Zmieniam życie

Problemy z partnerami.

Postprzez Ladybird » 16 lip 2008, o 18:39

jestem z powrotem :( :( :(
przeczytalam temat Sanny i moge powiedziec, ze to jestem ja.
Szkoda nawet cos pisac od siebie w moim temacie, czuje dokladnie to co sanna, w kazdy moim zwiazku, w malzenstwie, gdzie byly dzieci.
kocham, ale zaczynam nienawidzic po jakim czasie, szukam najgorszych wad u partnera, daje mu to do zrozumienia, on robi sie nieznosny bo nieakceptowany i wtedy woda na mlyn. Odchodze, a potem kocham, szaleje i cierpie. I szukam go , jezdzę do niego, prosze ,zapewniam. Potem znowu nienawidze, jak jest na codzien. Pisze na forum najgorsze rzeczy o nim. Tendencyjnie. Moze i mam troche racji, bo na moje nieszczescie ,nie trafilam na takiego wspanialego męzczyzne jak Sanna.
Moi maja mnie dosyc, choc czesto wracaja, ale i tak niszczę wszystko.
Mojemu niedawnemu partnerowi mowilam, ze chodze na psychoteraie, ze podejrzewam, ze am problemy z osobowoscia, ale nie dotarlo do niego, on zacząl mnie nisczyc. Moze kochal, ale nie mogl zniesc mojej osobowosci modliszki.
Znowu sie z nim rozstalam. Zabralam go na krete, nie mogl mnie tam zniesc, bylam wredna, caly czas okazywalam brak akceptacji jego osoby. On ciagle z byle powodu krzyczal na mnie, czul ,ze go nie chce. Az sie zachlal ostatniego dnia i zostawilam go na lotnisku,mowiac, ze jak u zalezy na mnie, to pojdzie sie wyleczyc z alkoholizmu i pojdziemy razem na terapie. To moj warunek. Ja musze wiedziec, ze ktos mnie kocha bezwarunkowo, musi mi to caly czas okazywac, a jednoczesnie, panicznie boje sie porzucenia.
Teraz jestem sama, w rozpaczy, juz pisze do niego ,milczy. Zadzwonilam, byl zimny, olal mnie. Wraca do Norwegii.
I tyle mam do powiedzenia. Choc raz bylam szczera. Nie daje sobie rady ze soba.
jak pisze na forum, nikt nie nie rozumie, bo i jak mozna mnie zrozumiec????
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez agik » 16 lip 2008, o 21:34

Witaj Ladorado
Nie wiem, co mogłabym Ci powiedziec, żebys nie odebrała tego, jak moją dezaprobate ( od której jestem daleka).
Szkoda, ze tak to się ukłąda...Szkoda też, że się tak biczujesz. Kochana, chciałabym, żebyś uwierzyła, że na tym etapie poczucie winy nie jest Ci już potrzebne. Dobrze, że uświadomiłas sobie, jaki jest Twój problem. Wierzę, że teraz będzie łatwiej. Poradzisz sobie.Z pomocą psychoterapeuty- poradzisz sobie na pewno!!!
I pisz! Skoro Ci to pomaga, to pisz.
Ja zawsze czytam, choć czasem nie wiem, co powiedzieć.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Megie » 17 lip 2008, o 07:26

ja tez laborado Cie czytam i Cie wygladam, ale tez nie wiem czasem co napisac...
ciagle sie motasz, az przykro patrzec,
chodzisz na terapie regularnie?


:pocieszacz:
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Ladybird » 17 lip 2008, o 09:22

---------- 08:20 17.07.2008 ----------

wiem, ze mnie czytacie, ale malo kto albo i nikt mnie jest w stanie zrozumiec.
Ja juz nie ma sily na nic,na terapie chodzilam, ale nie widzialam efektow. Teraz ide do psychiatry.
Ciezko mi nawet zyc, czuje wewnetrzna pustke, bardzo tesknie za nim, przeciez go kocham. Po co to zrobilam? Chcial isc na terapie ze mna razem, rozmawialismy o tym na wakacjach.Zostawilam go samego na lotnisku, wszyscy z jego strony sa zbulwersowani tym. juz mamuska go zbuntowala, teraz pewnie juz za pozno,aby to naprawic i isc na terapie dla par. On mnie wysmial. Nie chce mnie, mimo ze bardzo chcial jeszcze niedawno, mielismy rozne wspolne plany.
co ja mam teraz zrobic? jak to odkrecic? Czy to mozliwe?

