mąż odszedł po raz drugi

Problemy z partnerami.

Postprzez wuweiki » 10 mar 2009, o 12:55

Szafirowa bardzo dziękuję Tobie za Twoje wyznanie, słowa ...UKŁONY

~~~~~~~~~~
wuweiki
 

Postprzez ewka » 10 mar 2009, o 13:20

Trzymam kciuki, Undset :ok:
Może, jeśli nie czujesz się na siłach... rzeczywiście spróbować telefonicznie? Albo spotkanie przełożyć na za kilka dni?

:ok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Szafirowa » 10 mar 2009, o 13:26

Sza !
To temat Undset i jej problemów.
Wystarczy już.
:oops:
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez magdi » 10 mar 2009, o 13:34

Szafirowa, to co napisałaś sprawiło, że się popłakałam. Tak strasznie chciałabym Cię przytulić i powiedzieć coś mądrego, ale chyba zabrakło mi słów, a zdarza mi się to rzadko bardzo. Mam teraz strasznie trudną sytuację w pracy i jak zawsze problemy w domu, ale po Twoim poście to wszystko zbladło i zgasło. Jesteś wielką, wspaniałą kobietą.
Undset, dasz radę. Wierzę w Ciebie, jesteś silną, mądrą kobietą i masz wsparcie całego tego forum, więc dasz radę. A nawet jak się na spotkaniu z mężem się rozpłaczesz to co z tego? Czy on, jego zdanie i opinia naprawdę Cię jeszcze powinny obchodzić.
I na koniec, ja też jestem za kontaktami dziecka z ojcem po rozwodzie. Czym częściej i więcej tym lepiej, tylko tak się zastanwiam co dają dziecku kontakty z takimi ojcami jak były mąż Szafirowej i Undset? Z ojcami, którzy oczerniają kobietę, którą kiedyś kochali, ich matkę? Czy to nie rodzi negatywnych wzorców? Jedno dziecko wie, że Tatuś pier....li głupoty i rozumie jaka jest prawda, a inne nie. Skąd wiadomo jakie to będzie miało konsekwencje w przyszłości? Strasznie się boję, że jak się w końcu rozstanę z moim mężem to też stanę przed takim dylematem, bo skoro mąż nie szanuje mnie już teraz to co będzie później? Sama nie wiem, tylko się zastanawiam.
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez undset1 » 10 mar 2009, o 13:57

czasem moje problemy, czasem wszystkich kochana szafirowa,,

nic nie robi na ludziach rozpaczających tak wielkiego wrażenia jak rozpacz innych :(

na mnie podziałało trochę jak kubeł zimnej wody - ryczałam, ale po chwili pomyślałam "Boże - to ja w sumie "szczęsciarą " jestem.

Mam przyjaciółkę, na którą mój mąz działa jak płachta na byka :D , mam zdrowie ( choć troche poszarpane nerwami) i wsparcie rodziny....

Samotność bez niego boli, ale jak bardzo bolałaby samotność w szpitalu - tego już sobie nie wyobrażam...

Chyba nie jestem aż tak silna jak ty kochana, i wiem,że nigdy nie bedę tak silna,,, zaciskać zęby jest tak trudno, szczególnie gdy trzeba brnąć samemu w codzienności, bo tak naprawdę wszystko teraz trzeba samemu robić :(


nie bardzo wiem jak zorganizować te spotkania córeczki, naprawdę nie wiem, Ja mam taką pracę ze raz mnienie ma cały dzień, a raz znowu mam cały dzień wolny - i wówczas kiedy mam dzień wolny nie chciałabym spedzać go samej tylko dlatego że córeczka jest u taty - chciałabym korzystać z jej wieku i przywiazania do mnie, i tego, co pomimo zmartwień i bólu moge jej dać od siebie w dniu dzisiejszym...

Czy lepiej ustalić konkretne dni i godziny, ile razy to dla niego i dla niej dość, no i dla mnie bo ja chce z nią byc? To jedyne ramiona, choć bardzi maleńkie które mnie przytulają ijedyne usta, które mnie całują.. :)

boję się tego spotkania, wręcz robie w gacie, za przeproszeniem - cała się trzęsę, choć wiem,ze muszę to powstrzymać... co robić by słów nie zagłuszyły łzy i by żal do niego nie utrudnił ustalenia czegokolwiek?
Boję sie że gdy tylko coś powie rozzłoszcze się, bo jego wszelkie żądania bardzo mnie złoszczą teraz... boję sie że się zaprę, uprę i tyle...

co zrobić...??
