mąż odszedł po raz drugi

Problemy z partnerami.

Postprzez Ola23 » 7 mar 2009, o 20:58

Czy Twój mąż nie odwiedza dziecka? Z tego co piszesz wywnioskowałam, ze wy nie macie żadnego kontaktu - a co z dzieckiem? Być może widuje je na bardziej neutralnym gruncie, a jeśli nie to nie jest dobrze....co między dorosłymi to jedna para kaloszy, ale powinnaś zadbać o jego kontakt z córką.

Piszesz o tym, ze spotkania z nim są dla Ciebie torturą...wierzę...oj wierzę...być może jakimś lekarstwem na to byłby częstszy kontakt z mężem - być może w tym szaleństwie jest metoda! Sama widzę po sobie - im częściej mój mąż odwiedza córkę, tym bardziej robię się na niego obojętna. Wiem że za jakiś tam czas - konkretnie oznaczony będę musiała go zobaczyć, więc wybuchy emocji słabną. Mam czas żeby się na to przygotować, więc nie reaguję tak "wybuchowo". Oczywiście ta "terapia" bywa wywrotna - jednego dnia czuję się dobrze - niemalże zwisa mi to czy mąż jest u córki czy nie, czasem chce mi się wyć i drapię się po ścinach po jego wyjściu. Jedno jest pewne - z czasem te reakcje są słabsze...bledną jak stare fotografie. To trochę jak z pokonywaniem strachu przed ciemnością, czy pająkami - musisz zmierzyć się z tym oko w oko. Oczywiście w warunkach kontrolowanych i bezpiecznych dla siebie. Twój kontakt z mężem będzie musiał trwać zawsze - od dnia dzisiejszego, poprzez pójście córki do szkoły, różne okazje takie jak święta, dzień dziecka, po wspólne nerwy podczas egzaminów np: gimnazjalnych czy maturalnych, po świętowanie wesela waszej córki i chrzciny wnuka - brutalnie Ci napiszę - przed tym nie uciekniesz i im szybciej się jakoś przysposobisz do obecności jego w waszym życiu tym lepiej. Kochana - wiem jakie to trudne i że być może na razie jeszcze nie jesteś na to gotowa - daj sobie czas...czas na dojście do siebie. Kiedy uleczysz swoje rany będzie Ci łatwiej uśmiechnąć się do świata...popatrzeć na swojego byłego męża i powiedzieć..."na prawdę Ci dobrze życzę, idź swoją drogą przyjacielu" - bez żalu i złych emocji. Na to jednak potrzeba czasu....

Ja mam z moim mężem bardzo dobry kontakt i dość częsty. Uważam, ze to wymaga nie lada wysiłku, ale warto o to zabiegać. Mój mąż jaki jest taki jest, ale bez względu na wszytsko mam w nim prawdziwego przyjaciela który zawsze wyciągnie do mnie pomocną dłoń - przynajmniej w to wierzę i mam nadzieję, ze się nie zawiodę. Dzięki temu jakoś łatwiej mi znosić tego obecność, wzajemne kontakty bo mam je dość często. Uodporniłam się już na to, że żyje osobno, że wychodzi - bo jestem tego świadkiem niemalże codziennie.

Dzisiaj nocował u mnie, bo ja miałam wczoraj małe spotkanie wieczorne. Wróciłam w nocy do domu, dlatego on był z córką. Kiedy rano się obudziłam i uświadomiłam sobie, ze on śpi w pokoju obok naszła mnie dość dziwna myśl...zapytałam siebie "czy ja na prawdę chciałabym żeby on tu znowu wrócił...?" doszłam do wniosku, ze przywykłam do jego nieobecności...że coś mi nie gra kiedy on tu jest tak jak bywał kiedyś...wiesz czego to jest znak? że tworzą się strupy na moich ranach...tego samego życzę Tobie bo zasługujesz na szczęście!!!!!


