Fryzjerko, zastanowiła mnie Twoja odpowiedź na wpis GordonaFreemana. Nie napisałaś mianowicie, że np. nie stać Cię na fundowanie synowi tego rodzaju rozrywek kilka razy w tygodniu. Albo że on na to nie zasługuje, skoro nic nie robi: nie pracuje, nie uczy się i nawet w domu nie pomaga. Napisałaś, że on by nie chciał... To było Twoje pierwsze skojarzenie? Jak często jest tak, że to, czego syn by chciał albo czego by nie chciał, jest najważniejsze?
I druga rzecz: czy są w Waszym domu jakieś zasady, granice, podział obowiązków? Jasno ustalone, kto co robi i kiedy? Nie chodzi mi tu o wykrzyczenie w nerwach "wracam wykończona, a tu taki chlew", tylko konkretne, spokojne ustalenie podziału obowiązków. Może nawet zapisanie z datami i godzinami.
Co się stało, że on złamał nos bratu? To był wypadek, bójka?