Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Problemy z partnerami.

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez buka_lu » 16 cze 2013, o 00:17

:haha: no to fajnie Bis życzę ci sukcesów.
a swoją drogą wcale nie chciałam się z Tobą droczyć..
jednak przy okzji
dzięki tobie skontaktowałam się ze swoimi uczuciami..
bardzo fajnie mi się czytało to co napisałaś..
w pierwszej chwili pomyślałam- FAJNE, ŁADNE
a teraz już wiem poczułam to dogłębnie.. to mi się po prostu spodobało!
Ave sorki za off..
nie chciałam.. ja od miesiecy analizuję ile jeszcze worków cementu dokupić, ile wywrotek piachu i gadam z tynkarzami, hydraulikami.. elektrykami.. i przede wszystkim z urzędasami..
przez to wszystko* pogubiłam się w swoich uczuciach. :roll:

* tutaj też przeterapeutyzowani mogą się uczepić formy..
wszak to nie przez to wszystko.. tylko przez własne zaniedbanie siebie i te pe.
buka_lu
 
Posty: 768
Dołączył(a): 16 sty 2010, o 00:41

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Veroniq » 16 cze 2013, o 01:30

biscuit napisał(a):jak to mówią dalekomorscy rybacy
każdy musi osiągnąć swoje prywatne dno
żeby mieć się od czego odbić

choć, jeśli to dno znajduje się zbyt głęboko
to można już nie zdążyć wypłynąć na powierzchnię
jak, nie przymierzając, Martin Eden z powieści Jacka Londona
który zanurkował na tyle głęboko
że wypłynięcie nie było już możliwe
nawet gdyby chciał się odbić od owego dna

anyway
widać jeszcze za mało zalazła Ci za skórę Twoja Milady
skoro wciąż brak motywacji do wymeldowania jej z hotelu



bardzo mi sie ten tekst podoba... ekspertem nie jestem (swoje przechodze), ale wydaje mi sie ze robisz to niejako sobie celowo... jesli ja mialabym gada utrzymywac i byc noclegownia, wiedzialabym co zrobic ...
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 16 cze 2013, o 09:32

Mam sowje cechy ktore trzeba akceptowac, czasem kibla nie zamkne, czase kubek zostawie, wstaje za głośno, kupuje pierdoły lub nie kupie tego co potrzeba w sklepie - takie tam... krytczne błędy mężczyzny.



... anyway - wiem że czasem trzeba mnie tolerować więc toleruje i ja, ale to przechodzi pewne moje granice.

Jakąś chwile temu mieliśly jechać na impreze do innego miasta na jej urodziny. Zaplanowane wszystko - w dzień wyjazdu One mówi "Jade sama".... ? (BTW wie że lubie klimaty muzyki elektronicznej, nawet bardziej niż lubie).

Czy to jest mój problem że oczekiwałbym czegoś takiego :
"... sluchaj jest taki problem, ktoś tam nie idzie i inny kolega nie idzie wiec jak masz być tam sam-facet to zastanów sie czy chcesz..." ,
lub
".... wiesz co wychodzi na to że nie będzie innych facetów, chyba wolałabym żebyś nie jechal, co ty na ot?",
albo
"... co byś powiedzial jakbym powiedziala sama?"
lub po prostu
".. wiesz nie pogniewaj sie ale chce spędzić ten wieczór z dziewczynami"


czy ja jestem głupi? czy przesadzam ?
C
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Veroniq » 16 cze 2013, o 09:53

ja, ale to ja wkurzylabym sie - jak ktos robi ze mna plany, to mimo ze osoby zewnetrzne zmieniaja swoje plany, to ja swoich/wspolnych nie chcialabym zmieniac:
1) bo zalezy mi na imprezie
2) bo innej nie znajde "na gwalt"
3) bo dla mnie to wyraz szacunku - jak sie umawiam, to nie olewam... jasne - sa sytuacje, rzeczywistosc sie zmienia, ale na urodzinach moich dla mnie najwazniejsza osoba bylby ktos mi bliski - i nie wystawilabym go tak...

Dla mnie twoja dziewczyna zachowuje sie nieelegancko i bardzo egoistycznie...
Ostatnio edytowano 16 cze 2013, o 09:57 przez Veroniq, łącznie edytowano 3 razy
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Veroniq » 16 cze 2013, o 09:54

Co innego jak sa babskie eventy z gory zaplanowane - mam takie. Ale wtedy jasno mowilam - bo ex chcial jechac - ze sluchaj, to jest zlot 20 babek ktore gadaja o sprawach babskich i ani ty ani ja ani one nie beda sie dobrze czuly.

