to już jest koniec... :(

Problemy z partnerami.

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 18 cze 2012, o 10:23

nie.
Był kiedyś ktoś ważny dla mnie ale odpuściłam bo byłam mężatką, nadal jestem...
on wyjechał, nie mam z nim kontaktu od dłuższego czasu. Jego wyjazd był dla mnie cięzki bo to był ktoś z kim mogłam porozmawiać o wszystkim i nie powiem, żeby on nie był impulsem do moich przemyśleń... ale decyzja o rozwodzie nie jest podytkowana fascynacją innym facetem.
Wrociłam do domu. Mąż mi teraz tak nadskakuje i przeprasza i jest taki słodki, że aż mi niedobrze. Spotkał się z moją mamą i przeciągnał ją na swoją stronę i powiedział jej że zrobi wszystko żeby mnie odzyskać. Mama uważa, że ja przesadzam z wymaganiami wobec niego bo nie ma na swiecie takich facetów, żeby się starali, robili niespoadzianki, że takie juz jest życie, że do kobiety więcej nalezy i że to kobieta powinna się bardziej starać i że mam być dla niego miła bo jej serce pęka jak na to patrzy :( tak jakbym ja robiła jej na złość żeby ją zdenerować?! :roll:
powiedzialam mężowi żeby nie myślał że teraz bedzie tak jak dawniej, że przeprosił mnie, kupił kwiatki i bizuterie i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ja będe teraz szczęsliwa... a taka jest prawda, że ja po prostu nie umiem mu powiedzieć, że go nie kocham, do mamy nie moge sie wyprowadzic bo ona jest po jego stronie, do żadnej koleżanki też nie, jestem po prostu w czarnej d... ;(
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez ewka » 18 cze 2012, o 14:06

A mi się wydaje, że jednak ten pierwszy krok zrobiłaś... czas pokaże.
Mama przez to, że jest po jego stronie - nie może Cię przyjąć na pomieszkanie? Czy może Tobie to przeszkadza?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 19 cze 2012, o 11:07

dzięki Ewka

za 2 tygodnie moja mama wyjeżdża na pare dni, myśle ze to bedzie dobra okazaja zeby ostatecznie sie z nim rozstac i wprowadzic sie do niej na jakis czas a co bedzie pozniej zobacze...

myślałam o tym jak znowu zacząć rozmowę o rozwodzie po 2 tygodniach jego "starania się", najlepeij napisałabym mu to w liscie bo tam wszystko na spokojnie moglabym opisac ale chyba nie powinnam w ten sposób tego załatwiac? ale z drugiej strony rozmowa skonczy sie na płaczu moim i jego i nie powiem mu tego co bym chciała bo nie umiem panować nad swoimi emocjami podczas rozmowy...
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Abssinth » 19 cze 2012, o 17:23

co to za matka, co nie staje po stronie wlasnego dziecko, i to jeszcze w takim przypadku? :( :( :(
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 20 cze 2012, o 22:47

tak moja mama mnie zawiodła, mam jednak nadzieję, że gdy ostatecznie sie z nim rozstanę przemyśli to sobie i mnie wesprze
wiem jedno- nie bedzie mi łatwo obojetnie czy ona bedzie wtedy po mojej stronie czy nie, ale życie w kłamstwie wykańcza mnie psychicznie :(
są dni kiedy jest w miarę ok, wytrzymuję jakoś chociaż każdy jego dotyk wywołuje we mnie dreszcze i bynajmniej nie są to dreszcze podniecenia
a czasem są dni że gdy nie widzi kładę się na łóżku i popłakuję w poduszkę :(
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez ewka » 21 cze 2012, o 07:50

Sandrine napisał(a):dzięki Ewka

za 2 tygodnie moja mama wyjeżdża na pare dni, myśle ze to bedzie dobra okazaja zeby ostatecznie sie z nim rozstac i wprowadzic sie do niej na jakis czas a co bedzie pozniej zobacze...

myślałam o tym jak znowu zacząć rozmowę o rozwodzie po 2 tygodniach jego "starania się", najlepeij napisałabym mu to w liscie bo tam wszystko na spokojnie moglabym opisac ale chyba nie powinnam w ten sposób tego załatwiac? ale z drugiej strony rozmowa skonczy sie na płaczu moim i jego i nie powiem mu tego co bym chciała bo nie umiem panować nad swoimi emocjami podczas rozmowy...

Sand, i ja właśnie dlatego wspominałam o napisaniu... bo wiem, że czasami jest BARDZO TRUDNO powiedzieć. Poza tym masz czas, by spokojnie przelać każdą myśl na papier, nie ma tych emocji, co oko w oko. On z kolei będzie miał czas, by spokojnie przeczytać, przemyśleć. I jeśli nie potrafisz powiedzieć "nie kocham cię", to napisać na pewno będzie łatwiej. I myślę jeszcze, że jeśli na to napisanie się zdecydujesz... to już napisz naprawdę wszystko bez zostawiania czegoś niedopowiedzianego "na potem". Zauważ też, że pisać możesz tydzień lub nawet dwa... na spokojnie, z namysłem.

