wyszlam ze zwiazku w ktorym kochalam za bardzo

Problemy z partnerami.

Postprzez limonka » 8 kwi 2009, o 02:44

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Księżycowa » 10 kwi 2009, o 08:45

---------- 22:54 08.04.2009 ----------

Mam w sobie dwie sprzeczności, które mnie zaczynają powoli bardzo męczyć. Z jednej strony teoretycznie wiem, że to nie miało sensu, że to nie było zdrowe. Z drugiej czuję się temu winna, bo myślę, że ja to sprowokowałam. Czuję się źle, podle. Czuję, że go zraniłam, skrzywdziłam. Nie chciałam. Nie daję rady, nie mogę poukładać sobie myśli i emocji...

---------- 08:45 10.04.2009 ----------

Zrobiłam coś bardzo głupiego... Napisałam sms :? . Wiem, kompletna kretynka ze mnie, ale pisałam z nowego numeru, którego nie miał i nie podpisałam się... Treść była raczej obojętna, nie prosiłam, nic z tych rzeczy. Nic z tego mi nie przyszło, bo on i tak nie odp. Może to i dobrze. Tylko ciekawe, czy dlatego, że nie znał nr. czy po prostu się kapnął, ale nie chciał... Bardzo boli to rozstanie, bardzo. Nie daję rady. Do tego wszystko się sprzysięga przeciw mnie. Dziś pojadę jego autem, bo dał bratu do naprawy i miał mu pożyczyć jak brat naprawi po nim swój. A moja mama musi dziś do mnie do pracy przyjechać i zrobi to z bratem. Pojadę do domu... Boże same wspomnienia. To jest zbyt trudne... Może napiszę jeszcze raz i tym razem się podpiszę... Przecież to czysta głupota. Boże brak mi słów na samą siebie i swoje idiotyczne zachowanie... Nie widzę w niczym sensu bez niego. Wiem, że to głupie i tego nawet nie chce się już czytać, ale tak się czuję jakby już nic nie miało sensu...

Inko i reszta jak Wy sobie tak dobrze poradziłyście? Ja jakoś nie mogę...
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 10 kwi 2009, o 09:08

kasiorek43 napisał(a):Ja jakoś nie mogę...

Możesz Kasiorku, możesz... tylko bardzo mocno chciej.
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez julkaa » 10 kwi 2009, o 09:14

dasz rade! tylko wiecej cierpliwosci! szkoda zycia na takie umartwianie sie! to nie Twoja wina, skoro bylo zle NIE WOLNO tego ciagnac! to chore!
ja to wiem. jak czytalas moj wątek: obsesja na punkcie zwiazku-bylam z nim 3 lata, to stwierdzisz ze czujesz podobnie. ja tez nie wierzylam ze dobrze robie. bylo mnostwo watpliwosci. nie umialam bez niego zyc. bylam uzaleniona.
a teraz minelo pol roku od rozstania. czuje sie swietnie. juz po 3 miesiacach zaczynalam odzywac. przestalam plakac. bedac w zwiazku plakalam codziennie. a teraz nie pamietam kiedy ostatni;) zycie jest piekniejsze radosniejsze bez tego zwiazku. teraz tez mam szanse stworzyc od poczatku cos normalnego, bo spotkalam kogos 'wyjatkowego'...
3 maj sie! badz silna! musisz przetrwac ten kryzys. a potem przyjdzie wiosna! obiecuje ci to :P
:buziaki:
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Księżycowa » 10 kwi 2009, o 20:44

Obserwowałam Twój wątek, ale nie cały czas... Ale przerobię go teraz całego.

Wiecie czego nie mogę znieść? Tej krzywdy, która się wydarzyła. I to nie tylko mi, bo jemu również i czuję się z tym okropnie. Bo przecież ja go kochałam cały czas i nie chciałam, naprawdę nie chciałam. Jak tak teraz ,,przeżywam" tamte dobre chwile jeszcze raz, żegnając się z nimi, to nie mogę uwierzyć, że to wszystko się stało. Wszystko było takie idealne. On był taki... ech szkoda się rozpisywać i tak myślę sobie, że zaczęło dziać się źle, bo może ja go nie doceniałam. W końcu troszczył się o mnie i martwił. Może faktycznie chciałam za wiele i stwierdził, że to nie ma sensu... Może naprawdę jest tak jak powiedział... Najbardziej jestem rozbita tym, że nie potrafię realnie ocenić tej sytuacji. Ciągle myślę, że źle zrobiłam i żałuję tego... Mam ochotę zadzwonić poprosić go, żebyśmy jeszcze spróbowali...

