Nie uwierzycie-ja nie wierze...

Problemy z partnerami.

Postprzez Szafirowa » 2 paź 2007, o 16:47

Ewuś ... a co jeśli to prawda ?
Że ... no wiesz.
Że on jest kompletnie niedojrzałym emocjonalnie człowiekiem.
No i z tego względu nienadającym się do żadnych poważnych związków. A odpowiedzialność, poczucie wspólnoty i inne niezbędne do utrzymania związku wartości są mu obce ?
A co jeśli jego rodzina rzeczywiście nie lubi AZtki ?
I nie będzie umiała uszanować jak wielkim gestem byłoby z jej strony mówienie o swoim poronieniu ?
A co jeśli nikt tam tego nie zrozumie i nie doceni ?
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez ewka » 2 paź 2007, o 16:53

To już jest małżeństwo...

Teraz ich wspólnym interesem jest i będzie, by chronić ten związek i siebie nawzajem... a dojrzałości się uczymy ciagle i bez przerwy - jeśli AZetka stwierdzi któregoś dnia, że nie da się z tego nic na serio ukręcić, no to... to wiadomo.

Jednak mamy trochę wiary w tego drugiego człowieka i w to, że to życie się ułoży, prawda? No mamy! Mamy! Bo jak mielibyśmy żyć?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez limonka » 2 paź 2007, o 18:44

hi azetko:)
ja mialam podobna sytuacje....moja tesciowa tez probowala ingerowac roznymi sposobobami..tak samo jak siostry mojego meza... Po prostu nie mogli zniesc (nie wiem dlaczego) ze jestemy szczesliwi a im sie w zyciu papra. Tak czy inaczej moj maz pewnego dnia postawil sprawe na ostrzu noraz i w mojej obecnosci powiedzial zen ie zyczy sobie aby ktowkolwiwek wtracal sie do jego malzenstwa...dawal mu rady..czy krytykowal jego zone. ode tej pory mamusia dala sobie przyslowiowego siana i trzyma buzie na klodek...strroi fochy ale nic nie mowi. Moim zdaniem duzo tu zalezy od twojego meza.syn synem matka matka:) ale on teraz ma zone z ktora zaczyna nowe zycie i NIKT nie powinien sie wtracac. Jesli bedziesz chcial rady to jestem pewna ze sama o nia poprosisz. Starahj sie trzymac nerwy na wodzy..ale nie daj tez sobie wejsc na glowe:):)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez xxxxAZxx » 3 paź 2007, o 08:47

Witajcie kochani.
Dziekuje za wszystkie wpisy.
Strasznei sie dzisiaj czuje.
Co do tesciowej-to z nia jest tak ze chce nas kontrolowa,wszystko wiedziec-gdzie jedziemy,co robimy...itd....a wpadanie bez zapowiedzi to ciagly moj problem....jest u nas codziennie i wypytuje o wszystko:(
maz twierdzi ze to jest ok i ze co on ma jej powiedziec....dzisiaj od niego uslyszalam ze to ja mam ze soba problem a nie on.
O poronieniu nie powiem jej bo napewno powie ze to ja o siebie nie dbalam itd.Na tyle ja znam ze moge byc tego pewna.
Nie wiem co mam robic-z jednej strony jest cudownie ale jednak czuje sie tam jak w wiezieniu i jakby ktos czekal tylko na moj blad....on ciagle twierdzi ze jest wszystk ok ze dramatyzuje ze powinnam sie przystosowac do roli zony....tym tekstem mnie rozbroil...na szczescie juz nie widzi moich lez,nie dam sie ponilac ani podporzadkowywac....narazie mam strasznego dola:(
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez ewa_pa » 3 paź 2007, o 09:09

azetko kochana nie masz mozilwosci by z nim zamieszkac gdzies z dala od teściów? przmysl moze dałoby sie wtedy było by ci duzo lzej i na sercu i w związku co do tego czy powiedziec o poronieniu wiesz sama to bolesny temat i uwazam ze dobrze ze nie robisz tego sama jestes zraniona nie ma potrzeby by ktos ranił cie bardziej :pocieszacz: :cmok:
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez xxxxAZxx » 3 paź 2007, o 09:36

Mysle ze problem tkwi w nas-gdyby miedzy nami bylo wszystko w porzadku to w problemem tesciowej napewno bysmy sobie poradzili.....nie chce go przedstawiac w samych negatywnych barwach-ja widocznie tez mam jakis problem-nei potrafie zrozumeic jego toku myslenia,a moze juz nie chce nie wiem .
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez z » 3 paź 2007, o 09:46