Myślałaś o jakieś wizycie u psychologa lub psychiatry? Myślę, że byłoby Ci łatwiej przez to wszystko przejść... a siły będą potrzebne, przecież wiesz.

Trzymaj się!


:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 21 cze 2012, o 09:23

tak myslałam o wizycie u psychologa tudzież jakiegos terapeuty ale nie jest łatwo znaleźć kogoś "dobrego". a powiem szczerze, że teraz nie mam głowy do tego. na pewno chcialabym sie wybrac do psychologa juz po rozstaniu bo chce mocno stanąć na nogach i wierzyc w to, że bez faceta można być szczęsliwym.
teraz jest chyba dla mnie najgorszy okres bo wiem ze po rozstaniu odetchne, zaczne żyć. Wiem, ze nie bedzie latwo ale wiem, że bardzo mi wtedy ulzy.

a czy napisanie listu nie jest nie fair? no bo mam napisac list, zostawic go na stole i po prostu wyjść?
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez ewka » 21 cze 2012, o 09:45

Sandrine napisał(a):no bo mam napisac list, zostawic go na stole i po prostu wyjść?

Myślę, że tak właśnie. Owszem, to może nie jest super eleganckie… ale zauważ, że mimo chęci – inaczej nie dasz rady. Bo się będziesz łamać, mazać, beczeć, smarkać. I nie wszystko to, co chcesz – jesteś w stanie powiedzieć. I chyba dobrze byłoby o tym też w liście napisać. Że nie z tchórzostwa piszesz, ale własnej niemocy.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 22 cze 2012, o 09:55

właśnie nawet nie tyle nieeleganckie mi sie to wydaje co dziecinne.. ale na dzień dzisiejszy inaczej sobie tego nie wyorazam bo na sama myśl o rozmowie paraliżuje mnie strach... :(
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez ewka » 25 cze 2012, o 06:43

Wedle "mierz siły na zamiary" - po prostu inaczej nie da rady.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 26 cze 2012, o 14:55

na razie żyję w zawieszeniu
on się stara być "lepszy" a ja staram sie udawac ze jest w miare ok
ale tak naprawde widze ze to jego staranie nic nie daje, nie zmienia moich uczuć
zaczął starać się za późno, jak we mnie juz wszystko się wypaliło
lubię go jako przyjaciela, uważam że jest ok i to jest chyba najgorsze
mogłabym z nim tak nawet zyc jak ze współlokatorem pod jednym dachem
ale nie che dzielić z nim łóżka ani rodzić mu dzieci
wolałabym go nie lubić, nienawidzić
:(
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez ewka » 26 cze 2012, o 15:32

Sandrine napisał(a):Wolałabym go nie lubić, nienawidzić:(

No na pewno byłoby Ci łatwiej.
List piszesz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 27 cze 2012, o 09:49

jeszcze nie. na razie myślę co tam napisać, jak zacząć.
Nie chciałabym tam wytykac mu jego błedów i wad i zwalać winy na niego, chyba nie powinnam tego robic? no bo wiadomo, że wina zawsze jest po obu stronach.
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Abssinth » 27 cze 2012, o 09:52

'wiadomo, ze wina zawsze jest po obu stronach' - glupszego tekstu juz dawno nie slyszalam.

czesto, tak.

Ale nie zawsze.

jesli juz mozna mowic tutaj o Twojej winie - to tylko o tym, ze tak dlugo sie na to wszystko zgadzalas i nic z tym nie zrobilas - przestan wiec sie sama w to poczucie winy wpedzac, Sandrine!
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez ewka » 27 cze 2012, o 11:26

Sandrine napisał(a):jeszcze nie. na razie myślę co tam napisać, jak zacząć.

A może po prostu pisać i zbierać "do kupy" wszystkie myśli, jaki przychodzą do głowy... a potem to przeredagować?
Tak mi się jakoś wydaje, że się skupiłaś na tym, aby go nie urazić. I nie zranić. I że to jest większe od Twoich własnych uczuć i odczuć.


Sandrine napisał(a):Nie chciałabym tam wytykac mu jego błedów i wad i zwalać winy na niego, chyba nie powinnam tego robic?

Powinnam-nie powinnam... a wg czego pomiary tych powinności? Pisz to, co CHCESZ napisać.
Czy jest sens wytykać błędy, to nie wiem. Może lepiej o swoich odczuciach?


Sandrine napisał(a):no bo wiadomo, że wina zawsze jest po obu stronach.

No jak się sobie dobrze przyjrzymy, to zawsze jakichś błędów można się dopatrzeć... no ale któż ich nie popełnia?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 195 gości