Gdzie poniesie nas życie, z tego miejsca patrzymy...

Problemy z partnerami.

Postprzez limonka » 19 gru 2010, o 00:50

Kasiorku ludzie wiele mowia, zarzekaja sie, zapieraja ehhh dopoki nie sa w takiej czy innej sytuacji:( wtedy zycie pisze ROZNE scenariusze:( ja mysle ze wybaczylabym zdrade. ... A sponsoring no coz kazdy zarabia na zycie jak mu sie podoba:)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Abssinth » 19 gru 2010, o 02:28

hmm

zaczelismy sie klocic o sposnsoring, zdrady etc

jak dla mnie - to w ogole nie ma zwiazku tak naprawde ze sprawa, bo prawdziwym tematem jest :

Kasiorek i jej facet maja rozne zdania na temat x
Kasiorek jest bardziej tolerancyjna niz jej facet i potrafi zobaczyc, ze dane sprawy moga byc w PEWNYCH przypadkach wytlumaczalne
facet Kasiorka uwaza ze temat x = absolutne zlo, i jest do tego stopnia zdecydowany w swoich negatywnych przekonaniach, ze Kasiorek sie az BOI wypowiedzec swoje zdanie



...w czym w sumie ma poniekad racje , bo juz jak widac niektorzy zalozyli, ze majac takie zdanie Kasiorek ma cos z glowa zle i jest na drodze do 'wypelnienia' tematu x sama...

PS Cat, nie chce mi sie wymyslac sytuacji, gdzie sponsoring bylby OK...albo nawet troche OK...bo to teoretyzowanie...ale jestem ogolnie w stanie sobie wyobrazic i zrozumiec, ze moze zaistniec jakas hipotetyczna sytuacja, gdzie moglabym to zrozumiec. (nie chce wchodzic w dyskusje, bo uwazam, ze nie ma tak naprawde zwiazku z tym tematem, jak napisalam wyzej)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sanna » 19 gru 2010, o 10:26

---------- 09:05 19.12.2010 ----------

Abssinth napisał(a):hmm

...w czym w sumie ma poniekad racje , bo juz jak widac niektorzy zalozyli, ze majac takie zdanie Kasiorek ma cos z glowa zle i jest na drodze do 'wypelnienia' tematu x sama...


Abs, jeśli to do mnie, to zauważ że to co opisywałam i gdzie reagowałam podobnie jak Kasiorek miało miejsce u mnie, więc jeśli już to ja ,, mam coś z głową" :).
A tak poważnie to oczywiście, że miałam poważne, a teraz już tylko miewam problemy emocjonalne, jak wiele osób na tym forum, więc czynienie z tego zarzutu tutaj trochę mnie dziwi.

No i po ostatnie- twoje zdanie i moje na termat tego co napisała Kasiorek mogą się różnić, prawda? Ale przyjmijmy, że obydwie piszemy z dobrych pobudek i powodowane życzliwością do Kasiorka.

---------- 09:13 ----------

Abssinth napisał(a):hmm

Kasiorek sie az BOI wypowiedzec swoje zdanie


A boi się go wypowiedzieć, żeby ją facet nie zostawił. Jedynym wyjściem z tej sytuacji byłoby podjęcie dyskusji z facetem, bez strachu.
To jest lęk, który Kasiorek sama sobie wkręciła. Osoba, która odrzucenia się tak nie boi, pewnie podjęła by dyskusję - bo niby czemu nie?

Wydaje mi się, że Kasiorek musi poradzić sobie z własnym strachem, a nie z tym facetem.

---------- 09:17 ----------

Abssinth napisał(a):
...w czym w sumie ma poniekad racje , bo juz jak widac niektorzy zalozyli, ze majac takie zdanie Kasiorek ma cos z glowa zle


---------- 09:26 ----------

Nie ,, mając takie zdanie'' tylko reagując w ten sposób na różnicę zdań.