Z jakims wyprzedzeniem - wtedy on sobie tez cos planowal...
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 16 cze 2013, o 15:43

No!

Przynajmniej to mam potwierdzone.

Veroniq napisał(a):ale na urodzinach moich dla mnie najwazniejsza osoba bylby ktos mi bliski

...czy to znaczy wprost że już nie jestem bliski - to jasne!.

no- tego to ja już nie mogłem zrozumiec!

btw.
"nieelegancko" - ok. jak Wam sie wydaje kiedy ludzie uczą sie "zachowywać elegancko"? jak? od rodziców?
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Veroniq » 16 cze 2013, o 17:28

No dla mnie z tego co piszesz to ona dziwnie sie zachowuje. Jakby Ciebie odpychala, dawala Ci jasno do zrozumienia, ze Ciebie nie potrzebuje. Ale wprost nie ma odwagi Ci tego powiedziec.

Ludzie sie ucza cale zycie - ot taki truizm. Od rodzicow, od znajomych, od obcych ludzi...zewszad ;)
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 17 cze 2013, o 01:00

Matko!

A gdzie sie podzialo ... " daje ci znać ze jyz Cie nie kocha? " czy to tylko od potrzeb jesteśmy ? Jak to dziala ?
Panie ! Prosze o szczera opinie - po co sa panowie w związkach ?
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Veroniq » 17 cze 2013, o 09:55

ave napisał(a):Matko!

A gdzie sie podzialo ... " daje ci znać ze jyz Cie nie kocha? " czy to tylko od potrzeb jesteśmy ? Jak to dziala ?
Panie ! Prosze o szczera opinie - po co sa panowie w związkach ?


Jak widac, nie kazdy potrafi powiedziec ze nie kocha... wyglada ze ona ciebie potrzebuje, jako kogos kto da dom nad glowa i zapewni moze kase... ale juz nie potrzebuje ciebie zeby obchodzic dla niej wazne swieta swoje... dla mnie, ale to dla mnie to dziwne...
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Księżycowa » 17 cze 2013, o 10:42

Veroniq napisał(a):
ave napisał(a):Matko!

A gdzie sie podzialo ... " daje ci znać ze jyz Cie nie kocha? " czy to tylko od potrzeb jesteśmy ? Jak to dziala ?
Panie ! Prosze o szczera opinie - po co sa panowie w związkach ?


Jak widac, nie kazdy potrafi powiedziec ze nie kocha... wyglada ze ona ciebie potrzebuje, jako kogos kto da dom nad glowa i zapewni moze kase... ale juz nie potrzebuje ciebie zeby obchodzic dla niej wazne swieta swoje... dla mnie, ale to dla mnie to dziwne...


Ja tez tak pomyślałam, że jesteś potrzebny tylko w kwestii jakby bezpieczeństwa materialnego. Nie znam co prawda Twojej całej historii, bo obserwuję kilka stron ostatnich ale tak czy inaczej nie oceniałabym jej za szybko, bo nie jest powiedziane, ze jest tak interesowna i egoistyczna, ze z premedytacją Cię wykorzystuje i wywala jak nie jesteś jej potrzebny albo chce z jakichś powodów być sama, choc tak to wygląda... nie musi tak być ale może.
Być może jest tak, że ona boi sie stanąć na nogach sama tak całkiem, w każdej dziedzinie życia. Boi sie czy się utrzyma albo też wie, ze jakość jej życia spadnie. MOże to by dla niej oznaczało, nie wiem... powrót do rodziców, którego ie chce, mało kto by chyba chciał...
Poza tym kobiety mają tłuczone do głów często, że co one mogą bez faceta, ze nie dadzą sobie rady. Takie myśli się przekazywane podstępnie albo i w prost z babki, prababki... takie stereotypy... Poza tym ona może realnie się tego bać... Nie zmienia to jednak faktu, że posługiwanie się Tobą i odrzucanie Cię nie wygląda najlepiej i nie swiadczy najlepiej o osobie, która tak robi..
Jesli nawet ona się boi pełniej odpowiedzialności za wlasne życie, to nie jest Twoj problem. Nie jest tak, ze nie ma wyjścia, chociaż czasem ciężko w to uwierzyć i początkowo się tych rozwiązań nie widzi... samemu też trudniej ale jest to wykonalne...
To, co teraz dzieje się miedzy wami moze być ciężkie nie tylko dla Ciebie ale i dla niej. Może chciałaby odejść a sie boi... to nie jest uczciwe i ja postawiłabym sprawę w prost. Nie możesz dawać się tak traktować.... I dla każdego było by zdrowiej, jeśli jesteście sobą tylko ze strachu czy przyzwyczajenie, zakończyć to... odetchniecie i przestaniecie si nad sobą znęcać, to wyniszcza i odbiera siły...
Zainicjuj tak rozmowę, zeby dowiedzieć sie czy to może być prawda.
Powodzenia.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 19 cze 2013, o 01:14