Nie mam już siły z tymi wszystkimi myślami i chyba nie daje się już tego czytać. Chyba wrócę jak dojdę z sobą do ładu... Nie wiem już sama właściwie, co zrobić powinnam, żeby to wszystko stało się znośne... :cry: :cry: :cry: :cry:
Księżycowa
 

Postprzez julkaa » 10 kwi 2009, o 21:19

typowe: jak tkwisz w związku- wydaje ci sie ze jest tragicznie i chcesz to skoinczyc
jak to skonczysz: WYDAJE ci sie ze bylo idealnie
ale pamieta sie tylko to co dobre

najpierw zrob ze soba porządek. nie wchodz taka 'rozwalona psychicznie', nieumiejaca odroznic czarnego od bialego w ZADEN zwiazek-bo bledne kolo sie zamknie

daj sobie czas-nie podejmuj, nie rozstrzasaj zadnych decyzji. stalo sie i niech tak pozostanie. nic na sile. wszystko powinno samo sie potoczyc, bez az tak wielkich kosztow emocjomalnych. daj sobie duuuzo czasu na uporzadkowanie swoich mysli, emocji. nie podejmuj zadnych dzialan. daj sobie duzo czasu

tez taka bylam rozbita. tez tak samo myslalam. tez dizalalam desperacko az teraz z perspektywy mi glupio/smiac mi sie chce/jestem zniesmaczona.
to nienormalne zeby tak przezywac zwiazek. zwiazek ma byc dla ciebie wsparciem, a nie udreka.

dasz rade-tylko nie kombinuj/nie podejmuj zadnych impulsywnych dzialan. niech. skup sie na sobie, na swoim 'wyzdrowieniu'
a zobaczysz ze los sie odwdzieczy :)
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Księżycowa » 10 kwi 2009, o 21:40

On przyjedzie do mojego brata po auto w niedziele. Nie wiem czy go zobaczę, usłyszę w ogóle, ale sama świadomość, że będzie, jest wystarczająca. Poza tym mam takie poczucie jakbym była tą małą głupiutką dziewczynką a wszyscy inni dorośli włącznie z nim i jakbym to ja była oceniana, że nie jestem wystarczająca. Zawsze mnie to prześladowało. W każdej kategorii życia i nie wiem skąd to się wzięło... Staram się nic nie robić, tłumaczyć sobie... Chciałabym być tak twarda jak Wy, dziewczyny...

Mimo wszystko Wesołych Świąt życzę.
Księżycowa
 

Postprzez julkaa » 10 kwi 2009, o 21:52

alez jestes twarda, bo potrafisz to co najgorsze przejsc. masz swoje chwile slabosci, bo jestes tez czlowiekiem, a nie zaprogramowanym na nieczulosc robotem
ja tez mialam te same chwile slabosci, co ty, ale dalam rade. ty tez dajesz rade. jeszcze troche i wszystko bedzie dobrze
pozwol sobie na lzy, na rozladowanie emocji
pozwol sobie na wiare we wlasne sily i mozliwosci, bo jestes wyjatkowa osoba
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Księżycowa » 19 kwi 2009, o 22:35