Głowa do góry:************************



ps. Rycz ile pary w płucach - to ma zbawienną moc!
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Postprzez undset1 » 9 mar 2009, o 17:50

---------- 11:55 08.03.2009 ----------

Olu - nigdy nie zawodzisz :)

mój mąż odbiera córkę dwa razy w tygodniu od moich rodziców ponieważ mieszka teraz ze swoimi rodzicami, a dwie pary dziadków mieszkają w jednym bloku. Nigdy nie chciałam zabronić mu kontaktu z córką i nigdy tego nie zrobię..

Nigdy też jednak z nim nie porozmawiam... dziś już to wiem. Minąl miesiąc odkąd ostatni raz miałam z nim jakikolwiek kontakt - nie piszę, nie dzwonie, jestem z siebie dumna. Wiem,że nigdy nie wyzwoliłabym się z tego bólu jaki jest we mnie, gdybym miała się z nim widywać, nigdy... A ja nie chcę już sobie sprawiać tego bólu. Nie wyobrażam sobie żadnego z nim kontaktu - dosłownie. Kiedy go widzę cała drżę,płaczę, bardzo pragnę go dotknąć, niemal czuje jego zapach ... wiem, że to będzie bolałao. A co jeśli założy nową rodzinę, wejdzie w związek - na pewno tak będzie . A ja mam katować się tym widokiem, przeżywać.??? Może to nierozsądne, ale nie pozwolę sobie na to. To on mnie opuścił, to on przekreślił nas i wszystko co było między nami. Pewnie gdyby teraz chciał wrócić zastanawiałabym sie nad tym ... i pewnie bym bardzo chciała by wrócił, ale wiem też że każdy telefon do niego, kazdy sms, kazde późniejsze przyjście z pracy ( w którekj nota bene jest ona) kończyłoby się u mnie palpitacja serca. Wiele łeż jeszcze przede mną, rozwód gdzie go zobaczę. Wrócę z tego przeklętego sądu i bedę płakać dzień w dzień, noc w noc, przez tydzień, może miesiąc, ale w końcu przecież płakać przestanę.

Nie moge inaczej - czy to rozsądne? pewnie nie

ie odzywałam się do niego od miesiąca, a tu nagle wczoraj sms - Iza. Czy mogę zadzwonić w sprawie moich kontaktów z córka? Nie odpowiedziałam i nie odpowiem - gdyby coś chciał mógł przecież powiedzieć mojemu tacie, od którego odbiera dziecko i który mieszka obok niego. Po co pisze do mnie? Nie chcę słyszeć jego zimnego głosu, nic nie bedę z nim ustalać, bo dzięki temu nie płaczę i nie boli tak mocno. Więc odpowiadać nigdy nie zamierzam. Na pewno wszyscy tu napiszą że to błąd. Zatem trudno, niech to bedzie mój błąd... ale mój.

Bedę pisać kochani - czasem tak mi źle wieczorem, bo tęsknie za jego ciepłem, ale nawet nie piszę bo w kółko musiałabym przynudzać o ty samym.. a to już śmieszne się robi pewnie :(

Pozdrawiam was mocno - odezwę sie za pare dni

---------- 16:50 09.03.2009 ----------

mąz zaczyna do mnie pisać - dołuje mnie to - pisze że wierzy że znajdę miłość, że jak chce to da mi rozwód z jego winy, ale chce spotkać się i porozmawiać o jego kontaktach z dzieckiem i wszystko miedzy nami ustalić. Mówi że jak się nie spotkamy to on kontaktuje się z kuratorem... Kurcze znowu boli - bardzo :(
Pisał że wierzy ze pokocham kogoś kogo bedę szanowała i że poradzę sobie bez niego...jest mi strasznie przykro ale twardo odpisałam że nie życzę sobie żeby facet który sypiał z uczennicą i rozwalił ludziom rodzine pisał mi o szacunku, ze nie jest juz częscią mojego życia i że żałuje że nie przejrzałam na oczy 4 lata temu - a za miłośc taką jak jego dziękuję...

