Nie było mnie nie dłuższą chwilę, a już dyskusja potoczyła się w inną stronę
Napisałam cały długi post z komórki i mnie wylogowała bestia
Wczoraj odwiedził mnie mąż. Przyjechał na około dwie godziny, jak powiedział:sprawdzić jak się czuję i trzymam. Porozmawialiśmy sobie na spokojnie, na bardzo spokojnie... opowiedziałam mu to, co się do tej pory dowiedziałam z książek, dlaczego zachowywałam się tak, a nie inaczej, to ponowne odgrywanie ról z dzieciństwa itp. On słuchał. Widać było, że słucha i rozumie co mówię. Po tej wizycie spodziewałam się decyzji, całkowite rozstanie albo powrót i składanie tego od początku. Natomiast on chce jeszcze poczekać do wtorku, dlatego że do tej pory brał jakieś tabletki (koksy w skrócie) i teraz musi to z niego zejść, prohormony i ten cały syf ze środka. I wtedy chce zobaczyć jakie będzie miał uczucia, czy zatęskni i będzie mu źle beze mnie czy nie. (fakt, te tabletki robiły z niego przeciętną kobietę podczas PMS). Jak na teraz czuje pustkę, nic dosłownie nic. to akurat także jestem w stanie zrozumieć, bo po takich przejściach, jak człowiek jest przyzwyczajony do mnóstwa emocji, i nadchodzi moment spokoju-to jest szok.
Trochę mi smutno, boję się że przez te kolejne dni tak bardzo się ode mnie odsunie, że już nie wróci... Poza tym jak ja go zobaczyłam, od razu poczułam radość i uświadomiłam sobie jak bardzo za nim tęskniłam. A on był taki obojętny.... Ale porozmawialiśmy, nawet się trochę pośmialiśmy,posiedzieliśmy, później mnie przytulił i dał smutnego buziaka w czoło.
Na pewno co jest dobre z tego-zauważył różnicę w moim zachowaniu, spodziewał się po przyjeździe do mnie:mnóstwa łez, krzyków-standardowej awantury. A tu nic takiego nie było. Fakt, jestem teraz jak jajko, skorupka ok a w środku się gotuje. Podczas rozmowy poleciało mi dosłownie kilka łez, ale pooddychałam, kilka afirmacji i już byłam spokojna.......
Niemniej muszę czekać.... nie lubię czekania tak naprawdę nie wiadomo na co, nie ukrywam-żyję nadzieją, że będziemy razem, pracuję nad sobą- efekty widać, ale jak we wtorek okaże się że nie ma już żadnych uczuć do mnie-wtedy wróci dramat. Wiem to na 100%.
Po wczorajszym dniu, dosyć męczącym psychicznie, dziś jest mój gorszy dzień. Ledwo wstałam z łóżka, nie mam siły na nic. Stan ten określam byciem jak przeżuty flak..