Inko co u Ciebie? Dlaczego ucichłaś...?
Księżycowa
 

Postprzez inka » 22 kwi 2009, o 23:50

Czesc Kasiorku kochany. Zagladam tu co jakis czas, z tym ze teraz jakos tak rzadziej. Dzis wlasnie o Was pomyslalam i o tym jak wielkiego doła mialam na poczatku roku, a teraz jest tak jakos normalnie i moge stwierdzic, że da sie, ze przetrwalam, ze przezylam, ze warto mimo wszystko. Dlatego tez Ciebie tak goraco namawiam, abys zamknela ten rozdzial swojego zycia bo szkoda twojego cennego czasu na szarpanie sie z tym co bylo i juz nie wroci, z facetem ktory tak naprawde mimo tego co czasem myslisz nie jest Ciebie wart. To normalne ze z czasem pamieta sie juz tylko te dobre chwile, ale nie wiem czemu szukasz winy tam gdzie nie powinnas czyli u siebie. Nie wiem, moze po prostu musisz to przezyc, wszystkie te emocje aby sie od tego uwolnic i pogodzic i zrozumiec, zobaczyc tak wyraznie ze to za czym gonisz to tylko mrzonka, cos co szczescia Ci nie da, cos co jest zludne i nie warte tego wszystkiego.


Ja godzilam sie z tym baaaardzo dlugo, bo bylam z gosciem od 5 lat i wlasciwie to od poczatku zawsze cos bylo nie tak. 5 lat to masa czasu, moze przeszla mi kolo nosa prawdziwa milosc... zarejestrowalam sie na pewnym portalu i rozmawiam z facetami, poznaje ich (wirtualnie) i sa wsrod nich tacy, ktorzy maja serce i dusze i nie wszyscy sa draniami, choc tych draniow duzo jest wsrod nas, choc sa zli faceci i kobiety rowniez. Poza tym pamietacie jak wam opowiadalam ze poznalam kogos kto okazal sie totalnym dupkiem, po prostu super, ledwie co wyszlam z tamtego zwiazku toxic a tu takie cos znowu, ale moze powinnam sie cieszyc ze dostrzegam innych facetow juz i to jest cos. Chyba po prostu mam jakis glod milosci, ale jestem sama i jakos sobie radze i wcale zle nie jest. A byly luby coz...odzywal sie do mnie chyba z 3 razy (na dzien kobiet, na swieta, i 2 razy tak po prostu pytal co slychac i takie tam farmazony), na swieta puscilma mu zyczenia, a co do reszty to milcze i jestem twarda, tak jest o wiele lepiej, zreszta na to zasluzyl, nie wiem po co on w ogole szuka ze mna kontaktu.

Caluje was gorąco i trzymam za Ciebie Kasiorku kciuki mocno caly czas, czekam na relacje jak dalej sie sprawy maja
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez aasiullek1989 » 25 kwi 2009, o 00:03