---------- 08:46 ----------

Po co ja to ciagle robie? Sama siebie nie rozumiem. Przeciez wiem ,ze bede cierpiec. Ale nie umiem sie opanowac i tendencyjnie dopowadzam do rozstan. Teraz jak juz on sam nie chcial wyjezdzac, to go zaczelam wyrzucac. On przestal odchodzic, teraz zaczal krzyczec na mnie i robic awantury. Pewnie juz nie dawal rady, ale chcial byc ze mna. To teraz ja go zostawilam.
Co teraz ze mna będzie? Juz nie wiem jak zyc. Nic mi sie nie chce, wszystko zaniedbuje, pije za duzo piwa, bez tego nie umiem juz egzystowac. Zaczelam palic po wielu latach .Staczam sie na dno...

---------- 09:22 ----------

nie moge mu pozwolic na wyjazd, on chce to zrobic, bo jest wsciekly na mnie. Rozmawialismy wczesniej, on niecierpi Norwegii, nie czuje sie tam dobrze, nie widzi przyszlosci tam. teraz jest pod wplywem matki, zdazyla juz na niego wplynac, chce miec go tam ,dzwonila tez do mnie z ogromnymi pretensjami, ze wyrzucilam go jak psa, ze jetem najgorsza, ze jak tak mozna, ze to nieludzkie, bo on z takimi nadziejami jechal do mnie.
moze i ma racje ?
Co ja mam dalej robic ? Ja jestem w rozpaczy, prosze o jakies rady. oze ktos jest jeszcze w stanie mi cos poradzic.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez bunia » 17 lip 2008, o 10:25

Moja rada....zostac samej i uporzadkowac emocje,swiat sie nie zawali jesli nie bedzisz w zwiazkach ktore nie beda funkcjonowac dokad nie opanujesz frustracji....nie oczekuj,ze partnerzy beda terapeutami.
Trzymaj sie :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Ladybird » 17 lip 2008, o 10:59

Wiesz Buniu, nie zgadzam sie z Toba. jakos Sanna jest z męzczyzna ,ktory ja wspiera, a problem ma podobny. Wlasnie w tym stanie psychiczny, w ktorym jestem zerwanie to katastrofa dla mnie. ja tak bardzo potrzebuje wsparcia bliskiej osoby, tym bardziej, ze mam duzo obowiazkow i nie daje sobie rady. Po to chyba jest sie z kims ,aby sobie pomagac, ja od partnera nie oczekuje terapia, od tego jest psychiatra tylko zwyczajnie zrozumienia i wsparcia.Czy to duzo?
Chcialabym, aby mnie zrozumial, ale nie wim czy tosie uda. On nie chce ze mna rozmawiac. Kiedys wspominalam o tym, ale pewnie juz zapomnial. Nie ma w nim takiej wrazliwosci jak w partnerze sanny. Choc gdyby mi sie z nim udalo porozmawiac w 4 oczy ,to jestem pewna ze zrozumie. Napisalam smsa o tym co mi jest, szczerze, nie wiem czy jeszcze jest szansa.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 17 lip 2008, o 11:12

Ja jestem tego samego zdania, co Bunia. I nie wiem, Lab - dlaczego tak usilnie porównujesz się do Sanny... czy związek Sanny do swojego. Piszesz również bardziej, że Ty, że Tobie, że tego Ci trzeba - a partner Twój też ma NA PEWNO swoje potrzeby i niekoniecznie może potrafić zaspokoić Twoje oczekiwania. Postawa tylko życzeniowa raczej się nie sprawdza w życiu, a taka przebija z tego co piszesz.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 17 lip 2008, o 11:14

Z gory zalozylas,ze to jedyny sposob na zycie i Twoje problemy wiec zycze powodzenia....do niczego nie bede Cie przekonywac tylko szkoda,ze niszczysz nie tylko swoje zycie ale i partnera.
Pozdrowka.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Szafirowa » 17 lip 2008, o 13:30

Ladorado, nie ma sensu porównywać Twojej sytuacji do sytuacji Sanny, ponieważ zbieżności między Wami są tylko pozorne.Nie są one żadnym wyznacznikiem.
Partner Sanny stara się ją rozumieć i wspierać, natomiast w Twoim partnerze mimo najszczerszych chęci nie da się tego doszukać.
Nie rozumiem, jak możesz chcieć zmusić swojego partnera do tego, żeby był takim jakim oczekujesz, skoro z jego strony żadnych chęci nie ma.
Tak się nie da.
Twój partner to dorosły człowiek, nie możesz używać w stosunku do niego aż takiej manipulacji, aż takich nacisków.
Przecież on jest kompletnie zdezorientowany a i pewnie zniesmaczony tym co się dzieje ...

