wyszlam ze zwiazku w ktorym kochalam za bardzo

Problemy z partnerami.

Postprzez onelove » 9 mar 2009, o 20:05

a on do mnie napisal zyczenia z okazji dnia kobiet a najlepsze ze ostatnio znowu mniej mysle o nim i wczoraj wlasnie zaczelam intensywniej myslec i okazalo sie jak wrocilam z pracy ze pisal mi te zyczenia na gg..odpisalam w sumie hujowo bo..niech sobie lepiej zlozy zyczenia swojej nowej panience i niech nie zapomni o jej urodzinach jutrzejszych..a napisalam to bo ona ma ogolnie urodziny 2 dni przede mna tez sobie nie mogl inaczej dobrac panny..
Avatar użytkownika
onelove
 
Posty: 34
Dołączył(a): 4 sty 2009, o 02:54
Lokalizacja: Sillezjah

Postprzez Księżycowa » 11 mar 2009, o 00:40

Inko, życzę Ci powodzenia :) . Zdawaj nam tu relacje :wink: .

A u mnie? Hmm... wiedziałam, że będzie się migać od wizyty, która jest już w czwartek. Twierdzi, że jest nam to nie potrzebne, bo tak dobrze nam się teraz układa. No tak..., tylko nie wiadomo czy mój olew na wiele rzeczy wpływa zdrowiej, czy on się więcej pilnuje, żeby mnie przekonać, że lekarz jest nam zupełne nie potrzebny. Ciekawe...

Powiem Wam, że teraz łapie się na niektórych rzeczach. Na przykład na mojej zazdrości, której dawniej nie kontrolowałam, nieufności, podejrzliwości i przede wszystkim na uzależnieniu! Widzę chwilami jasno i przejrzyście jak się mogę na tym przyłapać. Wiem, kiedy się kontrolować. Powiem Wam dziewczyny, że ta książka, to strzał w dziesiątkę. I chyba prawdą jest, że należy zająć się również sobą i swoim życiem, zainteresowaniami i pracą. Ostatnie miesiące żyłam jego życiem, nie miałam swojego, nic swojego. I dziś coś powiedział, co mnie aż zaskoczyło z jego strony. Powiedział, że nie mogę się od niego uzależnić. Dlatego teraz robimy dzień lub dwa przerwy między spotkaniami. Oki parę spraw się wyjaśniło, ale to nie znaczy, że wszystko gra. Chwilami nadal robi afery o błahostki a na mnie to źle działa. Więc nie uważam, że wszystko jest ok. Jestem teraz czujna...

A kwestia lekarza w sumie mnie zastanawia, bo dobrze było napisane w książce, że należy interesować się swoją zmianą a nie jego i to pokaże jego reakcje na te zmiany. Z drugiej strony pod tym warunkiem się z nim zeszłam a on teraz twierdzi, że przemyślał i nie idzie? Oj chyba tak się nie bawimy...?
Księżycowa
 

Postprzez limonka » 11 mar 2009, o 01:21

wymiguje sie...problemy nie znikna..a jak juz to wroca jak bumerang w najmniej spodziewanym momencie:(
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Księżycowa » 11 mar 2009, o 01:49

Wiem limonko, wiem...

Widzisz ja nie mam siły ani ochoty go tam ciągnąć. Domyślam się, że sielanki nie będzie tak nagle, tak po prostu. I wiem, że muszę się uprzeć. Na pewno masz rację, i w końcu tylko pod tym warunkiem z nim znów w ogóle jestem. Dziękuję Ci za przypomnienie mi istoty sprawy, bo się zaczynałam gubić... Wiemy dobrze, że tak po prostu to nie zniknie. Zbyt dużo działo się rzeczy, które nie powinny mieć miejsca w ogóle. W zdrowym i normalnym związku nie ma tego w ogóle. Ale jakoś to się musi rozwiązać... Mam już chyba dość. Był to warunek, przez który mieliśmy w ogóle być razem a czuję się jakbym go tam ciągnęła na siłę. Jakie to wszystko pokręcone...

Ja myślę, że on od początku wiedział, że tak zrobi. Zbyt dobrze go znam...
Księżycowa
 

!!!

