mąż odszedł po raz drugi

Problemy z partnerami.

Postprzez cvbnm » 22 lut 2009, o 20:05

maz mojego brata???
cvbnm
 

Postprzez woman » 22 lut 2009, o 20:56

Undset, chciałaś chyba napisać brat mojego męża? :wink:

Bardzo mnie cieszą Twoje słowa, widzę, że pomalutku myśli naprowadzasz na dobry tor. On nie zasługuje na Ciebie i basta. Jego strata.
Co do wiosny, to doskonale Cię rozumiem, przykro patrzec na szcześliwe pary, będąc akurat w trakcie rozwodu.
Zresztą, ja w ogóle nie lubię wiosny, jakoś tak czuję się przymuszona do wyjscia z domu bo słońce, bo wszyscy wychodzą, a ja może akutrat mam ochotę posiedzieć w domu :P
Nie lubię wiosennego, ostrego słońca, bo cały kurz w domu wyłazi na wierzch i bije po oczach :roll: Wolę łagodniej padające słońce letnie i wczesnojesienne.
Jednak najbardziej to kocham zimę, bo uwielbiam narty, śnieg i wieczory przy kominku.
Ale się rozpisałam hehe.

Bdw, Undset, naprawdę cieszą mnie twoje małe sukcesy, bo wiem, że po nich przyjdą większe i większe, aż do całkowitego wyleczenia.
Ściskam mocno.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez undset1 » 22 lut 2009, o 20:59

oczywiście - brat męża - ale może obaj nadaja się tylko do innych zwiazków hihihihi :wink:
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez ewka » 22 lut 2009, o 21:47

:oklaski:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Szafirowa » 23 lut 2009, o 08:52

Droga Undset
Twój wewnętrzny spokój, zmiana toku myślenia ... w ogóle fakt, że wreszcie zaczęłaś dostrzegać, zauważać swoją wartość jako człowieka, jako kobiety - to wielki sukces.
Bardzo się cieszę, że mogę czytać takie słowa ...
:serce2:
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez mg007 » 23 lut 2009, o 21:08

---------- 14:36 23.02.2009 ----------

Widzisz? Wszystko idzie w dobrym kierunku. Dla wiekszosci z nas tutaj przychodzi chwila, gdy zaczynamy widziec sie jakby "z boku". Milosc wciaz jest, ale tego czlowieka juz nie ma... Ja po jakims czasie czulam sie jak wdowa. Ale i to minie, choc pewnie jeszcze nie raz bedziesz wracac myslami do wspomnien i bedziesz za tym tesknic. Ja tez tak mam. Ale z czasem i to przemija. Zobacz jak innaczej sie czujesz w porownaniu z tym co czulas tydzien po rozstaniu. To sie wciaz bedzie zmienialo. I mam nadzieje, ze nabierzesz sily do walki o rozwod z orzeczeniem o winie. Pozdrawiam i trzymam kciuki! Pa!

---------- 20:08 ----------

posluchaj:
http://www.youtube.com/watch?v=5dP2_yjF ... re=related
mg007
 
Posty: 19
Dołączył(a): 18 sty 2009, o 23:17

Postprzez undset1 » 23 lut 2009, o 23:23

jest lepiej... ale..

bardzo zasmuciła mnie ta piosenka - nie czuję się jak zwycięzca - czuję się jak ktoś kto bardzo pragnął i myślał że samo pragnienie kogoś wystarczy do tego by nas kochał :(

już nie płaczę, i nie gryzę palców do krwi.. jest lepiej.. ale bardzo chciałabym, żeby jeszcze trochę tego smutku i niewiary w to co się stało uciekło ze mnie.. jeszcze choć troszeczkę i będzie lżej oddychać :(
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez ophrys » 24 lut 2009, o 00:49

Undset

Jest lepiej i będzie jeszcze lepiej :pocieszacz:

A moze nawet tak dobrze, ze znajdziesz w sobie siłę aby wywalczyć dla siebie więcej?

