przez ona32 » 16 lis 2012, o 12:13
Abbssinht,
ja wowcza odpisalam mu text, ktory zamieszczam ponizej, wtedy wydawalo mi sie, ze jasno okreslam, na czym mi zalezy i wierzylam w to co wlasnie pisal:
na poczatku naszej znajomosci, powiedzialam Ci, ze jestem po przejsciach, ze mam Amelke. Dawalam Ci do zrozumienia, ze nie jest latwa sprawa dla mnie otworzyc sie na kogos nowego, szczegolnie po tym, jak bylam traktowana. Naturalna rzecza u kazdego czlowieka jest, ze buduje po traumatycznych przezyciach pewna bariere (ograniczone zaufanie,podejrzliwosc,brak otwartosci i checi na rozmowe o tym, co siedzi w srodku - to rozwija sie dopiero z czasem, jesli spostrzeze sie, ze dana osoba jest dla nas wazna i mozna z nia cos stworzyc, i nie jest to wcale zwiazane z checia aby kolejny parnter odpokutowal za winy poprzedniego. Nic nie dzieje sie z dnia na dzien. Tak, zakochalam sie w Tobie i tak jestem osoba, ktora chce grac w otwarte karty. Od poczatku mowilam ci, ze sprawy finansowe sa dla mnie nieprzyjemne, nie lubie sie o cos upominac,udowadniac czegos, chcialabym, zeby koszty byly procesem naturalnym. Informowalam cie, ze nie jest mi lekko, bo mam na utrzymaniu corke,splacam kredyt mieszkaniowy, oplacam co miesiac adwokata, ale jednoczensie nigdy nie prosilam ciebie o kupno czegokolwiek, o to bys mi cos fundowal, zabieral mnie na kolacje, drinki,kupowal mi prezenty, co wiele kobiet czyni i uwaza to za cos normalnego. Nie mniej jednak uwazam, ze kobieta czuje sie bezpieczniej, jesli wie, ze mezczyzna poczuwa sie do wsparcia takze w tym zakresie.Mialam pewne obawy, sam wiesz, ze nie znajac kogos dobrze, mozna takie posiadac. Przeszlam bardzo duzo, cierpialam, bylam wrakiem kobiety i obiecalam sobie, a wlasciwie zyczylam,aby nigdy w moim zyciu nie musiala przezywac tego ponownie. Nie lubie klotni (bo krzyk,podniesiony glos,inwektywy,przerywniki w postaci wulgaryzmow to dla mnie klotnia) - z tego nigdy nie ma nic dobrego, boje sie tego, nie chce tak. Tlumaczenie, ze mowie tak, bo jestem cyt. "fiut" nie przemawia do mnie. Jestesmy dorosli i mozemy nad pewnymi zachowaniami zapanowac, ja chce spokoju, marze o nim. Konstruktywna jest rozmowa, nie ucieczka od problemu, wychodzenie z domu, decyzja o wyprowadzce. Ciagle mysle, co by bylo w takich momentach, gdyby byly dzieci. I jak sobie pomysle, ze czulyby to, co ja czulam wczoraj i dzis w srodku, to byloby to conajmniej okropne. nie ma nic gorszego dla dziecka niz poczucie braku stabilizacji, niepewnosc patrzenie, jak rodzic cierpi a one jako male osoby nic nie moga z tym zrobic i autmatycznie obiwniaja za wszytsko siebie i biologicznie rodza nienawisc do zwiazkow, badz powielaja w przyszlosci te same bledy. Nie chce okazywac Amelce, ze zycie we dwojke nie ma sensu, ze wiaze sie to z klotniami, ze jak cos jest nie tak, to jedynym rozwizaniem jest odejscie. W zyciu sa wieksze problemy, choroba, dorastajace dzieci, etc. ale czy warto laczyc sie tylko po to, zeby przy najmniejszych sprawach od siebie odchodzic? Przeciez to brak poszanowania dla uczuc, ktore sie ma. Zycie nie jest proste, nigdy nie bylo, ale mozna sie starac sobie je ulatwic.
Kiedy wychodziles mialam uczucie, ze mnie nie kochasz, ze zostawiasz za drzwiami to, co cie denerwuje i zamykajac drzwi masz przyslowiowo wszystko gdzies i im czesciej sie to robi, tym latwiej to przychodzi.
Dla mnie ostatnie trzy tygodnie byly mega ciezkie, odbijalo sie to tez na snie, ktory wlasciwie byl prowizoryczny a jesli juz glebszy to nieprzyjemny.
Niestety chyba jestem zbyt uczuciowa i to mnie gubi. Nie potrafie inaczej, ale nie moge przezywac co drugi dzien tak, jakbysmy ze soba konczyli na zawsze, to jest za ciezkie.
08.09.2011
Nie wiem juz teraz nic.
Moze trzeba bylo to zakonczyc wtedy, ale przeciez mowi sie, ze jak sie kogos kocha to sie walczy do ostatniego zolnierza, do ostatniego oddechu by byc pewnym, ze zrobilo sie wszystko.