Osoby, które się z związku czują pewnie, dobrze i swobodnie zareagowałyby pewnie tak:
- machnęły ręką i stwierdziły ,, pożyjesz, zobaczysz" jak powiedziała Cat
- podjęły dyskusję, jeśli uznałyby że to kluczowa dla ich relacji kwestia

A Kasiorek nie mówi do Ł. nic, bo boi się że jeśli wyrazi własne zdanie to związek się zakończy. I czuje się źle.
Nie ma innego sposoby na sprawdzenie czy Ł. zareaguje w najgorszy przewidywany przez Kasiorka sposób niż chwycenie byka za rogi i rozmowa na ten temat. Tylko wtedy można stwierdzić jaki to niedobry jest lub nie jest Ł. A dopóki Kasiorek się będzie bała i sobie wyobrażała czarne scenariusze, to będzie sobie tworzyć coraz grubszy mur pomiędzy Ł. , a sobą.
Tak to widzę.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez KATKA » 19 gru 2010, o 11:57

no nie wiem...dla mnie to tylko gadanie na chwilę obecną...i z jednej i z drugiej strony...tak naprawdę to tylko życie może zweryfikować...mówisz, zę mogłabyś wybaczyć zdradę...Nie wiesz tego...gwarantuję...nie przeżywasz tego stanu "osoby zdradzonej" wiec moim zdaniem nie możesz powiedzieć, ze byś wybaczyła...możesz gdybać...
Poza tym uderzyło mnie jedne określenie...ze można wybaczyć jak związek jest dobry i jest dobra relacja....szczerze? gdyby taki był to po kiego grzyba zdrada? jeśli by się przytrafiła to współczuję bo to gorsze niż jakby relacje były złe....wtedy można by to było jakoś tłumaczyć....

co do sponsoringu...uważam, ze każdy ma prawo robić to co chce....jeśli chce się prostytuowac, tańczyć na rurze...jego sprawa...ale błagam nie w imię wyższych celów :roll: przecież to śmieszne...jesteśmy wolnymi ludzmi i robimy co nam się podoba....i ubieranie tego w kożuszek ważnych potrzeb jest trochę śmieszne.
Mój ojciec od dziecka zapierdzielał...całe życie ciężko pracował na wszystko....ja mam o wiele lepiej...fakt od czasu ukończenia liceum (nwet w trakcie nauki) pracowałam...na swoje studia...na mieszkanie....pierdoły...zwierzęta...teraz pomoc rodzicom...spłacenie długów...
jak zaczynałam zarabiałam 800zł....na studia wydawałam 400...do głowy mi nie przyszło, ze powinnam iść na łatwizne....w sklepie spędziłam 4 lata...po 2 roku była podwyżka na 1000zł studia też podrożały....
później poszłam do banku 1400 przez 1,5 roku...mieszkałam już od pół roku sama....nie powiem szczęśliwa do nie byłam....ale dałam rade w tej chwili pozwodzi mi się zdecydowanie lepiej...na razie wychodze z długów ale nie pomyślałabym ze tak dobrze mi pójdzie...: ale wydaje mi się, ze osiągnęłam to własnym zaangażowaniem...tak wiec owszem mogłam w miedzyczasie w skoczyć na sponsoring...ale tylko i wyłącznie w celu podwyższenia swoich standardów życia...nie z konieczności...

ale sie rozwlekałam...
w każdym razie uważam, ze Twój facet nie robi nic złego, ze w tej chwili myśli tak a nie inaczej...i nie musi to wcale oznaczać, że tak faktycznie będzie robił....życie weryfikuje pewne sprawy...
Moim zdaniem jesteś chwilowo zagubiona i żeby wytłumaczyć sobie dlaczego złapałaś się jednej nierówności w waszym związku jaka w tej chwili się pojawiła...ale wydaje mi się, ze za chwile zniknie :wink:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: Gdzie poniesie nas życie, z tego miejsca patrzymy...

Postprzez ewka » 19 gru 2010, o 12:14

kasiorek43 napisał(a):Mój Ł mówi, że w tym momencie nie ma o czym mówić, że taka osoba już dla niego nie istnieje i żadne przeżyte chwile nie mają już znaczenia...
Dla niego wszystko jest takie proste... nic takie nie jest...

A mi się podoba, kiedy ludzie mają zasady, wierzą w nie i są im wierni.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 19 gru 2010, o 13:12

Sanna - bardziej mi chodzilo o wypowiedz Filemona - sorry pisalam przed spaniem i nie chcialo mi sie wracac i szukac kto dokladnie co niapisal...