AZ-etko moze to Ci troche pomoze w prowadzeniu pertraktacji. Nie wiem , czy chodzicie do Kosciola. jesli tak , to moze tam sprobuj poszukac pomocy. Uzyskasz ja na pewno. To co sie dzieje w twoim malzenstwie jest powodem do uniewazniena malzenstwa z powodu niedojrzalosci twojego malzonka. Twoj maz powinien wiezy ze swoja mama mocno oslabic w momencie, gdy wchodzi w zwiazek malzenski. Jego mama nie ma prawa do kontroli was, do nawiedzania bez zapowiedzi. Ty masz racje , a nie twoj maz. Sprobuj gdzies (kosciol, psychlog) poszukac pomocy.
Jego mama nie ma wlasnego zycia ? Zapytaj sie jej kiedys o to. Nudzi jej sie ? Nie potrafi dostosowac sie zmian. Nie moze problemow ze swoja osoba przenosic na was i burzyc waszego szczescie.
jego mama musi nauczyc sie zyc w nowej syutacji. jej synus nie jest juz chlopaczkiem jej potrzebujacym na co dzien. Wytlumacz to jej i twojemu mezowi. Jego mama tez wykazuje duza niedojrzalosc.
z
 
Posty: 226
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 13:04

Postprzez Abssinth » 3 paź 2007, o 09:47

Azetko.... nie wiem, czy juz kiedykolwiek tam bylas, ale na kafeterii jest taki dosc dlugi watek o przemocy psychicznej w zwiazku... wkleje tutaj, moze Ci sie przyda http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800&start=0

jestem straszna, wklejam ten watek w wielu miejscach, wiem...ale jest on bardzo, bardzo dobry... kurcze, tak bym Cie chciala przytulic mocno, bo widze, ze wpakowalas sie w zwiazek, w ktorym nie mozesz liczyc na wsparcie meza, i tak naprawde to zwiazek z nim i jego matka a nie tylko z nim....

a to o roli zony jest ZALOSNE, przepraszam, ze krzycze, ale mnie to wkurzylo na maksa....a czy on sie nie powinien przystosowac do roli meza? Jaka jest dla niego rola zony? Wycieraczka czy tez moze awans na podnozek...? Sorry, ale zwiazek polega na dwoch osobach...

przytulam i miaukam...
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez xxxxAZxx » 3 paź 2007, o 10:13

Wiesz ja wiedzialam co robie biorac z nim slub,znalam jego wady i myslalam ze umiem z nimi zyc i walczylam z tym i mi sie udalo.Ale nie sadzialam ze po slubie dojda kolejne podzialy z ktorymi znowu bede musiala sie zmierzyc.
Wiem ze gdyby on tutaj pisal to przedstawil by mnie jako osobe impulsywna,ktora nie stara sie o zrouzmiec,ktora nie chce zaakceptowac jego kontaktow z rodzina ktora nie jeden raz mu pomogla...tylko ze ja sie staram ale czasami nie wytrzymuje przeciez kazdy ma emocje i prawo do nich....
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez echo » 3 paź 2007, o 10:16

azetko,
wyrazy współczucia,
czy Wy teraz mieszkacie w jego-waszym nowym domu, który on wykańczał gdy mieszkaliście u Ciebie? jesli tak to nie widzę innego wyjścia jak wspólne wizyty u psychologa - nawet pod płaszczykiem starych problemów, czy problemów z zajściem w ciążę. O tym mężowi chyba powinnaś wspomnieć, nie drastycznie, ale fakty powinien znać. Wtedy masz lepszą pozycję wyjściową. Sorry, brzmi to strasznie wyrachowanie z mojej strony, ale efektem ma być wasze porozumienie i szczęście , a mieszanie się teściowej w wasze życie na pewno Wam to utrudni.
Twój mąż jest teraz między mlotem a kowadlem, okropna rola i nie potrafi sobie ztym poradzić. Sama tak miałam, bo mieszkaliśmy z moją mamą jakies 2 lata. Było nieźle, ale czasem nie wiedziałam co mam robić i ochrzaniałam w desperacji obie strony- to taki rodzaj obrony "osaczonego".