Postprzez limonka » 11 mar 2009, o 02:37

potraktuj wiec wszystko z przymruzeniem oka i czekaj na rozwoj wydarzen...w koncu udawac dlugo nie mozna..a problem byl /jest za powazny aby sie sam rozwiazal...ne daj sie oglupic..twoje myslenie ma sens:):):) buziaki!!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez smerfeta » 12 mar 2009, o 10:16

Witam po dłuższej przerwie:) Nie pisałam, bo nie miałam przez jakiś czas swojego komputera, ale już mam:) Na forum wchodzę od paru dni, ale boję się tu pisać, żeby się nie rozkleić przy wspominaniu... Ale musze przyznać, że jest mi całkiem dobrze samej, mogę w końcu chodzić gdzie chcę, widywać sie z kim chcę... W każdym bądź razie, nie wiem jak to się stało, ale od mojego rozstania nie płakałam ani razu. Nie wiem, czy jestem taka silna, czy smutek i tęsknota przyjdą z czasem, czy może ja go już nie kochałam???

Od dnia mojego ostatniego posta minęły prawie 3 tygodnie, podczas których on był u mnie może z 3 razy po resztki swoich rzeczy. Ostatnim razem miał bandaż na nadgarstku i nie wiem czy to była prawda, czy próbował wzbudzić we mnie współczucie, ale wyglądało to jakby podciął sobie żyły...Rodzice bardzo się boją, że będę chciała do niego wrócić, nie rozumieją, że chciałam się z nim rozstać od dawna. Dotąd miałam go serdecznie dość, ale powiem szczerze, że czasem jestem ciekawa co się z nim dzieje i chciałabym pogadać... Wiem, że nie mogę, bo może mi zrobić się smutno, puszczą wszystkie hamulce i wtedy się złamię... Trochę się boję jeszcze o siebie.

Onelove, widzę, że też się tak szarpiesz jak ja i nie mozesz odczepić konkretnie... Teraz od paru dni nie mam z nim kontaktu, ale wcześniej było tak, że np. rano dzwonił, że przyjdzie po to i po to, miał dobry humor nawet żartował(oczywiście nie wkręcałam się z nim w niepotrzebne gadki), a potem jak po południu przyszedł, był chamski, raz nawet przy rodzicach i przyjaciółce nazwał mnie szmatą... NIe miałam nadziei, że coś się zmieni, ale to było bardzo bolesne, jak mnie sprowadzał swoim zachowaniem na ziemię. Onelove nie wiem czy dobrze zrrozumiałam Twojego posta, ale masz chyba dziś urodzinki?? Wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń zyczę :cmok:

Inka, opowiadaj jak tam się sprawy rozwijają :)

Kasiorku, jak wizyta?? Dotrzymał słowa i poszedł z Tobą??
Avatar użytkownika
smerfeta
 
Posty: 37
Dołączył(a): 28 lis 2008, o 01:36

Postprzez KATKA » 12 mar 2009, o 11:54

wiecie co...nigdy się tu nie wypowiadałam ...bo trochę mnie boli jak to wszystko czytam....kiedys przeżyłam...porzeżywałam dokłądnie to samo...a teraz nie umiem tego zrozumiec...to chyba dobrze dla mnie bo oznacza, ze raczej takich samych błędów już nie popełnie. W sumie uważam, ze nie mam nawet prawa co chwila komuś przypominac co przeżyłam...a tym bardziej radzic skoro byłam w uzależniającym zwiazku 6 lat :(
troche mnie pzrearza to co tu czytam.....zastanawiam się jak to jest mozliwe ze jeszcze półtorej roku temu tez byłam taka ślepa...i za przeproszeniem głupia....bez urazy dziewczyny...nie chcę tu ujmowac czegokolwiek zadnej z Was....uwazam jednak, ze sama byłam głupia...gdyż mądry człowiek ( w tej kwesti) rozsądny i w miarę trzeźwo patrzący na życie by takich błedów nie popełniał.
Kasiorku.....wybacz sprawa Twojego faceta jest dla mnie przegrana...znam obietnice, próby tłumaczenia i tym barzdiej nagłych przemian i olśnien :( sama swojego chciałam zaciagnąc do psychologa...udało się dopiero po 2 tygodniach od rozstania, któregoś tam z rzędu, kiedy faktycznie się zaparłam i powiedziałam że albo to albo "dupa"....zgadnij co z tego wyszło. Z drugiej strony teraz uważam,z e nierozsądne jest jakieś chodzenie do psychologa i przekonanie ze pare wizyt uleczy nasz zwiazek...jeśli ludzie nie potrafią się dogadac....nie pasują do siebie to nic nie pomoze....tylko będziesz se żle czuła słysząc jak to on nic nie myśli i nie o co ci chodzi...oczywiście w załozeniu, ze jednak tak pójdziecie....
Teraz wychodze z załozenia,z ę albo tworzy sie zdrowy zwiazek...z porozumieniem i zrozumieniem...albo trzeba sobie darowac....moim zdaniem jak już raz coś zostanie utracone to nie da się tego odzyskac :(
przepraszam, za tak nieoptmistyczną wypowiedz...ale na ten temat siedzi we mnie o wiele więcej"madrosci "....w sumie nie będę juz wam tu mieszc chyba....kazdy musi przejsc swoją droge....nikt inny jej raczej nie skróci....szczęscie mają Ci, którzy po drodze znajdą jakiś skrót i ominą zakręty :)
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Księżycowa » 12 mar 2009, o 13:41