Kasiorku - na ile Twoj lek przed odrzuceniem jest realny? W sensie, jak wygladaja Twojego faceta stosunki ze znajomymi na przyklad, ktorzy maja inne zdanie niz on? Czy on tak normalnie 'odrzuca' ludzi, ktorzy maja inne zdanie, jest ogolnie takim czlowiekiem, ktory po jakiejs goracej dyskusji zamyka sie w sobie i mowi 'juz nie bede z ta osoba gadal, on/ona nie istnieje w moim zyciu'?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez sikorka » 19 gru 2010, o 14:23

---------- 12:41 19.12.2010 ----------

kasiorek43 napisał(a):
Może mnie skrytykujecie, ale tak sądzę, że jak się kogoś kocha i jest to zdrowy związek, to dlaczego z góry skreślać wszystkie piękne chwile, które się z tą osobą przeżyło?


moze nie chodzi o skreslanie, ale mam wrazenie, ze jak stluke wazon, potem go skleje, nawet najbardziej dokladnie, to on i tak juz nigdy nie bedzie taki sam, jak przedtem.

ja tez mam raczej myslenie czarno-biale mimo ze wiem ze zycie moze pokazac rozne swoje odcienie (co zreszta juz nieraz zrobilo), ale wole miec jednak caly wazon niz jego nawet najwierniejsza sklejona wersje.

mysle, ze nie ma nic zlego w tym ze Twoj partner ma takie zdanie na temat zdrady czy sponsoringu. ba! to nawet dobrze ze Ci to zdanie wylozyl jak kawe na lawe. on w moim odczuciu po prostu chce miec normalny, zdrowy, szczesliwy zwiazek w ktorym nie bedzie potrzeby sobie niczego wybaczac, i ja go rozumiem.
malo tego, ja prowadze podobne rozmowy z moim Lubym, z tymze my mamy zdanie identyczne - zdradzasz mnie to out z mojego zycia i nie ma ze boli bo ani ja ani on nie chcemy miec polproduktow tylko calosc - bo na nia zaslugujemy oboje. a ze nadal bedziemy sie kochac ... to wiadome, ze tak by bylo, bo Milosc nie znika z dnia na dzien.
moze wystarczy jak powiesz swojemu Ukochanemu, ze roznicie sie w zdaniu na te tematy, ale to nie zmienia faktu ze nadal chcecie byc ze soba bo sie kochacie i nie zamierzacie zdradzac, a gdybac sobie zawsze mozna.

---------- 13:20 ----------

KATKA napisał(a):Poza tym uderzyło mnie jedne określenie...ze można wybaczyć jak związek jest dobry i jest dobra relacja....szczerze? gdyby taki był to po kiego grzyba zdrada?

:ok: otoz to - nic nie dzieje sie przypadkiem.
ja zdrade wybaczylam. zylam dalej bo myslalam, ze dam rade. nie dalam i odeszlam. nie ma dla mnie UDANEGO zycia po zdradzie, bez wzgledu na dawne szczesliwe lata.

---------- 13:23 ----------

Sanna napisał(a):
Abssinth napisał(a):hmm

Kasiorek sie az BOI wypowiedzec swoje zdanie


A boi się go wypowiedzieć, żeby ją facet nie zostawił.

tylko ze jak dla mnie strach i obawy leza po stronie kasiorka, wiec to ona ma z tym (mowiac nieladnie) problem. czy facet moze cos zrobic w tej sytuacji? pewnie moze - np. powiedziec, ze dobrze, dobrze, Ty widzisz te kwestie inaczej, ale co to zmienia, przeciez i tak mnie nie zdradzisz ani nie pojdziesz sie prostytuowac, jestem o to spokojny bo wiem, ze masz swoje zasady i ich sie bedziesz trzymac.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez Sanna » 19 gru 2010, o 16:09

sikorka napisał(a):tylko ze jak dla mnie strach i obawy leza po stronie kasiorka, wiec to ona ma z tym (mowiac nieladnie) problem. czy facet moze cos zrobic w tej sytuacji? pewnie moze - np. powiedziec, ze dobrze, dobrze, Ty widzisz te kwestie inaczej, ale co to zmienia, przeciez i tak mnie nie zdradzisz ani nie pojdziesz sie prostytuowac, jestem o to spokojny bo wiem, ze masz swoje zasady i ich sie bedziesz trzymac.


