przez agnieszka » 21 kwi 2012, o 16:22
Witajcie po dwóch tygodniach.
Moi drodzy mieliście racje ze ja jeszcze wówczas nie dojrzałam do tego żeby skończyć to.
Ale nastał ten dzień ..... mimo, że nie wiem co moja psycholożka na to powie, bo sama mam problemy - chce żeby wszyscy robili tak jak ja chce i według moich założonych ideologi. W tym jest cały problem mam badać relacje i nauczyć się mówić nie.
Po tym jak przyszedł ostatnio do mnie po dwóch piwach zaczęło zupełnie mi to nie pasować, w dodatku bez elegancji w ubiorze... no bo właśnie wrócił z ryb....(To co nie mógł posiedzieć 1 godziny dłużej w domu wykąpać się i wdziać jakieś stosowne do tego rzeczy na siebie?? Co przyszedł do koleżanki czy do swojej dziewczyny???)
Drugą rzeczą jest to że kiedy spytałam się go kim ja jestem dla Ciebie - dziewczyną, koleżanką czy przyjaciółką? Stwierdził że nieraz koleżanka czasem przyjaciółką, a tak w ogole to dziewczyna z którą można od czasu do czasu pogadać pocałować przytulić ...BO NA COŚ WIĘCEJ TRZEBA DŁUŻNEJ CZEKAĆ!!!!! Kiedy zarzuciłam mu że jednak nie traktuje mnie jako swojej dziewczyny stwierdził że traktuje mnie jako swoja dziewczynę choć czasem jest poniewierany po uczuciach dlatego ma mieszane uczucia co do mnie! (Co prawda nieraz kłócimy się ale jest to przyczyna mojej choroby....której o dziwo nierozumie!) A o to poniewieranie mu chodzi o to że nie oddaje mu się co spotkanie w formie pettingu, ani ze nie chce dotykać jego genitaliów. Tylko w tym pytanie : w jakim sensie traktuje mnie jak swoja dziewczynę : przez to że poniesie mi nieraz torbę, ze zasili mi konto w telefonie o dziwo max 10 złotymi, i nieraz w ramach rewizyty przyniesie chipsy do wspólnego zjedzenia to się nazywa traktowanie jak dziewczynę!!!????))
Wiecie co - stało się dla mnie jasne to ze :
1. on się nigdy nie starał o to żeby był dobrze, stąd brak kwiatów prezentów dbania o siebie - mniemam że założył sobie - Niech się cieszy że ma w ogóle faceta, w takim przypadku ona i tak wszystko dla mnie zrobi!(Moja mam nawet to zauważyła)
2. traktował mnie raczej jako dobrą zabawkę niż prawdziwą dziewczynę (gdy mama była w szpitalu - stwierdzenie po jednym dniu pobytu u mnie stwierdził że może Twoja mam jutro wyjdzie to nie będę musiał przyjeżdżać! I zarzuca mi teraz to że chciał dobrze i być dobrym, a to ja to wszystko zniszczyłam.
3. To ze on bardzo dyzo mówił ach ja mnie nie kocha i wo gole, tylko słowa po każdym względem nie zamieniały się w czyny. Co innego mówił myślał i robił
Teraz to ja jestem ta najgorsza, oszczędził wysłuchania i wyzwania od najgorszych, zarzucał to ze to on się wiecznie starał a ja stawiałam tylko warunki, to ze jego życie jest wieczna porażka ze wolałby umrzeć, ze woli amfetaminę i piwo ode mnie bo ona mu nigdy nie odmówi i będzie na niego zawsze czekać!
Pytam Was - Czy on jest uzależniony???
Wiem jedno ze bierze mnie teraz na litość i chce abym kolejny raz naiwna zaufała mu i wierzyła w to ze nie bierze.
Szczerze nie interesuje mnie to czy bierze czy nie bierze może się nawet zapić to już nie mój interes.
Zdaje sobie sprawę z tego, ze mogłam być przez te 16 miesięcy okłamywana oszukiwana pod katem tego ze nie ćpa.
Nie pasowało mi to ze zaniedbuje mnie zaniedbuje siebie i ze wiecznie nawet 10 dni po wypłacie nie ma kasy i niejednokrotnie czułam w czasie pocałunku taka słodycz w ślinie i to ze wiecznie był niewyżyty, tak bardzo kręciło go moje ciało podobnież z miłości.
Uważacie że powinnam o jego problemach (tj o nałogach) powiedzieć psycholżce ..trochę się tego wstydzę, bo ciezki to temat, ale z drugiej strony ukazuje mnie zupelnie inaczej... NIE?