taka ze mnie twrdzielka ::(

a tak naprawdę każda czastka krzyczy - WRÓC, KOCHAM CIE!!!!!

o Boże - jak znowu to przetrwać, tak było dobrze dopóki nie zaczął się odzywać, wiem ze terz już nic do niego nie napiszę ale wiem też że on juz się nie odezwie tylko zacznie ciągać mnie po sądach rodzinnych...

czy dobrze zrobiłam ???
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez Szafirowa » 10 mar 2009, o 09:33

Witaj Undset,
Jakkolwiek nie oceniać Twojego męża, to jednak to co napisał - że życzy Ci szczęścia, szanującego partnera ... że chce dać Ci rozwód ze swojej winy - świadczy o tym, że jakieś tam może człowieczeństwo, jakieś sumienie w nim drga.
Łatwiej jest przejść tak trudne chwile jak rozstanie i rozwód, kiedy nie jesteście dla siebie śmiertelnymi wrogami.
Takie sms-y to nie jest dołowanie.

Undset ... jeśli chodzi o kontakty Twojego męża z Waszą córką, to nie masz racji "stając okoniem" w tej sprawie.
Jakimkolwiek potworem nie byłby dla Ciebie, to jest jej ojciec i dla jej dobra powinni utrzymywać ze sobą kontakty, najczęściej jak to możliwe.
Dlaczego mu tego odmawiasz ?
Przecież podczas rozmowy o jego spotkaniach z małą nie musicie poruszać żadnych innych tematów.
Jeśli w związku dwojga ludzi jest dziecko, to żadna ich bolączka, żaden problem nie jest tak ważny jak to dziecko. WYbacz jeśli Cię to urazi, ale Twój ból, Twoja rozpacz, Twoje problemy - są mało ważne w kontekście potrzeb Twojej córki.

Zadzwoń do męża i zaproponuj spotkanie w neutralnym miejscu, żeby spokojnie porozmawiać o jego kontaktach z córką.
A może będziecie potrafili uzgodnić wszystko przez telefon i spotkanie twarzą w twarz nie będzie potrzebne.
Nie zmuszaj ojca do tego, żeby pragnąc kontaktów ze swoim dzieckiem zaczął toczyć z Tobą wojnę i ciągać Cię po sądach.
Może będzie to możliwe, żeby zabierał córeczkę na np. co drugi weekend do siebie ?
Lepiej, naprawdę dużo lepiej jest uzgodnić takie sprawy między sobą i na rozprawie rozwodowej podać w sądzie, że kontakty ojca z córką zostały już przez Was ustalone, będą wyglądać tak a tak i prosicie o zapisanie tego w wyroku sądowym.

Undset - Wasza córka MUSI mieć możliwość kontaktu i spotkań ze swoim ojcem. I co więcej - MUSI mieć tę możliwość tak często jak to możliwe.
Niezależnie od tego co Ty przeżywasz.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez ewka » 10 mar 2009, o 10:09

Musisz to oddzielić Undset... Ty i to wszystko co Cię boli - on i jego relacje z córką. To są dwie różne rzeczy i nie powinnaś przenosić Waszych układów i na ich relacje. Wiem, że to łatwe nie jest... ale konieczne.
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez undset1 » 10 mar 2009, o 10:40

---------- 09:27 10.03.2009 ----------

nie moge pojac tego co piszecie, ja mu nie utrudniam z nią kontaktów - bierze ja do sibie dwa razy w tygodniu

dleczego na moje barki ma spadać to wszystko... to niesprawidliwie, jestem teraz zła...

każdy tak pisze.. nie utrudniaj, musisz, przebolejesz, tak powinno być...

dlaczego nie powinno być tak żeby on nie oszukiwał, nie kłamał, nie odchodził, skoro obiecywał miłość.. a teraz to ja jestem mu wszystko winna !!!! ja coś muszę i powinnam,,,,

czy nikt mnie nie rozumie.. spędziłam z nim 20 lat, porzycił mnie jak psa dwa razy kłamiąc przy tym wielokrotnie, a wy piszeice - Tak musi być Undset!!!!