Ano dokładnie - teraz problem jest tylko i wyłącznie w głowie Kasiorka. A facet nic nie może zrobić, bo o tym że różnica poglądów jest takim problemem nie ma pojęcia.
Kto wie, może jak się dowie z czym ma problem jego dziewczyna, to będzie zdziwiony, jak Kasiorek mogła przypuszczać, że różnica pogladów może sprawić że będzie ją kochał mniej?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Filemon » 19 gru 2010, o 22:58

a ja myślę, że coś jednak nie gra... :P

facet, który się zarzeka z góry, że w razie zdrady, to Ty już dla mnie nie istniejesz, jakby niczego wcześniej między nami nie było, to dla mnie facet, który przejawia swoistą zimną, bezwzględną postawę i właściwie do pewnego stopnia traktuje drugą osobę instrumentalnie... (a może to Jego męska duma na przykład ważniejsza niż to, że partnerka zrobiła poważny błąd, ale chciałaby go jednak naprawić, bo bardzo, bardzo żałuje i zrozumiała jak fatalną rzecz zrobiła...)

według mnie tam gdzie jest miłość tam nie ma zdrady... ale to w wersji idealnej, anielskiej... ponieważ jesteśmy ludźmi a nie aniołami, to różne różniste rzeczy mogą nas zaskoczyć i trzeba się z tym liczyć... facet, który z góry zakłada, że będę dla niego zerem/nikim, jeśli poważnie nawalę i zawiodę choćby raz jeden jedyny, to dla mnie facet z ograniczonymi możliwościami emocjonalnymi i partnerskimi... :P

druga sprawa, to dawanie d*py (pardon, madame...) za pieniądze po to, żeby sobie coś ułatwić, lżej ukończyć szkołę, nie maltretować się w ciężkiej, mało płatnej pracy, itp... NIE POJMUJĘ, JAK MOŻNA COŚ TAK KIEPSKIEGO RELATYWIZOWAĆ I TRAKTOWAĆ TO JAKO COŚ ZWYKŁEGO, NORMALNEGO I KWESTIĘ WYBORU JAK KAŻDY INNY WYBÓR....

to dla mnie taka sama bzdura, jak traktowanie prostytucji jako rzekomo taki sam zawód jak inne i podciąganie jej pod normalną pracę... - kiedyś już o tym dyskutowaliśmy...

ja rozumiem dziewczynę, która bez pieniędzy, bez dachu nad głową, w przymusowej sytuacji, w desperacji, w rozpaczy, w chorobie... dała ciała za jakiś grosz, żeby się ratować - mogę zrozumieć, choć oczywiście zachwytu ani szacunku mojego to nie budzi... ale dziewczyna, która nie głoduje, ma jakiś pokój i jest na tyle pełnosprawna, że może iść do jakiejś pracy, natomiast ona idzie programowo, że tak powiem, czyli z wyboru i świadomej decyzji, dawać d*py za kasę, to w moich oczach zwykła dziwka (nie bójmy się użyć tego słowa, bo nie my je wymyśliliśmy i coś ono niewątpliwie oznacza... ;) ), albo chora, wypaczona emocjonalnie kobieta, która na skutek jakichś wcześniejszych nadużyć popełnionych na niej wbrew jej woli wpadła w tego rodzaju zaburzenia, że nie potrafi pewnych podstawowych rzeczy odróżnić i odczuć (ewentualnie kompletna kretynka, która nie odróżnia dnia od nocy i nie czuje niczego poza tym, że chce jej się jeść, albo siusiu... :? no w sumie, to też chyba patologia... )

mówię wprost, jeśli którakolwiek z Was mając kąt do mieszkania i co jeść oraz możliwość jakiejkolwiek pracy pójdzie się puszczać za pieniądze z wyboru, żeby sobie "zarobić" na nową sukienkę, albo na podręczniki... to jej jej powiem wprost i prosto w oczy: dziewczyno, zrobiłaś z siebie dziwkę! puszczasz się, bo albo jesteś chora i powinnaś się leczyć, żeby się z tego stanu i takiej egzystencji ratować, albo jesteś zwykłą ku*wą bez honoru, osobistej godności i wykolejoną moralnie - taplającą się w g*wnie, które dla ciebie ma zapach fiołków...

tak sobie pozwolę jednoznacznie i bez niedomówień to ująć... :P bo wkurza mnie coś, co w moim odczuciu jest stawianiem spraw na głowie... morderstwo i bandyckie złodziejstwo też może potrafi ktoś zrelatywizować?! :?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez caterpillar » 20 gru 2010, o 01:08