Witaj Smerfeto. No widzisz sprawa jest taka, że on stwierdził, że nie ma potrzeby iść do lekarza, bo przecież teraz między nami jest tak dobrze. Jasne na zamydlenie oczu, żebym mu w to uwierzyła. Ja nie wierzę. Nie będę ciągła go tam na siłę, bo przecież nie o to chodzi. Myśli, że znalazł idiotkę, że to łyknę? Że przez jakiś tam czas się poprawił? Powiedziałam tylko jedno, że jeszcze jeden numer i odchodzę i niczym mnie nie przekona. Nie staram się, on też nie. Mam dziś urodziny. Hmm... powiedziałam, żeby nic nie kupował, że nie chcę, choć przyznam, że spodziewałam się zaskoczenia. Rzucił ,,wszystkiego dobrego" siedząc przy komputerze i tyle wyjątkowej chwili. Chyba tylko tyle jestem warta. Nie oczekuję niczego, bo chyba nie zasługuję na nic. Nie chodzi mi o Bóg wie jakie prezenty, ale o szczerość, zaangażowanie. Przyznam, że jestem trochę zawiedziona. Mam na wszystko spust i żadnych nadziei. Jest mi przykro i dochodzę do wniosku, że nie potrafię być z kimś normalnie, tak zdrowo. Co do niego, to naprawdę nie mam żadnych życzeń, czy oczekiwań, nadziei ani niczego. Ja go odrzuciłam, on jest cały czas. Tylko pytanie czy ja tego nie doceniam i jestem tak okropna, czy po prostu moje odczucia są normalne. Czuję się podle i źle. Boję się jechać na głupi kurs tańca, na który zaraz wyruszam.

Smerfeto dobrze, że masz szanse się ,,odbudować", to dużo. Trzymaj się mocno i przeżyj to a któregoś dnia na pewno wszystko będzie bardziej pozytywne. Długo nie poukładam swoich spraw i swojego stanu.


Katko Kochana pisz do nas
:) . Takie obiektywne spojrzenie i komentarz dużo dają.
Mój facet? Hmmm... nie wiem co powiedzieć. Po prostu nie mam słów. Nie wiem czy ja jestem nie taka jak być powinnam, wiem że też jestem trudnym charakterem, ale to wszystko, to było zbyt wiele. Nie ufam, mu może muszę nauczyć się miłości, na pewno muszę, bo jej nie znam. Ale ona chyba nie krzywdzi. Raczej dodaje energii...
Inko co słychać? Jak sytuacja?

Onelove wszystkiego najlepszego :kwiatek2: :cmok: .

Samarka gdzieś nam zniknęła...
Księżycowa
 

Postprzez inka » 12 mar 2009, o 21:10

Czesc wam kochane dziewczynki :)

No wiec poznalam kogos, to trwa juz miesiac czasu, na poczatku tylko rozmawialismy na gg, a teraz sie spotykamy:). Dzieli nas troche km bo on ma do mnie ok 2h drogi. Jest facetem z zasadami, nie boi sie zobowiazan, jest czuly, troskliwy i ma duzo innych zalet :). Poki co poznajemy sie nawzajem, aczkolwiek sa miedzy nami jakies czulosci juz ;). Podchodze do tego ostroznie, nie ukrywam ze boje sie kolejengo zranienia i to mnie troche hamuje., tym bardziej mam obawy ze juz mi na nim zalezy i jest kims wyjatkowym dla mnie i bardzo chce by cos z tego wyszlo. Powiem wam jeszcze ze wlacza mi sie jakies porownywanie do bylego i mam takie glupie obawy ze on moze sie zachowac w taki sam sposob jak moj ex, choc powiedzial mi juz ze on nie zamierza mnie skrzywdzic :).