nie godze się na więcej bólu, teraz go nie widuję i przynajmniej nie ryczałam po nocach, a odkąd sie odezwał znowu ryczę i wyję i boli mnie głowa i na pracy skupić się nie moge...

czy wy już zapomnieliście jak to jeszcze niedawno próbował mnie namówić żeby nie płacić mi alimentów przez półtora roku - TAK MU ZALEŻY NA CÓRCE !!!!! ŻE GÓWNO GO OBCHODZIŁO CZY BĘDZIE MIAŁA CO JEŚĆ, A WY PISZECIE, ŻE MU DRGA CZŁOWIECZEŃSTWO I JAKI TO ON DOBRY BO MI DOBRZE ŻYCZY!!!!

NO NIE!!! LITOŚCI!!!

przepraszam, ale zdenerwowałam się strasznie, aż mnie głowa rozbolała...

dlaczego to takie pokrętne myślenie - musisz mu pozwalać na jak najczęstsze kontakty, bo to ojcie i kocha blalalalalalalala
a dlaczego jako ojciec nie pomyślał by zawalczyć o rodzinę tylko poszedł do 18 letniej dupy!!!!!

w chwili obecnej nic nie zmieni mojego myślenia, nie uważam żeby jak najczęstsze kontakty dziecka z kłamcą i oszustem, który je porzucił miały w jakikolwiek sposób zbudować jego osobowość i moralność !!!!!!

---------- 09:40 ----------

aaa i jednak myślę że mój nból i cierpienie są jednak ważne w kontekście kontaktów z nim...
moja córka widziała mój ból i co dzień pytała - czemu płaczesz mamusiu, ja cię kocham - mówiła - pocieszała jak dorosła i przez tego durnia tak wielki cięzar spadł na jej małe ramiona .

Teraz gdy go nie widywałam zrobiłam się pogodniejsza, radosniejsza (choć może to zbyt olbrzymie słow). Tak wiele zaczełam dawać mojemu dziecku oprócz łez i smutku - bawiłyśmy sie, śmiałyśmy... teraz znowu wszystko wraca, wczoraj nie wytrzymałam i zaczełam płakać po jego smsach...
i czuje nagle małe ramionka obejmujące mnie i mówiące - mamusiu nie smuć sie, ja cię kocham

CZY JEGO TO KURWA OBCHODZI!!!! ŻE MOJA CÓRKA WIDYWAŁA MATKĘ W STRZĘPACH!!! RWĄCĄ WŁOSY Z GŁOWY!!!! I ŻE ZNOWU TO WRACA PRZEZ NIEGO !!!

nie obchodzi - a ja ma sie nim przejmować - NIE BEDĘ !!!!!
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez impresja » 10 mar 2009, o 10:47

Undset,nie bierz wszystkiego do serca co tutaj pisza ,bo to nie sa specjalisci psychologowie ,tylko kazdy stara sie cos powiedzieć ,żeby Ci ulżyć w cierpieniu,a że czasem odbierasz to inaczej. Nic złego Ci szafirowa nie powiedziała o czym sama byś nie wiedziała i kazdy wie jak cierpisz i że robisz wszystko ,żeby z Twojej strony było ok. To jest tylko miejsce do wygadania się a nie do życia według tych norm ,ktore Ci tutaj kolezanki wskazą. kazdy wyraża swoje zdanie ,a ty bierz z tego co jest dla Ciebie dobre ,bo Ty siebie znasz najlepiej.
One Cie nei atakują ,ale ja zaatakuję,kochana ,drugi raz facet robi Ci to samo. Jak mozna kochać kogos takiego? Czy Ty jego kochasz ,czy swoje pogrzebane nadzieje,na to jakby moglo byc ,gdyby facet był inny.Ale nie jest inny ,jest draniem i to w nim kochasz? T
o masz jakies dziwne pojecie o miłości. Odróznij obsesyjne przywiązanie do idealnych myśli ,od rzeczywistego faktu ikm jest ten człowiek.
Odpowiedz mi jakiego męzczyzne według Ciebie chcialabyś kochać ,zrób to w punktach a potem sama sobie odpowiedz ,czy TEN mężczyzna seplnia te warunki.
Dla mnie jeden warunek ,LOJALNOŚĆ ,to jest to czego facet nie ma i nie wyobrażam sobie ,zebym miala kogos takiego pokochać.
impresja
 