A mi się podoba, kiedy ludzie mają zasady, wierzą w nie i są im wierni.
_________________


serio ewka ?? a mnie sie wydawalo ,ze Ty bardziej w strone wybaczania i zrozumienia :wink:

szczerze to ja nie rozumiem o co to cale halo facet ma takie zdanie i niech se ma..czy to w czyms przeszkadza?

pozyje to sam zobaczy ,ktore zasady pasuja do zycia niczym piesc do nosa



p.s. abs nie musiasz mi wyjasniac ja zrobilam sobie taka wlasnie wizualizacje i wiem ,ze bardzo by mnie to gryzlo . tyle :P
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Filemon » 20 gru 2010, o 02:31

sikorka napisał(a):mysle, ze nie ma nic zlego w tym ze Twoj partner ma takie zdanie na temat zdrady czy sponsoringu. ba! to nawet dobrze ze Ci to zdanie wylozyl jak kawe na lawe. on w moim odczuciu po prostu chce miec normalny, zdrowy, szczesliwy zwiazek w ktorym nie bedzie potrzeby sobie niczego wybaczac, i ja go rozumiem.


dużą pomyłkę widzę w tej wypowiedzi...

moim zdaniem "normalny, zdrowy, szczęśliwy związek", to właśnie taki, w którym obie strony potrafią sobie wybaczać i robią to przez całe wspólne życie...

nie ma dobrego ludzkiego związku, w którym nie ma nic do wybaczania...
zresztą właśnie wzajemne wybaczanie i zrozumienie dla niedoskonałości, według mnie stanowi istotną część prawdziwej więzi i miłości między ludźmi... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez ewka » 20 gru 2010, o 08:04

Filemon napisał(a):tak sobie pozwolę jednoznacznie i bez niedomówień to ująć... :P bo wkurza mnie coś, co w moim odczuciu jest stawianiem spraw na głowie... morderstwo i bandyckie złodziejstwo też może potrafi ktoś zrelatywizować?! :?

I tutaj się całkowicie z Tobą zgodzę, Fil.

caterpillar napisał(a):serio ewka ?? a mnie sie wydawalo ,ze Ty bardziej w strone wybaczania i zrozumienia

A ja nie widzę sprzeczności. Jeśli jest - to w czym?

sikorka napisał(a):mysle, ze nie ma nic zlego w tym ze Twoj partner ma takie zdanie na temat zdrady czy sponsoringu. ba! to nawet dobrze ze Ci to zdanie wylozyl jak kawe na lawe. on w moim odczuciu po prostu chce miec normalny, zdrowy, szczesliwy zwiazek w ktorym nie bedzie potrzeby sobie niczego wybaczac, i ja go rozumiem.

Tutaj też się zgodzę.

Filemon napisał(a):a ja myślę, że coś jednak nie gra...

facet, który się zarzeka z góry, że w razie zdrady, to Ty już dla mnie nie istniejesz, jakby niczego wcześniej między nami nie było, to dla mnie facet, który przejawia swoistą zimną, bezwzględną postawę i właściwie do pewnego stopnia traktuje drugą osobę instrumentalnie... (a może to Jego męska duma na przykład ważniejsza niż to, że partnerka zrobiła poważny błąd, ale chciałaby go jednak naprawić, bo bardzo, bardzo żałuje i zrozumiała jak fatalną rzecz zrobiła...)

Co innego stanąć w obliczu błędu, a co innego na zimno kalkulować, na ile "pozwalamy" partnerowi na skok w bok. "Pozwalamy" w sensie takim, że jest w tym wszystkim jakieś dopuszczanie zdrady. Na zimno.

Dla mnie - pytanie Kasiorka ma wydźwięk asekuracyjny i tak bym je odebrała, gdyby mnie zapytał mój partner w czasie, kiedy związek jest "w budowie". I bardziej niepokojące (mnie) jest to, że Kasiorek o takie coś pyta (i oburza się na jego szczerą odpowiedź), niż odpowiedź jej partnera. Takie jest zdanie me :)


Filemon napisał(a):nie ma dobrego ludzkiego związku, w którym nie ma nic do wybaczania...

:shock: Dlaczego??? :shock:
A może nie zrozumiałam?


Filemon napisał(a):zresztą właśnie wzajemne wybaczanie i zrozumienie dla niedoskonałości, według mnie stanowi istotną część prawdziwej więzi i miłości między ludźmi...