Tak czy inaczej dzielna z Ciebie kobieta :kwiatek:
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Postprzez woman » 24 lut 2009, o 10:04

Undset, bo w takich chwilach ja osobiście nie mogłam słuchanie piosenek. Pewnie to indywidualna sprawa, ale absolutnie każdy skrawek melodii doprowadzał mnie do załamania.
Nawet reklamy z podkladem muzycznym , wszystko...
Tzn. był jeden gatunek muzyki który nie powodował bolesnego skurczu w sercu: ostry rock i coś na kształt techno. I słuchałam tego, choć na codzień daleko mi do takich klimatów :) no ale czegoś trzeba było zwłaszcza w samochodzie :wink:
A teraz znów słucham ukochanej Ayo, Tracy Chapman, Kazika...
Na wszystko przyjdzie czas.
Jesteś naprawdę silną kobietą Undset.
:buziaki:
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez undset1 » 24 lut 2009, o 20:57

nie jestem silna... jestem mała i słaba... zaciskam małe i "bezbronne pięśći"..

ale teraz kiedy już tak nie walczę i nie szarpię się jestem spokojniejsza...
miłośc została... smutek został.. ale znalazł sie maleńki pokoik w sercu w którym mogę się schować kiedy nachodzi mnie tęsknota i ból... ten pokoik to mój spokój :)

teraz gdy już nie walcze o jego powrót, boli mniej, a moze tylko inaczej...
łzy pojawiają sie w oczach w każdej chwili i momencie, na ulicy i w samochodzie... ale tylko sie pojawiają ... nie pozwalam im płynąć :(

upokarzałam się dla niego - nie wstydzę się tego...
teraz tylko wiem,że juz o nic nie poproszę..
ta myśl daje mi spokój

już dwa tygodnie nie dzwonie, nie piszę, nie oglądam jego zdjęć

to może tak mało - ale dla mnie to krok milowy :)
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez woman » 25 lut 2009, o 11:51

Nie upokarzałaś się, walczyłaś o swoją miłość, nie masz się czego wstydzić undset.
Nie gadaj głupot :wink:

Może i masz małe bezbronne pięści, ale silna jesteś duchem.
Zrobilaś naprawdę krok milowy, wystarczy przeczytać Twoje posty z grudnia.
I w ogole to nie poslega dyskusji :)
:kwiatek:
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez undset1 » 25 lut 2009, o 21:16

SAMA dziwię się sobie potowrnie ...
wczoraj płakałam, tylko chwile... ale nigdy już nie płaczę przy córeczce.. to mój największy sukces.. no i brak kontaktu z nim...

jestem smutna, nie przeczę, ale coraz częściej myślę, że może i dobrze że odszedł - co warta była miłość człowieka, który porzucił mnie dwa razy..., którego błagałam o powrót o szansę i który nigdy mi jej tak naprawdę nie dał... ile kłamstw naopowiadałby do końca życia - moze powinnam być mu wdzieczna, :cry: że mnie skreślił ze swojej lisy tak wcześnie?


zawsze bedzie mi go brakowało,... nadal strasznie brakuję, tęsknota kłuje czasem mocniej, czasem słabiej , ale nie pozwala o sobie zapomnieć...

kiedy boli już za bardzo przypominam sobie JEGO i jego zachowania - słowa wykrzyczane, plucie w twarz, celowe ranienie, kłamstwa, kłamstwa MAŁE I DUŻE... i wtedy robi sie lżej

jest cięzko że muszę sobie to wszystko przypominać, ale wbrew pozorom właśnie wtedy nie płaczę

najbardziej bolą piękne wspomnienia :(
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez Ola23 » 25 lut 2009, o 22:30

Znam kobietę, którą mąż porzucił po 35 latach małżeństwa. Dokonał zamiany na młodszy model. Ona straszliwie to przeżyła, nieomal nie zeszła z tego świata w tej wielkiej rozpaczy. Dziś patrzy już na to wszystko z perspektywy dwóch samotnie spędzonych lat i za każdym razem jak z nią rozmawiam ona podkreśla coś bardzo ważnego. Mówi "ciesz się że masz jeszcze całe życie przed sobą, a nie tak jak ja zostałam porzucona na starość". Wiesz kochana, myślę że w tym jest ukryta ogromna mądrość. Obie mamy jeszcze tyle przed sobą, jesteśmy młode i na prawdę mamy jeszcze szansę ułożyć sobie życie. Lepiej teraz niż później, bo nasi mężowie jak widać nie znają znaczenia słowa wierność. Pomyśl co by było gdybyś miała teraz kilkadziesiąt lat więcej , odchowane dzieci i została nagle sama bo mąż poszedł do innej.....Ktoś mi kiedyś powiedział, że najgorsza jest pierwsza zdrada - potem taki "zdradzacz" traci opory. Oczywiście to duże uproszczenie nie odnoszące się do wszytskich przypadków zdrady, ale jak widać na Twoim i moim przykładzie to może tak działać.