Temat tego watku to DeJaVu.

Juz jakis czas temu "odchodzila" powiedziala ze chcialaby sie wyprowadzic, rozmawialem , pokazalem ze wszystkie jej argumentu sa slabe i nie jestem taki zly. Do tego pokazalem ze mimo ze ja nie narzekalem Ona zachowywala sie czesto pnizej godnosc. Powiedzialem to wszystko zeby uzmyslowic ze nie jest taka "idealna" I ze sama musi troszke popracowac nad zwiazkiem.

Okres przeciagania sytuacji "rzucam Cie ale mieszkam u Ciebie" zaczal sie przeciagac, w koncu powiedzialem ze albo w lewo albo w prawo! powiedzialem ze to kosztuje mnie codziennie nerwy i uczucia i ze ma albo zaczac planowac i pracowac nad zwiazkiem albo niech sie wyprowadzi. Kilka dni poxniej powiedziala "jest dla nas jeszcze jakas szansa" - dla mnie nie trzeba bylo wiecej.
Wynajalem jeszcze wieksze mieszkanie i mialo byc super. Niestety nawet przy 5 pokojach nie mam swojego miejsca i wszystko musi byc jak Ona chce.
Kieds napisalem plan, wynajme wieksze mieszkanie, zalatwmy to czy tamto, zmienimy sytuacje finansowa, bede pracowal mniej, angazowal sie wiecej, ... Do tego powiedzialem ze oNa msi popracowac nad powstrzymywaniem swojej sily i bezmyslnych atakow.
Ja wypelnilem moje punkty w ok 90procentac , jej zachowanie sie nie zmzienilo....

Ostatnio powiedziala mi ... 4 lata temu byles inny! Ja zapytalem -znaczy jaki? Ona powiedziala- tolerowales moje wybryki i nie domagales sie odemnie zmian, myslalam ze zawsze tak bedzie....... ? Teraz stawiasz sie i wymagasz zebym sie zmieniala.... Zdebialem.




Teraz jest to samo. Dejavu. Powiedziala ze chce kupic dom , ja jestem za. Gdzie? 200 km od mojej pracy! Ja powiedzialem - nie podoba mi sie to, daleko i ze wolalbym w tyc rejonach - ona na to : Nie tam ma byc, jak nie to kupuje sama. I... Kupuje. Mimo ze kilka razy juz powiedzialem , ze moglbym to zaakceptowac, .... Nic

(bTW to moja praca utrzymuje jas na dobrym poziomie od 5 lat)


C
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Księżycowa » 19 cze 2013, o 01:33

Hmm... jak tak czytam, to wyglada tak, że Twoja dziewczyna jest święcie przekonana, że jest pępkiem świata, że wszystko od niej zalezy, jej się należy i w ogóle ona jest najważniejsza a wszyscy inni są po to, by spełniać jej zachcianki i tolerować wybryki, co sama była łaskawa przyznać wprost, co mnie ścięło również.
Ty starasz się robić kosmiczne rzeczy (dla mnie totalnie ponad, jak sobie wezmę pod uwagę swoją sytuację) zmiana mieszkania (mało kto może sobie na to ot tak pozwolić), zeby było lepiej na większe, stajesz na rzęsach, tracisz mnóstwo energii, chcąc zadowolić jaśnie panią - wybacz, tak wynika z Twojego opisu.

