bilans trzydziestolatki

Problemy z partnerami.

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Honest » 7 wrz 2014, o 15:29

Lili, jak czytam Twoje wypowiedzi to odnosze wrażenie jakbyś miała zablokowane uczucia.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez mergen » 7 wrz 2014, o 23:31

Lili, masz rację, że Cie nie znam, ale po przeczytaniu Twoich postów mam te same wątpliwości, co moje przedmówczynie. Brak sensu życia, brak zadowolenia z różnych aktywności, anhedonia... to są objawy depresji, a przynajmniej dystymii. Sama wiem jak zaburzenia depresyjne wykrzywiają obraz rzeczywistości. Może nie wszystko jest takie beznadziejne jak myślisz? Może podjęcie odpowiedniego leczenia zmieniłoby twoje spojrzenie na różne rzeczy?
mergen
 
Posty: 28
Dołączył(a): 1 kwi 2013, o 00:32

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez aniś » 17 wrz 2014, o 13:32

Też chciałabym się dołączyć do tak mądrej refleksji, ja w tym roku skończyłam 31 lat. W ciągu 10 lat skończyłam studia takie jakie chciałam, urodziłam 2 dzieci, rozstałam się z ich ojcem, zostałam samodzielną mamą ( nie lubię określenia samotna mama, bo nie pasuje do nas, wiele takich kobiet powinno dostać nobla), pochowałam tatę, wyprowadziłam się po studiach z domu rodziców, do którego w tym roku się znów przeprowadziłam. Tak poza tym mam
gdzieś to, co inni o mnie myślą, zyskałam śmiałość i pewność siebie, zyskałam samodzielność finansową i spełniłam swoje marzenie (byłam już 3 razy we Włoszech). Same korzyści, nie chciałabym cofnąć czasu, bo jestem teraz mądrą i silną kobietą. Też nie wiem, co mnie czeka w przyszłości, ale trzeba mieć świadomość, że sami odpowiadamy za swoje szczęście i że ono już czeka na nas tu i teraz a nie w jakimś konkretnym przedziale czasowym. Choć to jest nie raz ciężko powtarzać sobie, że ja mimo wszystko będę szczęśliwa, to warto. Trzeba walczyć z gorszymi dniami, czasami nawet warto sobie popłakać, bo innego wyjścia nie ma, ale po burzy zawsze jest słońce.

Pozdrawiam wszystkich tych weselszych i tych smutniejszych.
aniś
 
Posty: 57
Dołączył(a): 25 lut 2008, o 18:33
Lokalizacja: Elbląg

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Honest » 17 wrz 2014, o 21:22

Aniś,

gratuluję siły i bilansu na "+".
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 18 wrz 2014, o 20:57

aniś

dziękuję za post. też bym kiedyś chciała dojść do takiej refleksji jak Ty. Nie patrzę w przeszłość z zadowoleniem tylko z dużym poczuciem niedosytu.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Księżycowa » 18 wrz 2014, o 23:13

Lili a może spróbowałabyś porozmawiać z terapeutą czy to nie depresja. O ile pamiętam jest rodzaj depresji, który właśnie tak przebiega, że niby jest ok. jest jakoś, ale coś nie gra... nikt nie podejrzewalby, że ma depresje a tu się okazuje, że ląduje u terapeuty z czymś i wychodzi depresja taka utajona; o ile pamietam to dystymia. Wiadomo, że nic nie diagnozuję, ale może by to sprawdzić.


Co Ci szkodzi?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Honest » 19 wrz 2014, o 22:28

Księżycowa napisał(a):Lili a może spróbowałabyś porozmawiać z terapeutą czy to nie depresja. O ile pamiętam jest rodzaj depresji, który właśnie tak przebiega, że niby jest ok. jest jakoś, ale coś nie gra... nikt nie podejrzewalby, że ma depresje a tu się okazuje, że ląduje u terapeuty z czymś i wychodzi depresja taka utajona; o ile pamietam to dystymia. Wiadomo, że nic nie diagnozuję, ale może by to sprawdzić.


Co Ci szkodzi?


Masz jakąś prowizję, że wszystkich wysyłasz na terapię?

Jakby to była jedyna droga dla wszystkich, bez wyjątku.