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez impresja » 10 mar 2009, o 14:09

Dlatego chyba warto udać sie po pomoc specjalisty ,bo jestes zbyt wrażliwa ,żeby znosic to sama i po co masz sama z tym byc .specjalisci moze mają jakies metody ,ktore dadzą Ci wsparcie ,moze potrafią wyzwolić w Tobie moc i siłę??? my tylko mozemy gdybać..........
impresja
 

Postprzez undset1 » 10 mar 2009, o 19:35

---------- 13:15 10.03.2009 ----------

nawet nie wiecie jakim wsparciem dla mnie jesteście...

czekam na nawet najokrutniejsze słowa prawdy, ale zawsze czekam ....

---------- 18:35 ----------

spotykamy sie dziś wieczór - trzymajcie mocno kciuki, żebym nie ryczała, nie ywła potem, przeżyła to jakoś.
Cała się trzęse ze strachu, calutka taka mała jestem, a jak go zobaczę to jeszcze się skurczę..
:cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

tak sie boję, jak chyba niczego w życiu

szafirowa, mam dług wdzięczności - oby tylko to spotkanie nie wypaliło większej dziury w sercu

przed oczyma tylko córeczka, tak musze myslęć :cry: :cry:
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez ewka » 11 mar 2009, o 08:21

I jak tam Undset? Jak przebrnęłaś? :serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez undset1 » 12 mar 2009, o 11:46

dziś mija 24 godziny odkąd po raz ostatni miałam coś w ustach...
nie pojmuję nic, nigdy niczego nie pojmę, czy ja aż tak zaślepiona jestem?

rozmowy bywają długie i krótkie, męczące i wyczerpujące, ale kiedy ja rozmawiam z nim to potem już nie żyję... coś zamiera, nie mogę iść do pracy, nie mogę włączyć komputera, leżę i wpatruję się w sufit i nic nie pojmuje

rozmowy dwie, długie, ból się ciągnie, ciągnie i ciągnie

powiedział: nie chciałem nikogo skrzywidzić, naprawdę. Kiedy zacząłem spotykać się z tamtą młodą dziewczyna już z Tobą nie byłem. Po dwóch miesiącach widziałem jak się męczysz, jak prosisz - chciałem zakończyć tamto. Ona nie dawała spokoju. Po wakacjach miał być koniec, prosiła, raz jeszcze poszedłem z nia do łóżka a potem jak już przychodziłem do Ciebie i do córeczki nie sypiałem z nią. Spotykałam sie od czasu do czasu bo zaczeła szantażować że ci powie, może trochę z sentymentu. Wprowadziłem się po dwóch latach, i wtedy raz wyszedłem z córeczka na spacer i spotkałem się z nią - przyszła do piaskowniecy - tylko porozmawialiśy i już. Nie potrafiłem zakończyć tego jednoznaczenie, nie chciałem ci powiedzieć po moim odejściu że kogoś mam bo nie chciałem żeby cie bolało, Nie chciałem nikogo skrzywdzić a skrzywdziłem wszystkich. Ty byłas zawsze zimna, wzdrygałaś się gdy cie przytulałem, nie byłas czuła. Mnie tego brakuje. Szukam osoby którą bedę mógł się opiekować a przy tobie nie mogłem taki być. Z koleżanką z pracy nic mnie nie łączy, owszem nawet przez te fanaberia jej i jej męża zbliżyliśmy się trochę, ale tak po koleżeńsku. Ona wyjeżdżado rodzinnego miasta po rozwodzie. Czego ty chcesz teraz ode mnie ? Zmieniłaś mnie, nic do ciebie juz nie czuję, coś pękło, ja już nie umiem udawać, nie wierzę już w nas. Całe życie czekałem aż sie zmienisz, przez 15 lat, ale ty byłaś taka jaka byłaś. Tak oszukiwałem z tą młodą dziewczyna, co mam powiedzieć. Nie jestem kryształowy, nie wiedziałem że taki jestem, Kiedy wróciłem bardzo sie starałem,ale tego już sienie dało posklejać. I odejśc ponownie chciałem juz rok temu....
Dlaczego nie pozwalasz komuś odejść? Ja bym o ciebie nie walczył, :cry: o nikogo bym nie walczył gdyby chciał odejść, bo to jego wybór. O nikogo walczył nie bedę...

Ja słucham, słucham i widzę wszystko inaczej...