panią, która nie szanuje Ciebie, Twoich potrzeb, Twoich uczuć, Twojego zdania i nie liczy się z nim. Nie ma ono dla niej żadnego znaczenia co widać w sytuacji z kupnem domu... można by wymieniać dalej, tylko tyle już wystarczy, żeby stwierdzić, że dziewczyna ma Cię za bankomat, z którego korzysta. Nie wiem jaka jest różnica wieku między Wami ale z tego, co piszesz odnosze wrażenie jakbym czytała o dziewczynie, która złapała niezłą partię i się jej trzymała, bo wie dobrze, że inaczej trzeba będzie wziąć się do roboty a mam wrażenie, ze ta dziewczyna nie wie co to jest praca. Mylę sie?
Poza tym jak czytam, to odnoszę wrażenie, ze masz koło siebie dziewczynkę rozpuszczoną, która jak nie wychodzi na to, czego chce tupie i strzela focha.

ave, tak na chłopski rozum, to na prawdę uważasz, że zmiany w relacjach między ludźmi zapewni zmiana mieszkania? I to o ile zrozumiałam z bardzo dobrego na jeszcze lepsze?



Wynajalem jeszcze wieksze mieszkanie i mialo byc super. Niestety nawet przy 5 pokojach nie mam swojego miejsca i wszystko musi byc jak Ona chce.


Do tego jest strasznie nie wdzięczna, skoro nie potrafi docenić tego, że utrzymuje ją facet na niezłych warunkach. Już nie wspomnę o tym, że wiele kobiet w jej położeniu zwyczajnie chciałoby pracować, by się realizować itp.

Jeśli chodzi o napady agresji, o których wspomniałeś, to ona powinna zwrócić się do specjalisty z tym.

A dlaczego Ty z nią właściwie jesteś?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez biscuit » 19 cze 2013, o 08:45

"na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga
chodź opowiem Ci bajeczkę
bajka będzie dłuuuuuga"

ave
żaden człowiek nie zmienia się tak ot, samoistnie
są dwie sytuacje, w których się zmienia:

1. sytuacja kryzysowa - zdarzenie, kryzys (ciężka choroba, strata itp.)
powoduje że nie jest możliwe funkcjonowanie jak dotychczas
zmiana jest konieczna dla celów adaptacyjnych
czyli wydarzenia zewnętrzne są motywatorem

2. psychoterapia, jednakże żeby w ogóle na nią się udać
trzeba mieć wsparcie w postaci innych motywatorów
na przykład trudności w funkcjonowaniu w relacjach interpersonalnych
które wywołuja ból i cierpienie

wg mnie
Twoja dziewczyna nie zmieni się bo Ty tego chcesz
nawet jeśli obieca, że to zrobi
bo zmiany są jakby wbrew ludzkiej naturze
i są dokonywane tylko wtedy jak jest MUS
czyli albo wywołany kryzysowym zdarzeniem zewnętrznym (punkt 1)
albo trudnościami chronicznymi, wywołującymi ból i cierpienie (punkt 2)
nad którymi się pracuje na psychoterapii

wg mnie Twoje myślenie jest wybitnie życzeniowe
co powoduje, że już tyle lat obracasz się z nią w karuzeli
niczym chomik
który myśli, że gdzieś zabiegł przez cała noc
bo okrutnie się nabiegał
no ale wysiada nad ranem w tym samym miejscu i idzie spać :D
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Veroniq » 19 cze 2013, o 08:59

ave napisał(a):Juz jakis czas temu "odchodzila" powiedziala ze chcialaby sie wyprowadzic, rozmawialem , pokazalem ze wszystkie jej argumentu sa slabe i nie jestem taki zly. Do tego pokazalem ze mimo ze ja nie narzekalem Ona zachowywala sie czesto pnizej godnosc. Powiedzialem to wszystko zeby uzmyslowic ze nie jest taka "idealna" I ze sama musi troszke popracowac nad zwiazkiem.


Mam wrazenie - po tym co piszesz - ze tylko ci na tej pracy nad zwiazkiem zalezy. Jesli dziewczynie trzeba to tlumaczyc (ile ona ma lat?), ze zwiazek wymaga pracy, to sorry. Mocno to jednostronne.


ave napisał(a): "jest dla nas jeszcze jakas szansa" - dla mnie nie trzeba bylo wiecej.