Moim zdaniem jedyne wyjście to RZECZYWIŚCIE uporządkować swoje emocje, ogarnąć potrzeby, frustracje, możliwości.
Tracisz czas i energię na gonienie za cieniem, na odpychanie cienia, na tęsknotę za cieniem ...
Nie robisz niczego co przybliżałoby Cię w jakikolwiek sposób do równowagi, chwili wytchnienia ...

To co przechodzicie oboje już od tak długiego czasu - to prawdziwe piekło.
Puść go wolno i zajmij się sobą.
To chyba jedyne rozsądne wyjście z tej matni.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Ladybird » 17 lip 2008, o 13:32

Dlaczego porownuje sie do Sanny? A do kogo mam sie porownywac? Do innych na forum, jak problem Sanny jest mi szczegolnie bliski.To jakbym czytala o sobie.
Pytam sie was dlaczego mam niszczyc zycie partnera? To znaczy jak jestem chora, moj partner ma odejsc i opuscic mnie w chorobie?
To choroba jak kazda inna, tylko duszy nie ciala.Wiem ,ze nie latwo ze mna zyc, ale zrozumialam moj problem, chce sie leczyc> tylko czemu uwazacie, ze mam to robic sama?
Do niczego go nie bede zmuszac, oge tylko poprosic. Odpisal mi na moje smsy, gdzie wyjasnilam swoj problem. Chciaabym aby mnie zrozumial, ale watpie. ma zal. Kochal mnie i pewnie kocha nadal, bo 5 dni to za malo ,aby przestac. ale ma zal.
Mielismy plany wyjazdu do Hiszpanii, ja juz jestem po rozmowach z kupcami mojej posiadlosci. Zdecydowalismy to razem. teraz nie wiem co bedzie, on marzyl o tym, wiem ze kilka dni temu zawalilo sie jego zycie przeze mnie. Nie wiem czy dojdzie do siebie. teraz chce uciec ode mnie.
Szkoda tych planow, nie wiem co zrobie, czy dam rade sama. tam mielismy na oku maly pensjonat nad morzem. Tu nie dam rady zyc, nie mam klientow, firma upadla, mimo ogloszen nikt nie jest zainteresowany, a utrzymanie tego kosztuje ogromne pieniadze.
nie odpisuje czy ze mna pojedzie, jak sie wylecze.
Nie wiem co robic
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Megie » 17 lip 2008, o 13:39

laborado przeciez to wszystko co tutaj napisalas to juz bylo..to samo dzialo sie kilka miesiecy temu.. nic sie nie zmienilo, walka z wiatrakami..
nie zmusisz, nieuprosisz go do niczego...
ciagle w punkcie wyjscia....

to tylko to co ja widze- patrzac na to z boku tutaj na forum..
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Szafirowa » 17 lip 2008, o 14:20

Dlaczego porownuje sie do Sanny? A do kogo mam sie porownywac? Do innych na forum, jak problem Sanny jest mi szczegolnie bliski.To jakbym czytala o sobie.
Pytam sie was dlaczego mam niszczyc zycie partnera? To znaczy jak jestem chora, moj partner ma odejsc i opuscic mnie w chorobie?
To choroba jak kazda inna, tylko duszy nie ciala.Wiem ,ze nie latwo ze mna zyc, ale zrozumialam moj problem, chce sie leczyc> tylko czemu uwazacie, ze mam to robic sama?


Do nikogo się nie musisz porównywać, nie musisz uporządkowywać siebie samej do żadnego szeregu, Ty to Ty, Sanna to Sanna ...

Ladorado - nie obraź się, ale życie Twojego partnera już jest zniszczone, a już z pewnością otrzymał on wiele bolesnych ciosów, a podniesienie się po nich, będzie dla niego trudne.
Piszesz jakbyś patrzyła na wszystko z perspektywy pod tytułem: On nad życie chce być ze mną, dlaczego mam go więc odrzucić i swoją odmową zniszczyć mu życie ?
A przecież rzeczywistość jest zupełnie inna !
On nie jest z Tobą, po raz kolejny (nie wiem już który, bo straciłam rachubę) rozstaliście się, on jak piszesz ma wielki żal, zawaliło się jego życie i chce od Ciebie uciec.
Nie niszczysz jego życia nie prosząc i nie zabiegając o jego powrót.