Nie starałeś się, byłes nerwowy, krzyczałes na mnie, kontaktowałeś się z nią, nie potrafiłeś się odciąc, nie pokazywałeś, że zależy ci na naszej rodzinie, nie mówiłeś kocham cie, chcę tylko ciebie i córeczki. Wspominałes z sentymentem ją - może dlatego tak cię drażniłam??? Dziś mówisz - Boże kiedy rozmawiam z nią przez telefon, żeby dała ci spokój, to słyszę innego człowieka, gdy mówi - twoja żona i jej uczucia mnie nie obchodzą. Nie wiedziałem że taka jest, pomyliłem się. Dziś nie patrzę w przyszłość, żyję dniem dzisiejszym, nie wiem co będzie za 5 lat. Może pożałuję, a może na starość zostanę sam. Wiem tylko - mówisz - że jak ktoś zacznie zachowywać sie tak jak ty, kontrolować, histeryzować w samochodzie gdy za szybko jadę, to o razu odejdę , przerwę to... i wiem że juz nie będzie tak bolało ....


czy teraz nie mylisz się kochany, ze już nas nie chcesz?
czy teraz nie błądzisz mówiąc "Wybrałem siebie" ?
czy nie rozumiesz słów ostatecznych kiedy wołasz "Chcę isć własną droga" ?
czy nie pomyślisz że błądzisz mówiąc " W nas juz nie wierzę" ?
czy dostatecznie rozumiesz siebie?
czy zastanawiasz się nad swoimi racjami?
czy istnieje coś takiego jak lojaność w twoim poczuciu?
czy brzydzisz sie swoimi kłamstawmi czy tylko szukasz dla nich usprawiedliwienia?
czy na pewno o nikogo nie zawalczysz?
czy naprawdę kobieta tak krzywdzi mówiąc - Kochany zajmij się tym co kochasz, ja bedę zarabiać?
przecież na to jej pozwalałeś...

dlaczego nie protestowałeś przciwko?
dlaczego sie nie zbuntowałeś jako młody chłopak?
dlaczego umacniałeś mnie w przkonaniu że kochasz taką jaką jestem?
dlaczego nie chciałeś zrobić czegokolwiek by nas razem zatrzymać?
dlaczego córeczka nie pojedzie na wakacje na których przytuli sie do mamy i taty?
dlaczego będzie musiała ciągle wybierać w swoim małym serduszku i przedzielić je dla nas na pół?
dlaczego tak łatwo ( lżej) sie odchodzi a tak strasznie trudno zostaje samemu ?
dlaczego słowo wierność nic już dzisiaj nie znaczy?
dlaczego nie chcesz być z nami na starość?
dlaczego nie przytulimy pomarszczonych policzków i nie powiemy - Było warto?
dlaczego tak niewiele znaczy trwające wiernie serce? a tak wiele powierzchowne przytulanki?


kochałabym cie bez zębów, nóg i rąk...
kochałabym w zdrowiu i w chorobie...
kochałabym biednego i bogatego...
kochałabym złoszczącego się i przytulającego..
kochałabym w zabiegany poniedziałkowy ranek i leniwą niedzielę...
kochałabym ciebie zmęczonego i marudzącego ....
kochałabym zmęczone ręce i smutne czasem oczy...
kochałabym każdą niedoskonałość i doskonałość...
kochałabym każdą cząstkę złości i smutku...
kochałabym odnoszącego sukcesy i porażki...
kochałabym z samymi porażkami...
kochałabym ...

a teraz muszę kochać wspomnienia...

Serce moje nie zaczyna pojmować tak jak rozum, który pomalutku, przyzwyczaja sie ( nie... to złe słowo) . Czy ból można oswoić? Czy można uśmiechać sie radośnie mimo tego ciernia, który wyjąć może tylko jedna, ale już nie chcąca tego, osoba? Czy jakoś zawrócić cię mogę z tej ścieżki, którą nie mogę nawet pobiec za Tobą?

pytania bez odpowiedzi bolą najbardziej :cry:
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez bunia » 12 mar 2009, o 12:03

Ktos mi dawno temu powiedzial...jesli mezczyzna chce odejsc to otwiera mu sie drzwi....mial racje....powody mozna dyskutowac ale w wiekszosci przypadkow nie wiele zmieniaja....czego boisz sie ? samotnosc we dwoje jest gorsza niz bycie samej ze soba....pomysl o sobie...zwiazek to duzo ale nie wszystko....gdzie jest miejsce na Twoje "ja" ?
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Goszka » 12 mar 2009, o 12:46

Witaj,rzadko tu się wypowiadam ale przeczytałam Twój wątek i coś mi się nasunęło.
Będąc z drugą osobą dobrze jest mieć swój kawałek świata tylko dla siebie.Potem gdy zabraknie partnera,coś przynajmniej zostanie,coś czym można się zająć,co odpędzi złe myśli i pozwoli jakoś przebrnąć przez to wszystko...a tak,jest tylko pustka którą znów trzeba zapełniać.
