To czemu nie idzIesz na terapię, tylko kręcisz się na forum? To stwierdzenie jest bardzo uniwersalne... poza tym jedno drugiego nie wyklucza, bo ja chodzę na terapię i "kręcę się" po forum
"Nie kocham Cię" to wielkie słowa i zdecydowana większość ludzi jak to mówi, to mówi ostatecznie.
Chyba, ze między autorem a jego zoną mają miejsce podświadome "gierki" w których nie jedno juz padło i się zdarzyło ale pomimo to autor uważa, ze są "normalną rodziną" na co nie wskazuje to co się wydarzyło..
Po co się rozkminać, domyślać i tworzyć własne ideologie znęcajac się dzięki temu nad sobą?
Nie lepię wziąć się za konkrety i porozmawiać, zadecydować WSPÓLNIE co dalej?
Ty chcesz i ja chcę, to staramy się to jakoś przegryźć i być może udać się na terapię po pomoc.
Ty nie chesz a ja chce - trudno... do tanga trzeba dwojga...
Wersji, że ona chce a on nie nie ma, więc jakby nwszystko jasne, choć odpowiedź podobna jak w przypadku drugim.
Wiem, ze to nie proste, ze prosto się pisze.
Tylko jeśli na prawdę che się pomoc dzieciom i am się na uwadze ich dobro, to się ocenia jasno sytuacje i dostosowuje działania do niej, zeby dzieci jak najmniej ucierpiały, \
jadaniel rozwód ewentualny wcale nie musi być dla dzieci gorszy od Wszego bycia ze sobą na siłę, od Waszych być moze kłótni, niedomówień czy sprzeczek czy chciażby życie w lodowatej atmosferze między rodzicami.
Ratowanie czegoś "dla dobra dzieci" nie raz wychodzi im gorzej niż rozstanie, bo muszą żyć w czymś co nie działa i jest uciążliwe i obciążające nie tylko dla rodziców a szczególnie dla dzieci, wiec jeżeli chcesz dobra dzieci, to zastanów się dobrze i dobrze oceń relacje między Wami i tego czego oboje chcecie a nie dopisuj ideologie i nie baw się w psychoanalityka, bo to Ci w niczym nie pomoże a tylko się uwikłasz w jakąś pętlę, choć ja widzę jakąś pętlę już teraz...