Źle mi. Bardzo mi źle. Tęsknie już. Tym bardziej po tym co mi powiedział. Stwierdził że mu z jednej strony ulżyło, że moja reakcja i moja opinia go uspokoiła. Podziękował mi za miło spędzony weekend. Przytulał mnie i pocieszał. Powiedział, że wyjątkowo dobrze się przy mnie czuł. Że nie miał złych ani żadnych myśli, które go dręczą. Ani nie myślał o tym czy będzie czy nie będzie z nami dobrze. A takich dni nie miał już dawno. Wtedy powiedział mi że może nie musimy sie rozstawać. Że trzeba to przemyśleć. Krzyknełam na niego wtedy że jak to tak. Że są problemy do rozwiązania. Że to że ja przyjade, jeden dzień bedzie się dobrze czuł, a ja się pare razy porycze, to nie znaczy że wszystko się ułoży i nagle będzie dobrze. Szczególnie że z drugiej strony jest problem odległości. Tak bardzo tęsknił za mną kiedyś, że zamykał się na uczucie do mnie, żeby nie myśleć o mnie i nie tęsknić. I teraz nie wie czy się da i czy będzie kiedykolwiek w stanie się odblokować. To też go trochę męczy. Raz ma dzień dobry i tęskni a potem 3 dni poczucia beznadziejności. Także sam nie wie czego chce. Miota się. Już był pewny że musimy się rozstać a teraz znów że nie wie.
Ja teraz też nic nie wiem. Czuję się zagubiona. Jestem tak stęskniona mimo, że wczoraj się widzieliśmy. Mam ochotę znów się przytulić. Zadzwonił do mnie rano spytać jak się czuję. Rozmawialiśmy minutę. Więcej i dłużej nie chce. Tak bardzo chcę żeby było jak dawniej.