Rzeczywiście jest tak, że kiedy partner jest chory to należy go wspierać i pomagać mu, tylko że nie jest to żaden przymus. Można się tego spodziewać i oczekiwać takiego wsparcia - ale nie można nikogo do tego zmusić !
To nie jest tak, że my chcemy koniecznie na siłę wmówić Ci, że masz rzucić swojego partnera, że masz rozstać się z nim, przecież to nie jest tak, że my w jakikolwiek sposób motywujemy go do odejścia, do opuszczenia Ciebie w ciężkich chwilach !
Nie jesteście razem, rozstaliście się.
Nie możesz od niego niczego wymagać i do niczego nie możesz go również zmusić.

A te plany .... kręci mi się w głowie od tego wszystkiego, rozstanie, wyzwiska, zaciągnął do łóżka, odwiozłaś go na pociąg, koniec definitywny, potem wspólne wczasy, jego picie, pozostawienie go na lotnisku za granicą ... a w międzyczasie tak poważne plany dotyczące sprzedaży Twojej posiadłości, przeniesienia się do Hiszpanii ... karuzela może i jest dobra, wielu ją lubi, ale tak z 60 jazdą można się nieźle pochorować.

Nie wiem co Ci doradzić, bo widzę, że wszystkie rady odrzucasz jako nieprzydatne Tobie.
Nic się nie zmieni, dopóki nie zrozumiesz, że musisz zająć się sobą i uporządkować swoje wnętrze, emocje, odczucia, to wszystko o czym pisałam w poprzednim wpisie ... a później dopiero zabierać się za tworzenie związku.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Ladybird » 17 lip 2008, o 14:58

fakty nie do konca sa takie. Upil sie ostatniego dnia, nie zostawilam go za granica na lotnisku, tylko odbylam z nim powazna rozmowe, ze oczekuje od niego pojscia na terapie, bo podejrzewam go o alkoholizm. Nie zerwalam z nim. Dalismy sobie czas na uporzadkowanie sobie zycia, odwozlam go na postoj taksowek w polsce, gdzie pojechal do kolegi.Zgodzil sie ze mna i powiedzial, zebym czekala na niego, on porzadkuje swoje zycie, mial zadzwonic nastepnego dnia, Ale tego dnia zadzwonila jego mamusia z wielka morda i napadla na mnie. On juz sie nie odezwal. amusia juz go nastawila przeciwko mnie. To jest glowny problem , zawsze ona sie wtraca i wszystko niszczy. Liczylam, ze pojdziemy na terapie dla par, bo czemu nie?
Popelnilam blad unoszac sie honorem, nie przyjmujac jego przeprosin i pieknego prezentu za to ,ze sie upil. Obydwoje mamy problem ze soba, wiec po to terapia. A skoro juz jestesmy ze soba, to tym bardziej i to wspolna. Nikt nie powiedzial, ze nie jestesmy. On jest zly na mnie, teraz mniej, bo sstaram sie aby mnie zrozumial.
A problem nasz nie rozwiaze sie rozstaniem, zreszta wiele nas laczy i szkoda. Ja tak to widze. Przeciez wiem, ze szybko sie unosi, wkurza, reaguje emocjonalnie, a potem szybko mu przechodzi.
Czy nie warto sprobowac?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez mahika » 17 lip 2008, o 15:01

Zawsze warto...

Mimo to jak to absurdalnie wygląda, najbardziej to warto robić to, co da nam spokuj wewnętrzny. Ja za Ciebie trzymam kciuki, mimo ze mam puistkę w głowie i nie wiem co Ci doradzić.

Nie pozostaje mi nic innego jak przytulić Cię z całego serca :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Ladybird » 17 lip 2008, o 15:08

dziekuje Mahiczko, :)
Tak mi potrzebny ten spokoj wewnetrzny, przciez on nie chcial ode mnie odejsc, wiec chcialabym naprawic ten blad ,kiedy zostawilam go na postoju mimo jego prosby aby mu wybaczyla.
Moze zrozumie, moze przeysli ,ja go nie naciskam tylko tlumacze swoje odczucia i zachowanie. Chyba tluaczyc sie wolno i warto rozmawiac?
ja odczuwam w wielu wypowiedziach ,ze mam go rzucic w diably, pozostawic w szponach mamusi, nie dac nam szans i zyc samotnie. Czy tak?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 180 gości

cron