Wydaje mi się,że ludzie łącząc się w pary popełniają bardzo poważny błąd-zapominają o sobie,swoich potrzebach,zainteresowaniach,oddają całych siebie drugiej osobie i stają się emocjonalnie od niej zależni.
Każdy potrzebuje mieć własną przestrzeń i nigdy nie można skupiać się na drugim człowieku w 100%.
Mam nadzieję że po okresie bólu i żalu przyjdzie czas na radość,taką szczerą radość,a ten cierń?Może z czasem okaże się małą drzazgą która i tak sama wyjdzie pozostawiając po sobie jedynie ledwo widoczną bliznę.
Życzę Ci tego z całego serca Undset :pocieszacz: :kwiatek2:
ps.może właśnie to jest dobry czas żeby szukać czegoś tylko dla siebie?
Goszka
 

Postprzez woman » 12 mar 2009, o 14:12

Undset, wtrącę i ja swoje trzy grosze.
Otóż uważam, że w tej chwili i na obecnym etapie kontaktowanie się z mężem nie ma najmniejszego sensu. Moim zdaniem powinno pozostac tak jak było, niech zabiera córeczkę od rodziców i tyle.
Kiedy patrzę, ile bólu i niewyobrażalnego cierpienia przynosi Ci jedna rozmowa, to naprawdę uważam, że nie warto.
Nie warto sprawiać, aby córka widziała mamę swoją w takim stanie. Widać wyraźnie, że w obecnej chwili nie jesteś w stanie unieść ciężaru bezpośredniego kontaktu z NIM. Pewnie z czasem coś się zmieni i może będziesz mogła rozmawiać z ojcem swojego dziecka bez nadmiernych emocji, napewno nawet, ale jeszcze nie teraz...

Undset, nie ma sensu już roztrząsać po co, dlaczego, a może, a gdyby....
On już nie chce, Undset, musisz to przyjąć do wiadomości choć boli jak cholera, pewnie boli jak nic dotąd w Twoim życiu, ale innego wyjścia nie masz.
Wydaje mi się, że on się wybiela Twoim kosztem, próbuje się usprawiedliwić, a to nie jest w porządku, tym bardziej jego słowa tak ranią, ale ch.. z nim.
Najważniejsze już powiedział nie tylko słowem ale i czynem, nie kocha, nie chce..... Pozostaje puścić go wolno i nie roztrząsać już.
Postaraj się z całych sił skupić myśli na czymś innym, może jakieś nowe hobby, nie wiem, cos związanego z ruchem, sport jakis może, aerobik, basen... To pozwoli choć na chwilę zając mysli, oderwać się.

Nic innego nie przychodzi mi do głowy tytułem pociechy. Minie parę dni od tego feralnego spotkania i dojdziesz do względnej równowagi. Będzie prznajmniej tak jak już było.
Trzymaj się kochana, zyczę Ci duuuuzo siły. Zobaczysz, że zaświeci dla Ciebie słońce, choć w tej chwili dostrzegasz tylko mrok.
:slonko:
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez undset1 » 12 mar 2009, o 15:20

rozrywa mnie, jakby ktoś szarpał wnętrzności, nawet nie umiem tego opisać już.... nie umiem,,,, czuje jakbym umierała.. naprawdę to tak banalnie brzmi, ale tak czuję :cry: :cry: :cry: :cry:
strasznie ryczałam w domu, nie byłam dzis w pracy, zawiozłam córeczkę do dziadków, a jak wróciłam to dosłownie zaduszałam się poduszka zeby zagłuszyc wycie... dosłownie....
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez ewka » 12 mar 2009, o 20:53

To minie Undset... musi się wyboleć, niestety, tego się nie przeskoczy. Zizi też wyła - teraz nie wyje.

Mnie też się nie podoba, że Ty i tylko Ty jesteś niby winna temu, że Wam nie wyszło. Tak mu pewnie wygodniej, ale związek to DWOJE ludzi i OBOJE ponoszą odpowiedzialność za jego jakość. No ale mniejsza o to... chodzi tylko o to, abyś się nie zakopała w poczuciu winy.

Trzym się
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez undset1 » 13 mar 2009, o 09:46

stało sie wczoraj wieczór coś strasznego...

wstyd pisać mi o tym.. ale nie mam nawet komu opowiedzieć, naprawdę mi wstyd,,,,

prosiłam męża o rozmowę... powiedział - przyjadę wieczorem o 21. O godzinie 18 dostałam sms, Nie przyjadę bo te rozmowy nie mają sensu, ja to przeżywam, nie daję rady, jak chcesz to spotkamy się za kilka dni. Wyłączam komórkę.