Zamiast zacząć brac odpowiedzialność za swoje zuycie to latami wisisz na terapeucie i innych nakłaniasz by robili to samo.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 26 wrz 2014, o 21:27

witajcie

nie, nie, terapia to na pewno nie dla mnie. Już rok temu Sans przez miesiąc albo dwa mnie bardzo sprawnie namawiała i nie dałam się przekonać... nie wyobrażam sobie siebie rozmawiającej o swoich porażkach i deficytach z kimś obcym, nie umiałabym się otworzyć, opowiadać tak komuś, kto mnie nie zna, o najintymniejszych sprawach...miałam jedno nieudane doświadczenie z psychoterapeutą i czuję, że to nie dla mnie. Nie wykluczam, że mam jakąś formę dołka, nie wiem, czy to taka prawdziwa depresja, ale na pewno coś ze mną nie tak, bo wcześniej taka nie byłam...nieważne, muszę sobie poradzić sama...

tymczasem, Honest, posłuchałam Twojej rady i zaczęłam biegać. Od początku września przebiegłam już ponad 70 km i zamierzam dobić do końca miesiąca do setki. Wiem, że to ten sam sposób co wcześniej - metoda na zagospodarowanie smutku- ale przynajmniej jest z tego jakiś pożytek. Lubię o poranku patrzeć, jak miasto się budzi, jak opada mgła i wychodzi słoneczko. Jesień ze spadającymi liśćmi to zawsze była moja ulubiona pora roku. Lubię coroczny powrót do normalności po wakacjach, kiedy wszyscy tylko się prześcigają, kto gdzie pojedzie, jak szybko i jak dużo uda mu się zobaczyć, a czy pogoda będzie dobra... we wrześniu nikt już nie oczekuje cudów i tak jest dobrze :)

W ciągu tego miesiąca miałam jedną bardzo miłą sytuację - superfajną imprezę tydzień temu z moimi byłymi podopiecznymi. Powspominaliśmy wspólną pracę, wspólną naukę, nasłuchałam się wielu miłych słów o sobie i swoich metodach pedagogiczno-dydaktycznych :haha: i to było fajne. Miałam też jakąś taką satysfakcję, że wszyscy oni sobie ułożyli życie zawodowe po tym, jak nasze drogi się rozeszły, wszystkim się dobrze powodzi, ale mimo to dobrze wspominają nasz wspólnie spędzony czas.

Cała reszta miesiąca była niestety takim przesmykiwaniem się od poniedziałku do piątku.

aniś- jesteś moją idolką :)
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja77 » 26 wrz 2014, o 22:20

a. czy w. tym życiu to ciągle ma być jakieś niewiadomoco ?
jakieś ciągle fajerwerki ,głębokie przeżywania,wielkie sensy ,zadecia i nadęcia i atrakcje i porywy serca?
Życie to są wschody i zachody słońca,to jest powtarzalność, rytm,rutyna. To jest ścielenie łóżka,zasłanianie firanek i ich odslanianie rano.
To wszystko jest przeplatane czasami jakimś ekstra przeżyciem lub zdarzeniem lub szczesliwoscia.
Ale tylko przetykane .To nie jest permanentny stan .
Codzienny rytm to jest stan stały ,reszta to wydarzenia rzadkie.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Honest » 26 wrz 2014, o 22:51

Lili, przyznam, że jak na początek to narzuciłas sobie mocne treningi, musisz mieć wrodzoną wytrzymałość. A czujesz jakąś różnicę w samopoczuciu odkąd biegasz?

Gratuluję tak pozytywnej oceny Twojej pracy :D Może to jest jakiś znak, jakiś drogowskaz. Skoro na ten moment nic innego nie sprawia Ci radośći to może warto iść tym torem?

Wiesz, mnie wiele lat zajęło zrozumienie tego, że pięknie jest po prostu zyć. Że to jest wartość nadrzędna. Przestałam utożsamiać szczęście z czymkolwiek. Wszystko inne poza tym, że żyję to wartość dodana. I zmiana tego podejścia bardzo zmieniła moje życie. I znalazłam w internecie takie hasło mówiące, że nie można wszystkiego stracić, bo zawsze zostanie nam przyszłość.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 27 wrz 2014, o 09:26

Honest,

no tak, czuje satysfakcję, jak udaje mi się przebiec coraz więcej i coraz szybciej. I najfajniejsze jest to, że jeszcze długo się nie znudzę, bo dużo mi brakuje do poziomu, który chciałabym osiągnąć. Mam wrażenie, że znalazłam aktywność fizyczną dla siebie, jedyne co mnie martwi, to jak będzie wyglądała moja motywacja do porannego wstawania jak o 6 rano będzie ciemno albo spadnie śnieg :)

co do pracy-ja bardzo bym chciała iść tym torem i tam wrócić, ale to się nie udaje. Wiem, że byłam w tym dobra i mnie również sprawiało to przyjemność, ale pewne projekty się pokończyły i nie ma tam powrotu. Sama z siebie od roku co najmniej szukam pracy, w której mogłabym robić coś podobnego, ale nie zawsze na zawołanie dostajemy to, czego chcemy. Może to też jakaś przyczyna mojego doła - od dłuższego czasu a w ostatnim czasie to w ogóle non stop i w dużym natężeniu coś, o co się staram albo coś na czym mi zależało, nie wypala. Wiadomo, żadna tragedia, ale nie podnosi mnie to na duchu.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Honest » 27 wrz 2014, o 12:47