Są ludzie, którzy nie DADZĄ RADY wybaczyć zdrady. Czy to znaczy, że kiepsko kochają?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 20 gru 2010, o 11:23

hmm
czyli morderstwo i sponsoring stawiamy na rowni, Filemon?

dozywocie powinno byc z marszu dawane sponsorowi czy sponsoretce, bo nie jestem pewna, ktore z nich jest bardziej winne takowej zbrodni?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Księżycowa » 20 gru 2010, o 12:39

Nie przypuszczałam, że wątek tak się rozwinie...

Sanno czy to lęk przed odrzuceniem, to chyba nie... Przeżywałam jug nie raz i wydaje mi się, że lęk przed odrzuceniem ma nie fajne skutki, tak było u mnie w poprzednim związku. To jest na pewno lęk, ale raczej przed nie zaakceptowaniem mnie jako osoby, takiej jakiej jestem, krytyka za to, że nie jestem taka jaką ktoś oczekuje, nie akceptacja...

Sikorko napisałaś coś, co jakoś mi w głowie utkwiło, bo on faktycznie chce stworzyć zdrowy i dobry związek i ja się zgadzam, że to bardzo dobrze. Ale on nie przyjmuje do wiadomości tego, ze teraz jest teraz a co będzie dalej, jak spotka kogoś i będzie wystawiony na próbę? Jeśli mu się uda, to będę najszczęśliwszym człowiekiem, ale jesli nie, to czy chciałby bym tak surowo go potraktowała jak on teraz wyznaje? Chyba nie... Drugą sprawą jest, że ja uczę się zdrowego związku i chyba nie idzie mi to najgorzej. Niestety mam różnego rodzaju zachwiania, ale radzę sobie z nimi, tak myślę...

Asekuracja? Ewo, może... ja nie czuję tego tak... Jak on tak mówi, prosto o wszystkim, to czuję się jakbym słuchała chłopca, który ślepo się zakochał i myślał, że wszystko da się tak prosto wytłumaczyć, wybrać lewą albo prawą stronę... ale ludzie my nie jesteśmy robotami. Po latach bycia ze sobą są jakieś uczucia, jeśli dana osoba była dla nas ważna i się ją szanowało, to nie da się tak po prostu wykreslić jej z życia. W moim odczuciu, jeśli ktos tak robi, to nie ma poszanowania dla tego, co było między dwojga ludźmi, jest egoistą, nie myśli odzieciach, dla których tak radykalne rozstanie mogłoby być wstrząsem...
I zgadzam się tu z Filemonem.


według mnie tam gdzie jest miłość tam nie ma zdrady...


Nie zdradziłam i nie jestem w stanie się wypowiedzieć, ale dwa razy byłam zdradzana i obydwoje faceci nie kochali mnie na pewno, bo jeszcze strzelili focha...

:shock:

W każdym razie nie wiem co mam tutaj myśleć, to skomplikowane. Nie raz słyszałm wypowiedzi facetów, którzy zdradzili, że kochają swoje żony najmocniej w świecie a co działo się w związku? Wystarczyło, ze kobieta się odsunęła, wyłączyła? Nie wiem czy to brak miłości, czy brak umiejętności rozmowy... Npięcie w zrosło i stało się... są razem - terapia małżeńska. Może to jest miłość? O tym własnie mówię. Mój Ł nie uzanje czegoś takiego, on by skreślił, okazuje się, że tamci ludzie, to dobre małżeństwo. To mnie przeraża, że coś dobrego by skreślił, nie dając szansy. Zastanawia mnie jaki to człowiek, gdzieś głębiej...



[/quote]zresztą właśnie wzajemne wybaczanie i zrozumienie dla niedoskonałości, według mnie stanowi istotną część prawdziwej więzi i miłości między ludźmi... Smile

Tak też sądzę, ale są mniejsze i większe krzywdy...

Zbieram się do pracy, resztę napiszę wieczorem...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez caterpillar » 20 gru 2010, o 14:02

A ja nie widzę sprzeczności. Jeśli jest - to w czym?


no w tym ,ze ktos tak uparcie stoi przy swoim na zasadzie "bo tak" i nie stara sie nawet wysluchac czy zrozumiec drugiego czlowieka.

ja tez lubie ludzi z zasadami i sama takowe posiadam ale swiat sklada sie z odcieni szarosci..od czerni do bialosci :bezradny:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 151 gości