Bycie w chorym zwiazku to najwieksza porazka jaka moze byc, takie unieszczesliwianie siebie podczas gdy moze byc inaczej, dlatego wiem ze ja juz nigdy do exa nie wroce, za bardzo mnie skrzywidzil i wiem ze nigdy bym mu juz nie zaufala, to juz jest i bylo finito miedzy nami, nie chce miec z nim nic do czynienia, a chce przypomniec ze szarpalam sie z nim cale 5 lat :(. Wyslal mi zyczenia z okazji dnia kobiet, ale pozostawilam to bez odpowiedzi i ostatnio wyslal mi przez pomylke (lub nie) smsa, ktory byl przeznaczony dla jego kolegi.
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Księżycowa » 15 mar 2009, o 00:13

Inko życzę Ci powodzenia i szczęścia tym razem. Trzymam kciuki :) .

A ja? Znów mętlik. Przechodzę trudny okres. Nienawiść do ojca stała się tęsknotą za nim, za jego obecnością i miłością w moim życiu. Byłam zła na niego, wściekła. Nienawiść wylewała mi się uszami. Uderzyły mnie słowa mojej lekarki. Przestałam się oszukiwać i dziś w nocy coś we mnie pękło. Rozpłakałam się i obudziłam przy okazji K. Uświadomiłam sobie jak bardzo za ojcem tęsknię i ile bym dała, by przez te wszystkie lata był przy mnie. K przytulił mnie, pocieszył. Jest taki ostatnio, tyle, że nie daje mi to bezgranicznej pewności. Nadal ma swoje wejścia i muszę zdecydowanie reagować. Teraz jest mi łatwiej, bo bardziej wyluzowałam...

Na głowie teraz raczej bardziej mi ciążą moje problemy emocjonalne i wszystko, co dzieje się w domu i co sobie uświadamiam. A co z nami? Nikt tego nie wie. Zdaję się na czas, na to, co pokaże.

W tej chwili jest mi bardzo ciężko z samą sobą. Lęki jakieś mnie znów dopadają. Znów się boję... :cry: .
Księżycowa
 

Postprzez KATKA » 15 mar 2009, o 00:21

zaczesm życie się jakoś tak głupio zatrzymuje...wydaje się anm,z ę stoimy w miejscu albo co gorsza, ze się cofamy...tez tak mam...dziśakurat mam najsłabszy dzień od ponad roku...myślałam, że jestem silna na wszytko....tzn chciałabym byc...ale nie ma tek lekutko :P
no ale nadzieji tracić nie można...czasem się zastanawiam czy to głupie życie przestanie tak zapierdzielać....przestanie nam płatać figle.....a może to my za bardzo zdajemy się los.
Kurcze ja nadal myślę....że po każdej burzy przychodzi słoneczko.....czasem ta burza bywa cholernie długa i tylko chwilowe przejasnienia pozwalają nam odetchnąc.......ale jakby nie obserwowac natury...coś się musi skończyć zeby coś innego mogło się rozpocząć :)....najgorzej jest w górach....tam się zawsze długo kotłuje....ech niedługo na geografie i fizyke wejdę wiec lepiej już skończę :P
dużo siły :serce:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez inka » 19 mar 2009, o 23:47

Czesc Dziewczynki!

Co tam u was slychac, wszystko w porzadku? Tak sie tu cicho zrobilo, mam nadzieje ze dlatego ze sie dobrze czujecie i wszystko idzie ku lepszemu.

Musze wam powiedziec ze moj byly sie do mnie odzywal, byl ciekaw co slychac i jak zyje, czy cos sie u mnie zmienilo, a na sam koniec napisal ze pozdrawia i ze nie chce wprowadzac zamieszania w moim zyciu. Ech, oczywiscie olałam go, bo mysle ze nie ma sensu sie wdawac w dyskusje, bo on czyni takie podchody zeby sie znowu do mnie zblizyc i odnowic kontakt. Zawsze tak robil, nie wiem czego on sie spodzewal, ze po tym jak mnie skrzywdzil zreszta nie pierwszy raz, ja przejde nad tym do porzadku dziennego.