Postprzez ewka » 10 mar 2009, o 10:47

undset1 napisał(a):nie obchodzi - a ja ma sie nim przejmować - NIE BEDĘ !!!!!

Ależ to nie chodzi o niego Undset... o Twoją córeczkę chodzi!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez impresja » 10 mar 2009, o 10:50

Aaaaaaaaaaaaa i pomysl kochana o dziecku i jednak powstrzymaj się z histeriami przed nią ,bo ona sie potwornie boi ,że Tobie sie cos stanie i umrzesz ,a ojciec i tak juz ja opuścił.Dziecko żyje w koszmarnym strachu .,uwierz mi ,jest przerazone!!!!!!!!!!!!!!
Musisz tak za facetem szalec kosztem zdrowia emcojonalnego dziecka? Troche odpowiedzialnosci.
Nie mozesz wymóc na draniu ,ze będzie inny ,wiec olej to i nie rozczulaj sie nad sobą tylko pomysl o wyzszych wartosciach jaką jest córka.To Twój obowiazek!
impresja
 

Postprzez undset1 » 10 mar 2009, o 11:04

racja = chce myśleć o córeczce, kocham ją nad życie, byłam spokojna, łgodna, śmiałam się - i znowu wpadłam w dół bo się kurwiarz odzywa....

jestem strasznie zła... masz rację impresjo... żyłam i nadal żyję idealnym obrazem człowieka którego juz nie ma, ale czasem wydaje mi sie że straciłam kogoś wartościowego i dlatego to tak kurewsko boli

przepraszam, zaczynam przeklinać i wariować....

wydaje mi sie że on jest nadal tym wrażliwym, łgodnym człowiekiem, że tyle rzeczy źle zrobiłam... i że nie mogę go odzyskać,,,


już było tak dobrze, już planowałam wyjazd z córeczka, tak sie śmiejemy czasem razem. Ona ma 4 lata a jest taka mądra. Dziś rano w samochodzie zapytała - Mamo czy wiesz że słowo żegnaj to najsmutniejsze słowo swiata!!!!?? Kurcze ludzie - skad jej przychodzą takie pomysły - byłam sila, odpowiedziałam że wiem... ale tak mi źle z tym obrazem nas z przeszłości jako rodziny...

co do twojego pytania impresjo

chciałabym kochać mężczyznę którym kiedyś był mój mąz i który postępował tak

1. przytulał mnie co dzień
2. nie chował pieprzonej komórki
3. nie wracał 5 godzin później z pracy
4. nie jeździł na kawy do domu koleżanek, ale wracał do mnie
5. nie wychodził na całe weekendy do mamy
6. nie pieprzył swoich uczennic
7 nie mówił że chciałby być z kimś takim jak jego koleżanka
8 nie mówił że wszystko w nim zabiłam
9 nie krzyczał ze sie wypalił
10. odbierał telefon ode mnie
11 odpowiadał na moje telefony
12 nie kłamał na każdym kroku
13 nie udowadniał jak mu z nami źle co dzień
14 nie mówił że rozwaliłam rodzinę
15 nie krzyczał że mnie nienawidzi
16 nie pluł mi w twarz
17 nie mówił o innych dobrze a o mnie źle

tego nie chce
chce tylko spokoju, zapomnienia, małych radości, niesamotności, lojalności, pewności drugiego człowieka

NIGDZIE TEGO NIE DOSTANĘ JUZ, NIGDZIE !!!!!!
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez impresja » 10 mar 2009, o 11:07

to tylko histeria ,oczywiscie ,ze dostaniesz ,ale bez pomocy specjalisty sie nie obejdzie ,a córka juz ma problem emocjonalny i jest PRZERAZONA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
Udaj sie po pomc dla siebie ,bo zniszczysz dziecko!!!!!!!!!!
impresja
 

Postprzez Szafirowa » 10 mar 2009, o 11:25

No dobrze.
Można i tak.