Terapia na spokojnie przeanalizowałaby wasze problemy, pozwoliłaby zrozumieć drugą stronę i nauczyła niezbędnej ASERTYWNOŚCI. Tylko tak można poskromić mamuśkę, która też chce dobrze, ale inaczej niż TY czy Wy. Stawianie sprawy na ostrzu noża byłoby OK gdyby mąż sam tego chciał, a jesli nie - to lepszy do namawiania na zmiany jest obiektywny psycholog niż ty.
znajdź coś miłego dla siebie, wróć później, wyjdźcie gdzieś razem, żeby poprawić humorek, a nie zatruwać sobie życie nie swoją mamuśką.

buźka
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez xxxxAZxx » 3 paź 2007, o 10:28

Tak mieszkamy w jego-naszym domu który wykańczałkiedy mieszakliśmy u mnie....wiec w sumie jego matka uwaza ze to jest dom jego synka....staram sie wyciagac go z domu po pracy chodzimy nak olacje do kina teatru jezdzimy do mojej rodziny....ale szczerze wam powiem zle sie tam czuje ten dom i te otoczenie....ja chodze do psychologa a maz nie chce i ja musze to uszanowac nei moge go zmuszac do tego....wiecie nie czuje ze tam jest moj dom,moj swiat....
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez Abssinth » 3 paź 2007, o 10:49

Dobrze, ze chodzisz do psychologa. Jego nie zmienisz, dopoki on sam sie nie bedzie chcial zmienic - ale o tym na pewno juz wiesz. Najwazniejsza dla Ciebie powinna byc Twoja wlasna osoba, dopoki nie rozwiazesz Swoich wlasnych problemow, zahamowan czy innnych takich, nie bedziesz w stanie stworzyc prawdziwego zwiazku. Kiedy Ty sie zmienisz, zmieni sie rowniez Twoj zwiazek - na lepsze albo na gorsze, jesli na lepsze to super, a jesli na gorsze, to bedziesz juz wtedy wiedziec, ze zaslugujesz na cos wiecej i nie musisz sie zgadzac na zle, niszczace czy uragajace Twojej godnosci postepowanie. I pozostanie lub odejscie to bedzie Twoj swiadomy wybor - zycze powodzenia, cokolwiek sie stanie.

xxx
Abss
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 3 paź 2007, o 11:05

Moja mama nie była dla mnie wzorem ani matki ani kobiety... no niestety, ale tak było. I co dziwne - kiedy moje Słonko wyskakiwało z krytyczną uwagą odnośnie mamy, mnie szlag trafiał i broniłam jej jak lwica, choć w gruncie rzeczy wiedziałam, że on ma rację. I nie wiem, z czego to wynika... węzy krwi? po prostu mama? gniazdo? Bardzo mnie wkurzał tymi uwagami...

No tak.

Ja uważam, że trzeba na wypracowanie jakieś normalności czasu i cierpliwości... i że nie warto pytać siebie "po co?", "dlaczego mam ustąpić?" - po prostu tak jest i trzeba się w tym odnaleźć... jej nie zmienisz, ale swoją postawę możesz zawsze.

No i obie się uczycie - Ty bycia żoną i synową, ona bycia teściową. I myślę, że warto określić wyraźne granice, na których przekroczenie nie pozwolisz Ty sama i niekoniecznie za zgodą jej, jego... zgodą na jakąś tam obustronnie podpisaną umową. Czas tę umowę sam napisze, a Ty tylko pilnuj, aby pisał jak najlepiej.

Takie jest moje zdanie. Trzymaj się... aha!

O poronieniu nie powiem jej bo napewno powie ze to ja o siebie nie dbalam itd.Na tyle ja znam ze moge byc tego pewna.

No i niech sobie powie! Co z tego? Jak było - sama wiesz najlepiej... a skoro jest taka zwariowana, to jakie ma znaczenie, co myśli i powie?
:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez xxxxAZxx » 3 paź 2007, o 11:30

Mam do niej zal o pare istotnych rzeczy i wiem ze juz nie zawiaze z nia poprawnego kontaktu....nie zabraniam jej przychodzic ale powinna zapowiadac swoje wizyty i troche je ograniczyc......wiecie bywa tak ze ona wie cos wczesniej od mojego meza niz ja...to troche boli....a poza tym jestem na niego zla za slowa ktore bola i nie maja odzwierciedlenia w rzeczywistosci...tesknie za swoim mieszkankiem...tam czulam sie jak w domu....
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez echo » 3 paź 2007, o 19:52

jednak warto byłoby także jego zaciągnąć do psychologa, rozumiem jego opór, ale w takim razie jak on sobie to wyobraża. Jesli zaproponuje sensowne rozwiązanie to OK i niech sie tego trzyma, ale jesli nic nie zaproponuje - to ja bym nalegała.
To są zawsze trudne sytuacje i potrzebne jest wsparcie z zewnątrz - jeśli nie psychologa to obiektywnego przyjaciela. Nie może być tak że on bagatelizuje a Ty się męczysz.
będzie dobrze ;)
buźka
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aaidimag i 217 gości

cron