Moja znajomosc z panem X sie rozwija w dobrym kierunku :D , jest dla mnie takim promyczkiem nadzieij ktory dodaje mi checi do dzialania. Jeszcze jakies trzy miesiace temu bym w zyciu nie pomyslala, ze kogos takiego poznam. Powiem wam ze udzielam sie na tym forum od kilku lat i zawsze jak tylko mialam dola z powodu mojego exa, tyle czasu godzilam sie na byle jaki zwiazek, wybaczalam mu krzywdy, ktorych pod zadnym pozorem nie powinnam byla. Wniosek nasuwa mi sie jeden NIE WARTO
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez smerfeta » 20 mar 2009, o 00:07

hhmmm.. Inko. piszesz, że cicho się zrobiło z nadzieją, że z powodu tego iż wszystko idzie ku lepszemu.... Niestety u mnie się za dobrze się wiedzie. W sumie to jeśli chodzi o to, czy uwolniłam się z tego związku, to jak na razie wszystko jest dobrze, od ok 2 tygodni nie mam z nim kontaktu. Tylko, że za bardzo rozpędziłam się w smakowaniu wolności :oops: nie chcę tu pisać co się dzieje, bo aż mi głupio po ostatnich wydarzeniach... Po prostu nie radzę sobie ze sobą, jeszcze nie wiem jak bym chciała, żeby wyglądało moje życie solo. Kurcze, nie jest łatwo..

W każdym bądź razie dobrze, że choć Tobie, Inko, się wiedzie :) Trzymam kciuki

Ciekawe co tam u dziewczynek się dzieje, zaglądam tu w zasadzie prawie codziennie, tylko nie zawsze chcę pisać, ale mam nadzieję, że ktoś się odezwie i opowie jak sobie radzi... Czekam z niecierpliwością:)
Avatar użytkownika
smerfeta
 
Posty: 37
Dołączył(a): 28 lis 2008, o 01:36

Postprzez Księżycowa » 29 mar 2009, o 21:28

Już dawno nie pisałam na tym temacie i nikogo też nie widzę, ale jakoś nadal nie mogę wyjść z tego... Mam mieszanki poczucia winy i czuję się jakbym po prostu była złą osobą, że chcę go opuścić. A on mimo iż pewnego dnia kategorycznie powiedziałam, że nie ma przyjeżdżać i tak się zjawił. Nie odtrącało go nic. Mam wrażenie, że facet, który ma poczucie własnej godności zrozumiałby. W każdym razie dalej żyję w zawieszeniu i nie mam już siły mu nic mówić dalej, bo nie ma to sensu. Obydwoje się męczymy a chyba o miłości tu nie można mówić...

Smerfeto mam nadzieję, że jakoś udało Ci się ogarnąć w tym wszystkim. Życzę Ci tego. A Inka chyba z głową w chmurach, że zapomniała o nas :P .

Miło będzie poczytać co u Was dziewczyny i jak sobie radzicie...
Księżycowa
 

Postprzez smerfeta » 29 mar 2009, o 22:39

kochany Kasiorku, mam nieodparte wrażenie, że abyś mogła wyrwać się z tego chorego układu potrzebny jest Ci jakiś porządny kopniak...W takim sensie, że musi się coś stać, coś nie koniecznie przyjemnego, bo widzę, ze męczysz się strasznie, a nie zapowiada się na to, żebyś z takim stanem rzeczy jak jest u Ciebie, zakończyła ten związek.
Widzę w Tobie siebie przez ostatnie 4 lata, kiedy to męczyłam się okrutnie, byłam poniżana i w ogóle to wygladało tak jak w Twoim związku. Wiedziałam, już od baaardzo dawna, ze powinnam z nim się rozstać, ale tkwiłam w tym po uszy i gdyby nie to, że dowiedziałam sie o jego ćpaniu nigdy bym z mojego tokssycznego związku nie wyszła.... Teraz się tak jakby cieszę, no może źle to określiłam- raczej czuję ulgę, że on zaczął ćpać i to było dla mnie ostatecznym znakiem. Boję się o Ciebie, że będziesz tkwiła w tym jeszcze baardzo długo, jeśli coś się nie wydarzy :(

Mam nadzieję, ze ta cisza na wątku jest spowodowana tym, ze wszystkim laskom się układa :)
Avatar użytkownika
smerfeta
 
Posty: 37
Dołączył(a): 28 lis 2008, o 01:36

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 129 gości