Ale co więcej powiedziała. Szansa na co konkretnie? Jak do tego dojść? Jakie warunki?

ave napisał(a):Kieds napisalem plan, wynajme wieksze mieszkanie, zalatwmy to czy tamto, zmienimy sytuacje finansowa, bede pracowal mniej, angazowal sie wiecej, ... Do tego powiedzialem ze oNa msi popracowac nad powstrzymywaniem swojej sily i bezmyslnych atakow.
Ja wypelnilem moje punkty w ok 90procentac , jej zachowanie sie nie zmzienilo....


Sorry, ale tu tez mam wrażenie, ze to TWOJE plany, a nie Wasze wspólne... Ty ja ciagniesz za soba, ona tego nie chce chyba... Ty piszesz co zmienisz, i piszesz co ona ma zmienic. Czy ona cos zaproponowala? Bo wyglada ze inicjatywa jest tylko po Twojej stronie. Faktycznie tak jest?


ave napisał(a):Dejavu. Powiedziala ze chce kupic dom , ja jestem za. Gdzie? 200 km od mojej pracy! Ja powiedzialem - nie podoba mi sie to, daleko i ze wolalbym w tyc rejonach - ona na to : Nie tam ma byc, jak nie to kupuje sama. I... Kupuje. Mimo ze kilka razy juz powiedzialem , ze moglbym to zaakceptowac, .... Nic


To jest natomiast moje dejavu ;) hehehe...
Na swoim przykladzie mialam tak, ze szukalismy domu swojego czasu, znalazl sie jeden, ale mowie ze mi nie odpoawiad, podalam argumeny, mowie - poszukajmy jeszcze... co sie stalo... ex wynajal go, sam... bylam na tyle glupia ze po jakism czasie sie nawet do niego wprowadzilam... zeby nie robic zamieszaknia... :( I meczylam sie tam, bo nie mialam swojego miejsca, za to byl to wspanialy do dla dzieci ex i dla niego... wszystko na jego zasadach :(

drugi przypadek - podczas klotni bylam straszona, ze on tak dalej nie chce na dwa domy i sam kupi cos co bedzie mu odpowiadac... (nie wiedzialam dlaczego sam, skoro razem to mielismy robic)

kolejny przypadek ostatnio - pomysl przeprowadzki na poludnie Polski... zero nowej oferty pracy ani jego, ani mojej, dodatkowo on chce zabierac ex ze soba, pytam sie czemu tam? bo on chce.... nie liczylo sie ze dla mnie to zmiana calego zycia....

Podsumowanie.
Dziewczyna chce sama wszystko robic. Odcina sie od Ciebie. Jestes jej niewygodny. Nie potrzebuje Ciebie. Nie szanuje, nie liczy sie z Twoim zdaniem, uczuciami...

Rada.
Zwiewaj, bo bedzie Ciebie tylko bolalo. Ludzie ktorzy chca zycie spedzic razem, takie rzeczy jak miejsce zamieszkania ustalaja wspolnie, tak zeby obu pasowalo do ich wspolnego zycia... To samo dotyczy zmian w zwiazku, sobie. To musi isc z dwoch stron...
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 20 cze 2013, o 08:38

biscuit napisał(a):
ave
żaden człowiek nie zmienia się tak ot, samoistnie
są dwie sytuacje, w których się zmienia:

1. sytuacja kryzysowa - zdarzenie, kryzys (ciężka choroba, strata itp.)
powoduje że nie jest możliwe funkcjonowanie jak dotychczas
zmiana jest konieczna dla celów adaptacyjnych
czyli wydarzenia zewnętrzne są motywatorem

2. psychoterapia, jednakże żeby w ogóle na nią się udać
trzeba mieć wsparcie w postaci innych motywatorów
na przykład trudności w funkcjonowaniu w relacjach interpersonalnych
które wywołuja ból i cierpienie



.... Fantastyczne, to jest to co zauwazylem przez cale zycie z moimi DeJaVu. Nie bylem w stanie tylko potwierdzic tego w tak klarowny sposob.


biscuit napisał(a):
wg mnie Twoje myślenie jest wybitnie życzeniowe
co powoduje, że już tyle lat obracasz się z nią w karuzeli
niczym chomik
który myśli, że gdzieś zabiegł przez cała noc
bo okrutnie się nabiegał
no ale wysiada nad ranem w tym samym miejscu i idzie spać :D



Tak, tak , tak - jestem chomikiem, dzieki za uzmyslowienie mi tego ....
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 195 gości