Lili, a jak osiagniesz już ten poziom w bieganiu to myslisz, ze się znudzisz i przestaniesz? Własnie jak jest się już wyćwiczonym to fajna jest ta lekkość w trenowaniu :D

Z pracą rozumiem, że nie zawsze od razu znajduje się to, co nas interesuje. Ale widzę, że dzialasz w tym temacie, więc trzymam kciuki żeby pojawiły się kolejne projekty.

A jakie masz plany na weekend? Pogoda przepiękna!
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 27 wrz 2014, o 12:57

obawiam się, że tak, bo jak coś mi zaczyna przychodzić z łatwością to zwykle przestaje mnie interesować. ale wiesz, na razie mierzę sobie kilometry, jak się trochę podciągnę, to zacznę mierzyć tempo :)
u mnie pogoda barowa, jutro ma być ładnie, więc jutro dobijam do setki, a dzisiaj nuda, a wieczorem impreza do odbębnienia, na którą wcale nie mam ochoty iść, ale wypada, więc pójdę.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Honest » 27 wrz 2014, o 13:03

Hmmmm... Czyli jak osiągniesz cel to zaczyna być on dla ciebie nieatrakcyjny? A cieszy Cię ta droga? Droga do celu? Może na tym warto sie skoncentrować? Fajnie opisujesz budzące się miasto :D Może jak zaczniesz bez problemu osiagać ten cel to mimo wszystko droga za każdym razem będzie pasjonująca, ciekawa?

Życze Ci by impreza udała się lepiej niż podejrzewasz :D
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Księżycowa » 27 wrz 2014, o 15:20

lili napisał(a):witajcie

nie, nie, terapia to na pewno nie dla mnie. Już rok temu Sans przez miesiąc albo dwa mnie bardzo sprawnie namawiała i nie dałam się przekonać... nie wyobrażam sobie siebie rozmawiającej o swoich porażkach i deficytach z kimś obcym, nie umiałabym się otworzyć, opowiadać tak komuś, kto mnie nie zna, o najintymniejszych sprawach...miałam jedno nieudane doświadczenie z psychoterapeutą i czuję, że to nie dla mnie. Nie wykluczam, że mam jakąś formę dołka, nie wiem, czy to taka prawdziwa depresja, ale na pewno coś ze mną nie tak, bo wcześniej taka nie byłam...nieważne, muszę sobie poradzić sama...



Każdy sam decyduje o swoim zyciu. Nie masz obowiązku iść na terapię... nikt nie ma.
Samo Twoje nastawienie, że "nikomu obcemu nie będę gadac o sobie" dla mnie jest równoznaczne z "tracę przytomość inie wiem co mi jest, ledwo żyję, ale żadnemu obcemu o tym nie pwoiem".

W jednym przypadku potrzebny specjalista jak i w drugim...
Zastanawia mnie czemu terapeutę traktujesz jak obcego, skoro Twoje wnętrze choruje? "Sama sobie poradzę" - pewnie, ze możesz probować może się uda i wtedy super ale co jeśli to jest działka dla specjalisty?
Nie zwykła grypa tylko nowotwór?
Albo jak dentysta okazuje się partaczem, to mówimy "Koniec. Od dziś leczę sobie zęby sama?" Oj słabo by było ;)
Nie powinno tak być ale jest faktem, że terapeuta tak jak każdy inny specjalista może się takim partaczem okazać co nie oznacza, że wszyscy tacy są.

Ja Cię do niczego nie namawiam. Ciekawi mnie tylko czy masz świadomość tego, że możesz sobie poradzić ale może być tak, że miną kolejne miesiące, lata a Ty nadal będziesz miała ten sam problem.
NIe masz obowiązku pozbywania się go (choć wydaje mi się, ze chcesz skoro piszesz), masz prawo z tym żyć i czuć to co czujesz do końca zycia. Nikt Ci nie zabroni. Tylko czy o to chodzi, żeby życ jakoś? Zastępując myśli i uczucia sportem, rozrywką? Oczywiście nie mówię, że to złe... sport jest ważny i każda inna aktywność, ponieważ rozwija, daje satysfakcję i dobry nastrój... tylko nie jestem pewna czy leczy... raczej może być czymś pomocnym w tym procesie i bardzo korzystnym.

Cokolwiek zrobisz... powodzenia :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 188 gości