Undset, niewiele osób tutaj zna moją historię, bo nie lubię się obnaszać ze swoimi doświadczeniami. Po prostu mam bardzo skrytą naturę.

Ale przeczytaj jeśli chcesz:

Wyszłam za mąż bardzo wcześnie, za swoją pierwszą wielką miłość (szkolną jeszcze). Szybko pojawiły się dzieci. Żyliśmy przez lata razem, nie tak długo jak trwało Twoje małżeństwo, ale jednak trochę wody w Wiśle przepłynęło. Nasze dwie córeczki rosły. Życie się zmieniało. Były lepsze czasy, gorsze czasy. Rozpoczęłam pracę zawodową i nabrałam apetytu na więcej dla siebie samej - rozpoczęły się studia zaoczne.
Tam poznałam Magdę.
Zaprzyjaźniłyśmy się bardzo. Uważałam, że jest przyjaciółką o jakiej zawsze można marzyć. Ufałam jej bezgranicznie, byłyśmy ze sobą bardzo, bardzo związane.
Los jej nie rozpieszczał. Była sama z synem, po krótkim i burzliwym związku z jego ojcem. Mieszkała w 20 metrowym mieszkanku z dzieckiem i swoją mamą. Nie miała pracy. Nie miała alimentów, nie miała na nic pieniędzy. Kiedy jeździłam w odwiedziny do niej, nie kupiowałam ciasta czy kawy, tylko ... proszek do prania, rajstopy, mydło ... nieważne.
Była jak moja jednojajowa bliźniaczka. Czytałam w jej myślach, ona w moich. Bezgraniczne zaufanie.

Jakoś się tak porobiło z tą moją opiekuńczością ... bardzo chciałam, żeby było jej w życiu lżej. Zaczęłam naciskać na mojego męża, żebyśmy jej więcej pomagali. On woził ją z dzieckiem do lekarza, reperował zepsuty telewizor, bo nie miała pieniędzy na nowy, wbijał jej gwoździe w ścianę. Wreszcie udało mi się go przekonać, żeby ją zatrudnił u siebie w firmie. Rozpoczęła pracę w styczniu.

W lipcu nie mieszkaliśmy już razem, a mój mąż mieszkał z moją przyjaciółką. W październiku wykryto u mnie guza mózgu prawego płata czołowego.

Powiem Ci droga Undset, że byłam przez tych dwoje szykanowana dużo bardziej niż Ty przez swojego męża. Ich było dwoje - ja jedna. Każde świństwo było dla nich dopuszczalne. Nie cofnęli się przed niczym. Nie będę tu opisywać z detalami co się działo, bo to nie miejsce a i czasu zabrałoby mi to bardzo dużo. Nie wiem sama co było najgorsze. Chyba ciągłe upokorzenia, które były skutkiem ich pomysłowości.
Podczas rozprawy rozwodowej mąż wniósł wniosek o przeprowadzenie u mnie badań psychiatrycznych, bo skoro miałam guza mózgu, to jego zdaniem z pewnością byłam pierdolnięta. Wnioskował o odebranie mi dzieci, bo jak powiedział: jestem cała zaraczona, więc fakt zamieszkania dzieci u niego jest tylko kwestią czasu ... to były jego słowa !
Nie byłam na rozprawie rozwodowej tak jak Ty ... byłam schorowana, łysa, bez brwi i rzęs, chuda i wycieńczona. Sama - bez rodziny w obcym mieście. Oni byli razem ... ona w ślicznym wyszywanym kożuszku i ładnych kozaczkach ... to śmieszne, że aż do dzisiaj to pamiętam.
Nie miałam NIKOGO, bo wraz z utratą męża straciłam również najbliższą mi osobę - moją przyjaciółkę. Sama nie wiem, która strata bolała mnie bardziej.