Pisze do was poniewaz moje zycie od dłuzszego czasu( tzn od roku ) jets jednym wielkim koszmarem. moze zaczne od początku. faceta z którym aktualnie jestem poznałam 4 lata temu. na poczatku było wszystko takie piękne...po roku jednak zaczeły sie pewne komplikacje. on był chorobliwie o mnie zazdrosny. nie mogłam nigdzie wychodzic nawet z kolezankami bo on od razu szukał mnie po całym miecie. i na imprezach chodził nawet ze mną do toalety bo bał sie ze ktos mnie bedzie podrywał. do moich kolegów startował z kijami bejsbolowymi.denerwowało mnie to ze tak mnie ogranicza ze nie moge wyjsci ze znajomymi bo od razu podejrzewał ze ktos bedzie mnie zaczepiał. pewnego pięknego dnia nie wytrzymałam kolejnych zakazów i powiedziałąm mu koniec.i myslałam ze zakonczyłam z nim znajomosc...po zakonczeniu tego zwiazku po miesiącu poznałam swietnego chłopaka do którego cos ppczułam.. i wszystko byłoby łądnie i pieknie gdyby nie moj były... gdy dowiedział sie ze mam nowego faceta zaczeło sie najgorsze. moj były koczował pod moim domem po kilka godzin i sprawdzał gdzie wychodze i z kim. gdy jechałąm gdzies z moim nowym facetem samochodem on nas sledził...na walentynki moj eks zagrał mi serenade pod oknem... wieczne telefony smsy jak bardzo mnie kocha i ze nie wyobraza sobie zycyia beze mnie. groził mi ze sie zabije.nastawił przeciwko mnie wszystkich naszych wspolnych znajomych i tak potrafił obrócić tą sytuacje ze to ja wyszłam w tym wszystkim na najgorszą. przez cały czas wpływał w negatywny sposób na moją psychike w takim stopniu ze po jakims czasie stwierdziłąm ze to moze faktycznie moja wina ze nam przedtem nie wyszło, ze on mnie naprawde kocha i tak cierpi a ja go rzuciłam. i nie wiem jak to sie stało ale poł roku temu do niego wróciłam po połrocznej przerwie. na poczatku próbował mi pokazac jak bardzo sie zmienił i jak bardzo mnie kocha.... ale to juz nie było to samo. wiedziałam ze sie nie zmienił ale mimo tego sumienie mnie meczyło ze go tak bardzo skrzywdziłam zrywając z nim,ze on tak płakał po naszym zerwaniu. myslałam sobie ze moze a noz nam to wyjdzie... . aktualnie nadal jestem z nim ale juz nie z miłosci tylko dlatego ze nie potrafie sie od niego uwolnic. gdy chce z nim zerwac on tak bardzzzooo płacze i od razu mu mowie ze wszystko bedzie dobrze ze musimy sie bardziej starac aby miedzy nami było wszystko ok. tyle ze my ani siebie juz nie umiemy sie szanowac ani ze sobą normalnie rozmawiac. kłocimy sie dosłownie o wszystko. mysle ze byłąbym w stanie zyc bez niego ale on po prostu njie daje mi spokoju. w tym miesiącu zrywałam juz z nim kilka razy ale scenariusz był ten sam płacz mojego faceta i jakas dzika wsciekłosc. gdy mowie mu ze nie chce z nim byc on mi mowi zeby nie teraz, ze teraz bedzie sesja i on sobie z tym nie poradzi. zawsze jest cos... a to ze nie mozemy teraz ze sobą zerwac bo idą swieta albo co rodzina powie.ja wiem ze juz z tego nic nie wyjdzie i ze tylko bedzie coraz coraz gorzej i ile da sie gorzej... nie wiem co mam robic. nie umiem sie z tego uwolnic... on mi strasznie zrujnowal psychike. najlepsze jest to ze gdy chce z nim porozmawiac on naszym koszmarnym związku on mowi zebym nie zaczynała kłótni.!ciezko mi jest z tym wszystkim.pomóżcie:(
aasiullek1989
 
Posty: 2
Dołączył(a): 24 kwi 2009, o 23:24

Postprzez limonka » 25 kwi 2009, o 02:47


pomóżcie:(


tylko sama sobie mozesz pomoc beda konsekwenta zrywajac znajomosc na dobre.....nikt za ciebie tego nie zrobi... buziaki:):)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez aasiullek1989 » 25 kwi 2009, o 10:55

ale co z tego ze zerwę z nim znajomość na dobre jak i tak do niego to nie dotrze i będzie wydzwaniał do mnie i przyjeżdżał( mieszkamy od siebie 20 minut drogi). ja już nie raz z nim kończyłam znajomość i byłam pewna ze nie chce go nigdy więcej widzieć ale scenariusz był zawsze ten sam: płacz i jego dziki szał. on mi zrujnował psychikę do tego stopnia ze reaguje na każdy jego płacz... on się chyba nauczył tego ze jak będzie płakał to zawsze do niego wrócę. on mi nigdy nie da spokoju.ja już normalnie nie umiem funkcjonować przez niego...
aasiullek1989
 
Posty: 2
Dołączył(a): 24 kwi 2009, o 23:24

Postprzez inka » 25 kwi 2009, o 23:28

Mój mieszka 10 min drogi ode mnie i powiem Ci że dało się zerwać tą znajomość, a nawet mimo iz mieszkamy rzut beretm od siebie to nie widzialam go juz kilka miesięcy. Więc jak się uprzesz przy swoim i bedziesz tego chciala to to zrobisz, szkoda życia na tego typu "związki", to nic dobrego.
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Księżycowa » 25 kwi 2009, o 23:28

Inko kochana. Nie wiem co Ci napisać. Jestem jakoś rozbita, bo tyle się dzieje mimo tego w czym tkwie staram się planować swoje życie. Może moja postawa nie jest dobra ale czuję się okropnie mając świadomość, że tak to się wszystko stało i że byłam jaka byłam (nie wiem czy cztałaś wątek joanki)?
Księżycowa
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: uborugrahucel i 592 gości