy nie wiadmo,czy ja nie bede kiedys przed takim dylematem stala?Tego sie nie da wykluczyc.
A na przeprosiniy jeszcze zaczekam,nie jestem w goracej wodzie kapana,umiem byc cierpliwa,wiec moze go serducho ruszy?
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez ewka » 31 paź 2008, o 09:05

netks77 napisał(a):Nigdy nie wiadmo,czy ja nie bede kiedys przed takim dylematem stala?Tego sie nie da wykluczyc.

No właśnie Netks, nigdy tego nie wiadomo. I tych przeprosin może się doczekasz... ale tak myślę sobie, że gdyby ustalić ważność rzeczy, to ta NAJWAŻNIEJSZA rzecz się stała - on zostaje w domu. "Przepraszam" byłoby takim dopięciem ostatniego guzika, ugłaskałoby Twoje potłuczone ego... no tylko to - NAJWAŻNIEJSZEGO to jednak w zasadzie nie zmienia, prawda?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez tenia554 » 31 paź 2008, o 23:10

Netks.jestem zachwycona twoim rozsądkiem,ja jeszcze się tego uczę.Bardzo mi zaimponowałas, myślę że przed Tobą piękne świadome życie.A Twój partner zrozumiał co może stracić.Wszystkiego naj,naj.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez netks77 » 1 lis 2008, o 22:09

Zyjemy tak jak wczesniej,on sie stara by bylo dobrze,ale wiem,ze fakt,ze zostal to nie tylko jego decyzja.Posluchal kogos,kogo bardzo szanuje.Mowi tez,ze nie czuje sie do niczego zmuszany...
Ale tez nie mowi mi,ze mnie kocha,a ja chyba tego bardzo potrzebuje...Takich słów,takiej pewności jego.Powiedzialam,ze nie chce by sie do czegos zmuszal,bo ani on ,ani ja nie bedziemy szczesliwi.Mowi,zebysmy zyli jak zyjemy i jest bardzo mily dla mnie,ale sie boje,ze on tak robi bo tak wypada.Sama nie wiem.Tak bardzo bym chciala,abysmy siebie znow odnalezli na nowo.Ale moze na to potrzeba czasu?Moze na dzien dzisiejszy trzeba docenic,ze chce zostac.
Mam tylko jedna mysl w glowie,ze moze byc tak,ze gdy jest ze mna to nie moze poczuc tego jak to jest beze mnie,a fakt zycia beze mnie by mu pewnie uswiadomil co traci...i bylby pewniejszy swych uczuc.W tej sytuacji ciezko mu pewnie cobie to wyobrazic.a ja?Czy jeszcze kiedys uslysze ,ze mnie kocha...Jestem kobieta i jak kazda kobieta potrzebuje by moj mezczyzna troszke zabiegal o mnie,aby docenial,mowil komplementy,chociaz czasami...on wie czego ja chce,wie co lubie,wiec nie ma sensu mu tego uswiadamiac,nie?Nie chce go osaczac,naciskac,bo wiem,ze teraz z dnia na dzien moze byc lepiej,ale nie bedzie idealnie,bo gdzie tak jest?Moze sie doczekam,a tymczasm musze sie zajac soba.
Dziekuje wszyskim wspierajacym i dodajacym otuchy.Jestescie dziewczyny po prostu the best!!!!
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez ewka » 2 lis 2008, o 00:49

Odnośnie "kocham cię" - wiesz, ja już trochę żyję na tym świecie ze swoim Słonkiem - jest (wg lansowanych "przepisów")... jest trudnym facetem - jest uczciwy, dobry, wrażliwy (choć się z tą wrażliwością ukrywa do dziś) ALE "kocham cię" usłyszałam jeden raz w życiu, kiedy to w jakimś tam momencie wydusiłam to z niego. Potem już nigdy więcej - a wiem, że kocha niekoniecznie "przepisowo" (a ja? pewnie też jakoś tam). Do dzisiaj, kiedy trzeba powiedzieć coś "trudnego" - przytula się, chowa głowę gdzieś tam w moją szyję i wydusi słowo, a trzy to już sukces;) Trzeba go bardziej "czytać" niż usłyszeć. Dlatego wiem, że są ludzie, którym jest trudno mówić... no tak po prostu, taka natura.

Oczywiście możesz sobie zadawać milion pytań... czy kocha, czy warto, a dlaczego tak spojrzał, a dlaczego tak powiedział... oczywiście możesz, ale po co? Wg mnie - ważne jest dzisiaj, a na dzisiaj zostaje - ten człowiek (mąż) został, chce być ze mną. No więc o cóż tak właściwie chodzi?


Moze sie doczekam,a tymczasm musze sie zajac soba.

Dokładnie tak - zająć się sobą.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez netks77 » 2 lis 2008, o 01:48

Masz racje...Ważne,że jest.Po prostu.Czym wiecej bede sie zastanawiac i szukac dziury w calym,tym bede stawac sie coraz bardziej sfrustrowaną osoba,a to nie o to chodzi.A czekanie na to czy bedzie dobrze,czy lepiej,czy gorzej,to tez nie jest dobrym rozwiazaniem.Trzeba cieszyc sie tym co nas spotyka,nawet jeśli to są gorsze rzeczy.
Z tym kocham cie,to moze i masz racje.Nawet jesli chcialam to na nim wymusic,bo czulam sie jakos niepewnie,to czym wiecej naciskalam,tym bardziej sie odsuwal.Kiedys nawet mi powiedzial,ze idealizuje nasz zwiazek,ze chcialbym by byl taki jak u kogos tam.Co nie do konca jest prawda,jestem osoba,ktora czasami potrzebuje takich slow.Ale z kolei mąż jest znowu taki,że jak "to czuje" to wtedy mówi.Może jeszcze poczuje,a ja usłyszę.
Ps.Sorry za pytanie,ale dlugo jestes z "Twoim Słonkiem"?
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez ewka » 2 lis 2008, o 12:27

Każda z nas chce słyszeć... tak już mamy - oni z kolei mają tak, że nie specjalnie lubią mówić, a cóż dopiero powtarzać co jakiś czas :D

P.S. Tak mniej -więcej... miałam 20 lat, gdy wyszłam za mąż, a dzieci mam już duże. Wychodzi, że większa część mojego życia, to z nim. No tak;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez netks77 » 2 lis 2008, o 16:22

Jednak dowiedzialam sie czegos co podejrzewalam...on sie jednak z kims spotykał.Rzadko,ale jednak.Jak mam sie zachowac,nie wiem...Czy powiedziec,ze podejrzewam?Juz zaczyna byc lepiej miedzy nami,a teraz...boje sie.Boje sie,ze jak cos powiem nie tak,to on sie odwroci,a moze chce to wszystko naprawic.Tak sie zachowuje.Poczekam....Teraz wiem,dlaczego nie chcial rozmawiac,bo dalej nic nie jest jasne.Ktos na niego ma taki wplyw,ze zostal ze mna i tyle.ale wiem,ze ktos jest miedzy nami,ja to czuje...
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 250 gości

cron