Dobrnęłaś az do tego momentu Undset ?
To proszę Cię, przeczytaj jeszcze te kilka zdań:
Kiedy pisał, lub dzwonił do mnie prosząc o kontakt z dziećmi - NIGDY nie mówiłam, że nie chcę, żeby one się z nią kontaktowały, że nie chcę, żeby przebywały z nią. Sąd ustalił kontakty moich córek z ich tatą na co drugi weekend. Dzieci były zabioerane przez niego w piątek po południu lub wieczorem, wracały w niedzielę wieczorem. Często po powrocie opowiadały, że tatuś mówi, że jesteś mamusiu leniem, że jesteś bylejaczkiem, brudasem, że Magda mówiła, że i tak niedługo umrzesz ... NIGDY nie skomentowałam tego ani jednym słowem. NIGDY nie powiedziałam mu nie, kiedy dzwonił i pytał o spotkania z dziećmi. Jeśli chciał spędzać z nimi więcej czasu niż te dwa weekendy w miesiącu - pakowałam je w ciągu 10 minut. NIGDY nie odmówiłam im spędzania wspólnych wakacji. NIGDY nie powiedziałam mu - NIE, bo dwa razy je odbierasz, a więcej Ci się nie należy. Byłam na każde zawołanie jeśli chodziło o spotkania z dziećmi. ZAWSZE rozmawiałam na ten temat i przystawałam na wszystkie jego propozycje.

A przecież nie czułam się inaczej niż Ty teraz, prawda ?
A może gorzej ? Bo nie miałam tez przyjaciółki i czułam się jakby mi wyrwano coś żywego z wnętrza ... i miałam raka ...

Nie jesteś JEMU winna nic. Nigdzie tego nie napisałam. Jesteś to winna swojej córce.
I dokładnie jak napisałaś - tak musi być, a nie może być inaczej.
Bo co można zrobić, jeśli facet nas nie chce ??!
Nigdzie nie napisałam, że on jest dobry, bo Ci dobrze życzy. Napisałam, że to dobrze, że coś się w nim zaczyna dziać, bo to oznacza, że nie musi być między Wami wojny na noże ! Więc chociaż dzięki temu nie będzie aż tak trudno.

Myślenie typu: POZWÓL OJCU NA NAJ NAJCZĘSTSZE KONTAKTY Z DZIECKIEM nie jest pokrętne, tylko zdroworozsądkowe ! Czy fakt, że gośc nie chce mieć rodziny, oznacza, że nie może się kontaktować z własnym dzieckiem ?? A niby dlaczego ??
Czy facet, który nie sprawdził się jako mąż, oznacza że będzie złym ojcem ??
On Cię prosi o to co dla Waszego dziecka jest równie ważne jak dla niego ... a Ty mówisz nie, bo nie ?
Nie jestem w stanie tego zrozumieć.
Tu nie chodzi o budowanie osobowości czy moralności Undset. Tu chodzi o zaspokojenie naturalnych potrzeb dziecka i ojca.
Widzisz ... zobacz, moje córki też chyba nie miały od najmłodszych lat zbyt dobrego obrazu swojego taty, prawda ?
MImo wszystko, NIGDY nie przedłożyłam swojego samopoczucia nad ich potrzeby ! Spotykały się z nim zawsze kiedy chciały, kiedy on chciał.
Minęło wiele lat. Po raz drugi wyszłam za mąż. Mamy małą córeczkę Natalkę. Wcześniej przez wiele lat byłam sama. Długo chorowałam. W kontaktach moich dzieci z ich ojcem nic się nie zmieniało w sensie intensywności i częstotliwości tych spotkań ... ale dzieci rosły, widziały dużo - tak jak Twoja córcia. Dużo przeżywały razem ze mną.
I nadszedł ten czas ... starsza córka powiedziała, że tatuś jest nieuczciwy. Teraz jest nastolatką, kończy gimnazjum. Z ojcem spotyka się najwyżej raz na trzy, cztery miesiące. Z własnej woli. Młodsza bardzo go kocha i nadal spędza z nim co drugi weekend. Jeździ do niego sama (w międzyczasie przeprowadziłyśmy się do odległego o 150 km miasta) albo on przyjeżdża po nią samochodem.