Rozejrzyj się dookoła - świat się nie zatrzymał tylko dlatego że spotkała Cię tragedia. Dalej wstaje dzień, ludzie chodzą ulicami jak gdyby nigdy nic...czas płynie nieubłaganie...Znajdź sobie miejsce w tym całym zawirowaniu - krzycz, płacz, złość się ile wlezie i pozwól wyjść tym wszystkim emocjom które musisz z siebie wyrzucić - przepraszam za mało subtelne porównanie - jak wymioty - jeśli zatrzymasz to w sobie zniszczą Cię. Pamiętaj też że wspomnienia o których teraz piszesz z czasem także zbledną. Musisz zrobić pogrzeb temu małżeństwu - przecierpieć okres żałoby a potem zatrzasnąć te drzwi i już nigdy ich nie otwierać. Widzisz...niezmiernie bliski jest mi świat Twoich przeżyć - wręcz jak lustrzane odbicie...dlatego wszystko to co Ci mówię wypływa z moich własnych, żywych doświadczeń. Uwierz...z każdym dniem będzie Ci lepiej, każda chwila przybliża Cię do stanu w którym poczujesz ulgę, dlatego nie zatrzymuj się teraz. Odpędzaj chandrę na wszystkie znane Ci sposoby i pamiętaj - kto sieje wiatr ten zbiera burze. Wierzę w to, że Twój mąż jeszcze zapłaci za każdą Twoją łzę, a los odwróci się na Twoją korzyść.

Sciskam :*
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Postprzez mg007 » 26 lut 2009, o 20:41

czasami Bog wie co robi rozlaczjac to co zlaczyl...
mg007
 
Posty: 19
Dołączył(a): 18 sty 2009, o 23:17

Postprzez Ola23 » 26 lut 2009, o 22:27

Myślę, że może być trochę prawdy w tym, co zostało napisane powyżej. Zadać sobie należy tylko jedno pytanie - gdzie wola Boga się ujawniła? Czy w tym, że coś złączył, czy w tym że rozdzielił? Jeśli bowiem wyjdziemy z założenia, że Bóg pobłogosławił związek dwojga ludzi i uświęcił sakramentem małżeństwa byłby szalony zmieniając teraz zdanie i uznając , że lepiej aby tych dwoje się rozeszło. Przysięgało się bowiem na dobre i złe aż do końca życia. Bóg nigdy nie mówi jednocześnie "tak" i "nie"...Być może całe to małżeństwo nie było do końca spełnieniem jego woli, bo człowiek jak wiemy ma wolną wolę i może zamknąć Bogu drzwi przed nosem i robić po swojemu. Ludzie są ułomni, słabi i popełniają błędy - taka już nasza natura. Jeśli coś co robimy nie przynosi nam dobrych owoców to znaczy, ze gdzieś zboczyliśmy z tej drogi którą przewidział dla nas Bóg. Pamiętajmy też o tym, że Bóg chce abyśmy byli szczęśliwi. Jego celem nie jest dręczenie czy zniewolenie człowieka, ale danie mu radości. Dużo można by tu pisać o teologiczno-duchowych sprawach a ja nie mam do końca przekonania, że to forum jest dobrym miejscem na to. Skoro jednak już ten wątek się pojawił chciałabym napisać jedną rzecz, która być może w jakiś sposób wesprze naszą biedną undset1....kochana!!! Bóg ma moc wyciągnąć Cię z tej otchłani! Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych! Na pewno bardzo boli Go Twoje cierpienie i jest obecny przy Tobie jak kochający Ojciec! Odwagi moja droga!!!!!!! nic się nie dzieje bez celu - to co teraz przechodzisz też ten cel ma. Odkryjesz go prędzej czy później...pamiętaj, że każdy ból i cierpienie ma sens! Być może musisz się czegoś nauczyć, coś zrozumieć abyś potem - wzbogacona o nowe doświadczenia mogła wreszcie poukładać swoje życie w szczęśliwy sposób. Nie popadaj w rozpacz - choć sama dobrze wiem że takie słowa teraz to utopia...nie zadręczaj się, nie skupiaj na tym co już minęło, ale patrz przed siebie. Patrz na córkę dla której jesteś i będziesz zawsze najukochańszą osobą na świecie. Nie żałuj róż gdy płoną lasy...życie idzie do przodu i Ty musisz iść razem z nim. Musisz wstać, otrzepać się i iść przed siebie. Wiem jaka jesteś obolała, poraniona i przerażona ale pamiętaj o tym, że musisz mieć swoją godność. Jeśli facet okazuje się bobkiem cóż Ci po jego byciu z Tobą??? Szukaj tego co ma prawdziwą wartość i co da Ci prawdziwe szczęście....

Ściskam :*
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 322 gości