Nie wiem dlaczego ale miałam jakieś przeczucia.... o 20 jechałam z pracy i pomyślałam sobie ze zajadę pod dom jego "koleżanki". Pojechałam tam i oczywiście samam zganiłam się za to - Jaka ty głupia!!!
Już odjeżdżałam, byłam ze 300 metrów od jej domu - i kto mnie mija w samochodzie - MÓJ MĄŻ....

Nie zauważył mnie więc zawróciłam i pojechałam za nim.. pojechał pod sklep, poszedł do środka i wychodzi - z alkoholem w rękach, wystrojony, w nowych ciuchach - ON KTÓRY PROSIŁ MNIE BY NIE PŁACIĆ MI ALIMENTÓW!!!!

Ludzie, gdybyście wy mnie widzieli - no wstyd się przyznać, ale dostałam szału - stanełam za jego samochodem, tak że nie mógł wyjechać,

Chciał wyrwac mi kluczyki i przeparkować moje auto, powiedziałam że nie odjadę... wyjął komórkę i dzwoni do NIEJ - nie przyjadę bo mnie żona zablokowała, jedź sama na imprezę...

LUDZIE!!!!!! CZWARTEK WIECZÓR!!!! ON RANO DO PRACY A MNIE PISAŁ ŻE NIE DAJE RADY ROZMWAIAĆ
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

zaczał mi wyjaśniać, ze jego z nią nic nie łączy ale jechał po nią bo jadą do wspólnej koleżanki na imprezę, on ona i jeszcze jedna para - mała imprezka!!!!

JAK SIE WKURWIŁAM!!! POWIEDZIAŁAM ŻE NIE ODJADĘ DOPÓKI SIĘ NIE PRZYZNA!!!!!!

nie przyznał się - powiedział tylko... że jetem dla nniego nikim, zaczął mnie szarpać, napluł na mnie, przewrócił mnie na ziemię. Jacyś ludzie pod sklepem zaczeli wołac żeby mnie piścił to powiedział że musi mnie trzymać, bo dzwoni na policję - przynaje że uderzyłam go w twarz bo już nie wytrzymywałam tego, tych kłamstw...

powiedział ze jestem żałosnym człowiekiem i zapytał czy wsadzić mi język do gardła bo nikt mi nigdy juz nic nie wsadzi./.... a potem złapał mnie mocno i pocałował i zaczął mocno głaskać po włosach, wyrwałam sie i powiedziałam,że się brzydzę gdy to robi, to zaczął chodzić i pluć na mnie...

LUDZIE - CZY TO BRZMI JAK KOSZMAR, MOŻE MI SIE TO ŚNIŁO !!!!!!????

Powiedział, że to co mówię spływa po nim jak po kaczce, i że on nikogo nie ma ale jak sobie znajdzie jakąś dupę, to przyśle mi z nia swoje zdjęci, zebym sie załamała... bo on będzie bardzo szczęśliwy a ja zgniję sama

że nic do mnie czuję, że jestem dla niego nikim, zerem.....

potem zadzwonił na policję.. przyjechali spisali nas i kazali mi odjechać...

odjechałam....
tak płakałam jadąc do domu ze cud tylko sprawił ze sie nie zabiłam chyba.....

myslałam ze po tym wszystkim on pojedzie do domu,... że tak jak ja się załamie tym co się dzieje... ale tata powiedział mi że wrócił - O 5 RANO !!!!

pomóżcie, ja już nie wiem jak wybic sobie go z głowy, jak się samą przekonać, ze ten człowiek to oszust i drań - znowu zaczynam sobie tłumaczyć, no ze przecież miał prawo jechać na imprezę, odeszedł i prowadzi swoje życie itd....

ale on przecież tego wieczoru umówiony był ze mną... ze mnie łatwiej zrezygnować... niż z imprez z nią...

jestem juz na skraju wytrzymałosci fizycznej i psychicznej, serce mnie kłuje i wali jak młot, a głowa tak boli ze ledwo siedzę i piszę...

kiedy tak stałam z moim mężem i mnie pocałował... okropne to co napiszę.... to tak w głębi duszy ucieszyłam sie że chociaż tak moge go dotknąć... JESTEM ŻAZŁOSNA, BOŻE, ŻAŁOSNA

co ja takiego mu zrobiłam, czy naprawdę on nie jest dobrym człowiekiem za jakiego go uważam.....???? ja dalę widzę go takiego jakim był....
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: eyureno i 285 gości