Było cholernie ciężko to wszystko udźwignąć. Ale dzisiaj jestem pewna, że zrobiłam dobrze wychodząc na przeciw potrzebom swoich dzieci. To jedyna słuszna droga. Co więcej ... cieszyłam się z tego, że on chciał się z nimi kontaktować. To mój oprawca. Co z tego ... jakie to ma znaczenia, skoro dla nich pozostał Tatusiem ?

Podkreślam jeszcze raz.
Tu nie chodzi o Ciebie, Ty jesteś nieważna !
Tu nie chodzi o niego, On również jest nieważny.

Tu chodzi o Waszą córkę. A ona jest najważniejsza na świecie. Nikt Cię nie namawia do przejmowania się nim. Przejmuj się swoim dzieckiem i nie rób jej krzywdy. Zrozum jej potrzeby. Korzystaj z tego, że ojciec CHCE się z nią widywać częściej, to bardzo ważne i jednak piękne dla niej. Są ojcowie, którzy po rozwodzie nie chcą żadnego kontaktu ze swoimi dziećmi, choć one tego pragną i serduszka im pękają z tęsknoty. Bo tak jak napisałam powyżej - niezależnie od sytuacji między rodzicami - dla nich to Tatuś.

Musisz rozgraniczyć siebie i swój ból, a Waszą córeczkę i jej potrzeby.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez undset1 » 10 mar 2009, o 12:30

nikt nie potrząsnął mną tak mocno jak ty szafirowa

życie pisze nam los i nie pyta czy wybieramy opcję a czy b, mnie nikt nie zapytał i wciąz zastanawiam sie dlaczego. Nie widzę światełka w tunelu, widzę tylko mrok i szarą mgłę w której nie mogę się swobodnie poruszać...

dzis spotkam się z mężem i omówię sprawy związane z córeczką

bedę ryczeć, rwać włosy z głowy, bedę wam ubliżac że jesteście okrutni ze swoimi słowami !!! :)

bedę się żalić, żalić i jeszcze raz żalić

tak mi było dobrze przez miesiąc i juz sie skończyło


jak nie ryczeć na tym spotkaniu, jak powściągnąc gniew, rozpacz i ból z pragnieniem dotknięcia jego podczas rozmowy???

podpowiedzcie proszę

spróbuję, nic gorszego juz chyba spotkać mnie nie moze, choć z postu powyżej wynika, ze jednak może,

proszę Boga o siłę, choć w niego nie wierzę inigdy nie wierzyłam,

was proszę też
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez ewka » 10 mar 2009, o 12:30

Twoja historia mnie zawsze powala, Szafirku. Kłaniam się nisko. :cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Szafirowa » 10 mar 2009, o 12:48

Ej.
Zawstydzacie mnie.
Nie jest to pozorowane zawstydzenie zapewniam.
Czuję się zakłopotana.

Undset Droga,
może spróbuj rozmowy telefonicznej. Tak powinno być łatwiej niż przy bezpośrednim spotkaniu. Może przez telefon uda się Wam ustalić wszystko ? Bo w rozmowie telefonicznej łatwiej jest powściągnąć tęsknotę i pragnienia. Nie ma możliwości ich zrealizowania.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez kajunia » 10 mar 2009, o 12:54

Szafirowa... Jestem jednocześnie zdruzgotana myśleniem i postępowaniem tych ludzi, o których piszesz i pod ogromnym wrażeniem Twojej osoby i siły. Pozdrawiam ciepło.
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 272 gości